riki_i
28.08.23, 14:10
Hejterki i inny płaz kipiący oburzeniem proszę się wyłączyć. <wiem że nie da żadnego skutku, ale rytualnie wzywam>
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Znana doskonale na forum Pani dwudziestoletnia z UA, przy jednej z moich ostatnich z nią rozmów, zdała mi szczegółową relację z dwóch szalonych weekendów, kiedy to przejazdem w Polsce* był pewien bogaty Ukrainiec, do którego poczuła miętę. Za drugim razem był to nieustający szał ciał w najróżniejszych odsłonach. Ponieważ z mojego wcześniejszego obcowania z nią wiedziałem, że w kwestii zabezpieczeń nie stosuje nic, zadałem pytanie, no a jak było w tej materii? Pytanie było tym bardziej uzasadnione, że dała mi barwny opis co i jak z tym panem robiła, i to z góry wykluczało używanie prezerwatyw (proszę mnie nie ciągnąć o szczegóły, nie będę tego opisywał).
Pani oznajmiła, że jedynie przy pierwszym stosunku z owym panem pojawiła się prezerwatywa, a później on zaproponował, żeby kochali się bez zabezpieczenia "bo tak będzie większa adrenalina". Pani ochoczo przystała na ową propozycję, ograniczając się do wykonania testu owulacyjnego (co jest mocno średnim wyjściem, nie wiem jaki dzień cyklu miała, no ale wiadomo ile żyją plemniki i wiadomo, że owulacja , w skrajnym przypadku powtórna, może się pojawić nawet krótko przed okresem). Poza tym oznajmiła mi, że generalnie omdlewała z rozkoszy i było jej wszystko jedno.
W moim długim życiu kojarzę jeszcze kilka podobnych rozmów z różnymi paniami, no i najciekawsze jest to, że o ile przy pierwszej niespodziewanej "przygodzie" zazwyczaj dana pani odchodziła od zmysłów i latała po postinory/ellaone nawet jeśli zakończyło się to stosunkiem przerywanym, o tyle im częściej "przygody" jej się trafiały, tym mniej było rozkmin i histerii na temat ich możliwych skutków. Więc potem często taka pani po prostu czekała sobie na okres. No i akurat w przypadku tych znanych mi pań , ów okres szczęśliwie nadchodził (btw w przypadku Ukrainki również nadszedł).
Moje pytanie do forum jest takie, czy w swej przeszłości NIE W STAŁYCH ZWIĄZKACH (chodzi mi literalnie o tzw."przygody" / ons-y) również dawałyście się ponieść chwili w taki sposób , aby kompletnie zapomnieć o zabezpieczeniu? Pytam również dlatego, że na studiach miałem przyjaciółkę (później nią być przestała, bo po zakończeniu studiów parę razy poszliśmy do łóżka), która zaliczyła wpadkę w wieku lat 18, urodziła, i przy każdym naszym urywaniu się z wykładów i piciu alkoholu w knajpach na Starówce, wyżalała się jak to "jedna chwila może dać pamiątkę na całe życie".
*Forumowiczkom o mentalności Koleżanki Araceli uprzejmie wyjaśniam, że wiadomo mi, że dorośli mężczyźni w czasie wojny nie mogą wyjeżdżać z UA. Tym niemniej są w systemie furtki, jest też łapownictwo. Rzeczony osobnik załatwił sobie status człowieka "niezbędnego dla interesów państwa ukraińskiego" (mają coś takiego), co pozwala w określonych odstępach czasu wyjeżdżać z Ukrainy. Pan prowadzi interesy w Paryżu, w Warszawie zatrzymywał się po drodze jadąc w obie strony.