bms01pl
22.12.04, 12:59
13 kwietnia urodziła się nasza córeczka. początkowo nie planowaliśmy mojego
udziału przy porodzie - żona miała pewne obawy, opisane zresztą w
komentowanym przeze mnie artykule. trochę negatywnie nastawiała nas do tego
faktu rodzina - że kobieta nieatrakcyjna, że się tego będzie wstydzić, wręcz
usłyszeliśmy, że mogę nabrać dystansu do spraw damsko-męskich po tym, co
zobaczę w czasie porodu a nawet mogę stać się impotentem (w jaki sposób - do
dziś nikt mi tego nie potrafi wytłumaczyc

) ja decyzję zostawiałem żonie,
nie chciałem swoją obecnością powiększać i tak ogromnego stresu,
towarzyszącego narodzinom pierwszego dziecka. na moją obecność przy porodzie
zdecydowaliśmy się już na oddziale położniczym, kiedy chodziliśmy po
korytarzu z podłączoną kroplówką, podawaną paniom godzinę-półtorej przed
porodem. i oboje tej decyzji nie żałujemy, nie było to na pewno wydarzenie z
kategorii mistycznych, niemniej jednak przeżyłem je bardzo silnie, dla mnie
najważniejszy zaś jest fakt, że to ja pierwszy widziałem naszą majeczkę
obecność męża/partnera naprawdę rodzącej kobiecie pomaga, zarówno wsparcie od
strony duchowej, jak i fizycznej - pomoc przy regulowaniu oddechu (panowie
doświadczeni wiedzą o co chodzi), jak również zwykłe trzymanie za rękę,
gładzenie po głowie czy też wycieranie potu z czoła. muszę jednak powiedzieć,
że wymaga to od faceta silnych nerwów i zdecydowania, jeżeli nie jest do
końca przekonany czy podoła, to lepiej niech się nie decyduje. ja się
zdecydowałem i jestem z tego wyboru zadowolony, żona również, obawy rodziny
co do zmian w mojej psychice nie sprawdziły się