laura.palmer
24.09.23, 13:11
Na fali wątku o chytrej babie z Wielkopolski.
Ja:
1. W wieku 8-9 lat ukradłam paczkę chipsów z osiedlowego sklepiku spożywczego. Głupi challenge dzieciaków z podstawówki, codziennie ktoś szedł kraść te chipsy aż w końcu kogoś złapano. Wstydzę się tego występku, co tu dużo mówić.
2. W liceum pojechaliśmy na wycieczkę szkolną do Paryża, hotel mocno podrzędny, nikt tam nie mówił po angielsku, wychowawca był specyficzny i napiął plan wycieczki do granic możliwości, zwiedzanie non stop, zero czasu wolnego. Jakoś po południu przypomniało mi się, że w hotelu skończył się papier toaletowy i marna szansa, że ktokolwiek go uzupełni albo że wychowawca zgodzi się na postój przy sklepie. Zwinęłam więc z toalety publicznej gigantyczną rolkę papieru i wsadziłam do plecaka. Koleżanki początkowo wyrażały dezaprobatę, ale potem cała klasa przyłaziła do mnie po ten papier, bo oczywiście że w hotelu nie było, a na recepcji już nikt nie siedział. Również się wstydzę, dzisiaj załatwiłabym sprawę w bardziej cywilizowany sposób.
3. Też w liceum. Wyciągnęłam najkrótszą zapałkę kiedy losowałyśmy która kupi paczkę prezerwatyw potrzebną do zrobienia "zestawu osoby dorosłej" na prezent na czyjąś 18-kę. Poszłam do Żabki, napchałam do koszyka jakichś chipsów, krakersów, żeby nie stać z samymi prezerwatywami przy kasie. Stojąc już w kolejce złapałam paczkę, wrzuciłam na dno i niestety coś się przyblokowało przy kasie, zdążyła się zebrać kolejka. Kasjer skasował wszystko co miałam oprócz tych nieszczęsnych kondomów, bo ich nie zauważył, a ja wstydziłam się głośno powiedzieć przy tych wszystkich ludziach, że jeszcze to, więc też udałam, że nie widzę przeoczenia i wyszłam ze sklepu nie płacąc. Też wstyd.
4. Również liceum. Matka kazała mi zrobić jakieś drobne zakupy w osiedlowym sklepie, dała 50zł, baba w sklepie wydała jak ze stówy. Zwróciłam uwagę może nienajlepiej dobranymi słowami, bo "przepraszam, pomyliła się pani", ale nie dane mi było dokończyć, bo basko rozdarło się, że ona umie liczyć i dobrze wydała, a na każde moje "ale..." darła się jeszcze głośniej. No to wyszłam ze sklepu bogatsza o 5 dych, matce też się nie przyznałam, bo kazałaby jednak iść, oddać. Tego się nie wstydzę, dzisiaj postąpiłabym identycznie.
Która się też do czegoś przyzna?