alpepe
30.08.23, 17:05
Sprawa dość banalna, szukam lokatora. Zgłasza się młody człowiek, piszemy przez messengera. I ten oto młody człowiek poucza mnie, że za dużo chcę, że jak to tak takie a nie inne warunki, że musi być taniej. Wyśmiewa mnie i moją propozycję. Ja reaguję spokojnie, wyjaśniam delikatnie powody takich a nie innych wymagań, żegnam się i życzę miłego wieczoru. Młody człowiek opowiada, jak to walą do niego drzwiami i oknami oferenci porównywalnych mieszkań, nic, tylko przebierać. Ja nie kontynuuję tematu. Młody człowiek nagle obiecuje, że on owszem, nie spełniałby nadal warunków, ale mimo wszystko ja bym się nie skarżyła, gdybym mu wynajęła. Nie podejmuję tematu, ale też nie blokuję. I oto dziś młody człowiek mi pisze, że prosi o mój numer telefonu. Odpisuję, zresztą zgodnie z prawdą, że lokum już jest zarezerwowane. On oczywiście odpisuje, że jakby się zwolniła rezerwacja, to on chętny.
I teraz się zastanawiam, czy zanieść mu krużganek oświaty i szczerze odpowiedzieć, że chamowi i zarozumialcowi w życiu bym nic nie wynajęła, bo nie jestem masochistą i nie będę sobie brała ŚWIADOMIE kłopotu na głowę, więc na przyszłość niech się młody człowiek nieco powstrzyma ze swoją bezczelnością i deprecjonowaniem potencjalnego wynajmującego? Jest sens? Myślicie, że by zrozumiał?