trusska
30.09.14, 21:55
Musze się wyżalić. Ostatnio jest coraz gorzej i gorzej. Syn ma 2 letnią córkę i 4letniego syna. To są moje ukochane wnuki, widzę je przeważnie raz, dwa razy w miesiącu i nie mogę sie wtedy nimi nacieszyć. Zawsze wtedy bawimy się, dzieciaki mogą sie wyszaleć do woli, bo nie krzyczę na nie wciąż, że są za głośno czy, że broją. Czasem dostają też słodycze, ale przecież babcia od tego jest, żeby upiec placek, żeby dziecko- wnuczęcie miało. Syn, chociaż ja dobrze wiem, że to pod wpływem żony jego,a matki dzieci, od jakiegoś czasu ma pretensje, że rozpieszczam te dzieci, że pozwalam im na wszystko i one później wracają do domu i są nieposłuszne i płaczą, że chcą do babci. Mnie szlag trafia jak widze jak synowa te dzieci próbuje tresować, normalnie ona by chyba chciała, żeby chodziły jak w zegarku, a przecież tak nie można, przecież dzieci to dzieci, trzeba im pozwolić na zabawe, na szaleństwa, nie można trzymać jak na sznurku, bo później to sie odbije na ich psychice. To nie jest tak, że ja im na wszystko pozwalam, ale u mnie mogą sie swobodnie pobawić, pobiegać, pokrzyczeć czasem, czasem zjeść cos słodkiego czy pójść spać troche później niż w domu jeśli zostają na noc. Czy to moja wina, ze dzieci po prostu również w domu chcialyby być dziećmi a nie tresowanymi posłusznymi małpkami? Nie wiem co z tym zrobić. Nie chciałabym żeby to przekształciło sie w konflikt z synem, a boję się, że tak może być, bo widzę, że jego żona nastawia go przeciwko mnie. Strasznie mnie to boli. Myślicie, że da się to jakoś rozwiązać?