kotbieta
23.09.23, 16:36
Witam się na forum, dołączam z pytaniem. Czy odnosicie wrażenie, że większość kobiet mających dzieci, niezależnie od swojego statusy społeczno-ekonomicznego i kapitału kulturowego, patrzy - nawet mimowolnie - nieco z góry na te bezdzietne? Traktują je trochę protekcjonalnie, trochę na zasadzie "bardzo mi cię szkoda", trochę "nie masz pojęcia o prawdziwym życiu w jego dobrych i gorszych aspektach"? Mam dokładnie taką bliską koleżankę. Znamy się ponad 20 lat ze studiów jeszcze. Nasze losy potoczyły się całkowicie odmiennie. Ja po studiach zrobiłam tzw. karierę, umiarkowaną, ale zawsze (stanowisko kierownicze średniego szczebla w korpo), ale pozostałam bezdzietną singielką. Rozpadły mi się 3 związki (sama zakończyłam), teraz mam 42 lata i raczej pozostanę sama (o jakości facetów w tym przedziale wiekowym nawet nie chcę zaczynać dyskusji). Tymczasem koleżanka przed 30 wyszła za mąż i urodziła dwójkę dzieci. 5 lat temu się rozwiodła, mąż alkoholik i przemocowiec. Dzieci w wieku szkolnym, pracuje na stanowisku asystenckim w januszeksowym biurze. 5-krotna różnica zarobków między nami. Ja podróżuję, spędzam czas ze znajomymi po pracy, stać mnie na fajny styl życia, ona zapracowana, zasuwa też w domu, żyje na o wiele niższym poziomie. A mimo to jak się raz na 2-3 miesiące spotkamy na wino, to wychodzi z niej taka właśnie podszyta (fałszywym?) współczuciem protekcjonalna postawa wobec mnie tylko z tego powodu, że ona ma dzieci, a ja nie. Skonfrontowałam ją z tą postawą kilka razy i sama przyznaje, że tak to widzi, chociaż rozumie, że to irracjonalne. Czy też macie takie odczucie, że właśnie kobiety z dziećmi w ten sposób podchodzą do tych bezdzietnych? Na forum na pewno to niekiedy widać... Co ciekawe dla facetów i wśród facetów taka postawa w zasadzie nie istnieje.