bezatu2023
22.05.23, 17:09
]Zaznaczam, że NIE jestem strona konfliktu]ale stałam się jego, mimowolnym świadkiem i, niestety, uczestnikiem.
Zmarła moja przyjaciółka ze studiów. Bardzo bliska mi osoba, zostawiła dwoje dorosłych, no prawie, dzieci, starszych rodziców rozwiedzionego męża, z którym była w dość poprawnych stosunkach[.
Rodzice zmarłej otrzymywali wsparcie psychiczne, pomoc ze strony siostrzenicy . W pewnym momencie doszło do niekontrolowanego publicznego wybuchu ze strony "rozwiedzionego wdowca". Wygarnął siostrzenicy co o niej mysli, naubliżał przy czym " wypierdalaj z naszej rodziny" było jednym z delikatniejszych określeń.
Siostrzenica posłuchala rady i przestała sie kontaktować z ciotką tj. była na pogrzebie, trzymała się z daleka.
"Rozwiedziony wdowiec" raz zadzwonił do "rozwiedzionych teściów" informując, że jesli bedą kontaktować się z siostrzenicą to on zrywa kontakty.
Dwoje osieroconych starych ludzi, którzy z jednej strony nie chce zrywać więzi z siostrzenicą ( jest pomocna, nigdy nie zawiodła, mąż lekarz) z drugiej zalezy im na kontakcie z "rozwiedzionym zięciem" ze względu na dzieci. Wiedzą, że ani rozwiedziony zięć ani siostrzenica nie ustąpią.
"Rozwiedzionego zięcia" znam, siostrzenicę też, ale mniej.
Kilka dni temu dostałam telefon od matki zmarłej przyjaciółki "co byś rzobiła na naszym miejscu". No właśnie co.....