grazinakola
05.09.23, 15:23
Podczytuję forum od dawna, ale nigdy nie pisałam.
Chyba dla własnego zdrowia psychicznego będzie mi lepiej tutaj wylać z siebie to co mnie zżera.
Prawie rok temu, mój mąż był o krok od romansu. Wiem na pewno, że pełnej komsumpcji nie było, było jednak bardzo blisko.
Oczywiście rozwaliło to nasze życie na dobrych kilka miesięcy, a do dzisiaj ja nie mogę przerobić pewnego problemu.
Ogólnie-dowiedziałam się przypadkiem, on byl nieuwazny, niewylogował się i przeczytałam kawalek rozmowy. Potem było moje śledztwo, rozmowy i przyznał sie.
Ona to kobieta z którą współpracował.
I teraz co mnie najbardziej dobiło. Może to jest płytkie, głupie, ale najbardziej zabalało mnie to co to za kobieta.
To jest typ, której w zyciu nie bralabym pod uwage jako ewentualne zagrozenie, o ktora bylabym zazdrosna.
Kobieta za ktora moj maz nie obrocilby sie i wiem, ze nie podobalaby sie od pierwszego wejrzenia.
Starsza o 2 lata od niego, z duza nadwaga, maksymalnie przecietna twarz. Widzialam ja kilka razy na zywo oraz na social media, to typ, ktory sie nie maluje, nie ubiera kobieco itd.
Boli mnie przeogromnie , to, ze maz zainwestowal emocje, chcial poglebiac znajomosc z kims takim.
Nie moge tego przebolec, do dzisiaj, kiedy cos mnie zirytuje, robie jakies zlosliwe uwagi do meza, na temat jego niedoszlej kochanicy.
Ostatnio bylismy ze znajomymi (oni nie wiedza o tym co sie dzialo), po alko pojawily sie jakies zarty kolegi o dziewczynach, a ja wypalilam , ze w typie meza to akurat sa raczej grube i brzydkie.
Okropnie mnie to gryzie, łapię się na tym, że zaczynam czuć dziwną niechęć do przeciętnie wyglądających kobiet, które przypominają mi tę babę.
Jak to przepracować? Tylko nie terapia, to nie wchodzi w grę.