cirrrus
22.11.07, 08:34
Witam!!!!
Mam 12-to letniego, superfajnego syna. Ale mam też poważny problem.
Żona od samego początku jest stanowczo nadopiekuńcza. Zaczynając od
rana - pakowanie tornistra do szkoły, wkładanie kanapek, pomoc w
zakładaniu kurtki. A już totalnie mnie dobija poranne układanie jego
ubrania na łóżku tak jakby syn sam nie mógł sobie z szafy wyjąć.
Oczywiście po wyjściu do szkoły mamusia poprawia synka łóżko, chowa
kapcie itp. Kiedy chlopak wraca ze szkoły - mamusia już stoi w oknie
i stawia obiadek na stole zanim syn umyje ręce. W tym czasie mamusia
sprawdza co ma zadane, wyjmuje z teczki resztki śniadania i po
obiedzie siada z synem do lekcji. Nie ma mowy o cotygodniowym
sprzątaniu przez syna swojego pokoju, wunoszeniu śmieci czy wysłania
go po jakieś zakupy.
Ja robię co mogę - próbuję rozmawiać, podsuwam książki, artykuły. I
nic !!!!!!!!!!! Coraz czściej kłócimy się na temat wychowania syna,
tłumaczę że obudzimy się z "ręką w nocniku" jeżeli chodzi o
samodzielność syna. Ja wychodzę rano do pracy i wracam późnym
popołudniem więć "niestety" żona robi co chce. Zostają tylko
weekendy ale coraz częściej widzę, że w oczach chłopaka wychodzę na
tego 'złego" rodzica, który wymaga.
Do tego wszystkiego żona ma zero konsekwencji - mówi, że przez
tydzień nie zagra na kompie a za chwilkę daje synowi pół godziny na
grę.................Normalnie koszmar !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ręce mi opadają.....................Nie chcę mieć syna ciapciaka, bo
jego mamusia traktuje go ciągle jak pięciolatka !!!!!!!!!!
POMOCY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!