alpepe
20.08.23, 16:46
Czy uważacie, że trzynastolatki, na ten przykład, to rozpuszczone bachory, które sobie nie poradzą kiedyś w życiu, bo się rozpłaczą, jak ktoś im powie przykre rzeczy, więc trzeba je hartować, choćby przy pomocy babci, która stwierdziła, że smarkuli niech się za dużo nie wydaje, bo, dajmy na to, pisze jak kura pazurem, a powinna to czy tamto?
Czy wierzycie dzieciom, czy macie je za wredne dwulicowe bachory, które nie mają odwagi cywilnej, by się do czegoś przyznać, więc będą kłamać i kręcić i koniecznie trzeba im dowieść tego kłamstwa i przykładnie ukarać?
Czy ważniejszy jest wasz święty spokój w kontaktach z własnymi rodzicami, którzy BYĆ MOŻE zachowali się nieodpowiednie w stosunku do własnych dzieci, czy święty spokój w kontaktach z nabzdyczonym nastolatkiem, płeć obojętna, który przecież za moment znów znajdzie powód do nabzdyczenia, bo właśnie zaczęło się u niego dojrzewanie koktajl hormonalny czyni go nieznośnym?
Tak sobie to tu zostawiam. Moje zdanie oczywiście już niektóre tu znają. Śmieszy mnie to kontynuowanie relacji przemocowych międzypokoleniowo, co jest krytykowane na tym forum w odniesieniu do własnych rodziców, dziadków, pociotków czy teściwo, ale jeśli się czyta wypowiedzi, z sąsiedniego wątku to nagle sztafeta pokoleń się nie kończy. I mało która to wiedzi.