la_felicja
06.08.23, 16:21
Wiem, dziwny tytuł, a post będzie chaotyczny, ale doprowadziłam się do okropnego stanu psychicznego - sama, samodzielnie. Nigdy się jeszcze tak nie nakręciłam, aż sama siebie nie poznaję. Teraz już jest lepiej, ale chyba znowu się zaczyna
Chodzi o nową znajomą męża. Tzn technicznie jest to nasza wspólna znajoma, bo poznaliśmy ją razem, na urlopie. Ale to z moim mężem ona więcej rozmawia, zwierzała mu się z bardzo osobistych spraw, pisze z nim przez WA. Z tym nie mam problemu, mój mąż od zawsze przyjaźnił się platonicznie z kobietami, poznałam kilka jego kumpelek i polubiłam, bardzo fajne babki. Ta jest inna, nie potrafię jej polubić.
To, że mu się zwierza, to nie problem -on ma coś takiego w sobie, co zachęca do zwierzeń nawet obcych ludzi, płci obojga. Zazdrość też nie wchodzi w grę - wiem, na jakie komentarze się narażam, pisząc to na forum, ale naprawdę w 100% wiem, że nie muszę się obawiać zdrady
Teoretycznie to nie mam się do czego przyczepić. Dziewczyna jets miła, słodka, urocza (tylko, że ja nie cierrrpię słodkich i uroczych ludzi, działają mi na nerwy) Teroretycznie to ją podziwiam i żal mi jej zarazem - facet ją rzucił po wieloletnim związku, rodzina się na nią wypięła, znalazła się sama w obcym kraju, ale radzi sobie super, studiuje, podróżuje, ogarnia przeprowadzki itd. Nic dziwnego, że garnie się do ludzi i chce się z nami zaprzyjaźnić. Głupio mi jest, że nie potrafię jej polubić, ale ona jest taka nudna, nic mnie z nią nie łączy...ma wyższe wykształcenie, ale w kierunku tak odległym od czegokolwiek, co mnie by mogło interesować, że dalej już chyba się nie da. Poza tym metrykalnie jest ode mnie młodsza o kilka lat, ale mentalnie - o całe pokolenie. Nie weźmie nic do ust zanim tego nie sfotografuje, szczebiocze, chichocze, no męczące to jest
Zaprosiliśmy ją na długi weekend na zwiedzanie naszej okolicy. Już wtedy mnie wkurzyła, bo daliśmy jej kilka terminów do wyboru, a ona usiłowała się wprosić akurat wtedy, kiedy nam nie pasowało. Mąż jej dpoisał, że niestety, nie - to odpisała coś w rodzaju - OK, tak tylko spytałam, bo jestem teraz w takim dołku, no trudno, zamknę się w moim pokoju i będę siedziała
Oczywiście mój chłop zaraz dostał wyrzutów sumienia, że ach może jednak powinniśmy ją zaprosić - ale mu wyperswadowałam
W końcu przyjechała - i znowu, teoretycznie nic do zarzucenia, okazała siętrochęupierdliwa, ale jeszcze w normie. Tyle, że mało mi mózg nie eksplodował z nudy. Jak jąw końcu wsadziłam do pociągu, to poczułam taaką ulgę
Kilka tygodni późńiej panna doprowadziła do sytuacji, że musiała znaleźć mieszkanie na cito