is-laura
06.07.23, 19:42
Potrzebuję spojrzenia chłodnym okiem, bo za bardzo kierują mną emocje.
Od września ubiegłego roku byłam wstępnie umówiona ustnie na kupno mieszkania mojej sąsiadki. Z pewnych względów bardzo zależy mi na tej lokalizacji. W tym celu sprzedałam w listopadzie inne swoje mieszkanie, kupione przed upływem 5 lat. Mocno zeszłam z ceny, żeby szybko sfinalizować kupno drugiego, bo żeby móc korzystać z ulgi mieszkaniowej przed sprzedażą swojego nie mogłam zawrzeć umowy kupna tego drugiego. Gdy miałam już pieniądze na koncie zaczęły się problemy z dogadaniem się odnośnie kupna tego drugiego mieszkania. Sprzedająca zaczęła odwlekać termin podpisania umowy twierdząc, że nie może się jeszcze z niego wyprowadzić i zaczęły się obiecanki, że już niedługo, może na wiosnę, może latem, może jesienią, ale na pewno do końca roku. Potem uznała, że podniesie cenę, podnosiła kilka razy łącznie o kwotę 60 tys. Na wszystko dotychczas się zgadzałam. Teraz okazuje się, że będzie mogła zwolnić mieszkanie dopiero w marcu- kwietniu następnego roku, ale chce podpisać umowę notarialną już teraz i otrzymać pełną kwotę, bo potrzebuje pieniędzy na budowę domu. I tu zaczynam odczuwać pewien dyskomfort psychiczny. Czy to jest bezpieczne? Dodam, że moja znajomość prawa jest symboliczna, natomiast w bliskiej rodzinie sprzedającej jest prawniczka, która jej doradza. Tłumaczą mi, że przekazanie mieszkania w tak odległym terminie jest zabezpieczone aktem notarialnym i możliwością eksmisji. Ale z drugiej strony ze sprzedającą mieszka niepełnosprawna seniorka, co komplikuje sprawę z ewentualną eksmisją. Czuję się mocno zmanipulowana tymi naciskami i nie odpowiada mi wpłata całości przy tak odległym terminie przekazania mieszkania. Zaproponowałam żeby podpisać umowę przedwstępną i wpłacę 1/3 całości, ale dla niej to za mało, chce min 2/3. Czy wtedy taka umowa przedwstępna ma sens?