A co was tak wkurza w tej szkole ?

[kariwitch00]

Od wczoraj nie słyszałam nic pozytywnego na temat polskiej szkoły. Może jedna znajoma która właśnie wysłała syna do pierwszej klasy po lekkim stresie, jest pełna entuzjazmu No ale ma za sobą tylko wczorajszy apel. Co was wkurza w tym systemie ze nawet na ematce mozna poczytać tak zle o szkole?

[homohominilupus]

Jak to NAWET na ematce?

Przecież tu od zawsze było ujadanie na szkołę i nauczycieli.

Teraz przy brakach kadrowych, katechetach uczących matmy, religii w środku dnia i czarnku to trudno się dziwić.

[nenia1]

homohominilupus napisała:

> Jak to NAWET na ematce?
>
no właśnie też mnie to zdziwiło.

[beataj1]

Niewiele mnie wkurza w szkole. Córka w klasach 1-3 miała genialnego nauczyciela. Aktualny wychowawca jest nieco słabszy, uroczo zakręcony, ale nie mam negatywnych uwag.
Syn też ma szczęście do nauczycieli. Dyrekcja jest więcej niż pomocna, bardzo obrotna i naprawdę stara się pomóc.
Mamy szczęście, bo szkoła jest nowa. Wyposażona na bogato. Dzieciaki mają wszystko i jeszcze więcej.
Oferta zajęć dodatkowych jest przebogata. Córka, która generalnie zapisuje się na wszystko prawie nie wyrabiała się na zakrętach by wziąć udział we wszystkim.

Do tej pory młoda miała okienka bo religia była w środku zajęć ale mieli fajne zajęcia w bibliotece i ona była zadowolona a dla mnie to nie był problem.

Do tej pory moje doświadczenia z edukacją dzieci są więcej niż pozytywne.

[purchawka2020]

Pierwszy raz od dwunastu lat nie obchodzę pierwszego września.
Moja córka nigdy nie pójdzie już do szkoły.
Ciesze się jak osioł - robię ihahaha! - gdy ktoś z otoczenia uwija się wokół szkolnego bombelka.
Czuję się panią swojego czasu.
Ostatnie kilka lat - jakieś 6 ( dwie ostatnie klasy podstawówki i cztery liceum) oznaczały dezorganizację życia całej rodziny przez szkołę.
Najbardziej jaskrawym przykładem było to, że nie mogliśmy cała rodziną wyjeżdżać na weekendy - co najwyżej na działkę letniskową , z której wracaliśmy w niedzielę rano . Bo dziecko musiał/chciało się uczyć do czterech sprawdzianów w tygodniu.
W dni powszednie przychodziła ze szkoły ok. 15 ( kameralna szkoła prywatna - zajęcia tylko na jedną zmianę) - jadła obiad, szła z psem , chwilę się pokręciła po domu, siadała do lekcji i szła spać.
Zero zajęć dodatkowych, czasu na własne pomysły i hobby.
Wiem, że są cyborgi co mogą to wszytsko robić ale moje dziecko do nich nie należy.
Musi dużo spać, szybko męczy się w sytuacjach szkolnych i społecznych ( jakieś spektrum) więc na dalsze interakcje ju nie ma siły.
Koniec zebrań, chodzenia do nauczycieli i tłumaczenia się ( a dlaczego nie jeździ na wycieczki, nie bierze udziału w animacjach, dlaczego jest dziwna, dlaczego chodzi do szkoły w kratkę - bo, k...wa tak, dlatego wybraliśmy prywatną szkołę, żeby mogła sobie chodzić w kratkę - bo to jej służy).

Matura zdana bardzo dobrze, studia bardzo ścisłe ogarnięte - jestem przekonana, że wszystkie będzie teraz łatwiej.
Będzie sobie liczyć i rozwiązywać problemy techniczne, chodzić na wykłady albo nie chodzić, a nie tracić czas na kucie na pamięć budowy pantofelka.

Pożyjecie - zobaczycie.

[35wcieniu]

dlatego wybraliśmy prywatną szkołę, żeby mogła sobie chodzić w kratkę - bo to jej służy

Jak się łączy to że szkoła jest prywatna z tym "żeby mogła chodzić w kratkę"?

[melikles]

Pani płaci, płaci, pani rządzi. Liczy się kasa i księgowość, bąbelki są dodatkiem.



35wcieniu napisał(a):
>
> Jak się łączy to że szkoła jest prywatna z tym "żeby mogła chodzić w kratkę"?
>

[purchawka2020]

Może nazwę to inaczej - łatwości komunikacji.
Jeżeli dziecko się uczy i nie sprawia kłopotów wychowawczych - może raz czy dwa w tygodniu nie iść do szkoły - skoro daje to lepsze wyniki niż bezsensowne tkwienie w ławce.
Moje dziecko ma ten dar , że woli rozkminiać samo, niż mieć tłumaczone.
W szkołach publicznych jest pełno kretynów, dla których świętą wartością jest frekwencja.
Frekwencja.
Frekwencja.
Czyli dupogodziny zamiast wyników pracy. Czyli, że jak się jednemu zdolnemu pozwoli nie chodzić, to psuje to dyscyplinę całej klasy - takie uważanie.
Poza tym klasy 15 osobowe bardziej sprzyjają zdrowiu psychicznemu i nauce niż klasy 35 osobowe - zwłaszcza dla osób tzw. nieneurotypowych.
Łatwiej się dogadać w szkole prywatnej.
Pomijam już inne zalety....

[shellyanna]

O tak!

[kariwitch00]

Ja widzę ze ci co maja dość tego rozliczania z godzin a także dość tłumaczenia przenoszą dzieci do szkoły w chmurze.

[longina84]

Tak jest.

[asia_i_p]

Akurat polska szkoła to pod względem frekwencji jest wyluzowana jak hipis po dobrej trawie.

Tłumaczyłam w to lato świadectwa brytyjskie. "Celem szkoły jest, aby każdy uczeń miał frekwencję przynajmniej 97%. Frekwencja poniżej 90% to powód do poważnych obaw". Z kolei w szkole cypryjskiej, wiem z wymiany, frekwencja poniżej pewnego progu oznacza powtarzanie roku i nie jest to próg na poziomie 50%.

[purchawka2020]

No i dobrze, może szkoła brytyjska jest mniej obciążająca energetycznie i psychicznie?

[healios]

Nie jest, nie-neurotypowi mecza sie w niej tak samo.

[arwena_111]

W państwowej też się da. Kwestia pilnowania 51% obecności ( ale to dotyczy też prywatnej ). Moje dzieci w liceach chodziły na to co uznały za potrzebne ( głównie matematyka ), reszta aby być klasyfikowanym. Matury zdane super. Córce jeszcze wpadł lockdown - bardzo dobrze wspomina. Michałki skrócone do chyba 25-30 min. Brak godzin wychowawczych, z wf i tak była zwolniona. Ogólnie zyskała naprawdę sporo czasu na naukę tego co jej potrzebne.

[princesswhitewolf]

>Jeżeli dziecko się uczy i nie sprawia kłopotów wychowawczych - może raz czy dwa w tygodniu nie iść do szkoły - skoro daje to lepsze wyniki niż bezsensowne tkwienie w ławce.

no to fatalna szkola skoro nauka tam to tylko tkwienie w lawce

[natalia.nat]

Wystarczy znać realia. Pewnie nie masz dzieci w polskiej szkole?
W murach polskiej szkoły nie ma praktycznie wcale efektywnej nauki, lekcje są od przegadania, kartkówek i sprawdzianów. Nauczyciel może zupełnie nic nie robić a i tak nikt go z tego nie rozlicza. Cała nauka odbywa się w domu po lekcjach i w domu w weekendy. Bo trudno nie uczyć się w weekend, kiedy w każdym, bez wyjątku, tygodniu jest co najmniej 1 sprawdzian (nierzadko i 2) oraz 2 lub 3 kartkówki.
Dla porównania, w szkole francuskiej dziecko jest w szkole dość długo, bo do 16.00 lub 17.00, ma tam normalne lekcje, w środku dnia dłuższą przerwę na obiad czy swobodne wyjście, potem odrabianie zadań pod okiem nauczyciela. I kiedy wraca do domu już jest po całej nauce, ma czas na swoje zainteresowania, spotkania z kolegami, zwykłe życie. Zresztą wszystkie podręczniki, zeszyty i pomoce ma w szkole.
Podsumowując, wiadomo dlaczego jest pożądane, żeby frekwencja w szkole francuskiej była wysoka i się tego pilnuje i przestrzega (nauka w szkole), a dlaczego ta frekwencja nie jest albo przynajlmniej nie powinna być ważna w szkole polskiej (nauka w domu).

[makinetka82]

natalia.nat napisała:

> Wystarczy znać realia. Pewnie nie masz dzieci w polskiej szkole?
> W murach polskiej szkoły nie ma praktycznie wcale efektywnej nauki, lekcje są o
> d przegadania, kartkówek i sprawdzianów. Nauczyciel może zupełnie nic nie robić
> a i tak nikt go z tego nie rozlicza. Cała nauka odbywa się w domu po lekcjach
> i w domu w weekendy. Bo trudno nie uczyć się w weekend, kiedy w każdym, bez wyj
> ątku, tygodniu jest co najmniej 1 sprawdzian (nierzadko i 2) oraz 2 lub 3 kart
> kówki.


Tak tak, zapewne Twoje bombelki nauczyły się wszystkiego same, z pomocą genialnej mamuni, podczas gdy podli polscy nauczyciele przegadywali całe lekcje/nic nie robili/robili tylko sprawdziany. : D

[reinadelafiesta]

purchawka2020 napisał(a):

> Koniec zebrań, chodzenia do nauczycieli i tłumaczenia się ( a dlaczego nie jeźd
> zi na wycieczki, nie bierze udziału w animacjach, dlaczego jest dziwna, dlacze
> go chodzi do szkoły w kratkę - bo, k...wa tak, dlatego wybraliśmy prywatną szko
> łę, żeby mogła sobie chodzić w kratkę - bo to jej służy"

Ciężko ludziom dogodzić. Jak się nauczyciele nie interesują, co się z uczniem dzieje, to też są pretensje, że im koło ucha wszystko lata.

[purchawka2020]

Nie, no to akurat ok, porozmawiałam i napotkałam zrozumienie. Po prostu cieszę się, że już nie muszę.

[kariwitch00]

Co jest w tej szkole ze rodzic ma się tłumaczyć, objaśniać, nauczyciel potrzebuje rodzica, rozumiem przedszkole bo to sa kilkulatki ale czemu tak jest w szkole?

[35wcieniu]

Bo jest obowiązek szkolny i sytuacja, w której dziecko chodzi w kratkę lub nie chodzi musi wzbudzić czujność nauczyciela. Nie tylko ze względu na obowiązek i ze względów edukacyjnych, ale też społecznych.

[nick_z_desperacji]

Bo jak potem robi się afera typu "Kamilek" to jest jazgot "dlaczego szkoła nie zauważyła, że dziecko w kratkę chodzi?", W mniejszym kalibrze, ale częściej, dzieciak uwala X przedmiotów,. rodzice stwierdzają, że 'nauczyciele to wcale nie uczą", a dzieciak ma frekwencję starannie wyliczoną: 50%+1. W szkole, w której pracuje moja ciotka korelacja miedzy frekwencją a zdana maturą jest widoczna jak na dłoni. Sama miałam kiepską frekwencję, po prostu pojechali mi po zachowaniu i tyle, ale to się sprawdza jak ktoś nie idzie do szkoły, żeby się uczyć, a nie powłóczyć czy pograć, a nie da się odgórnie wprowadzić regulacji, że im lepsza szkoła i uczeń, tym więcej może opuścić.

[malaperspektywa]

I tak pewnie będzie. Mój na studiach informatycznych na PW po doświadczeniach z liceum twierdził, że teraz to żyje jak król. Powodzenia życzę. Ja jeszcze z młodszym ćwiczę technikum. Dobrze, że mam tylko dwoje dzieci, bo jakoś też mam przesyt.

[purchawka2020]

Dziękuję

[arwena_111]

Ja od dwóch lat mam luz. Cudowne uczucie. Właśnie te zebrania - przegadane o dupiemaryni, nie potrzebne. Siedzenie na lekcjach nic nie wnoszących, tracenie czasu na durne prace domowe itd.
W lockdownie chyba 1 zebranie online - same konkrety, zero tracenia czasu na zbędne dyskusje.. Dlaczego nie można było tego dobrego zwyczaju zostawić? Po co rodzic ma się tłuc do szkoły, tracić czas, jak można z domu online?.

[atoness]

U mnie to samo. Cieszę się jak osioł. Jak porąbana. Budzę się, przypominam sobie, że to już, i szczytuję do wieczora.

[1matka-polka]

Nieznajomość przepisów, nieprzestrzeganie przepisów, dbanie o dupokrytki zamiast dbania o uczniów - np. udupianie starszych dzieci, np. nie mogą wychodzic na boisko, mimo ze jest ladna pogoda, brak nauki w czerwcu, religia, brak obowiazkowych szkoleń psychologicznych dla nauczycieli...

[aguar]

Też jesteśmy tylko po jednym dniu w I LO i szkoła zrobiła dobre wrażenie. Piękny nowoczesny budynek (a w zasadzie kompleks) w otoczeniu zieleni, dyrektor sprawiał wrażenie ogarniętego, chwalił się, że udało mu się skompletować kadrę, wychowawczyni też się wydała ok, udało się nie przeładować tego ich rocznika - jest tyle klas, co zawsze, plan jednozmianowy. Pewno się nie da tak, aby nic nie wkurzało, zobaczymy.

[heca7]

Do czego to doszło, że dyrektor na apelu chwali się, że udałomu się skompletować kadrę

[nimaletko]

Dokładnie to samo pomyślałam.

[me-lissa]

No, naszemu się nie udało. Póki co nie ma biologii a polskiego uczy pani która przeszła na emeryturę ponad 10 lat temu..

[runny.babbit]

Ale jak to, masz tu obok sugestie "
niech dyrektor znajdzie biologa i polonistę nie-emeryta". "Niech" to takie proste słowo 😁

[malaperspektywa]

Dobrze, że dzieci przyszły mu do szkoły. Same sukcesy: są nauczyciele, są uczniowie. Ale zaraz, to nie powinno być standardem?

[yoko765]

Bo takie czasy mamy, że w wielu szkołach brakuje nauczycieli.

[sol_13]

Nasza co rok na rozpoczęciu roku się chwali, kogo się udało zatrudnić 😉

[leni6]

Ja mam jeszcze małe dzieci, więc też mało problemów ze szkoła. Na razie w tym roku irytuje mnie tylko to, że młodszy w zerowce ma mieć dużo pracy domowych (według pani 2-3 razy w tygodniu to nie jest dużo), do tego pani nie była w stanie zadeklarować do której godziny omawiają podstawę programową, co by móc zaplanować wcześniejszy odbiór niż po podwieczorku.

[berdebul]

Spróbuj przehandlować 2-3 razy w tygodniu za zadawaną np. W poniedziałek na następny poniedziałek. Imho to wychodzi lepiej i łatwiej jest zapamiętać ze praca domowa jest na dzień X.

[sol_13]

Pracę domowe w zerówce?
Są na pewno niezbędne

[ariathedevil]

Czarnek, religia w szkole( na szczęście u nas już nie ) braki kadrowe. Co roku od jakiegoś czasu czuję się jakbym brała udział w edukacyjnej rosyjskiej ruletce, kto został, kogo system odstrzelił. Najczęściej odstrzela tych fajnych i zaangażowanych. Pruski dryl, ogólnie pruski system w szkole XXI wieku. Pamięciówa, zakuwanie zamiast rzetelnego wyjaśnienia tematu, ramoty zamiast współczesnych lektur. Polski przez 2,3 lata jest de facto 2 religią. Kartkówkoza, sprawdzianoza. Zadanioza dzieciaki zamiast odpoczywać, rozwijać swoje hobby po szkole i w weekend robią zadania i kują na kartkówki, sprawdziany. Brak wyprofilowania nawet w średniej : 2 historie, szit, 2 biologie, 2 chemie i tylko 3 informatyki na profilu informatycznym. Dodatkowo nauczyciele zblazowani dyletanci, młodzież często ma od nich większą wiedzę. Nie wszyscy, zdarzają się białe jednorożce, które mają jeszcze zapał i chęć by dzielić się wiedzą. Ogromne przeładowanie programu. Przeludnienie i chaos w szkołach, brak ciekawych zajęć pozalekcyjnych, brak sensownego zagospodarowania zdolnych uczniów, młody się nudził na matmie, był z programem daleko do przodu i ich matematyczka, choć bardzo sympatyczna rozkładała ręce, mówiąc, że musi realizować podstawę z tymi słabszymi i mogłabym długo...ogólnie gdy zbliża się rozpoczęcie roku chce mi się rzygać. Na szczęście już niedługo.

[purchawka2020]

Trzymaj się. Ulga, którą poczujesz gdy dzieci skończą edukacje będzie spektakularna.

[ariathedevil]

Dzięki Z jednej strony nie mogę się doczekać, z drugiej nasza młodzież chce studiować poza Polską i wiem, że smutno nam będzie, chociaż rozum mówi, że to dla nich najlepsze rozwiązanie, to wiadomo...

[babcia47]

Tyle ze to ma tez skutki uboczne bo pojawia się syndrom pustego gniazda jezeli dziecię dalszą naukę będzie odbywać poza miejscem zamieszkania

[ariathedevil]

Wiesz, to tak czy inaczej by nastąpiło, tzn. dzieci dorastają i opuszczają dom. Przecież naturalna kolej rzeczy, chociaż gdyby Polska była normalnym krajem synowie zostaliby tu na studia i widywalibyśmy się częściej. W tej sytuacji obaj są zdecydowani na studia poza krajem.

[myelegans1]

jestem pustogniazdowcem od 3 tygodni, ale widzac jak moje dziecie kwitnie 1000km od domu to mi serce rosnie....

moga wyjechac daleko od domu na studia, po studiach i w kazdym momencie zycia. Life

[sarah_black38]

ariathedevil napisała:

Dodatkowo nauczyciele zblazowani dyletanci, młodz
> ież często ma od nich większą wiedzę.
>

Ojojoj ... śmiała teza, że bombelek ematki ma większą wiedzę niż nauczyciel

[ariathedevil]

Podejrzewam, że niejeden bombelek ematki, pasjonat np. takiej informatyki, czy fizyki ma większą wiedzę niż katecheta po podyplomówce. I jedynym moim zdaniem rozwiązaniem są większe nakłady na oświatę, przywrócenie prestiżu zawodu nauczyciela.

[skumbrie]

I prestiż podniosą ci katecheci po podyplomowe z fizyki? Nakłady nic nie dadzą, jeśli nauczyciele będą niezwalniali, a obecnie są.

[geez_louise]

Podstawówka mojego syna to był taki edukacyjny odpowiednik szpitala w Leśnej Gorze, było rewelacyjnie i dziecko bylo nie tylko uczone i wychowywane, ale i zaopiekowane z każdej strony.

Liceum trochę się boję. Ale może będzie dobrze. Wczoraj zostałam wysłuchać przemówień dyrekcji i samorządu, bo akurat plac apelowy byl przy parkingu, nie przypominało to koszmarnego gnębienia jakie fundowała dyrekcja w moim LO już od pierwszego dnia. Przemówienia były skupione na chwaleniu, integrowaniu i wspieraniu dzieciaków.

[iwoniaw]

Odkąd moje najmlodsze dziecko zaczęło szkołę średnią, nie wkurza mnie już absolutnie nic! Dorośli są na studiach, nieletnie maleństwo w przyjaznym środowisku traktującym je poważnie, ode mnie nikt niczego nie chce - czuje sie normalnie bardziej wyluzowana, niż kiedy sama skończylam szkołę 😀

I jak ktos wyżej - obserwując fikolki w otoczeniu, gdy ktoś próbuje wykrzesac z 26 dni urlopu 126, jest nękany koniecznością zbierania szyszek i zgłaszania się jako opieka na basen, rozkminia co zrobić, skoro na etacie anglisty widnieje w librusie p. Wakat, to ja z ulgą sobie myslę "alleluja! To już nie moja sprawa!"

[szorstkawelna]

Zajęcia powinny być codziennie w tych samych godzinach.
Złe zarządzanie czasem - mnóstwo wolnego, dlugich weekendów, pseudolekcje we wrzesniu i w czerwcu, a w komplecie zachrzanianie z materiałem.
Tempo uzupełniania edziennika przez nauczycieli.

[julita165]

Zgadzam się w 100%. Wg mnie w szkole czas ucieka przez palce. Już nawet pomijam ilość dni wolnych ( choć uważam że jest ich za dużo i są źle rozplanowane ) ale szkolny rozruch to normalnie jak wyścigi żółwi ( "rozbawił" mnie kiedyś dyrektor stwierdzając że co ja chcę skoro rok szkolny trwa dopiero 3 tyg, ciekawa jestem miny swojego szefa gdybym stwierdziła żeby się nie czepiał bo jestem dopiero 3 tyg po urlopie, te wszystkie integracje, choć to 4,5,6 kl i nikt nie doszedł, te lekcje organizacyjne z), za to kończą błyskawicznie - koniec nauki z 2 tyg.przed końcem roku szkolnego, a potem krokodyle łzy że pół podręcznika nieprzerobione. Do tego dochodzi "wolne" przed formalnie wolnym. Pioseneczki, wigilie, przebierańce, pierdylion różnych spraw w czasie na naukę. A jak się nie zdąży to się zada do domu.

[hippolina]

Wszystko. Absolutnie wszystko.

[little_fish]

Skoro można poczytać, to chyba wiesz co, prawda?

[hermenegilda_zenia_is_back]

Poza tym, co już napisano - totalna niewydolność, jezeli chodzi o tematy przemocowe, chowanie głowy w piasek tam, gdzie pojawiają się problemy, brak faktycznego działania w sytuacjach kryzysowych. Ileż tu było wątków, ze ofiara musi zbierać manatki i zmieniać szkole, a agresor ma się świetnie.
Dla mnie dodatkowo religia w szkole, krucjata przeciwko wszelkiej inności, niedługo brak jakiegokolwiek wychowania seksualnego, całkowicie bezsensowny program i jego realizacja przez 6 miesięcy w roku w tempie chorym i po łebkach, bo czas goni, a pierwszy i ostatni miesiąc zbijanie baków. No i minister edukacji i jego pomysły oraz podręczniki, które forsują. Moja szkola się rozbudowuje, bo prywatne placówki pękają w szwach wobec exodusu dzieciaków z placówek publicznych

[awf-33]

Na chwile obecną nie wkurza mnie nic. Po naszych przebojach w podstawówce, na chwile obecna młody uważa, ze LO to inny świat. Z tego co opowiada, to nie będę miała się do czego przyczepić.

[runny.babbit]

kariwitch00 napisała:

> Od wczoraj nie słyszałam nic pozytywnego na temat polskiej szkoły. Może jedna z
> najoma która właśnie wysłała syna do pierwszej klasy po lekkim stresie, jest pe
> łna entuzjazmu
Poczekajmy aż go wyśle do siódmej i ósmej 😁

[milva24]

Czasami już nawet 4 wystarczy...

[ga-ti]

Przy trójce dzieci mogłabym długo, ale na dzień dzisiejszy jest nawet nieźle. Najstarsze ma mega sensowną szkołę, w której rozwija się wielopłaszczyznowo 😁 średnie trafiło na nadgorliwych rodziców i lekki zamordyzm, ale przenosić się nie chciało, zobaczymy czy będzie bardzo nażekać. Najmłodsze ma szczęście do mądrej pani, więc mimo chaosu w szkole ogólnie jest zadowolone.

A tak napomnę, religia do szkoły weszła, gdy ja sama byłam w 7 klasie, więc dziwie się, że Wy się dziwicie. Za to wychowania seksualnego w szkole nie uświadczyłam ani ja, ani moje dzieci.
Może kiedyś się zmieni. Jednak ja to bym się cieszyła jeśliby tylko gorzej nie było.

[runny.babbit]

Ale co, mamy się cieszyć że od trzydziestu lat nie nastąpiły dobre zmiany w edukacji jeśli chodzi o religię i wychowanie seksualne? Też mi argument.

[ga-ti]

Śmieszy mnie nagły wk.rw pierwszego września (w tym roku czwartego), bo w szkole jest religia. No jest, od 30 lat, takie zapisy prawne, dyrekcja tu nie zawiniła. Ale co tam, pokrzyczymy sobie przez dwa, trzy dni i ... zaczniemy znowu narzekać za rok.

[runny.babbit]

Ale może być na skrajnych lekcjach w planie. Są szkoły gdzie da się to zrobić, a są takie że nie bo nie.

[z_lasu]

Ale wątek nie jest o poszczególnych dyrekcjach, tylko ogólnie o patologiach polskiej edukacji.

[ggrr.ruu]

Zapisy prawne są takie, że religię organizuje się na wniosek rodziców. Czy dyrekcja otrzymała taki wniosek? Jeśli nie to dlaczego religia jest umieszczona w planie?

[runny.babbit]

Wielka szkoda, że nie masz dzieci w państwowej szkole, na pewno wszyscy by chętnie by poczytali jak walczysz z systemem, załatwiłabyś problem z religią jak skumbrie stacjonarne 🤣

[eilian]

Wkurza to może nie, ale zdziwiłam się. Córka wczoraj dostała swoje podręczniki (1 klasa sp) i zaliczyłam mały opad szczęki. Na pierwszej stronie polskiego dwa teksty, dość długie, małe litery. Na drugiej ramka z ciekawostką, a w niej hasło: skrzydłokwiat...
Z pozytywów religia jest na końcu/początku a rozpoczęcie roku trwało pół godziny.
Starszy syn zaczął szkołę średnią i tu jak na razie nie ma żadnych negatywnych spostrzeżeń.

[runny.babbit]

Najgorsze jest, że szkoła marnuje czas dzieci, nawet nie chodzi o słynne czerwce i wrześnie kiedy się prawie nic nie robi, ale rozkład materiału w całej siatce. Początek podstawówki to plaża, potem nagły skok w czwartej klasie, a siódma i ósma to już jazda bez trzymanki, za dużo godzin, za dużo materiału. Po deformie nic się nie skleja. Do tego testoza, z którą nic się nie da zrobić. Moje dziecko w zeszłym roku od października nie miało ani jednego tygodnia bez sprawdzianu, a zazwyczaj było ich kilka. I wszyscy kiwali głowami że coś z tym trzeba zrobić i nic z tego nie wyszło. Można by jeszcze tak długo, o selekcji negatywnej do zawodu, bezsilności w kwestii przemocy, nauce na zmiany, tragicznemu niedofinansowaniu wszystkiego, przestarzałych podstawach.
Ten system trzyma się już wyłącznie na ludziach, którzy jeszcze dają radę. Jak oni padną, to i system z nimi.

[szorstkawelna]

Wszystko wszędzie trzyma się "na ludziach".

Wczoraj nauczycielka puściła przygotowaną przez siebie prezentację, a tam "urzywki" i coś jeszcze, nie pamiętam już...
Na szczęście wydaje się być sympatyczna. To też jest ważne...

[julita165]

Uważaj. W 1 kl SP syn miał n-lke która już ok listopada nie wydawała mi się za mądra, w styczniu byłam już o tym świecie przekonana. Dyrektor dostał dowód rzeczowy w maju, w postaci zeszytu syna, w którym pani była uprzejma poprawiać mu i to na czerwono "trójkąty, prostokąty" na "trójkonty" itd. A ja wiedziałam że to tak się skończy jak w wiadomości w dzienniku zobaczyłam coś o sprawach bierzacych.

[szorstkawelna]

Bajzel. Dlaczego plan lekcji nie jest przygotowany w sierpniu? W cywilizowanych krajach gdzie ludzie przynajmniej udają, że się nawzajem szanują, człowiek wie co go czeka w roku szkolnym pod względem logistyki. W Polsce jakby wszyscy od ministra, przez dyrektora do nauczycieli byli upośledzeni...

[runny.babbit]

Plan lekcji nie może być ustalony szybciej, skoro dyrekcja nie wie jaką kadrą dysponuje.

[szorstkawelna]

To niech się dowie w sierpniu i na podstawie układa plan.

[berdebul]

Wystarczy wiedza ze lekcje są zawsze od 8-15:30. Wiec wiesz, ze bąbelek jest w domu o godzinie X, umawiasz zajęcia dodatkowe na godzinę Y, a lekarzy na Z. Tymczasem 4 września dowiadujesz się, ze bąbelek ma lekcje od 12 do 17:40 bo kurfa tak, witamy w polskiej szkole.

[runny.babbit]

A myślisz że złośliwie tak plan układają? Nie, zazwyczaj jest to wypadkową dwóch rzeczy, dostępności sal i nauczycieli. Jak masz kilku nauczycieli, którzy obskakuja inne szkoły to wychodzą takie plany.

[szorstkawelna]

Ok, ale dlaczego nie dowiedzą się jaka kadra jest dostępna w sierpniu? I dlaczego nie zrobią tego planu w sierpniu?

[runny.babbit]

Ty tak na poważnie?

[szorstkawelna]

Tak, na poważnie. Co stoi na przeszkodzie żeby wcześniej podpisać umowy? Żeby wcześniej zakończyć rekrutację? Dlaczego wszystko jest tak rozwleczone w czasie?

[runny.babbit]

Bo nie ma z kim podpisywać umowy 😁 śpisz pod kamieniem?

[szorstkawelna]

Aha, a we wrześniu już jest? Jakby im powiedziano, że we wrześniu umowy nie będzie to by się zgłosili w sierpniu. Albo w czerwcu. Albo w lipcu.
No, ale to trzeba chcieć. Szkoły wolą częstować swoim pierdolnikiem we wrześniu całą Polskę. a potem się dziwią, że się ich średnio szanuje.

[runny.babbit]

Czytaj uważnie wpisy o szkole. Problem jest taki, że i we wrześniu nie ma. Szkoły do ostatniej chwili próbują ściągać emerytów, wciskają nadgodziny, łatają braki tak, że przyrody uczy katecheta.... Ale to wszystko trwa, bo najczęściej ludzie wcale nie są tacy chętni by brać więcej godzin albo uczyć nie swojego przedmiotu.

[szorstkawelna]

I to wszystko można zrobić wcześniej - ściągać emerytów, wciskać nadgodziny itd. No, ale tak jest wygodniej - nie psuć sobie wakacji i przerzucać konsekwencje swojej niekompetencji na rodziców i uczniów.
To co opisujesz (braki kadrowe) to problemy dużych miast, tymczasem pierdolnik jest wszędzie. To "kultura" polskiej szkoły.

[runny.babbit]

Tak, na pewno na złość rodzicom tak robią.

[szorstkawelna]

runny.babbit napisał(a):

> Tak, na pewno na złość rodzicom tak robią.

Nie. Z lenistwa i wygody.
Prokrastynacja do ostatniej możliwej chwili.

[runny.babbit]

Oczywiście, kto by się spodziewał czego innego po tych nauczycielach.

[szorstkawelna]

runny.babbit napisał(a):

> Oczywiście, kto by się spodziewał czego innego po tych nauczycielach.

To kwestia organizacji, która jest w gestii dyrekcji, nie nauczycieli.

Nauczyciele nie powinni mieć w kwestii organizacji nic do gadania. Od razu łatwiej byłoby ułożyć plan.
No, ale jak to tak? Pani Jadzia w piątki jeździ do Olsztyna i ona w piątki nie może, a pani Karolina "we środy nie moze", a pani Ania to tylko z rana.

Jeśli jest tak źle jak twierdzicie, to tym bardziej powinno Wam zależeć na tym żeby faktycznie nie móc wystartować we wrześniu i wymusić odgórne zmiany organizacji pracy/podwyżki.

[runny.babbit]

Nie pisz do mnie per wy, nie jestem nauczycielką. I niestety dla ciebie, w sytuacji gdy brak pracowników, to pracownik może dyktować kiedy może a kiedy nie może.
A czy jest tak źle jak nauczyciele twierdzą? Nieprzekonanych nic nie przekona, a reszta która ma dzieci w szkole sama może ocenić 😏

[szorstkawelna]

Przepraszam, myślałam, że jesteś reprezentantką zawodu.
Niestety dla całego społeczeństwa, nie tylko dla mnie. Polska szkola to parologiczny twór beż względu na sytuację na rynku pracy.

[little_fish]

Jak nauczyciel nie będzie miał nic do gadania, to sobie pójdzie do szkoły, w której pójdą mu na rękę. Albo właśnie nie weźmie nadgodzin.

[szorstkawelna]

Dlatego też ten pruski dryl powinien być odgórnie wprowadzony wszędzie. Najlepiej jakby plan ukladal ktos z zewnątrz. Zatrudnienie od sierpnia i plan ułożony w sierpniu. Plan ułożony w pierwszej kolejności pod dzieci, nie pod nauczycieli.

[little_fish]

Ale jak chcesz ten dryl wprowadzić? Obowiązek pracy w szkole zrobisz?
Bo póki co to można nauczyciela co najwyżej poprosić żeby wziął ponadwymiarowe. A że dyrektor niespecjalnie ma możliwości gratyfikacji, to z wdzięczności układa tym nauczycielom "ładny plan" (czyli bierze pod uwagę ich prośby, żeby kiedyś tam kończyć wcześniej.
Układanie planu przez kogoś z zewnątrz, kto nie zna realiów pracy w tej konkretnej szkole ? Powodzenia życzę.

[szorstkawelna]

Nie. Zapowiedz zmian, podwyższenie pensji i najlepiej dużo nowego narybku. Takiego niewypaczonego, któremu się chce.
Plan robiony pod uczniów. Organizację zajęć w szkole tak żeby jak najmniej angażować rodziców. Drobne ułatwienia np. hurtowe zakupy materiałów plastycznych, zamiast zawracania ludziom dupy korkami po winie itp.

[little_fish]

Życzę powodzenia, zwłaszcza z tym narybkiem. Bo póki co to dyskusja sprowadza się do tego, kiedy podpisać umowę z emerytem i dlaczego jest to 1 września.

[szorstkawelna]

Będą pieniądze będzie narybek.
Obecna kadra chciałaby zachować przywileje i funkcjonować tak jak do tej pory, ale za wyższe pensje.
Pensje powinny być wyższe, ale nie przy tej, żałosnej wręcz, organizacji pracy.

[little_fish]

A może odwrotnie jednak? Organizacja zajęć mogłaby być super ale nie przy tych, żałosnych wręcz, nakładach na edukację? I nie tylko pensje nauczycieli mam na myśli. Gdyby dyrektor nie musiał się zastanawiać jak upchnąć klasę w schowku na szczotki to i plan ułożyć byłoby łatwiej.

[szorstkawelna]

Żeby wprowadzic zmiany musi byc obietnica nagrody, inaczej będzie niekończący sie okres przejściowy/bunt.

Ale co do zasady masz rację - nakłady na edukację powinny być znacznie zwiększone, a szkoly nie powinny musieć (?) żebrać o papier ksero od rodziców.

[runny.babbit]

szorstkawelna napisała:

> Będą pieniądze będzie narybek.
> Obecna kadra chciałaby zachować przywileje i funkcjonować tak jak do tej pory,
> ale za wyższe pensje.

😂😂😂 przywileje? Czytamy ten sam wątek, gdzie ludzie narzekają bo nie ma komu prowadzić lekcji, takie to przywileje. Kadra która obecnie jest w szkole, to w większości panie 50 plus które po prostu chcą dociągnąć do emerytury, a nowych nie ma, fizycznie ich nie ma. Nikt nie chce pracować w szkole - w sumie dziwne, jak się czyta o nauczycielskich przywilejach. Można wnioski wyciągać samodzielnie.

> Pensje powinny być wyższe, ale nie przy tej, żałosnej wręcz, organizacji pracy.
Pensje muszą być wyższe żeby w ogóle było co organizować.

[alewcale]

"Przywilej"czyli albo brakuje ci na jedzenie, gdy pracujesz za 3200netto po 20latach (lub dużo mniej niż za 3200 i kupujesz za swoje rzeczy do pracy np.podręczniki i in., żeby było atrakcyjnie) ..albo pracujesz praktycznie ponad siły.

[alewcale]

A nie sorry: jak się uda zrobić awans to można zarobić kilkaset zł.więcej.

[szorstkawelna]

Co za banialuki.

[elenelda]

szorstkawelna napisała:

> Nie. Zapowiedz zmian, podwyższenie pensji i najlepiej dużo nowego narybku. Ta
> kiego niewypaczonego, któremu się chce.
> Plan robiony pod uczniów. Organizację zajęć w szkole tak żeby jak najmniej ang
> ażować rodziców. Drobne ułatwienia np. hurtowe zakupy materiałów plastycznych
> , zamiast zawracania ludziom dupy korkami po winie itp.

Lekcje w szkole są od 7:10 do 17:45. Nauczyciele mają mnóstwo nadgodzin i po 3-4 okienka. Do placówki uczęszcza ponad 1100 uczniów. Plan jest układany „pod uczniów”, ale zadowolić wszystkich jest trudno.

[little_fish]

E żadnej szkole moich dzieci nie ma pierdolnika z planem. Znany od 1 września lub kilka dni przed. Ulega zmianie z przyczyn losowych. W mojej również plan gotowy na początek roku.
Co rozumiesz pod stwierdzeniem "nie psuć sobie wakacji"? Plan układany jest właśnie w wakacje i psuje nerwy kilku osobom w to zaangażowanym.
Nadgodziny i godziny dla emerytów są wciskane w wakacje, ale wszyscy do ostatniej chwili zwlekają i bronią się przed tym dobrem.

[azja_pl2]

Welna, zgadzam sie z toba. w moich czasach szkolnych nie bylo brakow kadrowych, a plan lekcji tez byl pozno.
w szkole corki (zagranica) plany lekcji byly opublikowane na poczatku sierpnia. a tutaj tez sa problemy kadrowe.

[szorstkawelna]

Ja chodzilam do szkoly podstawowej i liceum na zgnilym zachodzie. Różnica w podejściu do ucznia kolosalna. Tylko tam, nauczyciel nie zmywa się do domku po czterech godzinkach, tylko siedzi na dupie w szkole dopóki są lekcje i w tym czasie każdy kto czegos nie zrozumial na lekcji moze przyjść i miec jeszcze raz wyłożone co i jak. Efekt jest taki, ze nikt nie bierze zadnych korepetycji, bo sa niepotrzebne.
Tylko na to potrzeba miejsca, ktorego u nas brakuje.

[triss_merigold6]

Miejsca i czasu.

[szorstkawelna]

Czas to ten po godzinach przy tablicy. Po prostu normalny etat w miejscu pracy.

[triss_merigold6]

Cherie, jeśli nauczyciel w liceum ma 35 godzin tablicowych, to fizycznie nie ma czasu na spotykanie się z uczniami indywidualnie, bo i tak wyrabia grubo ponad etat.

[szorstkawelna]

Może są tacy ktorzy tyle maja... moje koleżanki płaczą przy 22-24.

[little_fish]

No właśnie. U nas nie ma gdzie lekcji prowadzić, więc co tu mówić o dyżurach nauczycieli

[runny.babbit]

Primo wymaga to ogromnych nakładów na infrastrukturę, bo gdzieś fizycznie nauczyciele muszą siedzieć. Pracownikowi trzeba też zapewnić materiały do pracy, ojej, znowu trzeba płacić.
Secundo, ministerstwo naprawdę nie jest takie głupie i liczyć umie, a nauczycieli ma w dupie, więc jakby chcieli wprowadzić kodeks pracy zamiast KN to by już dawno był. Nie takie ustawy przechodziły. Tylko że wtedy trzeba by płacić nadgodziny, dodatki za pracę w weekend, za pracę w nocy, nie można by opędzać wycieczek nauczycielami którzy nie śpią, tylko wysłać ich więcej - i zapłacić. Taniej wychodzi mieć nauczyciela który pracuje na swoim sprzęcie, zawsze jest do dyspozycji, bo przecież nikt nie liczy ile godzin faktycznie pracuje i na dodatek jeszcze można plebs podburzać na nierobów, co pracują 18 h w tygodniu.

[little_fish]

Dokładnie tak. I bardzo się to sprawdza, bo społeczeństwo większości problemów z edukacją upatruje w nauczycielach. Tymczasem oni odpowiadają tylko za jakąś część tego, że szkoła wkurza.

[elenelda]

szorstkawelna napisała:


> Tylko na to potrzeba miejsca, ktorego u nas brakuje

W Pl miejsca brakuje nie tylko dla nauczycieli. Co niektórzy będą pobierać nauki w centrach handlowych…

[szorstkawelna]

Lepsze to niż zajęcia do wieczora...

[alex_vause35]

Ale jeszcze do niedawna chętnych do tej pracy było do wypęku, ludzie ubiegali się o etaty, a i tak plan był podawany we wrześniu i przez cały wrzesien się zmieniał. Nie o brak kadry więc tu chodzi.

[little_fish]

Bo nawet jak mają z kim podpisać umowy na brakujące przedmioty i zrobią to sobie i w lipcu, to w sierpniu, najlepiej w drugiej połowie, okaże się że nauczyciel X udaje się na urlop dla poratowania zdrowia, nauczycielka Y zaszła w ciążę i idzie na zwolnienie, a nauczyciel Z, pracujący w 4 szkołach, przyniósł informację o zmianie planu w szkole macierzystej, bo anglistka rzuciła papierami...

[szorstkawelna]

To są wyjątki, nie reguła. Poza tym przy planie ukladanym wcześniej moze zmieniloby sie podejście nauczycieli do tematu.
Mam koleżanki nauczycielki z doświadczeniem pracy w innych miejscach niż szkoła i im też ręce opadały (juz sie przyzwyczaiły) na tę niekompetencję, zacofanie i ogólny pierdolnik. Do tego to słynne "przygotowywanie" się do lekcji po x latach pracy... Moja koleżanka ogarnia sobie organizację lekcji schodząc po schodach w zależności od poziomu klasy... Jest dobra nauczycielką i bardzo lubianą.

[little_fish]

W dzisiejszych czasach raczej reguła. Pracuje w szkole 25 lat. Od kilku lat coraz większy pierdolnik z tym wszystkim. No kiedyś organ prowadzący zgadzał się na niepełną obsadę w oddziałach (pracuję w szkole specjalnej, więc trochę inaczej to wygląda) np prawo przewidywało w danym typie oddziału max 6 dzieci. Dzieci było 30 więc w kwietniu, przy projekcie organizacyjnym op wyrażał zgodę na 6 oddziałów pięcioosobowych. Teraz zapomnij, nie ma kasy, robimy 5 oddziałów sześcioosobowych. 25 sierpnia do sekretariatu wkracza mama wręczając dokumenty dziecka i ... Ta dammm, tworzymy nowy oddział i plan w zasadzie od początku 🙈🙈🙈

[runny.babbit]

szorstkawelna napisała:

> To są wyjątki, nie reguła.
Pobudka, to już norma.

Poza tym przy planie ukladanym wcześniej moze zmien
> iloby sie podejście nauczycieli do tematu.

Tak, coraz więcej rzuca szkołę w cholerę. To nie ułatwia układania planów.

> Mam koleżanki nauczycielki z doświadczeniem pracy w innych miejscach niż szkoła
> i im też ręce opadały (juz sie przyzwyczaiły) na tę niekompetencję, zacofanie
> i ogólny pierdolnik.
Niech się zgłoszą do układania planu, jak znam realia szkolne, to dyrekcja będzie zachwycona że jest ochotnik do tego niewdzięcznego zajęcia.

Do tego to słynne "przygotowywanie" się do lekcji po x la
> tach pracy... Moja koleżanka ogarnia sobie organizację lekcji schodząc po schod
> ach w zależności od poziomu klasy... Jest dobra nauczycielką i bardzo lubianą.
Nie wiem co to ma do tematu układania planu, poza tym że chciałaś wbić szpilę nauczycielom. Niepotrzebnie, wszyscy tu wiemy z kim tańczymy 🤣

[szorstkawelna]

My niestety też wiemy z kim tańczymy.
Nie mam zastrzeżeń do większości (ok. 60-70%) nauczycieli, ale szkoły powinny być trzymane żelazną ręką za pysk. Organizacja pracy w pruskim stylu dobrze by wszystkim zrobiła - od "roztrzepanych" nauczycielek, przez dyrektorów bojących się rodziców, do stukniętych rodziców szturmujących szkoly i wtrącających się do wszystkiego.
Z drugiej strony wtrącanie się wynika czasem z przerażenia pierdolnikiem - o wszystko trzeba się dopytywać, zbierać karteczki, organizować kanały komunikacji...
Nie dziwi Cię ta alergiczna reakcja większości rodziców na szkołę? To się niestety nie bierze z niczego...

[runny.babbit]

szorstkawelna napisała:

> My niestety też wiemy z kim tańczymy.
> Nie mam zastrzeżeń do większości (ok. 60-70%) nauczycieli, ale szkoły powinny
> być trzymane żelazną ręką za pysk. Organizacja pracy w pruskim stylu dobrze by
> wszystkim zrobiła -
Jestem za, system zawalił by się jeszcze szybciej, może coś nowego by powstało. Btw ciekawi mnie gdzie sama pracujesz trzymana żelazną ręką za pysk. Mrugnij dwa razy jeśli potrzebujesz pomocy 😂

[beataj1]

A za chwile będzie że nauczyciel nie rozumie wyjątkowej sytuacji bąbelka i nie pozwala mu wyjątkowo czegoś poprawić, przełożyć czy lekko naciągnąć mimo że w średniej jest akurat na granicy.
Bo bąbelek akurat cos wyjątkowo musiał mieć inaczej a tu przepisy nie regulują albo nie zabraniają.
I jak tak można nie wiedzieć człowieka w człowieku.

[szorstkawelna]

W pracy mamy terminy, których się trzymamy. Urzędu skarbowego nie interesuje, że księgowa "rzuciła papierami", więc każdy sam się trzyma za pysk, chyba, że chce wylecieć z pracy...

[runny.babbit]

A nauczyciele są zatrudniani na rok szkolny, od 1.09. Czyli dopiero we wrześniu jest pewność kto jest w obsadzie, wszystko jest w terminie i nie masz się czym burzyć. Aha, straszyć ich wyleceniem z pracy nie ma jak, bo pojawił się raczej problem odwrotny z brakiem chętnych....

[szorstkawelna]

Więc niech będą zatrudniani od 01.08

[little_fish]

Niech organ prowadzący da kasę...

[alewcale]

Przecież te nadgodziny to jest przywilej, który jest wybrańcom dyrektora na rękę. Oświata od lat jedzenie na nadgodzinach....które niby są tańsze, ale są droższe, bo "nie było chętnego na wakat".
Ktoś tu pisał o 5klasach I, które mają każdą lekcję z innym nauczycielem. W taki sposób można rok szkolny przeżyć i tak będzie. A dzieci się nauczą, że ta pani tamtej nie przekazała, że na przerwie nie wiadomo kto z nimi jest i jeśli pojawia się np.konflikt to będą same to rozwiązywały. Bo nie ma stałego opiekuna.

[alewcale]

Miejmy nadzieję, że ten eksperyment na psychice dzieci skończy się od października, bo wtedy już nie będzie przysługiwać nauczycielowi bon na komputer ani nagroda na dzień nauczyciela (trzeba mieć pracę w określonym dniu we wrześniu, żeby dostać bon i nagrodę, więc jak miną te dni, to nauczyciele się w magiczny sposób znajdą).

[little_fish]

Sugerujesz że teraz nauczyciele się ukrywają, żeby broń boże nie dostać nagrody i bonu? Bo nie bardzo rozumiem co masz na myśli pisząc "więc jak miną te dni, to nauczyciele się w magiczny sposób znajdą"

[little_fish]

No, faktycznie. Poprawić kondycję polskiej szkoły oraz zmniejszyć problemy z planem za pomocą wywalenia nauczycieli na pysk. Zaiste, ciekawy pomysł. Choć może i słuszny. Ta garstka która zostanie podzieli uczniów między siebie, zapewni opiekę i problem układania planu zniknie.

[malaperspektywa]

Ja mojego syna na dodatkowy angielski zapisuję na najpóźniejszą godzinę jak jest dostępna dla młodzieży w szkole językowej, bo w ciągu roku plan zmienia się wielokrotnie i już mamy złe doświadczenia. Efekt tego jest taki, że zamiast chodzić na jakąś optymalną godzinę, chodzi na najpóźniejszą, kiedy mózg już jest zmęczony po całym dniu.

[yoko765]

Właśnie, mają dwa miesiące na przygotowanie planu lekcji, a na początku roku wiecznie jest bajzel i 5 razy zmieniają.

[little_fish]

I sądzisz że robią tak, bo lubią?

[natalia.nat]

A ty sądzisz, że nie dałoby się być lepiej zorganizowanym? Że nie można niczego wymagać od dyrekcji i od szkoły? Czy kiedykolwiek ktoś za ten bajzel stracił tam pracę, dostał upomnienie, poniósł jakiekolwiek konsekwencje? Nie. A wiec po co mają się starać? Od zawsze wiadomo, że potrzeby ucznia są w szkole na ostatnim miejscu. Polska szkoła nigdy nie była z niczym przygotowana na 1 września. Chodziłam do szkoły dawno temu, nie było wtedy problemów kadrowych, a plan lekcji przez pierwszy miesiąc był improwizowany i co chwilę zmieniany.

[little_fish]

A to już zależy od konkretnej szkoły. Tak jak pisałam, w szkołach moich dzieci (aktualnie piąta szkoła) zawsze plan był 1 września, czasem kilka dni wcześniej. W mojej szkole również tak jest. Od 25 lat.
Może trzeba działać tam, gdzie źle się dzieje, napisać oficjalnie skargę do organu prowadzącego.

[little_fish]

A to, że wiecznie zmieniają to z czegoś wynika. Najczęściej z ruchów nauczycielskich, które trudno było przewidzieć w momencie układania planu.

[natalia.nat]

little_fish napisała:

> A to już zależy od konkretnej szkoły. Tak jak pisałam, w szkołach moich dzieci zawsze plan był 1 września,

Jakie to ma znaczenie, że u ciebie jest inaczej. Każdy pisze o szkołach swoich dzieci.

> Może trzeba działać tam, gdzie źle się dzieje, napisać oficjalnie skargę do organu prowadzącego.

Uwielbiam ten argument.
Nie. To powinno działać dobrze samo z siebie. My rodzice mamy własne etaty i nie musimy co roku mieć czas i ochotę, żeby uczyć organizacji pracy dyrekcję i nauczycieli. Na tę bylejakość nie ma wytłumaczenia. To środowisko nie jest nauczone, żeby od niego wymagać i żeby ponosiło konsekwencje. I dlatego ten sam bajzel jest co roku i będzie co roku.

[little_fish]

Powinno. Ale nie działa. Nie tylko w szkole. Ma szansę się zmienić jak ktoś zareaguje w odpowiednim miejscu. Inaczej dalej będzie można wyłącznie narzekać.

[szorstkawelna]

little_fish napisała:

> Powinno. Ale nie działa. Nie tylko w szkole. Ma szansę się zmienić jak ktoś zar
> eaguje w odpowiednim miejscu. Inaczej dalej będzie można wyłącznie narzekać.

Czyli jak batem przez plecy batem nie dostaną, to będą się tak bezwstydnie ciamkać organizacyjnie?
A to niby wykształcona i światła część społeczeństwa...
Podejście do pracy jak w jakiejś Afryce czy na Bliskim Wschodzie.

[little_fish]

Zamiast kija można marchewkę. Generalnie skuteczniejsza. Tylko funduszy na marcheweczke brakuje.
Powiadasz, że w innych zawodach jest inaczej? Brak rozmemłania i słabej organizacji? W służbie zdrowia na przykład? Czy może w PKP?