ceipil_1
02.09.23, 16:39
Rzecz tyczy osób A i B. Członkowie jednej rodziny.
A przyjeżdża w odwiedziny do B. Odwiedzają się tak raz na miesiąc-dwa na 2-3 dni. Częściej A jedzie do B gdyż B mieszka w ładnej okolicy i w dużej posiadłości gdzie bez problemu można się przespać i dodatkowo odwiedzić mieszkających obok dziadków. A mieszka koło hałaśliwej ulicy i B się do niej jeździć nie chce.
B nie chciała pieniędzy za czas pobytu A. Więc A przywozi reklamówki jedzenia, prezenty, rzeczy przydatne w domu- żeby się zrewanżować. Podczas pobytu trochę są razem a resztę czasu każda osoba zajmuje się swoimi sprawami (zakupy, rękodzieło, wizyty u dziadków). Gdy B zepsuł się samochód to A sama zaproponowała, że da swój do nieograniczonej dyspozycji (A pracę ma obok swojego domu, a B musi dojechać 30km więc potrzebowała auta pilnie).
I tak od lat współpraca trwa, gdy B czegoś potrzeba to A nie odmawia i nie zgłasza pretensji, że pożyczka nie oddana na czas, jak B chce gdzieś pojechać razem to A szuka wyjazdu, gdy naprawa auta się przedłuża to też nie ma problemu A poczeka i nie wtrąca się do tego jak samochód jest używany, itd. B na pytanie czy można przyjechać zawsze odpisuje „ok” , „przyjedziesz to będziesz”, zawsze czeka czysta pościel. B też nie robi problemów że sie korzysta z jej ręczników, czasem zostawi coś do prania, częstuje obiadem, itd.
Ale.
Zazwyczaj pierwsze kilka godzin pobytu B jest miła dla A, zrobi kawę, porozmawia (choć raczej się sobie nie zwierzają), a później zależy od dnia, bywa, że razem się śmieją przy drinku albo idą do dziadków, a bywa że B traktuje A mega opryskliwie jak intruza i nawet nie usiądzie razem przy stole. Nie mówi nigdy o co chodzi ale widać wtedy, że drażni ją wtedy każde słowo wypowiadane przez A.
Zdarzają się sytuacje np takie:
=> B ma w domu kwiatki które się bardzo rozrosły. A pyta, czy B ma gdzieś ukorzenioną zaszczepkę zamio którą by mogła sobie zabrać. B się skrzywia, prycha pogardliwie, macha ręką „tam!” . *A dopytuje gdzie dokładnie, B ze skrzywioną twarzą aż warczy „no tam! W czerwonej donicy!” (a czerwonawych donic są cztery..) . A po chwili znajduje zaszczepkę, wraca i mówi, że nie mogła znależć bo nie powiedziała dokładnie który to odcień czerwieni - B skrzywiona pogardliwie prycha „pffff!” i odwraca się bokiem, więc A schodzi jej z oczu bo wie, że rozmowy już żadnej nie bedzie.
=> B dysponuje samochodem użyczonym przez A, przestawiła w nim troche wyposażenia na swoje potrzeby bez pytania A o zdanie, A nie komentuje uznając że niech korzysta tak jak potrzebuje. Stoją kiedyś razem koło garażu B, orzech który rośnie obok bardzo brudzi. *A mówi „ten orzech, to ja bym przycięła” , na to B wybucha nagłą agresywną wściekłością i wrzeszczy podniesionym głosem „pfff!! to postaw sobie swój garaż to będziesz sobie przycinać co chcesz!”. *A opada szczęka i odchodzi bez słowa do pokoju - jest gościem u B, więc nie daje sobie prawa robić B awantur.
=> *A rozładował się telefon, w salonie znalazła kabel do ładowania więc się podłącza. 5 minut później wchodzi z zewnątrz B, ze swoją komórką którą najwyraźniej chce naładować i widząc, że jej kabel jest zajęty wkurzona aż trzepie głową i wrzeszczy „wynocha stąd!” (w znaczeniu -zabieraj natychmiast swój telefon z mojego kabla)
=> jako dziecko A śpiewała w chórze, nie mogła ćwiczyć głosu w domu jak zalecał nauczyciel bo brat z siostrą wyśmiewali, że wyje i żeby była cicho. Przestała więc śpiewać. Na rodzinnych większych imprezach wszyscy czasem podśpiewywali, wtedy A starała się tonować głos, bo inaczej zaraz na nią rodzeństwo syczało, że fałszuje. Kiedyś na lokalnej imprezie zaśpiewała karaoke, podeszło do niej kilka obcych osób stwierdzając, że pięknie śpiewa. Rodzeństwo słyszało te pochwały od obcych i wtedy pierwszy raz nie skrytykowali i nie wyśmiali jej śpiewu. Niedawno podczas rozmowy w większym gronie rodzinnym ktoś wspominał tę imprezę. B opowiadała, że jakiś facet wtedy pochwalił „wycie A”. Śmiejąc się, A zaczęła opowiadać, że wtedy zaśpiewała swoim pełnym głosem i myślała, że facet chce ją skrytykować za fałszowanie, a on specjalnie przyszedł pochwalić że śpiewała pięknie. Wtedy B wtrąca, podkreślając z naciskiem „WYŁA, tak, to było wtedy jak A WYŁA.”
Takich momentów bywa sporo. Gdy A się wydaje, że poprzednio było naprawdę miło i życzliwie i fajnie jest razem i jedzie do B z otwartym sercem i chęcią miłego spędzenia czasu – to co jakiś czas, nieprzewidywalny, dostaje takim tekstem jak z liścia w pysk.
Od pewnego czasu zaczęła wyraźniej zauważać ten schemat i zaczęło jej to przeszkadzać.
Ogranicza więc wizyty u B, rzadziej przez to odwiedza też dziadków (trochę daleko gdy bez noclegu na miejscu).
Co myślicie o tym układzie? I czy widzicie jakieś rozwiązanie?
*A nie chce całkiem zrywać relacji rodzinnych. Ale ma dość takich wbijanych jej szpil.
Jeździlibyście nadal?