Dodaj do ulubionych

A ja się nawet nie dziwię...

03.10.23, 19:47
dziendobry.tvn.pl/parenting/zrozpaczona-maria-tymanska-wyznala-co-spotkalo-jej-syna-w-szkole-st7366648
nauczycielom, którzy zawiadomili matkę o potrzebie odebrania syna ze szkoły...
On nie napyskował. Nie strzelił focha i nie podarł zeszytu.
Przewrócił biurko.
Nauczyciel jest pedagogiem, nie lekarzem psychiatrą. Ma swoje sposoby na okiełznanie trudnego ucznia, ale pewnych rzeczy i sytuacji nie przewidzi, nie przeskoczy i im nie zapobiegnie.
Jak myślicie?
Obserwuj wątek
    • triss_merigold6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 19:53
      Szkoła zareagowała prawidłowo, inne dzieci oraz nauczyciele nie muszą znosić autystycznych meltdownow zaburzonego chłopczyka. Chłopczyk w takim stanie nie nadaje się do szkoły masowej, może będzie się nadawał jak go matka zacznie wychowywać skutecznie.
      • kamin Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:05
        Do specjalnej też się nie nadaje. A obowiązek kształcenia jest.
        • triss_merigold6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:16
          Indywidualny tok nauczania, klasa integracyjna, szkoła niepubliczna z małymi klasami, szkoła w chmurze - podobno znakomita dla dzieci z problemami społecznymi.
          • ichi51e Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 21:00
            Ale to chyba jest integracyjna klasa?
      • sloneczna_paraolka1 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 23:05
        Triss jak zwykle nie zawodzi w swojej pogardzie dla „chorych” - wychowywać ależ ty głupia jesteś.
        • awf-33 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 09:04
          sloneczna_paraolka1 napisała:

          > Triss jak zwykle nie zawodzi w swojej pogardzie dla „chorych” - wychowywać ależ
          > ty głupia jesteś.

          Po katach doświadczeń z klasą integracyjną zgadzam się z triss. I nie, nie jestem osobą uprzedzoną, ani wredną.
          Większość rodziców zaklina rzeczywistość i zrzuca odpowiedzialność na szkołę. Moja przyjaciółka, która ma dziecko autystyczne, kiedyś w rozmowie powiedziała: chory, nie chory, wychowany być musi.

          To jest dla mnie sedno. Wielu rodziców nie wychowuje swoich dzieci, zrzucając wszystko na chorobę. Albo pchają dziecko w środowisko zupełnie nieodpowiednie.
          • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 09:06
            Autyzm nie jest chorobą.
            Wielu rodziców nie wychowuje swoich dzieci bez względu na to, czy są zdrowe, chore, zaburzone lub nie.
            • triss_merigold6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 09:10
              Jest dysfunkcją, zaburzeniem, nazwij to jak chcesz, nie jest norma.
              • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 09:22
                Zgadza się, jest dysfunkcją i zaburzeniem, nie chorobą. I zgadza się, takie dzieci należy wychowywać w równym stopniu, co neurotypowe. Ale to co opisała AWF reprezentują również rodzice dzieci "w normie", zaklinanie rzeczywistości, zrzucanie odpowiedzialności i brak wychowania. To nie jest cechą wyłącznie rodziców dzieci autystycznych, to jest cechą pewnej grupy rodziców po prostu. Tak samo, jak są rodzice, np ja, którzy bardzo duży nacisk kładą na wychowanie, prawidłowe zachowania społeczne, współpracę ze szkołą i dla których diagnoza dziecka nie jest żadnym usprawiedliwieniem.
              • healios Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 11:00
                Autyzm jest dysfunkcja i zaburzeniem dokladnie w takim samym stopniu jak homoseksualizm kilkadziesiat lat temu.
                • nick_z_desperacji Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 18:26
                  Czyli autystyk nie potrzebuje do normalnego funkcjonowania terapii, dostosowań itp., tylko to społeczeństwo sobie wymyśliło, żeby mieć w co kasę wwalać? Bo wiesz, jedyne "dostosowanie" jakiego wymaga homoseksualista to niezaglądanie mu do łóżka i brak prawnej dyskryminacji.
                  • berdebul Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 11:48
                    Niektórzy potrzebują, inni nie. Problemem tego dziecka nie jest spektrum, tylko zaburzenia opozycyjni buntownicze.
                • better.call.kim Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 07:36
                  Taaa, i to społeczeństwo jest niedostosowane do autystyków.
        • triss_merigold6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 09:09
          Ok, w takim razie co proponujesz, biorąc pod uwagę, że normalne dzieci w klasie i szkole powinny mieć zapewnione bezpieczeństwo oraz warunki do nauki i nie jest ich rolą odgrywanie zabawek terapeutycznych?
          • arthwen Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 12:55
            WSZYSTKIE dzieci w klasie powinny mieć zapewnione bezpieczeństwo i warunki do nauki. Nie tylko "normalne".
          • 152kk Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 13:00
            Każde dziecko powinno mieć zapewnione te dobre warunki, nie tylko "normalne" (wolę nie pytać, co ty uważasz za " normalne").
            Rozwiązaniem jest system szkolny z góry zakladajacy, ze dzieci mogą miec różne uwarunkowania, uzdolnienia i problemy i tak organizujacy naukę, zeby w mogly uczyc sie w rożnych oddziałach, trybach nauki itd, dostosowanych do ich potrzeb, niekoniecznie wszyscy razem i na kupie. Nie zakladajacy, ze odstający od urawniłowki dzieciak ma wypir..dalać z systemu i rodzice musza sobie sami "jakos" poradzić. Ale te dzieciaki magicznie nie znikną, tylko dorosną i wtedy problem zepchnięty na rodziców staje sie grubym problemem spolecznym. Potrzebne jest indywidualne podejście do ucznia, niezbyt liczne klasy, szkolenie nauczycieli itd.
            Czyli coś, czego w Polsce się nie da, bo na to potrzebne są pieniądze, duże pieniądze, a nikomu z rządzących nie zależy.
            Obecnie stosowane są rozwiązania doraźne czyli "edukacja włączajaca" w molochach i bez przygotowania, które tak naprawdę nikomu nie służy. I radźcie sobie sami ( nauczyciele, rodzice, dzieci).
            Rozumiem, że chcesz chronić swoje "normalne" dzieci i zapewnić im jak najlepsze warunki, ale rodzice dzieci " nienormalnych" też tego chcą dla swoich. Napuszczanie jednych na drugich to doskonała metoda wladzy, żeby nic nie musieć robić i obwinić za efekty swojej indolencji innych ( dzieci, rodziców, nauczycieli). Doskonale się wpisujesz w tę społecznie szkodliwa retorykę.
            • triss_merigold6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 13:24
              Moja retoryka jest skutkiem niechcianej obserwacji uczestniczącej i niefajnych doświadczeń na poziomie podstawówki.
              Od zawsze byłam przeciwna edukacji włączającej, bo szkoły masowe się do takich eksperymentów nie nadają (*powyższe nie dotyczy dzieci z deficytami fizycznymi np. ruchowymi).
              • 152kk Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 14:15
                Trochę Ci się drugie zdanie kłóci logicznie z drugim "moja retoryka jest skutkiem (...) obserwacji i (...) doswiadczeń" a " od zawsze bylam przeciwna". Ale mniejsza o to.
                Zgadzam się z Tobą, że edukacja włączająca jako eksperyment realizowany w szkole masowej nie ma prawa się udać. Dokładnie to zresztą napisałam w poście, na który odpowiadasz, tylko innymi słowami. Ale przyczyną, dlaczego to się nie uda nie jest to, że w ogóle nie da się realizować edukacji wobec dzieci " nienormalnych", czy że nie da się ich poprzez edukację włączać do społeczeństwa ( a na tym polega idea edukacji włączajacej), tylko to, że szkola nie powinna być "masowa". Bo masowość jest zaprzeczeniem indywidualbego podejscia do ucznia, ktore jest warunkiem edukacji właczajacej. Szkola masowa w ogóle tak naprawdę nie służy powszechnej edukacji, stwarza tylko jej pozory. Taka szkola jaka jest obecnie w Polsce nie nadaje się dla nikogo, nie tylko dla " nienormalnych". My niestety mamy parodię edukacji włączającej.
                • triss_merigold6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 14:28
                  Odnoszę się do rzeczywistości istniejącej, nie utopijnej.
                  Moje dziecko chodzi do podstawówki tu i teraz, nie zaczeka aż spłynie deszcz kasy oraz cudownych pomysłów, zostaną wykształceni i zatrudnieni odpowiednio przygotowani pedagodzy, klasy będą liczyły max 20 osób etc.

                  Biorąc powyższe pod uwagę, mogę przede wszystkim bronić prawa mojego osobistego dziecka do bezpieczeństwa i lekcji, które nie są notorycznie zakłócane przez autystyczne meltdowny zaburzonych lub patolskie zachowania niewychowanych.
                  W zasadzie wszystko mi jedno i nie wnikam dlaczego dziecko jest niezsocjalizowane, czy to brak skutecznego wychowania, dysfunkcja czy odmienności kulturowe, bo to nie moj problem, interesuje mnie skutek.
                  • 152kk Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 14:14
                    Ja doskonale rozumiem, że chcesz chronić swoje dzieci tu i teraz.
                    Tylko taka postawa jest krótkowzroczna. Tobie sie moze wydaje, że odpychasz od siebie problem, ale to robisz tylko doraźnie. Bo "nienormalne" dzieci nie znikną. I jesli będziemy się godzić na taką beznadzieję jaka jest i tylko doraźnie chronić nasze dzieci to te nasze i tak predzej czy później ucierpią - bo jak nie w szkole to tego " nienormalnego", tylko już starszego i być może bardziej jeszcze problematycznego spotkają na ulicy, w urzędzie, w pracy.
                    Pewnie nie przyjmiesz tego do wiadomości/ nie przejmiesz się tym, bo poglądy masz utrwalone i wydaje ci się, że jesteś samotna wyspą i że "byle nasza wieś spokojna".
                    Ale trudno, ja i tak będę pisać: taki będą miały świat nasze dzieci, jaki my tworzymy. Jeśli odwracamy się ze wstrętem, nienawiscia, wyrzucamy poza nawias spoleczenstwa " zaburzonego", " obcego", " nienormalnego", zamiast tworzyc spolecznosc w ktorej kazdy znajdzie swoje miejsce, to ci ludzie odrzuceni nie znikną tylko nasze dzieci będą miały problem zwielokrotniony. I niekoniecznie w tej walce wygra ten, kto Tobie się teraz wydaje najlepiej przystosowany.
                    • balbina1710 Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 16:23
                      Sluchaj, a jak Ty byc to przyjela, jakby Twoja szef zatrudnil ze dwie silnie zaburzone osoby, i posadzil je przy biurkach obok Ciebie? Jeden by znienacka przewracal biurko (swoje, a moze Twoje), drugi krzyczal co jakis czas, albo rzucal w Ciebie swoimi kanapkami. Jak dlugo chcialabys tam przychodzic i w takich warunkach przebywac/pracowac? I jeszcze, jesli niewypracowalabys swoich targetow, to szef obnizalby Ci pensje. Kiedy by sie to skonczylo Twoja wizyta u psychologa?
                      Skoro dzieci to maja wytrzymywac, to dorosli tym bardziej powinni?
                    • nick_z_desperacji Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 16:38
                      Chciałabym zobaczyć tę społeczność szkolną, w której miejsce znajduje dzieciak wywalający biurka i biegający po meblach. Jak dorosły na ulicy strzeli komuś w mordę, to to się nazywa "pobicie" i kończy w sądzie, ew. na przymusowym leczeniu zamkniętym. Jak takie cyrki odwala dziecko, to inne mają je zaakceptować i mu pomóc, bo on taki biedny. Widzisz podwójne standardy?
    • princesswhitewolf Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 19:54
      Mysle ze jesli UE chce cos sensownego dofinansowywac w oswiacie to wlasnie powinna dawac fundusze na dodatkowa pomoc, asystentów ktorzy zajmowaliby sie takimi uczniami.
      • alterego72 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:00
        Z artykułu można się domyślać, że takiego asystenta chłopiec miał. I mimo to wpadł w szał i przewrócił biurko. Będąc np. takim asystentem nie chciałabym, by pod tym biurkiem akurat była moja noga, albo co gorsza, noga innego dziecka. Nawet asystent pewnym sytuacjom nie zapobiegnie.
        • jasnoklarowna Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:52
          Mógł mieć asystenta tylko częściowego.
          W klasie mojego syna też jest chłopiec ze spektrum, generalnie żyjący w swoim świecie, ale czasem miewa napady agresji.
          Np mój syn tego doświadczył.
          Z tym że rodzice nie roszczeniowi, współpracujący, pracują z nim dużo.
          I dostał nauczyciela wspomagającego, ale tylko na kilka godzin w tygodniu, bo gmina nie ma na więcej pieniędzy.
          Tzn jest jeszcze jedno dziecko w młodszej klasie z orzeczeniem, bardziej problemowe i tamto dziecko ma więcej czasu z tym wspomagającym, pozostałe godziny z tym w naszej klasie. Myślę, że nierówny podział godzin wynika też z tego, że klasa syna jest wyjątkowo mała, ma 11 a wkrótce 10 osób, bo jeden się przeprowadza na inny kontynent. I w małej klasie łatwiej ogarnąć dziecko nieneurotypowe nawet bez wspomagającego.
          Nie wiem jak można tak wspomagać na trochę ale nic nie zrobisz. Każą się cieszyć że chociaż na tyle dostał.
          • daniela34 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:57
            Może tak być. Znajoma jest nauczycielem wspomagającym i tak krąży między klasami, trochę z tym uczniem, trochę z tamtym.
            • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 22:11
              Nauczyciel wspomagający nie ma obowiązku być na każdej lekcji z dzieckiem, teoretycznie powinien być obecny wtedy, gdy jest potrzebny i zgodnie z zapisem z orzeczenia. Ale w orzeczeniach zazwyczaj nie określają w jakim wymiarze nauczyciel jest niezbędny, dodatkowo takich nauczycieli bardzo brakuje, więc jak się uda zatrudnić jednego to często on właśnie krąży pomiędzy uczniami, bo przecież go nie sklonują. Jednak moje doświadczenie mówi mi, że nie jest to optymalne rozwiązanie, nie jest to często nawet dostateczne rozwiązanie niestety.
              • daniela34 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 22:13
                maleficent6 napisała:

                >
                >, dodatkowo takich nauczycieli bardzo brakuje, więc jak się uda
                > zatrudnić jednego to często on właśnie krąży pomiędzy uczniami, bo przecież go
                > nie sklonują.

                wiem sad
                Jednak moje doświadczenie mówi mi, że nie jest to optymalne rozw
                > iązanie, nie jest to często nawet dostateczne rozwiązanie niestety.

                Zgadzam się
      • skumbrie Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:01
        Nie ma chętnych do tej "wdzięcznej" roli.
        • alterego72 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:05
          A dziwisz się?
          Ogromna odpowiedzialność i ogromne ryzyko...
          • skumbrie Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:20
            Zupełnie mnie to nie dziwi.
        • princesswhitewolf Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 12:35
          >Nie ma chętnych do tej "wdzięcznej" roli.

          a wg Ciebie kto sie zajmuje powaznymi autystykami? Tez maja rodzaj "szkoly" gdzie ucza sie wiele wiele lat podstawowych czynnosci zyciowych.

          Oczywiscie ze sa ludzie ktorzy sie tym zajmuja,
          • skumbrie Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 17:43
            Dalej usilujesz przenosić swoje doświadczenia na Polskę, o realiach których zielonego pojęcia nie masz.
            Niech ci będzie, że tłumy chętnych do roli wspomagających stoją w kolejkach przed szkołami wink
            • black_magic_women Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 17:09
              skumbrie napisała:

              >
              > Niech ci będzie, że tłumy chętnych do roli wspomagających stoją w kolejkach prz
              > ed szkołami wink

              Akurat od koleżanki z dużego miasta w UK wiem, że akurat te "tłumy w kolejkach nie stoją" i też jest z tym problem uncertain
          • nick_z_desperacji Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 18:31
            Wiesz, w Polsce też są szkoły specjalne i ludzie, którzy dobrowolnie w nich pracują. Ale mamusia samostanowiącego Teosia nie chce szkoły specjalnej, a pilnować go w zwykłej nikt rozsądny nie chce, bo wtedy odpowiada za bezpieczeństwo nie tylko jego, ale i wszystkich, w których on może j*ebnąć biurkiem.
            • triss_merigold6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 18:41
              Jakby to wyglądało, pani artystka blogerka parentingowa i dzieciak w szkole specjalnej. uncertain
              • better.call.kim Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 08:46
                Trochę przypomina mi się historia moich znajomych, którzy mieli dziecko z ciężką niepełnosprawnością intelektualną, zasadniczo nienadające się do niczego, ale pani sobie uroiła, że jak będzie wystarczająco dużo z nim pracować, to będzie całkowicie normalne (level: "dziecko z ciężkim ZD skończy studia, będzie pracować i założy rodzinę"). Pani rzuciła pracę, drugim dzieckiem zasadniczo przestała się zajmować, a mąż został sprowadzony do roli bankomatu, który ma ich wszystkich utrzymać oraz zarobić na wszystkie możliwe kosztowne, a dające dokładnie NIC terapie. Facet na początku próbował (nawet kupił jakiś stary dom do remontu w mieście, bo pani zażądała domu, i to nie pod miastem, remontował go po pracy i weekendami, z tego miotania się wyszło tyle, że go raz wylali z roboty, bo przestał ogarniać), aż w końcu literalnie spierniczył w Bieszczady (i rozwiódł się z panią).
                • 152kk Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 14:18
                  Hah hah ha biedny miś musiał spierniczyć w Bieszczady przed niepełnosprawnym dzieckiem i zona wariatką.
                  A co się stało z drugim dzieckiem, tatuś zabrał że sobą mam nadzieję ( babie nie zalezalo to pewnie "oddala" bez problemu).
                  A takie dobre stare spartańskie metody można byłoby zastosować i wszyscy byliby szczęśliwi....
                  • better.call.kim Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 15:29
                    Biedny miś spierniczył w Bieszczady głównie dlatego, że miał dość urojeń żony, która latami żyła w przekonaniu, że jeszcze tylko jedna terapia za milion monet, a będą mieli zupełnie normalne dziecko, które pójdzie na studia i da im wnuki.

                    Nie wiem, jaka była relacja pana ze starszym dzieckiem, bo przestaliśmy utrzymywać kontakty po ich rozwodzie. Na fejsiku widzę, że dziecko podzieliło pasję ojca, więc podejrzewam, że kontakty były (jasne, mogło to nastąpić niezależnie).
            • ichi51e Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 09:36
              Nie ona nie chce tylko dziecka w normie intelektualnej nie wezmą do specjalnej. I słusznie bo przebywanie w grupie 5 dzieci z których jesteś jedynym mówiącym i mającym kontakt ze światem byłoby okrucieństwem i doprowadziło do regresu.
              • szeptucha.z.malucha Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 09:49
                Mój chodził do specjalnej do klasy dla dzieci w normie. Znałam jednak matki, które w życiu nie godziły się na zapisanie dziecka do takiej szkoły.
                • ichi51e Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 10:10
                  No ale tam takiej jak rozumiem nie maja. Moje chodziło rok do terapeutycznej i uważam ze zrobiłam błąd trzeba było zostawić gdzie był.
      • kamin Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:07
        Szkoła dostaje na ucznia z autyzmem niemal dziesięciokrotnie wyższą dotacji niż dla ucznia bez orzeczenia. Oraz ma zapewnić mu nauczyciela wspierającego
        • mia_mia Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:13
          Ciekawe kto zgodzi się wziąć odpowiedzialność za takiego ucznia, jakiś komandos?
        • triss_merigold6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:17
          To bez znaczenia dla innych dzieci i ich rodziców. Nauczyciel wspomagający nie jest cudotwórcą.
        • skumbrie Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:48
          I zapewniła mu nauczyciela wspierającego. A powinna kulturystę karatekę, tyle że żaden jakoś nie garnie się do wspierania bombelka.
        • berdebul Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:51
          Z łapanki nie biorą na nauczycieli, więc jak jest mocno problemowe dziecko, przy marnych stawkach, to nikt nie weźmie tej cudownej pracy.
          • taki-sobie-nick Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 01:48
            Komandos+nauczyciel wspierający to byłby niezły team.
            • 152kk Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 14:35
              Ciekawe, czy matka tego dzieciaka jest komandosem i cudotwórcą w jednym? Jedna kobiecina ( wespół z ojcem dziecka jesli jest obecny) ma sobie radzić z malym "potworem", z którym nie poradzi sobie żaden zespół specjalistów szkolnych?
              To ironia, oczywiście. Wiem, że w polskiej szkole nie ma żadnego zespołu specjalistów. Ale zrozumcie - rodzice dzieci "problemowych" też są tylko ludźmi i nie zawsze są stanie sobie calkiem sami poradzić. My, społeczeństwo, w naszym własnym interesie, powinniśmy mieć skuteczne i elastyczne rozwiązania systemowo wspierające takie rodziny. A tego realnie nie ma. Najeżdżać należy na polityków, że nic w tym zakresie nie robią, a nie na matki " potworów", które I tak mają przerą...bane.
              • triss_merigold6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 14:51
                Może gdyby mniej podążała bezwarunkowo za dzieckiem, a bardziej je ustawiała prostymi poleceniami i bodźcami, radziłaby sobie lepiej.
                Było się nie aprobować z zachwytem nadmiernej buntowniczej samodzielności dwulatka w żłobku tylko wychowywać najpierw do posłuszeństwa i trzymania się norm.
                Rodziców, którzy nie pojmują, że to ich dzieci mają się dostosować i zsocjalizowac nie ma sensu wspierać, to przeciwskuteczne.
                • szeptucha.z.malucha Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 14:55
                  Coś w tym jest. Spotkałam kiedyś mamę takiego dziecka ze spektrum, za którym podążała bezwarunkowo. Dziecko ustawiało cała rodzinę, łącznie z tum, czy babcia może jechać autem. Dla otoczenia, w tym innych dzieci z A, przebywanie z tum dzieckiem było obciążające. W mojej historii spotkań z ludźmi ta matka była chyba najbardziej zakręcona na tym podejściu.
                  • triss_merigold6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 14:59
                    Spotkałam różne dzieci z ZA, ADHD, zaburzeniami koncentracji. Dziwnym trafem te, z którymi rodzice realnie ciężko pracowali i WYMAGALI radzą sobie dobrze - zdały matury, dostały się na niezłe studia, mają życie towarzyskie etc. Ale rodzice nie odpuszczali, nie zachwycali się tylko wozili na terapię, zajęcia, zmuszali do ćwiczeń w domu etc.
                    • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 15:29
                      rodzice realnie ciężko pracowali i WYMAGALI radzą sobie dobrze

                      Przecież to jest oczywistością. Jeśli nie będziesz pracować z dzieckiem, to problem ma się sam magicznie rozwiązać?
                      Tutaj nie ma innej drogi, jeśli chcesz odpowiedzialnie zaopiekować dziecko z zaburzeniem.
                      Uważam zresztą, że proces wychowania dziecka zdrowego, bez zaburzeń, działa podobnie. Zawsze jest to mniej lub bardziej ciężka praca, zaangażowanie, wymaganie i socjalizacja. Po prostu rodzice dzieci zaburzonych mają zwykle trudniej.
                      • triss_merigold6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 15:40
                        No widzisz, a wszystkie medialnie nagłośnione przypadki rzekomo pokrzywdzonych przez szkołę bombelkow z ADHD, ZA czy innymi zaburzeniami dziwnym trafem dotyczyły rodziców, którzy element wychowywania i wymagania zlewają.
                        Tu pani eks Tymanska mocno produkuje się w sm, reklamuje imprezowanie, treningi i mnóstwo aktywności tylko czasu i chęci na wdrożenie dzieciaka do przebywania wśród ludzi brakuje.
                        • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 15:47
                          Wiem Triss, wiem. Dlatego też pani nie bronię, a nawet oceniam, chociaż zazwyczaj tego nie robię, bo na swojej skórze doświadczyłam, że takie oceny bywają niesprawiedliwe.
                          I jestem w ogóle w kontrze do opisanych przez ciebie rodziców.
                          • 152kk Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 14:37
                            No widzicie, moja przyjaciółka ma syna w spektrum autyzmu. Chłopiec jest super, w ogóle nieagresywny, w normie intelektualnej. Ale jest trudny w kontakcie, inaczej się porozumiewa, inaczej rozumuje ...
                            Chodzi do szkoły specjalnej, rozwija się na ile to możliwe. Ale nie ma przyjaciół. Bo w klasie ma 5 chłopców z różnymi zaburzeniami, mieszkają daleko od siebie ( do szkoły trzeba dojechac) I choć to nastolatki nie poruszają się po mieście samodzielnie. A na osiedlu nikt się nie chce zaprzyjaźnić z " nienormalnym". Co mi przyjaciółka opowiadała o reakcjach babć, rodziców na placach zabaw to włos się jezysad No to przestali chodzić na płacę zabaw, zresztą teraz już jest za duży.
                            Niestety mieszkamy dość daleko od siebie, jak się odwiedzamy, to się bawią razem, ale to nie jest to samo co przyjaciel na codzień.
                            Ale oni i tak mieli dobrze - uzy wybór szkół i terapii bo mieszkają w Warszawie, są dość dobrze sytuowani finansowo, wyksztalceni.
                            Ale co przeszła ich rodziną zanim uzyskali diagnozę i później... o wszystko musieli sami się dopominać, szukać, wyszarpywać. Nie dostali żadnej konkretnej pomocy instytucjonalnej, nikt ich nie pokierował, nie wspierał. Rodzice i drugie (duzo starsze, "normalne") dziecko przypłacili to wszystko zdrowiem.
                            Znam też i inne rodziny z niepełnosprawnymi dziećmi. I podziwiam ich wszystkich - to jest naprawdę bardzo ciężkie ciągle ciągle walczyć że wszystkimi, żeby temu dziecku pomóc, zapewnić jakaś przyszłość.
                            Są badania potwierdzające, że jeśli w rodzinie jest niepelnosprawne dziecko ryzyko zaburzeń psychicznych ( depresja itd) wzrasta wielokrotnie u innych członków rodziny.
                            • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 16:43
                              Słuchaj, ja też mam niepełnosprawne dziecko z autyzmem. Nie jest agresywny, nieźle funkcjonuje i uczęszcza do szkoły publicznej. Przerabiałam wszystko o czym piszesz, przerabiam nadal. Kiedy poszedł do 1 klasy, to 5 września u dyrekcji byli już rodzice oczekujący, że dyrekcja pozbędzie się tego dziwoląga, bo oni sobie nie życzą. Mimo, że nikomu krzywdy żadnej nie zrobił i lekcji nie rozwalał.
                              Uważam, że dzieci z zaburzeniami należy włączać w społeczeństwo, bo one nie znikną, a po X latach w odizolowaniu zostaniemy z dorosłym nieprzystosowanym człowiekiem, którego ktoś będzie musiał utrzymywać (my), ktoś znosić go w przestrzeni publicznej (my) i zmagać się z zachowaniami, których można było uniknąć, gdyby był wdrożony już we wczesnym dzieciństwie. Ale absolutnie nie ma mojej zgody na toż by tak agresywne dziecko, jak ten konkretny chłopiec ze startera, uczęszczał do szkoły publicznej, masowej, bo jest to szkodliwe i dla niego i dla innych dzieci zdrowych, chorych czy zaburzonych.
                              Jako matka nie dopuszczam też do sytuacji, żeby mój autysta krzywdził inne dzieci czy swoje neurotypowe rodzeństwo.

                              A i mój też jest trudny w kontakcie, mimo że obecnie mówi bardzo dobrze, ale głównie monologuje. Dodatkowo jest naiwny do granic możliwości, więc cudowne dzieci z cudownych domów zrobiły sobie świetną zabawę w podpuszczanie.
                              Na zasadzie: X powiedział mojemu, że pani kazała mojemu wylać herbatę na biurko. Więc mój naiwnie to zrobi. Bo pani kazała. Zgadnij, kto jest złym dzieckiem bez podstaw dobrego wychowania w oczach rodziców?
                              Albo dmuchają mojemu w ucho tak długo, aż doprowadzą go do płaczu na apelu. Zgadnij, kto jest dziwadłem, które nie potrafi zachować się w tłumie uczniów?
                              Tutaj nie ma dobrych rozwiązań dla takich dzieci. Mój też nie ma przyjaciół mimo, że styka się codziennie w szkole z dziećmi neurotypowymi.

                              I tak, jako że ja byłam zupełnie sama w tej walce, wiem jak ciężką to droga, kiedy odbijasz się ciągle od ścian, bez żadnej pomocy czy pokierowania.
                              • zwierzakowa13 Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 17:10
                                Wielokrotnie już słyszałam o znęcaniu się neurotypowych dzieci nad dzieckiem np z ZA w szkołach. Myślę że większość dzieci w normie, zareagowałoby płaczem , depresją lub agresją na to, czego regularnie doświadcza twój syn i prawdopodobnie taki atak agresji zostałby uznany za normalną reakcję ofiary regularnej przemocy.
                                • szeptucha.z.malucha Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 17:14
                                  Dokładnie. Ten sam problem miało dwóch chłopców w niegdysiejszej klasie w SP mojego syna - jeden z ZA, drugi z NI. Mój syn przeżywał to bardzo, bo z jednej strony kumplował się z tymi chłopcami z orzeczeniem (ich mamy były moimi kumpelami), z drugiej chciał dobrze żyć z resztą - czasem starał się interweniować, nie zawsze skutecznie.
                                  • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 19:24
                                    Szeptucha, współczuję synowi rozdarcia, to duże obciążenie dla dziecka i to rolą dorosłych jest zapobieganie takim sytuacjom.
                                    • szeptucha.z.malucha Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 21:13
                                      Zgadzam się. Starałam się z kilkoma rodzicami coś zrobić ale generalnie szkoła zawodziła. I to przy edukacji tego dziecka najczęściej biegałam do szkoły, pedagogów, dyrekcji, zwolywalysmy spotkania, była psychoedukacja w klasie (marna). Odetchnęłam, gdy sp się skończyła.
                                      • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 22:38
                                        Współczuję. Przykre jest to, że prawidłowo funkcjonująca szkoła jest w tym kraju traktowana jako dar. Ja mam ogromne szczęście, że u nas pracują fajni, ogarnięci pedagodzy, a przecież nie powinnam tego traktować jako coś wyjątkowego, to powinien być standard.
                                • arthwen Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 17:54
                                  zwierzakowa13 napisała:

                                  > Wielokrotnie już słyszałam o znęcaniu się neurotypowych dzieci nad dzieckiem np
                                  > z ZA w szkołach. Myślę że większość dzieci w normie, zareagowałoby płaczem
                                  > , depresją lub agresją na to, czego regularnie doświadcza twój syn i prawdopodo
                                  > bnie taki atak agresji zostałby uznany za normalną reakcję ofiary regularnej p
                                  > rzemocy.

                                  Tak, dokładnie.
                                  Bo wiele dzieci, teoretycznie neurotypowych to nie idealne dzieci triss, które chodzą do szkoły po to, żeby się uczyć, tylko też często średnio wychowane dzieci mało zaangażowanych rodziców, które tylko czekają na to, żeby nauczyciel skupił się na tym Jaśku z zaburzeniem i wtedy lekcja przepadnie. A że Jaśka da się tak łatwo podpuścić, żeby zrobił coś głupiego, powiedział na głos coś głupiego albo zwyczajnie dokuczać mu do tego momentu, aż puszczą mu nerwy i na dodatek to wszystko będzie winą Jaśka, bo oni przecież tylko żartowali, więc jak można było tego nie zrozumieć.

                                  Do tego jest druga sprawa. Na dzieci z orzeczeniami patrzy się zupełnie inaczej niż na dzieci bez orzeczeń. Dokładnie to samo zachowanie, które u dziecka neurotypowego będzie "buntem w normie wiekowej" u dziecka nieneurotypowego będzie "niepokojącym objawem, który trzeba uciąć w zarodku". Oczywiście nie mówię tu o zachowaniach typu rzucanie meblami, ale to chyba powinno się rozumieć samo przez się, bo chyba nikt nie uważa, że jest to w normie wiekowej kiedykolwiek.
                                  • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 19:27
                                    arthwen napisał(a):

                                    >
                                    > Do tego jest druga sprawa. Na dzieci z orzeczeniami patrzy się zupełnie inaczej
                                    > niż na dzieci bez orzeczeń. Dokładnie to samo zachowanie, które u dziecka neur
                                    > otypowego będzie "buntem w normie wiekowej" u dziecka nieneurotypowego będzie "
                                    > niepokojącym objawem, który trzeba uciąć w zarodku".
                                    >

                                    Tak, dokładnie zawsze to mówię, kiedy słyszę, że od dzieci neurotypowych się wymaga, a autystyczne usprawiedliwia i pobłaża, to mają orzeczenie.
                                • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 19:21
                                  zwierzakowa13 napisała:

                                  > Wielokrotnie już słyszałam o znęcaniu się neurotypowych dzieci nad dzieckiem np
                                  > z ZA w szkołach. Myślę że większość dzieci w normie, zareagowałoby płaczem
                                  > , depresją lub agresją na to, czego regularnie doświadcza twój syn i prawdopodo
                                  > bnie taki atak agresji zostałby uznany za normalną reakcję ofiary regularnej p
                                  > rzemocy.

                                  Tak, masz rację... Dzięki za ten wpis.
                                  Dajemy radę, bo mamy świetnego nauczyciela wspomagającego i ogólnie kadra w szkole jest naprawdę fajna, wykształcona, dobrze nam się współpracuje. Nie jest idealnie, ale uważam, że dobrze trafiliśmy. I przede wszystkim moje dziecko rzadko rozumie, że ktoś go gnębi czy nie lubi. Po prostu nie wyłapuje takich niuansów. Ale ja widzę i rozumiem.
                                  Najgorzej było na początku, bo cokolwiek by się nie wydarzyło między dziećmi (a były to zazwyczaj głupoty, nie żadna większa ranga) to od razu było na mojego syna, nawet jeśli go nie było w szkole to rodzice byli na tyle bezczelni, że robili aferę i zrzucali na niego. Prowokowanie i podpuszczanie było już w przedszkolu i tutaj mam pewność, że to wpływ rodziców, bo dzieci 5 letnie same by danej rzeczy nie wymyśliły.
                                  Ja nie oczekuję, że dzieci będą go lubić, przyjaźnić się itd, bo wiem dobrze, że odstaje. Ale jakieś minimum szacunku do drugiego człowieka powinno mieć wpojone każde dziecko.
                              • 152kk Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 20:46
                                Jesteś święta kobieta. Naprawdę Cie podziwiam smile
                                Ale jak ja czytam to, co piszesz o swoim synu i co mu robią "normalni" to mi się nóż w kieszeni otwierasad I nie wiem, czy bym nie zrobila awantury i nie wyszła na furiatkę i niewydolna matkę w takiej sytuacji.
                                Nie wiem, jaka jest realnie ta pani z linku, może rzeczywiście niewydolna i zakochana w synku, nieobiektywna egzaltowana lalunia, jak tu część pisze. A może po prostu nie jest tak zrównoważona i odporna psychicznie jak Ty. I po prostu ma juz dość i jej się ulało?
                                • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 22:33
                                  Ale to do mnie? Zdecydowanie nie jestem święta, jestem bezwzględną suką 😁
                                  Cóż, ja nie robię awantur, ja walczę o dziecko jak lwica i wymagam.
                                  Przez lata ujowego dzieciństwa wyrobiłam sobie mechanizm przetrwania i w kryzysowych sytuacjach wchodzę w tryb "wyprana z emocji". Inaczej bym zwariowała od tej "życzliwości" w przedszkolu, szkole, sklepie czy na wakacjach.

                                  Pani z linku jawi mi się tak trochę jako odpowiednik Kai Godek. Rozumiem, że może mieć dość, też bym miała. Ale u jej dziecka głównym problemem nie jest spektrum, tylko brak odpowiedniego zaopiekowania. A ona zamiast przyznać, że ma duży problem z agresją chłopca, tworzy jakieś pierdololo o jego wyjątkowości i samostanowieniu oraz oburza się, że ktoś śmie wymagać od dziecka żeby np. nie rzucało meblami. No ale on ma autyzm, prześladuje cię go. Kobieta leci na wyparciu.
              • skumbrie Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 17:45
                >Najeżdżać należy na polityków, że nic w tym zakresie nie robią, a nie na matki " potworów", które I tak mają przerą...bane.

                Problem w tym, że są matki, które wychowują i matki, które hodują, a szkoła ma mi wychować ponadprzeciętnie inteligentne dziecko. Podpowiem, to ten drugi przypadek.
              • kocynder Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 01:22
                Ale zrozum, posyłając swoje neurotypowe dziecko do szkoły mam bardzo głęboko wszędzie, że ta biedna kobiecina lansująca się na insta musi sobie radzić a nie ma systemowego wsparcia. Chcę, by MOJE dziecko było bezpieczne. I jest mi bardzo wszystko jedno, czy jej syn jest zaburzony, jest autystykiem czy jest zdrowy ale rozwydrzony, ma nie startować do mojego dziecka. Czyli nie bić, nie wyzywać, nie rzucać w nie ławką. Proste?
                • 152kk Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 14:43
                  No tak, dokładnie tego samego ja oczekuję. Żeby zapewniła mojemu dziecku warunki do bezpiecznej i efektywnej nauki. OD SZKOLY. A nie od rodziców innych uczniów. Jak szkola sobie nie radzi bo nie ma środków/ nauczycieli itd to niech wyszarpuje te środki od organu prowadzącego, a nie szczuje jednych rodziców na drugich.
                  Jedli szkola podejrzewa, że rodzice zaniedbuja dziecko / w rodzinie jest patologia itp. to jak najbardziej ma prawo zawiadomić odpowiednie służby. Ale to wtedy nie ma znaczenia, czy uczeń jest " normalny" czy "nienormalny"
                  • kocynder Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 14:48
                    Po pierwsze: bardzo, bardzo nie lubię określenia "nienormalny". Zwłaszcza wobec dzieci. Po drugie: szkoła niewiele może, jeśli rodzice ogólnie dbają o dziecko, tylko uznają, że "on już tak ma", "trzeba go tak traktować, żeby nie drażnić", czy "on w domu nigdy"...
                    • arthwen Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 16:26
                      Ależ właśnie może. Może za każdym razem jak ma miejsce akcja z rzucaniem/przewracaniem mebli, rzucaniem się na innych ludzi, itp wzywać policję i karetkę.
                      • nick_z_desperacji Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 16:44
                        I powinna. Za którymś przyjazdem pewnie poszłoby pismo o wgląd w sytuację nieletniego i może to ostudziłoby trochę panią, przekonaną, że urodziła istotę doskonałą, tylko inni się czepiają.
                        • kocynder Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 19:28
                          A nim to "za którymś razem" nastąpi czyjeś dziecko straci zęby, bo oberwie ławką, straci oko, bo zdenerwowany dziubdziś rzucił kamieniem, albo też wyląduje w gipsie. Sorry, ale z jakiej racji czyjeś dziecko ma cierpieć, bo pańcia woli wrzucać fotki na insta zamiast zająć się dzieckiem?
                    • 152kk Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 20:52
                      " nienormalny" piszę w cudzysłowie. Ja tak piszę, ale TAK NIE MYŚLĘ. A piszę specjalnie - bo inni niby nie piszątego wprost, ale tak myślą, NIESTETY, I to wyziera z każdego ich słowa czy tekstu.
        • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 22:17
          No fajnie, tylko jak nie ma chętnego na to stanowisko, to szkoła go nie wyczaruje, to raz.
          Jeśli nie ma w orzeczeniu o potrzebie kształcenia specjalnego odpowiedniego zapisu, to szkoła nie ma obowiązku zapewnić takiego nauczyciela, to dwa.
          Nikt nie jest cudotwórcą, to trzy.
          • arthwen Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 12:54
            W przypadku spektrum autyzmu (nawet jeśli dziecko jest wysokofunkcjonujące i nie potrzebuje NW) od dobrych 7? 8? lat jest defaultowo zapis o nauczycielu wspomagającym.
            Przy czym właśnie - zapis to zapis, a potem szkoła przez 3 lata wystawia ogłoszenia, że szuka NW, ale jak chętnych nie ma, to go nie wyprodukuje.
            • princesswhitewolf Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 12:57
              no to tez durny zapis bo te wysoko funkcjonujace czesto nie potrzebuja az 1:1 w klasie, tylko troche wsparcia czy wszystko ok i jasne
              • arthwen Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 13:00
                Owszem. Durny.
                Tak samo jak teoretycznie obowiązkowe zajecia rewalidacyjne dla - bywa, nie twierdzę, że większość - bardzo inteligentnego dziecka bez problemów z nauką, ale za to z ZA. I niby można odmówić, bo rodzic musi się zgodzić na te zajęcia, ale bywa i tak, że skoro rodzic odmawia, to w zamian nie dajemy nic, bo odmówił rewalidacji. A dziecko nie potrzebuje rewalidacji, ale np TUS i logopeda by mu się przydały.
                • princesswhitewolf Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 13:06
                  a tylu dzieciom by sie przydala pomoc i ich nie otrzymuja w ogole...
                • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 13:14
                  arthwen napisał(a):

                  > Owszem. Durny.
                  > Tak samo jak teoretycznie obowiązkowe zajecia rewalidacyjne dla - bywa, nie twi
                  > erdzę, że większość - bardzo inteligentnego dziecka bez problemów z nauką, ale
                  > za to z ZA. I niby można odmówić, bo rodzic musi się zgodzić na te zajęcia, ale
                  > bywa i tak, że skoro rodzic odmawia, to w zamian nie dajemy nic, bo odmówił re
                  > walidacji. A dziecko nie potrzebuje rewalidacji, ale np TUS i logopeda by mu si
                  > ę przydały.
                  >

                  Znowu nieprawda. Zbiera się IPET i wspólnie z rodzicem robi ustalenia. Rodzic ma prawo głosu na spotkaniu, rewalidacja nie ma związku z logopedą czy np. kompensacyjnymi. Tusu nie ma w wielu szkołach, bo po prostu nie ma kto tych zajęć prowadzić i nie ma z kim,wszak na tych zajęciach nie wystarcza 1 na 1.
                  I logopeda szkolny ma obowiązek objąć opieką wszystkie dzieci tej opieki wymagające, nie tylko te z orzeczeniem.
                  • arthwen Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 14:13
                    Owszem, prawda. IPET IPETem, ale jak nie chcesz (bo dziecko nie potrzebuje) zajęć rewalidacyjnych, to musisz na piśmie odmówić zgody na te zajęcia.
                    I znam przypadki, że wtedy szkoła rzuca fochem i nie przyznaje również innych zajęć, bo "przecież państwo odmówili". W innej szkole okazało się, że kuratorium, bo organ prowadzący zwrócił się do nich (nie wiem czy musiał, czy tak po prostu chcieli mieć podpórkę) odmówił wciągnięcia TUS w rewalidację (chodziło o kwestię finansowania). Logopeda ma obowiązek, ale dzieci jest więcej niż to jedno, a to jedno nie ma aż takich problemów, jak inne, a skoro rodzice odmawiają, to przyjmujemy, że wszystkiego. Bo tak.
                    To akurat są wszystko przykłady z życia - może jednostkowe, nie upieram się, że jest tak wszędzie, ale jednak występujące.
                    • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 15:20
                      Zgodzę się z tobą, że patologia występuje, bo za tymi decyzjami stoją zwykli ludzie, którzy mają przecież swoje zdanie i niesie ono konsekwencje. Ale nie przedstawiaj tego, proszę, jako normę, bo absolutnie normą to nie jest. W takiej sytuacji należy się zwrócić, na piśmie, o wyjaśnienie dlaczego zajęcia zostały dziecku "odebrane" oraz o natychmiastowe przywrócenie takich zajęć. Rewalidacja jest odrębna od zajęć z logopedą czy innych terapii. W normalnie działających placówkach każde z tych zajęć wymaga odrębnej zgody rodzica i jest z tymże rodzicem ustalane.
                      Szkoła nie może się obrazić, ma obowiązek wywiązać się z zapisów z orzeczenia.
                      Z
                      TUSem jest ten problem, że trudno go zorganizować w szkole i jest mało placówek publicznych, które go oferują.
            • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 13:10
              Nieprawda, nie zawsze jest. Zależy to od poradni, bo zasadniczo niby się należy, ale nie ma jasnego bezdyskusyjnego "prawa", że muszą wpisać. I zdążają się panie w poradni, które uznają, że dziecku taki nauczyciel nie jest potrzebny.
              I jeśli nie wpiszą tego pitu pitu o klauzuli ministerstwa, to również organ prowadzący nie ma przymusu, żeby to klepnąć. Na szczęście wystarczy się odwołać, wtedy od razu zmieniają.
              • arthwen Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 14:16
                Ale przepisy są właśnie takie, że muszą to wpisać z automatu przy spektrum. Dlatego odwołania działają.
                Nie wiem czy wszędzie, nie mam aż takiej styczności i na pewno nie ze wszystkimi poradniami w kraju. Ale w niektórych poradniach jest tak, że nawet jeśli dziecko nie potrzebuje, to i tak wpisują, bo przepisy.
                • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 15:25
                  Podaj mi proszę ten przepis o obowiązku wpisywania konkretnego zalecenia w orzeczeniu.
                  • arthwen Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 16:21
                    To w zasadzie to jest w rozporządzeniu, nie musi nawet być w orzeczeniu.

                    § 7 ust. 2 pkt 1 rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia 9 sierpnia 2017 r. w sprawie warunków organizowania kształcenia, wychowania i opieki dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnych, niedostosowanych społecznie i zagrożonych niedostosowaniem społecznym (Dz.U. z 2020 r., poz. 1309).
                    • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 16:27
                      No nie. Zgodnie z tym, co cytujesz jest wyraźnie określone, że dyrekcja ma obowiązek zatrudnić dodatkową kadrę, gdy w szkole jest dziecko z ZA. Po pierwsze nigdzie nie ma przepisu, że musi być to nauczyciel wspomagający przypisany konkretnemu dziecku, bo może być to jeden dodatkowy nauczyciel na całą szkołę. I ten nauczyciel będzie np. dla Jasia, a Staś, Gabryś i Beatka już nie będą mieli go fizycznie przy sobie na lekcjach.
                      Tylko i wyłącznie konkretny zapis w orzeczeniu obliguje do zatrudnienia nauczyciela dla konkretnego dziecka.
                      • arthwen Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 16:34
                        Owszem, tu masz rację.
                        Przy czym nie może być jeden nauczyciel na całą szkołę, bo maksymalnie nauczyciel wpomagajacy może mieć pod opieką piątkę dzieci z orzeczeniem. Może tak być, że fizycznie jest przy Pawełku 10 godzin, przy Basi 4, a Zuzia, Kasia i Krzyś po 2 godziny, ale jeśli jeszcze do tego mamy Kamilka, to musi być już drugi nauczyciel wspomagający. Nawet jeśli Kamilek wymaga tylko godziny.
                        • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 16:40
                          Słuchaj, ale nie zmienia to faktu, że realnie nie masz żadnego przepisu, który zmusza do zatrudnienia wspomagającego na podstawie samej diagnozy autyzmu. I nauczyciel niestety się nie rozdwoi, jeśli w szkole ma troje dzieci autystycznych, które mają lekcje w tym samym czasie.
                          Przykładowa sytuacja. Asia i Staś potrzebują takiego nauczyciela, ale nie mają zapisu w orzeczeniu. Krzyś zapis ma, więc wspomagający jest wyłącznie przy Krzysiu. I to jest zgodne właśnie z tym, co przywołujesz, bo
                          a) spełniony zostaje zapis z orzeczenia Krzysia, że potrzebuje on nauczyciela w pełnym wymiarze godzin
                          b) jest zatrudniona dodatkowa kadra, jeśli w szkole jest dziecko z ZA. (Chociaż fizycznie Asia i Staś tego nauczyciela na oczy nie widzą).
                          • arthwen Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 16:48
                            Przyznam się, że nie wnikałam aż tak, bo tu akurat znam przypadki skrajne - dzieci, które są na tyle wysoko funkcjonujące, że nie potrzebują NW w ogóle (i tu też przypadek, że rodzice na piśmie musieli odmówić NW, bo dziecko z ZA w szkole było w tamtym czasie tylko jedno (mała prywatna placówka), więc szkoła była zobligowana do zatrudnienia NW, a rodzice nie chcieli stygmatyzować dobrze funkcjonującego dziecka), albo dzieci głęboko w spektrum, które chodzą do szkoły specjalnej, więc jest tu w ogóle inna historia.
                            • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 18:38
                              W szkole specjalnej jest obowiązek zatrudnienia na troszkę innych zasadach.
                              No to już wiesz 😁
                      • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 16:35
                        I na podstawie samego rozporządzenia dyrektor decyduje o wykształceniu kadry, jej liczebności i wymiarze godzin. W teorii, bo póki dziecko nie ma konkretnego zalecenia w orzeczeniu, to dyrekcja nie ma możliwości by "zmusić" organ prowadzący do sypnięcia piniondzem. A organy zazwyczaj kasy nie mają i chętne do dzielenia nie są, więc nie ma z czego takiej kadry opłacić. Zapis w orzeczeniu już do tego obliguje i dopiero wtedy organ musi to klepnąć.
        • hanusinamama Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 23:43
          Jaką to robi różnice dzieciom jeżeli on się potrafi awanturować o kolor talerzyka, skakać po szafkach?
    • skumbrie Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:00
      BRA-WO, oby więcej takich szkół i nauczycieli, którzy nie boją się wzywać służb, kiedy zachodzi taka potrzeba!

      Niestety, większość zamiata problem pod dywan, dopóki komuś - i niekoniecznie agresorowi - nie stanie się krzywda.
    • login.na.raz Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:08
      Ta pani widzi tylko koniec swojego nosa, a właściwie koniec nosa swojego syna, inne dzieci jej nie obchodzą, mają z pokorą znosić agresję jej dziubdziusia, bo on jest osobą z zaburzeniem.
      • black.emma Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 22:24
        Mogę się tylko podpisać. To dziecko nie nadaje się do masowej szkoły i tyle.
        • zwierzakowa13 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 14:28
          No ale musi chodzić do szkoły masowej bo do specjalnej nie może.
          Większości rodziców nie stać na szkoły prywatne, które też często po prostu nie przyjmą dziecka ze spektrum.
          Nauczanie indywidualne ciężko nazwać nauczaniem.
          Może się dzieciak uczyć w domu ale większość rodziców musi jednak pracować i zarobić na np duże koszty terapii takiego dziecka.
          Może rozwiązaniem byłoby tworzenie małych klas w szkołach specjalnych dla dzieci w normie intelektualnej ale tworzenie takich klas jak wiadomo nie leży po stronie rodziców.

          Problem niewątpliwie jest, tyle że (poza wychowywaniem dziecka) powinien być zaopiekowany odgórnie.
          • nick_z_desperacji Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 18:38
            Klasa 5-10 dzieciaków z zaburzeniami opozycyjno-buntowniczymi? Tam już naprawdę nauczycieli z GROMu musieliby brać, żeby nikt nie zginął.
            Dopóki ktoś rzuca biurkami i łazi po meblach, dopóty jedyną opcją jest NI. Nie podoba się taka forma, to opanuj swój ósmy cud świata.
            • ichi51e Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 18:44
              No nie do końca bo zgodnie z przepisami NI powinno byc tylko i wyłącznie kiedy dziecko fizycznie nie jest w stanie się stawić w szkole a nie w sytuacjach kiedy szkoła sobie nie radzi z dzieckiem. Bardziej tu ED ale to musi rodzic chciec
              • zwierzakowa13 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 22:05
                Musi chcieć, musi być na tyle wykształcony, żeby ogarnąć ED i pomoc dzieciakowi i musi być go na to stać. Generalnie przerąbane ma taki rodzic.
                • ichi51e Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 09:39
                  Jest jeszcze taka opcja „zajęcia w grupie do 5 osób” ostatnio coraz częściej na grupach widuje taki zapis. Szkoła wtedy musi zorganizować mała klase (chyba mogą być dzieci w rożnym wieku) - tyle ze to ekstra koszty i upierdliwe bo popołudniami.
                  • ichi51e Re: A ja się nawet nie dziwię... 05.10.23, 09:44
                    epedagogika.pl/top-tematy/jak-zorganizowac-i-jak-dokumentowac-zajecia-w-grupie-do-5-uczniow-5379.html
    • heca7 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:21
      A czy ta pani mogłaby przekazać "mega dużo miłości" do matek dzieci przestraszonych agresywnym wybuchem kolegi? Rozumiem, że ten dzieciak też musi się uczyć ale nie chciałabym aby takie biurko złamało mojemu dziecku nogę albo rękę tongue_out
      • triss_merigold6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:32
        Bardzo ale to bardzo współczuję nauczycielom i dyrekcji konieczności radzenia sobie z niezrównoważoną matuś, która po zasadnej i zgodnej z prawem reakcji szkoły leci płakać do mediów i pokazuje histerię na instastory czy innym shicie.
        • armamagedon Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:51
          Nic dodać, nic ująć
        • heca7 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:52
          Dokładnie. Nauczyciele nie mają takiej siły przebicia. Zresztą ona może się zdenerwować i wypluć żale w internecie. A nauczyciel tego bombelka?
      • mamamisi2005 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 18:22
        No ja bym nie chciała, aby moje dzieci dzien w dzień spędzały po wiele godzin w bliskim towarzystwie osoby, która ma "dużo trudnych zachowań", w tym zdarza się jej rzucać meblami. Nawet jeśli nie uszkodzi to niczyjej ręki lub nogi.
        Nic nie mam do osób zaburzonych w szkole masowej, o ile są w stanie prawidłowo funkcjonować w grupie w rzeczywistych warunkach, tj. nie naruszają notorycznie praw innych członków grupy przy otrzymywanym wsparciu.
        • heca7 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 21:33
          Pozostałe dzieci nie mogą być darmowymi terapeutami zaburzonych kolegów. Takie agresywne, nieprzewidywalne zachowania mają o wiele większy wpływ na psychikę pozostałych dzieci niż dorosłych.
    • armamagedon Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 20:46
      Myślę, ze nie można tolerować agresji i przerzucać odpowiedzialności za swoje dziecko na innych.
    • andaba Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 21:07
      "dostaję po prostu groźby, że dziecko umieszczą w "psychiatryku", bo przewrócił biurko na lekcji"
      Nie no, co za problem, biurko przewrócił. Co komu takie biurko może zrobić?

    • ichi51e Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 21:09
      Tymanska sama jest nauczycielka poradniki pisze bardzo się tez udziela w szkole musiało się tam niezłe zadziac.
      www.edziecko.pl/rodzice/7,79318,25883763,maria-natalia-tymanska-teo-to-typowe-dziecko-z-zespolem-aspergera.amp
      • triss_merigold6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 21:25
        Jak typowe dziecko z zespołem Aspergera, charakteryzuje się ponadprzeciętną inteligencją i pamięcią.

        kobiecinie peron odjechał...

        Teo ma zdiagnozowany zespół Aspergera i zaburzenia opozycyjno-buntownicze oraz zaburzenia hiperkinetyczne, co na pewno dostarcza nam nie lada trudności wychowawczych. Od małego był dzieckiem-torpedą. Wszędzie go było pełno, skakał, śpiewał, gadał jak najęty (a pierwsze zdania składał już kiedy miał półtora roku). Gdy poszedł do przedszkola okazało się, że nauczycielki mają ogromne problemy z przystosowaniem go do funkcjonowania w grupie. Teo po prostu był bardzo wymagającym dzieckiem. Łatwo się denerwował, nawet pozornie nieistotnymi rzeczami. Potrafił na przykład w przedszkolu wpaść w histerię, ponieważ jego plastikowy talerz i sztućce nie były tego samego koloru, bardzo długo się natomiast uspokajał. Wiecznie wszędzie było go pełno, skakał po meblach, biegał, szalał i nieustannie gadał jak najęty. W żłobku też prędko okazało się, że jego potrzeba samostanowienia jest zdecydowanie większa, niż zazwyczaj u dzieci w tym wieku - w dużym uproszczeniu kwestionował i kwestionuje niemal wszystkie autorytety przez większą część dnia.

        bachor z piekła rodem

        Przede wszystkim Teo dużo lepiej pracuje w sytuacji jeden na jeden.

        który nie nadaje się do masowej szkoły
        • ophelia78 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 22:05
          Dokładnie.
          Horror
        • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 22:25
          Dzieci z ZA wcale nie są ponadprzeciętnie inteligentne czy uzdolnione. Oczywiście, zdarzają się takie, ale nie jest to norma.
          Zaburzenia opozycyjno-buntownicze są tutaj , wydaje mi się, większym problemem niż samo ZA i to głównie one generują "potrzebę samostanowienia".
          Generalnie szczerze współczuję nauczycielom użerania się z bombelkoem, ale też mamusią, która ewidentnie czuje, że ma skarb w domu i nie dotknęła jej jeszcze żadna refleksja.
          • kira_03 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 22:53
            Myślę niestety, że ta pani ani razu nie zaczęła wychowywać swojego bombelka, ani w żaden sposób nie pracuje nad przystosowaniem go do funcjonowania w społeczeństwie.
            • heca7 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 23:03
              Sądząc po numerach jej męża to tam nikt dzieciaka nie wychowywał tongue_out
            • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 03.10.23, 23:18
              Jakby właśnie to napisałam.
        • hanusinamama Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 00:00
          Ja chciałąbym wiedzieć skąd ten pomysł, że jak dziecko ma Aspeergera to jest ponadprzeciętnie inteligentne. Pojedyncze przypadki są...ale to nie jest zależność Asperger---> wielka inteligencja
          • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 00:44
            No jak to skąd? Ze stereotypu o niezwykle uzdolnionych Aspich, którymi karmią się matki takich dzieci, matki które nie potrafią zazwyczaj realnie ocenić swojej sytuacji.
          • ichi51e Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 07:56
            Ja chyba wiem skad to się wzięło. Jak Asperger zaczął opisy chłopców opisywał ich jako „małych profesorów” każdy z nich był specjalista w jakiejś dziedzinie (nie wiem czy sito przetrwali tylko ci bardziej inteligentni a reszta do gazu) ale z jego obserwacji tak wyszło). Być może brało się tez z tego ze dzieci z autyzmem maja zainteresowania wysepkowe często nieadekwatne do wieku - są na tym mocno sfokusowane i to je interesuje przez co siedzą w temacie i maja wiedze w tej dziedzinie często wykraczająca poza zwykle zainteresowanie.
            • szeptucha.z.malucha Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 08:09
              Dokładnie stąd. I masz racje - nierokujący na przystosowanie w jego klinice szli na zastrzyk lub do gazu.
              • szeptucha.z.malucha Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 08:21
                Pan Asperger niby bezpośrednio tego nie robił ale rękę przykładał - jest książka o tym - "Dzieci Aspergera". Przerażająca.
                Dobrze, ze teraz zmodyfikowano dsm i icd - raz, że odwołanie do tej osoby nie jest fajne, dwa, że opisy osób w spektrum są bardziej adekwatne.
                • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 08:38
                  Zgadzam się. Należałoby jeszcze wyedukować społeczeństwo.
            • hanusinamama Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 09:01
              NO dobra ale nawet biorąc pod uwagę, ze kązdy tak ma...to jeszcze nie jest równoznaczne z ponadprzeciętną inteligencją. Dzieciak ponadprzeciętnie wie więcej niż rówieśnicy o lokomotywach parowych...ale to nie znaczy ze jest ponadprzeciętnie inteligentny
              • szeptucha.z.malucha Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 09:16
                Nie każdy ma nawet wyspowe umiejętności.
                • arthwen Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 12:50
                  NIe każdy, ale jak się wcześniej diagnozowało osobno ZA a osobno autyzm, to kryteria były tak dobrane, że średnia IQ w ZA była wyższa niż średnia IQ w ogóle społeczeństwa. Bo po prostu te dzieci ze spektrum, które były w okolicach średniej a do tego nie miały żadnych wysepkowych zainteresowań, w których błyszczały nie lądowały w szufladce ZA, tylko w autyzmie wysokofunkcjonującym na przykład.
                  • ichi51e Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 13:09
                    O to to!
                  • szeptucha.z.malucha Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 13:56
                    Mój syn z przeciętnym IQ bez wybitności, wylądował w ZA - diagnozowany 2009/2010 jako 4- latek. Wystarczyło, ze był w normie.
                    • arthwen Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 14:19
                      No wiesz, to trochę było uznaniowe - to tak czy siak spektrum, więc pewne granice były płynne i zależały wyłącznie od komisji (czy tam zespołu diagnostycznego).
                      • szeptucha.z.malucha Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 14:49
                        Powiem więcej, nie różnicowano z innymi zaburzeniami. Przy zapisywaniu na diagnozę zapytano czy pod kątem ADHD czy autyzmu. O innych problemach nawet nie wspominano. Takim trybem znajome dziecko z Zespołem Łamliwego X zdiagnozowano też jako ZA😳 Inne z dziecięcą schizofrenią też jako ZA, kolejne z Zespołem PANDAS takoż.
                        Najprostsza diagnoza rozdawana lekką ręką przez lata.
                        A za diagnoza szły wyobrażenia, oczekiwania wobec zachowania dziecka, nietrafione terapie.
                        • triss_merigold6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 15:02
                          To jeszcze inny temat, część dzieci ma zaburzenia- w tym choroby psychiczne- wymagające najpierw leków, a nie dostosowan.
                          • szeptucha.z.malucha Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 15:04
                            Niestety, tak.
                        • ichi51e Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 16:10
                          Wszystko się rozbija o to ze pracownicy poradni chcą dobrze i wiedza na co jest najwiecej kasy - a ta jest na autyzm. Przy czym jak wejdziemy w rozpiskę i spojrzymy na P8

                          „P8 = 9,500​ (to jest mnożnik kwoty bazowej) dla dzieci i młodzieży z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu głębokim objętych zajęciami rewalidacyjno-wychowawczymi organizowanymi w przedszkolach, oddziałach przedszkolnych w szkołach podstawowych, innych formach wychowania przedszkolnego, specjalnych ośrodkach szkolno-wychowawczych, specjalnych ośrodkach wychowawczych, szkołach i poradniach psychologiczno-pedagogicznych, uczniów lub słuchaczy z niepełnosprawnościami sprzężonymi oraz z autyzmem, w tym z zespołem Aspergera (na podstawie odpowiednio orzeczeń o potrzebie kształcenia specjalnego albo o potrzebie zajęć rewalidacyjno-wychowawczych) – wymagających stosowania specjalnej organizacji nauki i metod pracy”

                          Przy czym niesłyszący maja mnożnik 3,6 niewidomi 2,9 upośledzeni umysłowo w stopniu lekkim 1,4 dziecko niepełnosprawne (inne niż ww) 0,8.
                          • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 16:22
                            Ale to nie panie z poradni wydają diagnozę dziecka, tylko zespół specjalistów z psychiatrą na czele. Poradnia działa na podstawie diagnozy podpartej zaświadczeniem od lekarza. Pani z poradni nie może sobie zdiagnozować dziecka z dupy by subwencja była większa.
                            • ichi51e Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 16:26
                              Niby tak a potem się okazuje ze ludzie łażą od lekarza do lekarza az dostaną diagnoze która ich urządza.
                              • maleficent6 Re: A ja się nawet nie dziwię... 04.10.23, 16:29
                                Ale poradnia nie ma na to wpływu.