zalogujesieaco
27.08.23, 16:50
Witam, czytam od dawna, piszę rzadko

Wiem że tu jest masa doświadczeń i chcę skorzystać z Waszej zbiorowej mądrości.
Jestem żoną i matką, mąż choruje i ma rentę, syn jest niepełnosprawny i wymaga całodziennej opieki. Mieszkamy w niedużym mieście, więc to się tez wiąże z dłuższymi wyjazdami do specjalistów, choć na szczęście część jest na miejscu. Ja jestem na zasiłku opiekuńczym - same wiecie jakie to kokosy - i dorabiać do tego nie mogę, przynajmniej nie legalnie, zresztą nie mam na to czasu. Próbowałam wysyłać cv zamiast bycia skazaną na jałmużnę, ech, możecie się domyślić że pracodawcy się nie ustawiali w kolejce, ale to temat na inną opowieść. Na szczęście jest trochę pomocy rodziny no i 1 procent lub zrzutki, ale po opłaceniu leczenia i terapii to niewiele zostaje. Jestem mistrzynią w ogarnianiu rzeczywistości, wiele osób mi mówi że podziwia to, jak ja daję radę. Wolałabym nie musieć
Do brzegu: ostatni raz gdzieś wyjechałam i miałam dzień dla siebie jakieś 6 lat temu. Potem niepełnosprawność synka i wiadomo, jego potrzeby na pierwszym miejscu, zakładam, ze każda złotówka wydana na jego samodzielność teraz zwróci się w przyszłości. Moje potrzeby, o zachciankach nie mówiąc, są siła rzeczy w odstawce

a nawet jak mi się uda jakąś spełnić, na przykład niedawno nie miałam siły gotować i wzięłam rodzinę na pizzę to to się spotyka z nieprzychylnym komentarzem. Ale ja tez potrzebuję wytchnienia! Ostatnio mama (mieszka kilkaset kilometrów dalej, pracuje, więc rzadko nas odwiedza) obiecała, ze przyjedzie na jeden dzień mnie zastąpić bo akurat ma coś pilnego do załatwienia w sądzie bliżej nas więc przyjedzie specjalnie dzień wcześniej i żebym sobie spędziła ten dzień jak chcę, żeby nabrać energii. Do tego obiecała mi 250 zł „kieszonkowego”. Ja może uzbieram drugie tyle, może nawet więcej z różnych zaskórniaków (mam skarbonkę

) No i teraz pytanie do Was:
Jak najlepiej wykorzystać ten dzień? Jest tyle rzeczy które chciałabym zrobić, właściwie wszystko mnie ucieszy, ale wiadomo, ja jak ta żaba, nie rozdwoję się. Co byście zrobiły w mojej sytuacji?