ciezka_cholera
17.07.23, 19:56
Kilka dni temu przylazł za mną do domu mały kotek. Kotek czysty, zadbany, wyglądający zdrowo, wyszedł z cudzej posesji i lazł za mną do domu ponad kilometr. Byłam pewna, że czyjś, ale zabrałam do chałupy, bo uznałam, że odszedł na tyle daleko, że nie wróci sam. Napisałam zatem ogłoszenie na lokalnej grupie. I co się okazuje, szczęśliwym trafem w okolicy tej posesji, z której wylazł kotek jest zamontowany monitoring. I ów monitoring uchwycił pana podrzucającego kotka, tak na chama przerzucającego go przez ogrodzenie i zmykającego gdzieś w dal samochodem (filmik dobrej jakości, wystarczającej, żeby zidentyfikować pana).
I teraz do rozkmin: jak nie trudno się domyślić, na grupie rozgorzała nienajgorsza imba. I mam mieszane uczucia, bo z jednej strony - faktycznie ostracyzm związany z takimi zachowaniami nie jest rzeczą złą, jest pouczający i na pewno wpływa w jakimś tam stopniu na lepsze traktowanie zwierząt... ale, miałam wrażenie, że więcej pary szło w wyzywanie szmaciarza, niż rzeczywiste zainteresowanie losem kotka. Nikt mnie nie zapytał, czy potrzebuję pomocy w szukaniu domu (na obronę tych państwa, wspomniałam, że kotek zostaje u mnie, ale nie napisałam, że na stałe), cokolwiek, choćby czy kotek się dobrze czuje

druga rozkmina, mocno związana z powyższą - na FB obserwuję kilka grup zwierzakowych. I ostatnio rzuciła mi się kilka razy w oczy, zbiórka na psa - szczeniaka - którego jacyś zwyrole wyrzucili z balkonu. Szczegółowy opis obrażeń - i link do zbiórki na leczenie. Pies bez szans na pełny powrót do zdrowia. Tył pozostanie bezwładny (nie wiem jak z kwestią wypróżnień, bo o tym nie pisali). Nie rokujący do operacji - połamane kręgi musiały się zrastać w gorsecie. Cierpiący - aczkolwiek na lekach. Bezdomny, bo wiadomo, że do właścicieli-zwyroli nie wróci. Jaki jest cel ratowania tego psa? Niestety nie mam złudzeń, że chodzi o powyższy efekt - im większe wzburzenie i gniew postronnych, tym łatwiej o zasięg a tym samym więcej kasy ze zbiórki. Prawdę pisząc, wcześniej miałam dobre zdanie o tej fundacji i srogo się zawiodłam. Gdyby uśpili tego psa i zbierali na adwokata (czy kto tam by ich reprezentował), żeby ukarać winnych - pierwsza bym się dołożyła, ale takie coś

Ta sama fundacja - nowa zbiórka - zdecydowanie mniej wątpliwa moralnie, bo pies ma szanse na dojście do pełnej sprawności. Ale nadal - epatowanie krzywdą i cierpieniem zwierzęcia i w sumie niepotrzebna inwestycja w bardzo cierpiącego psa - w sytuacji, gdzie w PL domów adopcyjnych jest wielokrotnie mniej niż zwierzaków. Tak naprawdę nawet te zdrowe i ładne, należałoby po roku w schronisku usypiać, bo trzymanie ich tam latami, często całe życie, to zwykłe znęcanie się.
I wreszcie to, co mnie najbardziej wkurwia: niechęć gmin do finansowania kastracji. Nawet właścicielskie zwierzaki powinny być kastrowane za symboliczną kwotę, zaś weterynarze dokonujący zabiegów powinni się rozliczać bezpośredni z gminą. To by się naprawdę opłaciło.