clara.burgund
06.09.23, 15:39
Pierwszy raz w życiu spotkałam się z tak dziwnym pogrzebem, miałyście kiedyś coś takiego?
Umiera wieloletni przyjaciel domu moich rodziców, rozwiedziony, samotny pan. jego jedyna rodzina to córka i dwoje wnuków. Chorował długo na raka ( nic nie wiedzieliśmy, że choruje, nigdy nie zwierzył się z tego).
O śmierci i pogrzebie dowiaduję się przypadkowo ja od wspólnego znajomego " A słyszałaś, że Kasi J. zmarł ojciec wczoraj?". Zszokowana dzwonię do niej ( znałyśmy się od dziecka), ona mówi o tym niechętnie, mówi, że powiadomi o pogrzebie. Zero nekrologów, zero informacji w mediach społecznościowych ( zmarły miał tak konto, które normalnie prowadził). Informację dostajemy sms-em. Wczoraj z Warszawy jadę z rodziną do Łodzi na pogrzeb.Zajeżdżamy na cmentarz, a tam przed kaplicą może z 8 osób i ochroniarze(?). Na miejscu dowiadujemy się, że zmarły- gdy dowiedział się, że już nie ma dla niego ratunku- sporządził listę osób, które mogły dostąpić zaszczytu pochowania go i nas na tej liście nie ma, ale skoro, żeśmy przyjechali taki kawał to możemy wziąć udział w uroczystości. Na liście pominął np. swoją rodzoną siostrę, ona dalej nie wie, że brat umarł Córka wita nas, ale chłodno, potem ignoruje ( nigdy nie było żadnych konfliktów między nami). Dalej okazało się, że zmarły rozpisał w punktach także mowę pogrzebową, w której nazmyślal sobie niestworzonych zasług, tytułów i ... dziękował za przyjaźń Grażynie Torbickiej ( choć jej kompletnie nie znał i nie widział na oczy). Rzeczywistym przyjaciołom nie podziękował. Wszystko to przeczytała córka i powieka jej nie drgnęła. Po pochówku dziwna stypa ( 8 osób), córka z nikim nie rozmawia, wszyscy milczą.
Wracamy do Warszawy z dziwnym poczuciem niesmaku. Już samo sporządzanie listy osób, które mogą uczestniczyć w pogrzebie nie jest normalną sprawą, przez całą drogę zastanawialiśmy się czy my się tam nie wepchaliśmy i dlaczego nas na tej liście nie było po 60 latach przyjaźni. I ta zmyślona mowa pogrzebowa oraz obecność ochroniarzy.... zmarły był zwykłym inżynierem, emerytem, nie groziło mu przyjście paparazzich czy fotoreporterów.
Nie wiem czy ja jestem dziwna, że wydawało mi się to wszystko dziwaczne i czuję niesmak, czy dziwny jest zmarły wujek i jego bliscy.