Dodaj do ulubionych

Jak uratować namiętność?

13.05.08, 14:25
Jesteśmy 8 lat po ślubie mamy synka (6) i córeczkę (3) kochamy się choć ciężko
oboje znosimy życie rodzinne. Moja żona przeniosła się ze swojego miasta do
mojevgo wiec nie ma tu zajomych tylko jedną koleżankę. Na razie nie pracuje,
bo siedzi z dzieckiem w domu. Dom utrzymuję ja pracując w dwóch szkołach
prywatnych jako nauczyciel - zarabiam ponad 4 tys. Dzieci dają nam się bardzo
we znaki jedna babcia nie żyje a druga mówi, że nie daje rady z tymi małymi
szatanami które ciągle się zeobą tłuką. Nie pomagają prośby i groźby, nawet
7-dniowy zakaz gier na playstation nie załatwia sprawy. Psycholog też rozłożył
ręce mowiąc, że dzieciaki są po prostu żywe, aktywne i wyrosną kiedyś z tego.
Oboje jesteśmy przemęczeni, w związku z czym siadło nam "pożycie intymne".
Kiedyś żona była demonem seksu, mogliśmy kochać się kilka razy na dobę, a
teraz kilka razy w miesiącu najwyżej i nawet wtedy ona rzadko wykazuje
entuzjazm. Dla mnie to już nie jest kochanie się. To jest co najwyżej
stosunek. Rozładowujący ale nie dający większej satysfakcji.
Wiem, że moja żona jest przemęczona ale staram się jej pomagać w domu,
wyciągam czasem do kina, na spacer itp. Staram się z nią rozmawiać o życiu i o
nas, nie chlam ani nie włóczę się z kumplami nie wiadomo gdzie. Staram się być
dobrym męźem, ale coraz częściej czuję, że to nie tylko jej zmęczenie, ale i
znudzenie mną. W łóżku też staram się być czuły, dbać o kobietę, a nie tylko o
siebie.
Chyba przestałem jej się podobać, chyba już jej nie pociągam, mimo że kiedyś
obojgu nam było w łóżku rewelacyjnie i ona sama też inicjowała "akcje". Czuję
się przez to mało atrakcyjny, niekochany, ale ona zapewnia mnie, że kocha i
nikogo nie ma na boku tylko że już jej się nie chce kochać...
Nie wiem, co robić, bo kocham żonę i dzieci, ale z dniaa na dzień duszę się
coraz bardziej. Nie mam na nic ochoty (poza tym, czego mi brakuje).
Da się coś z tym zrobić?
Na te "braki" reaguję agresją, którą staram się tłumić, przez co chodzę
przygnębiony i nie mam ochoty inicjować kontaktów. Gdy się przełamię próbuję
staram się zalecam, a gdy ona powie "nie", znowu staczam się w czarną dziurę...
Obserwuj wątek
    • babcia47 Re: Jak uratować namiętność? 13.05.08, 17:18
      na poczatek: pogadać z babcią, zatrudnić dodatkowo jakąś opiekunkę,
      by babcia nie była sama z "szatanami" i wyjechać gdzieś we dwoje
      choć na weeckend..od czasu do czasu urzadzac tez sobie małe
      wieczorne wypady gdy dzieci zostaną z opiekunką..dzieciom zapewnic
      mozliwość takiego wyhasania sie, żeby po powrocie marzyły tylko o
      poduszce, może jakieś zajęcia sportowe, turystyka?..wymyśl coś by
      zapełnic im czas, wyciszyć, nauczyć je razem bawić się nie tylko bić
      i nie tylko gry telewizyjne..może wspólne gry, budowanie z klocków,
      puzzle, wiem, ze jesteś zapracowany (mój małż też był nauczycielem
      na 2 etaty), ale możesz znaleźć cos takiego co dla ciebie też bedzie
      zabawa i frajdą(mój budował bazę transportowa z synami)..na pewno
      nie osiagniesz efektu w jeden dzień, ale powoli, żonę też w to
      wciągnąć, może nauczy sie bawić i czerpać przyjemnośc z bycia
      chwilami "dzieckiem"...żona bedzie bardziej wypoczęta, mniej
      zestresowana..to i chęć do igraszek wróci..smile)
      ..a może nawet oddac małą do przedszkola i niech żona wróci do pracy
      choćby na kawałek etatu..nawet jeżeli niewiele zarobi to sama zmiana
      środowiska, kontakt z "ludźmi" da jej "oddech", bo może nie ma
      poczucia satysfakcji z tego co robi (kłopoty z dziećmi) i żadnej
      odskoczni..a stąd juz niedaleko do zwykłej depresji, która intymność
      zabija..nawet gdyby trzeba było wiecej zapłacić za przedszkole i np.
      czasem wziąść "panią do sprzątania" ale chyba gra jest warta
      świeczki??? Może to wiecej warte niż nowe meble czy samochód i bedą
      to lepiej ulokowane pieniądze?
      • 7donpedro7 Re: Jak uratować namiętność? 14.05.08, 17:09
        babcia47 napisała:
        > na poczatek: pogadać z babcią, zatrudnić dodatkowo jakąś opiekunkę,
        > by babcia nie była sama z "szatanami" i wyjechać gdzieś we dwoje
        > choć na weeckend..od czasu do czasu urzadzac tez sobie małe
        > wieczorne wypady gdy dzieci zostaną z opiekunką.
        Z babcią nie ma o czym gadać. Nie chcę tu o tym pisać, ale nie ma szans na
        poprawienie układów z nią.
        Opiekunki nie możemy znaleźć (takie w miarę godnej zaufania) a już opcja
        nocleg... Naprawdę nie mamy z kim ich zostawić na noc, chociaż bardzo by nam to
        odpowiadało.

        > dzieciom zapewnic mozliwość takiego wyhasania sie, żeby po powrocie > marzyły
        tylko o poduszce, może jakieś zajęcia sportowe, turystyka?
        >wymyśl coś by zapełnic im czas, wyciszyć, nauczyć je razem bawić się nie tylko
        bić i nie tylko gry telewizyjne..może wspólne gry, budowanie z klocków, puzzle,
        turystyka jest w weekendy, a dzieciaki i tak większość wolnego czasu spędzają na
        dworze. gry tv itp max godzina dziennie. na więcej nie pozwalamy!

        >wiem, ze jesteś zapracowany (mój małż też był nauczycielem
        > na 2 etaty), ale możesz znaleźć cos takiego co dla ciebie też bedzie
        > zabawa i frajdą(mój budował bazę transportowa z synami)..na pewno
        > nie osiagniesz efektu w jeden dzień, ale powoli, żonę też w to
        > wciągnąć, może nauczy sie bawić i czerpać przyjemnośc z bycia
        > chwilami "dzieckiem"...żona bedzie bardziej wypoczęta, mniej
        > zestresowana..to i chęć do igraszek wróci..smile)
        oby, naprawdę w miarę sił staram się bawić z dzieciakami jak najwięcej.

        > ..a może nawet oddac małą do przedszkola i niech żona wróci do pracy
        > choćby na kawałek etatu..nawet jeżeli niewiele zarobi to sama zmiana
        > środowiska, kontakt z "ludźmi" da jej "oddech", bo może nie ma
        > poczucia satysfakcji z tego co robi (kłopoty z dziećmi) i żadnej
        > odskoczni..a stąd juz niedaleko do zwykłej depresji, która intymność
        > zabija..
        co do depresji, zgadzam się, mamy ją chyba po trochu oboje, ale w małych
        miasteczkach do przedszkola dzieci idą jak skończą 3 lata, nasze jeszcze nie
        skończyło. No, ale jest zapisana do przedszkola od września.

        > nawet gdyby trzeba było wiecej zapłacić za przedszkole i np.
        > czasem wziąść "panią do sprzątania" ale chyba gra jest warta
        > świeczki??? Może to wiecej warte niż nowe meble czy samochód i bedą
        > to lepiej ulokowane pieniądze?
        ja chętnie zapłacę nawet większą stawkę, ale nie ma komu!!!
        z drugiej strony, nie wiem, czy żona znajdzie jakąś przyzwoitą pracę -przecież
        nie najmie się jako opiekunka wink))
    • daaar0 Re: Jak uratować namiętność? 13.05.08, 23:39
      Tkwię aktualnie w czymś podobnym.
      Co mogę powiedzieć...
      Chyba tylko tyle, że nic nie trwa wiecznie.
      Wytrzymaj. Najgorsze za Wami. Dzieci 3 i 6 lat nie są już takie małe.
      Moje mają 1 i 3,5, żona pracuje, niedawno przeprowadziliśmy się i wykańczamy
      nowe lokum, a co do namiętności...
      Seks kilka razy w miesiącu i Ty jeszcze narzekasz ? wink
      • margotka28 Re: Jak uratować namiętność? 14.05.08, 15:52
        co prawda jestem kobietą, może nie powinnam się na tym forum
        wypowiadać. Ale jak przeczytałam tę historię, to zrozumiałam, że ja
        też się zachowuję podobnie jak Twoja żona. Nie oznacza to, że nie
        kocham męża, że o niego nie dbam. Kiedyś sama inicjowałam kontakty,
        a teraz już nie. Mąż też nie często się zabiera do seksu. Niektóre
        kobiety tak mają,że jak już urodzą dziecko, to ochota na seks mija.
        Ja tak mam. Spojrzałam dziś na ten problem oczami mężczyzny i
        postaram się zmienić.
        • 7donpedro7 Re: Jak uratować namiętność? 14.05.08, 16:57
          > co prawda jestem kobietą, może nie powinnam się na tym forum
          > wypowiadać.
          A niby dlaczego kobieta nie miałaby się tu wypowiedzieć? Faceci mogą mnie ze
          zrozumieniem poklepać po plecach, a kobiety mogą rozjaśnić w głowie, bo są w
          stanie wczuć się w sytuację mojej ślubnej.

          > Mąż też nie często się zabiera do seksu.
          Ale ja się zabieram bardzo często wink i staram się zabierać za to subtelnie...

          > Niektóre kobiety tak mają,że jak już urodzą dziecko, to ochota na seks mija.
          Ciekawe, czy to wynika z lęku przed ciążą (mimo antykoncepcji taki lęk
          podświadomie może być), czy z ogólnego zmęczenia dziećmi, obowiązkami itp.

          >Spojrzałam dziś na ten problem oczami mężczyzny i postaram się zmienić.
          No, to Twój mąż ma szczęście. Moja żona tego postu nie przeczyta, bo niby jak.
          Nie oznajmię jej przecież, że nasze sprawy wywlekam na forum... Byłaby chyba na
          mnie zła, że o tym w ogóle piszę.
      • 7donpedro7 Re: Jak uratować namiętność? 14.05.08, 17:02
        daaar0 napisał:
        > Seks kilka razy w miesiącu i Ty jeszcze narzekasz ? wink
        Narzekam, bo dla mnie kilka razy w tygodniu byłoby pójściem na ustępstwo przy
        świadomości, że "nie mogę mieć wszystkiego". No, ale wtedy nie oglądałbym się
        innymi babkami, co teraz robię niemalże bezwiednie!!! Złych zamiarów nie mam,
        ale oczka lecą a ciało i dusza męczą się z tym... Normalnie strach wejść do
        autobusu czy nawet pójść do kościoła, bo "one" chodzą i "wodzą na pokuszenie".
        c'est la vie
        • jodi20l Re: Jak uratować namiętność? 14.05.08, 21:56
          a w drugą strone... co ma zrobić kobieta gdy jej facet nie chce, ie
          ma ochoty itd? chociaz nie powiem w ciagu 4 dni 2 razy i bylo
          naprawde mhhhhm, ale normalnie to raz, dwa w miesiacu. masakra.
          wiecznie zmeczony, nie ma sily, kladzie sie spac razem z dziecmi. ja
          potrzebuje odsapnac jak dzieci spia. tylko wtedy mam czas dla siebie
          a on spi, albo dzisiaj: ja siedze przed kompem a on oglada puchar
          uefa. kogo obchodzi puchar uefa?? puchar polski rozumiem ale puchar
          uefa? dzieci spia, mecz sie skonczy on usnie..... sad
          • daaar0 Re: Jak uratować namiętność? 14.05.08, 23:23
            Wziąć go siłą?
            Choć bym nie wiem jak był padnięty...zawsze wtedy daję radę smile).
            • 7donpedro7 Re: Jak uratować namiętność? 15.05.08, 11:25
              daaar0 napisał:
              > Wziąć go siłą?
              > Choć bym nie wiem jak był padnięty...zawsze wtedy daję radę smile).
              Człowieku, marzenie!!! Żeby mnie tak moja pani wzięła mnie "siłą" to bym się
              opierał chyba tylko chwilę dla zabawy. Ale tego się chyba nie doczekam. Już
              prędzej nasi piłkarze wygrają z Brazylią albo Włochami ;-(((.
          • 7donpedro7 Re: Jak uratować namiętność? 15.05.08, 11:21
            jodi20l napisała:
            > a w drugą strone... co ma zrobić kobieta gdy jej facet nie chce, ie
            > ma ochoty itd? chociaz nie powiem w ciagu 4 dni 2 razy i bylo
            > naprawde mhhhhm, ale normalnie to raz, dwa w miesiacu. masakra.
            > wiecznie zmeczony, nie ma sily, kladzie sie spac razem z dziecmi. ja
            potrzebuje odsapnac jak dzieci spia. tylko wtedy mam czas dla siebie
            > a on spi, albo dzisiaj: ja siedze przed kompem a on oglada puchar
            > uefa. kogo obchodzi puchar uefa?? puchar polski rozumiem ale puchar
            > uefa? dzieci spia, mecz sie skonczy on usnie..... sad
            cholercia - racja, MP ok, ale od UEFA wolałbym mecz żoną smile
            najgorsze, że ludzie mają tak nierówno. Nie związałbym się z panną, która nie
            lubi tych tematów, ale moja kiedyś b. lubiła, więc teraz siedzę jak śliwka w
            kompocie. No i przy takiej dysproporcji, niezależnie od płci, wygląda to tak, że
            ta strona potrzebująca częstszych kontaktów marzy, by ta druga przejęła rolę i
            zaczęła podrywać, zaczepiać, żeby rozpoczęła jakąś subtelną erotyczną grę. No
            ale na to zwykle nie ma szans, bo człowiek "przegłodzony" zje wszystko i nie
            wybrzydza.
            Nie chcę nic Ci konkretnego radzić, bo to sprawy dość intymne, ale nie działają
            na niego żadne "kuszenia"? Facetowi trudniej kusić. Może powiedzieć jakiś
            komplement czy coś, a kobitka to wystarczy jak ramiączko jej się zsunie, rusza
            się odpowiednio... Może głupi jestem? Pozdrawiam Cię i oby nasi partnerzy się
            przebudzili.
            • jodi20l Re: Jak uratować namiętność? 15.05.08, 14:53
              musiałabym na głowę upaść żeby próbować kusić w trakcie
              jakiegokolwiek meczu. podejrzewam, że gdybym wyleciała przez okno w
              trakcie meczu (mieszkamy na 11) to w przerwie poszedł by zobaczyć co
              się ze mną stało. A tak na poważnie mąż jest fanatykiem sportu.
              Nożna, siatkowa, ręczna, formuła, boks i wiele innych. podejrzewam,
              żę gdyby miał możliwość to oglądałby mistrzostwa w golfa i szachy.
              masakra.
              nie powiem czasami jest naprawde fajnie
              czasami..........
              • 7donpedro7 Re: Jak uratować namiętność? 15.05.08, 16:58
                jodi20l napisała:
                > musiałabym na głowę upaść żeby próbować kusić w trakcie
                > jakiegokolwiek meczu. podejrzewam, że gdybym wyleciała przez okno w
                > trakcie meczu (mieszkamy na 11) to w przerwie poszedł by zobaczyć co
                > się ze mną stało.
                ??? to straszne!!! nie powiem, lubię obejrzeć mecz, ale w związku z tym, że to
                ja ciepię na niedostatki, zawsze bym się dał skusić... No chyba żeby nasi
                graliby w (pół)finale ME lub MŚ wink))
              • 7donpedro7 Re: Jak uratować namiętność? 15.05.08, 17:05
                jodi20l napisała:
                > A tak na poważnie mąż jest fanatykiem sportu.
                > Nożna, siatkowa, ręczna, formuła, boks i wiele innych. podejrzewam,
                > żę gdyby miał możliwość to oglądałby mistrzostwa w golfa i szachy.
                > masakra.
                Mecz Eintrachtu z Werderem czy Deportivo vs Atletico na pewno bym "poświęcił"
                dla mojej kobiety wink Bez żalu, bo przecież można obejrzeć powtórkę z torrenta.
              • 7donpedro7 Re: Jak uratować namiętność? 15.05.08, 17:09
                jodi20l napisała:
                > podejrzewam, żę gdyby miał możliwość to oglądałby mistrzostwa w golfa i
                szachy. masakra. nie powiem czasami jest naprawde fajnie
                > czasami..........
                Ja oglądam tylko najważniejsze mecze, staram się nie przesadzać, bo przecież mam
                rodzinę. Często jest tak, że wracam do domu, zaczynam się zalecać, ona czuje, że
                będę próbował, więc w międyczasie zagląda do gazety (sama piłki nie ogląda) i
                mówi: "może sobie kochanie obejrzyj mecz? grają co z tamtymi". Bylebym tylko nie
                zawracał jej d... pardon, głowy :c(
                • majka150 Re: Jak uratować namiętność? 15.05.08, 19:41
                  Ja sie natomiast zastanawiam jak mam skusić mojego partnera do
                  takich igraszek bo choć sama jestem w ciaży to takie myśli mnie nie
                  opuszczają.Nie wiem moze mój brzuszek go odstraszasad nie czuję sie
                  jakoś szczególnie atrakcyjnie w ciaży ale ochotę na sex mam niemal
                  bez przerwy.Cóż to już ostatnia prosta wiec moze przejdzie mi
                  wkrótcesad
                  • 7donpedro7 Re: Jak uratować namiętność? 16.05.08, 13:52
                    majka150 napisała:

                    > Ja sie natomiast zastanawiam jak mam skusić mojego partnera do
                    > takich igraszek bo choć sama jestem w ciaży to takie myśli mnie
                    nie
                    > opuszczają.Nie wiem moze mój brzuszek go odstraszasad nie czuję sie
                    > jakoś szczególnie atrakcyjnie w ciaży ale ochotę na sex mam niemal
                    > bez przerwy.Cóż to już ostatnia prosta wiec moze przejdzie mi
                    > wkrótcesad
                    Ja akurat dobrze wspominam okres ciąży, bo było "więcej", ale
                    podejrzewam, że można trochę tozrozumieć, jak facet w tym czasie
                    unika. Jest taki zakorzeniony mit "żeby dziecku nie zrobić krzywdy",
                    innym przeszkadza "obecność" dziecka, które "podgląda" ;c). Mam
                    nadzieję, że za kilka miesięcy wszystko wróci u Was do normy ;c). Bo
                    u mnie to jest równia pochyła ;c(
          • yoma Re: Jak uratować namiętność? 19.05.08, 17:43
            Kobieto, dwa razy w miesiącu i ty jeszcze narzekasz?

            Wziąć go siłą...tjaaaa....
          • ta_judyta Re: Jak uratować namiętność? 01.08.08, 15:55
            Może powinni ludziom robić testy na "potencjał" przed ślubem jeśli by sie dało
            zbadać jeszcze czy im sie zmieni
    • jancio.wodnik Re: Jak uratować namiętność? 16.05.08, 16:05
      Weź sobie kochankę.
      • jodi20l Re: Jak uratować namiętność? 16.05.08, 17:28
        czy libido nie może być na równym poziomie u wszystkich???
    • filomena.online Re: Jak uratować namiętność? 16.05.08, 18:37
      U nas jest o wiele gorzej... Kochaliśmy się raz jakieś dwa tygodnie temu, a
      wcześniej pewnie jakieś 3-4 miesiące temu..... Tylko my znamy przyczynę takiego
      stanu rzeczy. Od 1,5 roku cierpię na depresję, która w połączeniu z lekami
      antydepresyjnymi zrobiła ze mnie królową lodu. Ze łzami w oczach wspominam
      weekendy w trakcie których nie wychodziliśmy z łóżka, okres kiedy nawet na czas
      posiłku nie umieliśmy się uspokoić, co się z reguły kończyło jedzeniem zimnego
      obiadu po "przerwie". Byliśmy idealnie dopasowani pod względem temperamentu i
      potrzeb seksualnych. Teraz ja nie mam żadnych potrzeb, a mój partner ma takie
      jakie miał kiedyś sad(( M. jest wspaniały i nie robi z tego problemu, rozumie
      moją chorobę i stara się nie wywierać na mnie presji, ale ja doskonale wiem, jak
      ważnego czynnika brakuje teraz w naszym życiu i przeraża mnie to, boję się, że
      stracę lojalność mojego ukochanego, bo on po prostu nie wytrzyma... I znajdzie
      seks w innym łóżku....

      Próbuję Ci powiedzieć dwie rzeczy:
      1. Głowa do góry - nie tylko Wy macie taki problem. Właściwie w porównaniu z
      nami to w Waszym życiu jest gorrrrąco!
      2. Może Żona podupada na zdrowiu emocjonalnym, co osłabiło jej libido? Bo z tego
      co piszesz to oboje tkwicie w bardzo stresującej sytuacji od dłuższego czasu.
      • 7donpedro7 Re: Jak uratować namiętność? 17.05.08, 22:41
        filomena.online napisała:
        > 1. Głowa do góry - nie tylko Wy macie taki problem. Właściwie w porównaniu z
        > nami to w Waszym życiu jest gorrrrąco!
        > 2. Może Żona podupada na zdrowiu emocjonalnym, co osłabiło jej libido? Bo z tego
        > co piszesz to oboje tkwicie w bardzo stresującej sytuacji od dłuższego czasu.
        Dziękuję Ci za ten wpis - pomógł mi jak żaden inny. Masz chyba rację, w tym co
        piszesz. Mam nadzieję, że z czasem nam się poprawi.
        Tobie i Twojemu facetowi też tego życzę, byście przypomnieli sobie stare dobre
        czasy wink
        • majka150 Re: Jak uratować namiętność? 19.05.08, 11:50
          Wiem że to inna sytuacja ale przed chwila mój meżczyzna wyjechałsad
          wczoraj otrzymał tel i musiał zostawić nas tuż przed porodemsadGdy
          wróci mały będzie miał już blisko 2 m-ce.Jak widzisz czasem za nas
          decyduja przypadki losowe które też sprawiają ze trzeba sobie
          odmówić pewnych rzeczysad
          • 7donpedro7 Re: Jak uratować namiętność? 19.05.08, 21:35
            > przed chwila mój meżczyzna wyjechałsad
            > wczoraj otrzymał tel i musiał zostawić nas tuż przed porodemsadGdy
            > wróci mały będzie miał już blisko 2 m-ce.
            Oj, różnie bywa, ale na pocieszenie Ci napiszę, że jak wróci, to
            dopiero będzie... Rozłąka jest czasem najlepszym afrodyzjakiem.
            Życzę szczęśliwego rozwiązania wink
            • nupik Re: Jak uratować namiętność? 04.06.08, 09:35
              ja przepraszam , ale nie poklepię cie po ramieniu.1. seks kilka razy w miesiącu
              w tak młodym wieku to dla was ludzie jest normalne????to ja chyba się urwałam z
              księżyca. niezależnie od zmęczenia i temperamentu to jak można tak życ?2. czy
              nie przysżło ci do głowy , żeby z nia po prsotu porozmawiac? powiedziec jej
              szczerze jak ty na to patrzysz, jak się męczysz, nawet powiedziec o oglądaniu
              się za innymi babkami. niech ona wie do czego może doprowadzic jej stosunek do
              ciebie.niewykluczone ze i ona ma swoje problemy - nie wyobrazam sobie byc od
              tylu lat w domu, w obcym miescie. nawet mi by ochota na seks przeszłasmile u
              kobiety wszytsko ze sobą współgra, uwierz mi.je żeli ona czuje sie wyłącznie
              matką, nie ma dokąd się wystroić, a ty jak przykładny mąż w milczeniu znosisz
              jej fochy, to ona już się do tego przyzwyczaiła.to nie znaczy jednak , ze jej to
              odpowiada. Ludzie, nauczcie się ze soba rozmawiac, szczerze, otwarcie, bez gier,
              chodzenia naokoło siebie. mówcie czego potrzebujecie, to naprawdę nie jest takie
              trudne. wtedy ta druga strona ma poczucie ze się nią interesujesz, nie tylko
              seksualnie. to dla kobiety podstawa wszystkiego. swiadomość, że interesują cie
              jej problemy. gadałeś z nią kiedyś o tym jak ona siebie widzi po tych latach w
              domu? moze nie tak wyobrazala sobie swoje zycie?
              • fajna_babeczka Re: Jak uratować namiętność? 04.06.08, 21:33
                Nupik ma rację. Rozmawiać, rozmawiać, jak najwięcej rozmawiać - mąż
                z żoną mają rozmawiać!!! O uczuciach, o swoich potrzebach, o
                marzeniach, snach, fantazjach... Bez tego namiętność usycha jak
                niepodlewany kwiat. I kochać się na pewno nie kilka razy na miesiąc
                tylko 5 x na tydzień! Ja sama jestem często przemęczona i nie zawsze
                mam ochotę na figle, ale wiem, że o dobrego faceta trzeba dbać.
                Zaniedbany pójdzie do innej. Nawet najporządniejszy facet prędzej
                czy później zdradzi, jeśli jego kobitka nie potrafi go "ostudzić" ;-
                ). Mnie samej dużą przyjemność sprawia robienie różnych zwariowanych
                rzeczy, jakie on wymyśla na szczęście wszystko w granicach zdrowego
                rozsądku. Kocham mojego miśka i jak sprawiam mu przyjemność, sama
                jestem szczęśliwa. On też mnie kocha i jest z nim dobrze. Ale my
                zawsze rozmawiamy, gdy coś nie gra. Ty Donpedro też tak powinieneś.
                A może za mało dbasz o swoją kobietę w tych sprawach. Hm?
                • ta_judyta Re: Jak uratować namiętność? 07.06.08, 01:37
                  Ja mam za sobą takie małżeństwo. Miałam wspaniałego faceta i
                  straciłam go, bo byłam egoistką. On wytrzymał dwa lata mojej
                  depresji, z którą nie chciało mi się walczyć. Wspierał mnie, kochał,
                  dbał, a ja go zaniedbywałam. Zarzekał się, że nigdy mnie nie
                  zdradzi, ale my sypialiśmy ze sobą może 2 razy / mies...
                  Aż kiedyś na imprezie firmowej wypił o kilka kieliszków za dużo i
                  zaopiekowała się nim "koleżanka", jakaś k***a, która zawiozła go
                  taksówką do siebie do domu, zrobiła mu kawkę i nie tylko kawkę.
                  Wiadomo, co było dalej ;-( Nawet nie mam do niego pretensji. On
                  naprawdę starał się, żebyśmy wyszli z kryzysu, ale ja to
                  zaprzepaściłam.
                  • mar_bo Re: Jak uratować namiętność? 10.06.08, 14:09
                    Z jednej strony macie racje, żeby szczerze porozmawiać, ale nie znamy Twojej
                    żony i nie wiemy jak zareaguje na taką rozmowę. Może wszystko pójdzie dobrze i
                    wspólnie wymyślicie jak uzdrowić Wasz związek, z drugiej strony może się zamknąć
                    w sobie, albo co gorsza zmuszać się do seksu. Myślę, że taka sytuacja też nie
                    będzie prowadziła do polepszenia relacji. Ty znasz swoją ślubną najlepiej i sam
                    wiesz jak Ona może zareagować. Wiem, że wcześniej ludzie pisali, żeby nie
                    stosować żadnych gierek i walić prosto z mostu, ale pamiętajmy, że każdy jest
                    inny i nie możemy odnosić tej sytuacji tylko i wyłącznie do własnych
                    doświadczeń. Sam musisz podjąć decyzję jaka forma będzie najlepsza - może jakaś
                    romatyczna kolacja i powspominanie jak to było kiedyś, a potem takie pytanie
                    mimochodem czemu się to zmieniło.


                    Ja jestem w ciąży i niestety lekarz zabronił nam się kochać - bardzo liczę na
                    wyrozumiałość mojego partnera. Chociaż kiedy wracał On zmęczony z pracy i nie
                    miał na nic siły potrafiłam uraczyć Go niezbyt miłymi uwagami. Sytuacja się
                    odwróciła. Mam nadzieje, że wykaże więcej klasy niż ja wcześniej.
                    • adrianko30 Re: Jak uratować namiętność? 18.06.08, 23:02
                      A ja ma odwrotny problem, moj maz nie chce kochac sie ze
                      mna......Juz o tym pisalam na "zyciu rodzinnym"....... jestem
                      zadbana kobieta, mam dopiero 30 lat a uprawiam sex dwa, trzy razy w
                      miesiacu, owszem czasem brakuje czasu bo mamy 7 miesiecznego synka i
                      maz jest calkowicie pochloniety nim i praca.......nawet jesli juz
                      dojdzie do zblizenia (zazwyczaj po dlugiej rozmowie, gdzie czuje sie
                      jakby robil to z laski) to jet ono pozbawione tytulowej namietnosci,
                      maz tez twierdzi ze mnie kocha, wiec dlaczego tak sie zachowuje, nie
                      wiem, znioslabym to jesli bym go rozumiala, ale nie
                      rozumiem......zdrady tez nie podejrzewam, bo maz nie chodzi nigdzie
                      wieczorami, kazda wolna chwilke spedza z nami......
      • ta_judyta Re: Jak uratować namiętność? 01.08.08, 15:54
        Filomena uważaj bo możesz mieć tak jak ja. Przeczytaj, co napisałam wyżej...
        Życzę powodzenia
    • jopowa Re: Jak uratować namiętność? 21.06.08, 14:47
      tego sie nie da uroatowac,tzreba ciagle dbac i starac sie,a nie
      zaniedbywac zone.Zona zaniedbywana przez meza zacznie szukac kolegi
      poza malzenstwem
      • agatar-m Re: Jak uratować namiętność? 26.06.08, 09:08
        to ja się dołączę..u nas namietność jest, ale mamy mały problem
        natury technicznej...ja rano mogłabym to robić jak króliczek,
        wszystko mi się kojarzy z seksem...normalnie jak bym mogła to non
        stop z mężusiem. mały małe dzieci ..i tu jest pies pogrzebany.
        kiedyś kochaliśmy sie kilka razy dziennie, teraz co 2-3 dni...no
        czasem codziennie..tylko,ze rano mężuś spi ,a dzieci
        szaleja...czasami wyciągnę go do łazienki,...ale co to za sex, za to
        wieczorem jestem zmęczona jak cholercie...padam ....mężuś fakt
        rozgżewa mnie i jest potem superaśno, ale nie ma tak jak
        kiedyś...nie zaczepiam go, nie rzucam sie na niego....nie jestem tak
        aktywna...martwię się,zeby coę sie nie popsuło, nie odmawiam
        mężusiowi,moze raz najakis czas...za to rano mnie nosi, no bo w
        miare wyspana jestem...kurcze, mam nadzieje,że jak maluchy podrosną
        to bedzie lepiej
    • rossa79 Re: Jak uratować namiętność? 27.06.08, 13:39
      Swego czasu z nami tęż tak było. Ale właśnie z przemęczenia, mało
      się widywaliśmy w ciągu dnia, a wieczorem po pracy, dziecko,
      kąpanie... druga praca. Wieczorami padałam i marzyłam żeby iść spać.
      No ale teraz jest znaczna poprawa. Ach i dużo robi siedzenie w domu.
      Odżyłam jak poszłam do pracy, a tak to byłam wiecznie przygnębiona i
      niezadowolona.
    • mantra_80 Re: Jak uratować namiętność? 28.06.08, 01:11
      nie wydaje mi się, żeby problem leżał w tym, że nie jestes juz dla żony
      atrakcyjny, myślę, że ona może czuc się troche jak ty, czyli dusi sie w tej
      sytuacji i jakieś jej potrzeby nie zostały zaspokojone- podobnie jak twoje (tyle
      że nie musza dotyczyc seksu).









      • fajna_babeczka Re: Jak uratować namiętność? 02.07.08, 00:23
        Mądrze to ujełaś Mantra. To bardzo ważne żeby nawzajem widzieć swoje
        potrzeby i pragnienia i starać się coś z tym zrobić wink. No a w
        temacie seksu, to lepiej nie zostawiać męża czy żony na głodzie, bo
        to po prostu może się źle skończyć, romansem na boku albo szukaniem
        przygód.
    • wzarysie Re: Jak uratować namiętność? 02.07.08, 09:41
      Jeszcze nikt nie uratował namiętności spędzając więcej czasu w domu, starając
      się jeszcze bardziej itp. Tak można owszem stać sie lepszym tatą dla dzieci i
      przyjaciółką żony ale na pożądanie u żony ma to wpływ nieodmiennie
      katastrofalny. Bliskość to bezpieczeństwo, ale seks, namiętność i pożądanie to
      tajemnica i niepewność. Nie można mieć dwu w jednym.
      Namiętność można ratować będąc bardziej męski, nieuchwytny, niepodporządkowany,
      odrębny, pokazać że się podobasz się innym kobietom i wzbudzając zazdrość.
      • fajna_babeczka Re: Jak uratować namiętność? 28.07.08, 11:25
        wzarysie napisał:
        > Tak można owszem stać sie lepszym tatą dla dzieci i przyjaciółką > żony ale na
        pożądanie u żony ma to wpływ nieodmiennie
        > katastrofalny.
        Nie zgadzam się z tym. Na mnie zawsze bardziej działał czuły i troskliwy partner
        niż jakiś macho. Wiem jednak, że wiele kobitek lubi takich czarujących
        "sku***eli" wink
        A wzbudzanie zazdrości? To dość dziecinne jest. Jak ta zazdrość pojawia się w
        małej dawce sama to wtedy frzeczywiście może podkręcać w dobrą stronę.
        Brak namiętności u kobiet może wynikać ze zmęczenia, stresu choć czasem też z
        tego, że związała się z facetem ze względu na to, że był "dobrym materiałem",
        choć fizycznie był dla niej umiarkowanie atrakcyjny.
        • 7donpedro7 Re: Jak uratować namiętność? 28.07.08, 12:38
          Mojej historii ciąg dalszy. Wróciliśmy wczoraj z Pojezierza Pomorskiego.
          Siedzieliśmy tam przez 3 tygodnie w wynajętym domku. Na miejscu zaprzyjaźniliśmy
          się z sąsiadami (miejscowymi). Bardzo serdeczni ludzie. Dość biedni, ale bogaci
          duchem... Mieli czwórkę swoich dzieci, z którymi nasze chętnie się bawiły. Po
          paru dniach gospodyni zaproponowała, że możemy podrzucać im nasze dzieciaki, jak
          będziemy chcieli pobyć sami, bo zgadaliśmy się, że nie mamy nigdy dla siebie
          czasu i zero pomocy w rodzinie. My uparliśmy się, że będziemy je podrzucać ale
          tylko za opłatą. Im było głupio ale w koncu się zgodzili i tak nasze pociechy co
          drugi dzień były z nami, a co drugi z gromadką sąsiadów.
          Byłem szczęśliwy i miałem nadzieję, że po kilku dniach moja żona wyluzuje się i
          zbliżymy się do siebie ponownie. Że będzie tak, jak kiedyś. Przez pierwszy
          tydzień próbowałem codziennie coś inicjować, ale bez skutku. Potem uniosłem się
          honorem i już jej nie zaczepiałem. W połowie drugiego tygodnia zdarzył się cud.
          To ona przyszła do mnie. Było... bardzo dobrze, bo po takim poście... Ale rano
          wyszło, że było jej głupio, że nic między nami nie ma, więc postanowiła coś z
          tym zrobić. Czyli z łaski, może z litości albo poczucia przyzwoitości.
          Powiedziała mi, że mnie kocha i jestem wspaniały, ale do konca wczasów
          kochaliśmy się jeszcze tylko drugi raz. Trzy tygodnie nad jeziorem i dwa
          numerki. Jeden w miarę a drugi lepiej nie mowić ;-(.
          Zwątpiłem. Ona wszelkie rozmowy ucina tekstem, że sobie coś wymyślam i oczekuję
          zbyt wiele od życia. Nie będę się już więcej starał, a jak coś się między nami
          zdarzy, to będę od teraz myślał tylko o sobie. Bo ile można się starać? Ile???
          Ja mam już dość. Nie wiem tylko, czy czekać kilkanaście lat, aż dzieci dorosną,
          czy odejść już teraz. Kocham ich mocno, ale męczę się tak, że już nie daje rady.
          Nie wiem, czy lepiej dla mnie i dla nich żeby to ciągnąć, czy powinienem to
          uciąć i być dobrym ojcem, który mieszka niedaleko i często bierze dzieci do
          siebie. Ale to mi nie pasuje. Nie wyobrażam sobie, żebym miał mieszkać w innym
          domu niż moje dzieci ;-(. Kto będzie mi się wdrapywał na kolana, gdy wrócę z
          pracy? Nie wiem, co robić ;-(. Mam szukać kochanki i wieść podwójne życie? To
          byłoby nie fair...
          • wysoki.brunet Wszyscy mają ten problem 28.07.08, 19:48
            > domu niż moje dzieci ;-(. Kto będzie mi się wdrapywał na kolana, gdy wrócę z
            > pracy? Nie wiem, co robić ;-(. Mam szukać kochanki i wieść podwójne życie?

            Nie będziesz się różnił od większości facetów których żony po urodzeniu dziecka nie mają żadnej ochoty na seks i którzy odkrywają że bezdzietne koleżanki mają za to chcicę jak cholera, o ile facet nie jest tylko pierdołą. Pierdoły łażą w tym czasie bezseksia do agentury.
            Za to najgorzej jęczeć żonie że za mało seksu w kółko, za to może ona cię tylko znienawidzić i seksu więcej od tego nigdy nie będzie.
            • ve1ociraptor Re: Wszyscy mają ten problem 29.07.08, 09:43
              wysoki.brunet napisał:

              > > domu niż moje dzieci ;-(. Kto będzie mi się wdrapywał na kolana, gdy wróc
              > ę z
              > > pracy? Nie wiem, co robić ;-(. Mam szukać kochanki i wieść podwójne życie
              > ?
              >
              > Nie będziesz się różnił od większości facetów których żony po urodzeniu dziecka
              > nie mają żadnej ochoty na seks i którzy odkrywają że bezdzietne koleżanki mają
              > za to chcicę jak cholera, o ile facet nie jest tylko pierdołą.

              Największa pierdołą jaką sobie wyobrażam jest facet, który decydując się na
              bycie z partnerką (żona czy konkubina - nie ważne) i który idzie z nią do łóżka
              nie umie przewidzieć tego, co będzie jak urodzi dziecko. Pierdołowatością do
              kwadratu określiłbym to, że ktoś odkrywa te bezdzietne z "chcicą". Po co w
              ogóle się wiązać? Lepiej od razu dać czytelny sygnał - "jestem facetem, który w
              sytuacji gdy ty urodzisz moje dziecko i biologia nie da tobie popędu będzie
              szukał młodszej i chętnej"

              pozdrawiam


              • wysoki.brunet Bycie pierdołą 30.07.08, 18:20
                ve1ociraptor napisał:
                > Największa pierdołą jaką sobie wyobrażam jest facet, który decydując się na
                > bycie z partnerką (żona czy konkubina - nie ważne) i który idzie z nią do łóżka
                > nie umie przewidzieć tego, co będzie jak urodzi dziecko. Pierdołowatością do
                > kwadratu określiłbym to, że ktoś odkrywa te bezdzietne z "chcicą"

                Problemem nie jest nieumiejętność przewidzenia z seksu może być dziecko tylko
                jak zachowa się kobieta potem i jakie zachowanie jej partner przełknie.
                Mam przyjaciela który stał się pracoholikiem, 2 związki mu się rozpadły, fajne
                babki odeszły bo po krótkiej chwili zakochania nie miał dla nich wcale czasu.
                Czy problemem była jego praca? Nie. Podobnie czy problemem jest dziecko?
                Jakkolwiek dziecko przesłania kobiecie wszystko inne znacznie częściej niż
                facetom praca.
                Jak kobieta mówi: nie chce seksu, nie interesuje mnie namiętność bo MNIE jego
                brak nie przeszkadza to oznacza że nie angażuje się w związek i nie jest on dla
                mnie ważny, ani jego przyszłość.

                Pierdoła to ten którego coś uwiera ale poza jęczeniem żonie że uwiera nie
                podejmuje konkretnych działań żeby zmienić swoje życie, albo robi to głupio.
                Powiem więcej: sam byłem nadskakującym babie naiwnym wiernym pierdołą w
                pierwszym związku klasycznie olanym po urodzeniu dziecka. Ale w międzyczasie
                dużo się nauczyłem i w drugim nie popełniam tego błędu będąc już po raz drugim
                tatą i już tym razem na braki w aktualnym związku już nie narzekam. Wiem ile
                zaangażowania daję i ile oczekuję w zamian.
                • ve1ociraptor Re: Bycie pierdołą 31.07.08, 09:59
                  wysoki.brunet napisał:

                  > Jakkolwiek dziecko przesłania kobiecie wszystko inne znacznie częściej niż
                  > facetom praca.

                  Tak - ale nie jest to oblig. Partnerzy wpływają na swoje życie i wzajemnie
                  kształtują swoje postawy. Możliwe jest takie ukształtowanie postawy partnera by
                  zmienić trend o którym piszesz.

                  > Jak kobieta mówi: nie chce seksu, nie interesuje mnie namiętność bo MNIE jego
                  > brak nie przeszkadza to oznacza że nie angażuje się w związek i nie jest on dla
                  > mnie ważny, ani jego przyszłość.

                  Jeżeli postawa mężczyzny jest taka: daj mi seks i namiętność to nie dziwię się,
                  że gdy pojawia się możliwość skorzystania z pretekstu jakim jest dziecko to ona
                  to wykorzystuje. Pytanie czy w przy postawie - rozumiem cię i jestem otwarty na
                  twoje potrzeby i ty rozum mnie oraz bądź otwarta na moje potrzeby - nie byłoby
                  inaczej.

                  > Pierdoła to ten którego coś uwiera ale poza jęczeniem żonie że uwiera nie
                  > podejmuje konkretnych działań żeby zmienić swoje życie, albo robi to głupio.

                  No jeżeli poza jęczeniem nie robi nic to faktycznie pierdoła.

                  > Powiem więcej: sam byłem nadskakującym babie naiwnym wiernym pierdołą w
                  > pierwszym związku klasycznie olanym po urodzeniu dziecka.

                  Już w tym wątku pisałem o tym, że nadskakiwanie i rozpieszczanie tak naprawdę
                  jest szkodzeniem samemu sobie. Zaangażowanie musi być na zbliżonym poziomie
                  przez obie strony. Jednak sprawa musi być postawiona klarownie - tj ustalone są
                  reguły i obie strony je akceptują. Jeżeli jeden z partnerów wyraźnie nie
                  odpowiada swoim zaangażowaniem to bierze tez na siebie winę za kłopoty związku a
                  nawet jego rozpad. (oczywiście to są rozważania czysto teoretyczne nie
                  uwzględniające całej złożoności relacji partnerów).

                  >Ale w międzyczasie
                  > dużo się nauczyłem i w drugim nie popełniam tego błędu będąc już po raz drugim
                  > tatą i już tym razem na braki w aktualnym związku już nie narzekam. Wiem ile
                  > zaangażowania daję i ile oczekuję w zamian.

                  Sek w tym, że dla wielu za pierwszym razem musi się udać. Ale ciesze się, że
                  tobie sie udało.
                  pozdrawiam
          • ve1ociraptor Re: Jak uratować namiętność? 29.07.08, 09:35
            Z Twoje wypowiedzi można wywieść, że to trochę jest tak, że Ty to postrzegasz
            jako problem a Twoja żona niekoniecznie. W mojej ocenie wszystkie działania
            powinny zmierzać ku temu by ona sobie uświadomiła, jak istotna jest to sprawa.
            Ja sam tez kilka lat pracowałem na to by moją ukochaną żonę nauczyć jak
            skonstruowany jest mężczyzna. Tu przecież nie chodzi o to, że się nie kochacie.
            Obydwoje przecież chcecie jak najlepiej jedno dla drugiego i potrzeba jest
            dokładna instrukcja obsługi jak tego dokonać. Czasami wydaje się też, że długi
            staż małżeński przeszkadza w poznaniu tej instrukcji. Wydaje się, że znacie sie
            jak stare konie - a to nie tak - inna jest instrukcja do męża po ślubie, inna
            dla męża świeżo upieczonego taty a inna dla męża 35-40 latka. I tą instrukcję
            należy aktualizować na bieżąco. Dla mnie wielkim novum (zasugerowanym przez
            żonę) było to, że raz na jakiś czas muszę zachować się jak niekrzesany typ i
            zdobyć żonę w jakimś nietypowym miejscu (na przykład w wiatrołapie gdzie po
            chwili wszystkie kurtki i płaszcze lądują na podłodze) ignorując jej początkowy
            opór. I wtedy jest świetnie. Kiedyś ktoś powiedział, że 90 procent udane związku
            to te sprawy. Nie wiem czy to aż takie ma istotne znaczenie, ale wiem i wie to
            moja zona, że nasz seks jest to pryzmat, przez który patrzymy na nasz związek i
            życie.
            Czasami spotykam jakąś parę mająca już niemały staż i rzuca się coś od razu w
            oczy - po nich po prostu widać, że jest im dobrze w łóżku. I myślę, że warto
            zainwestować w serię długich, niewygodnych rozmów i pokazać jaka jest
            ostatnio instrukcja obsługi do samego siebie. Pozdrawiam
            • 7donpedro7 Re: Jak uratować namiętność? 30.07.08, 01:23
              ve1ociraptor napisał:
              > Z Twoje wypowiedzi można wywieść, że to trochę jest tak, że Ty to
              postrzegasz
              > jako problem a Twoja żona niekoniecznie.
              -------
              Ona uważa, żę to bardziej mój problem, bo mam za duże potrzeby "a
              przecież nie mamy już po 20 lat". OK. 40 też jeszcze nie mamy!
              Czasem uważa, że może rzeczywiście mi czegoś brakować i wówczas
              dostaję coś z łaski. Smakuje to wówczas jak danie z mikrofalówki.


              W> mojej ocenie wszystkie działania
              > powinny zmierzać ku temu by ona sobie uświadomiła, jak istotna
              jest to sprawa.
              -------
              Cały czas próbuję jej to uświadomić. Tłumaczę jej, że dla mnie
              związek bez bliskości fizycznej rozłazi się, ludzie się oddalają od
              siebie. Czsami czuję, że stajemy się sobie obcy ;-(.


              > Wydaje się, że znacie sie
              > jak stare konie - a to nie tak - inna jest instrukcja do męża po
              ślubie, inna
              > dla męża świeżo upieczonego taty a inna dla męża 35-40 latka. I tą
              instrukcję
              > należy aktualizować na bieżąco. Dla mnie wielkim novum
              (zasugerowanym przez
              > żonę) było to, że raz na jakiś czas muszę zachować się jak
              niekrzesany typ i
              > zdobyć żonę w jakimś nietypowym miejscu...
              -------
              Sam nawet na to wpadłem, próbowałem kilka razy, ale wkurzała się, a
              to że ktoś może wejść do domu (w dzień), a to, że niewygodnie, a to
              że musi się najpierw umyć (a myje się dwa razy dziennie, więc brudna
              nie jest). Po kąpieli jakieś ważne sprawy, żeby nie zapomnieć, a
              później śpiąca...
              Żebym ja jeszcze myślał tylko o sobie?! Tymczasem zawsze poświęcałem
              jej duzo uwagi, robiłem to wszystko z prawdziwą pasją. Ona jednak
              jest bierna, gra wstępna polega na tym, żeby ją rozbudzić. Co się
              czasem nawet skutecznie udaje i wtedy jest naprawdę gorąco. Ale
              wzajemności w pieszczotach nie ma. Musi wystarczyć mi kopulacja.


              > Kiedyś ktoś powiedział, że 90 procent udane związku
              > to te sprawy.
              -------
              Może nie 90, ale 50 na pewno. Każdy wie, że jak coś jest tylko w
              połowie dobre, to tak naprawdę jest kiepskie. Zupełnie jak rower z
              urwanym kołem.


              > myślę, że warto
              > zainwestować w serię długich, niewygodnych rozmów i pokazać jaka
              > jest ostatnio instrukcja obsługi do samego siebie. Pozdrawiam
              -----
              • wysoki.brunet Re: Jak uratować namiętność? 30.07.08, 09:14
                7donpedro7 napisał:
                > > żonę) było to, że raz na jakiś czas muszę zachować się jak
                > niekrzesany typ i
                > > zdobyć żonę w jakimś nietypowym miejscu...

                Tu punkt za uważność. Tłumacząc jak jesteś zdesperowany, prosząc tylko zmniejszasz swoje szanse robiąc z siebie nieudacznika w jej oczach.

                > Żebym ja jeszcze myślał tylko o sobie?! Tymczasem zawsze poświęcałem
                > jej duzo uwagi, robiłem to wszystko z prawdziwą pasją. Ona jednak
                > jest bierna, gra wstępna polega na tym, żeby ją rozbudzić.

                Po prostu mało męski jesteś. Tu patrz co sam napisałeś punkt wyżej. Mężczyna musi zdobywać i być ostry i zdecydowany. Jak nie chce ta, musisz brać się za inną. Jak jesteś cos wart zawalczy żeby cie odzyskać. Jak nic w jej oczach nie jesteś wart, to też wygrywasz, bo co to za zycie z nią. Nie wiesz że kobiety sa zazdrosne jak cholera?

                > Natomiast co do opinii, że matki zawsze są mniej chętne... Cóż,
                > podobno najgorętsze są kobiety po 30, a te które rodziły mają
                > najsilniejsze orgazmy. Tak piszą fachowcy

                Tak wszystko sie zgadza tylko pożądanie kobiet jest tak skonstruowane że te orgazmy i gorąco to nie z ojcami ich dzieci i mdłymi misiami w domu co sie "starają" tylko z facetami którzy ich kręcą bo są męscy i zdobywcami jak sam ująłeś "nieokrzesany typ", a nie misio pysio.
                Zresztą by o tym arykuł niedawno na na tym portalu:
                forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=15128&w=81390848&a=81783854
                • ve1ociraptor Re: Jak uratować namiętność? 30.07.08, 13:22
                  wysoki.brunet napisał:
                  >
                  > Tu punkt za uważność. Tłumacząc jak jesteś zdesperowany, prosząc tylko zmniejsz
                  > asz swoje szanse robiąc z siebie nieudacznika w jej oczach.

                  Pozwolę sobie nie zgodzić się. Żona nie jest kolegą z pracy, z którym
                  rywalizujemy o awans a jest (powinna być) najbliższą nam osobą i powinniśmy się
                  doskonale znać tj. wiedzieć o swoich frustracjach, potrzebach, kompleksach,
                  sukcesach etc. Myślę, że metoda na gierki psychologiczne to nie jest to.
                  Mówienie o tym przez mężczyzn nie stawia ich z automatu w świetle
                  nieudacznictwa. Sprytny facet zrobi z tego swój atut. Ważne jest to też jak się
                  to mówi.

                  > > Żebym ja jeszcze myślał tylko o sobie?! Tymczasem zawsze poświęcałem
                  > > jej duzo uwagi, robiłem to wszystko z prawdziwą pasją. Ona jednak
                  > > jest bierna, gra wstępna polega na tym, żeby ją rozbudzić.
                  >
                  > Po prostu mało męski jesteś. Tu patrz co sam napisałeś punkt wyżej. Mężczyna mu
                  > si zdobywać i być ostry i zdecydowany.

                  Myślę, że musi być czasami taki, a czasami inny - z pewnością spontaniczny. U
                  kobiety w seksie najważniejsze rozgrywa się w głowie. Odrobiny zaskoczenia,
                  tajemnicy - powinno pomóc.

                  >Jak nie chce ta, musisz brać się za inną
                  > . Jak jesteś cos wart zawalczy żeby cie odzyskać. Jak nic w jej oczach nie jest
                  > eś wart, to też wygrywasz, bo co to za zycie z nią. Nie wiesz że kobiety sa zaz
                  > drosne jak cholera?

                  Małe poczucie zagrożenia byciem zdradzoną z pewnością nie zaszkodzi. Oczywiście
                  ze zbudowanym ku temu klimatem i by przypadkiem nie dać znać, że mamy otwarty
                  związek.
                  Sam jestem daleki od tego rodzaju zachowań aczkolwiek moja żona i tak co jakiś
                  czas porusza ten temat. I jakoś nie mam ogromnej werwy w wyjaśnianiu, że ja
                  nigdy przenigdy bym tego nie zrobił, że ja wierny jak kundel.

                  > > Natomiast co do opinii, że matki zawsze są mniej chętne... Cóż,
                  > > podobno najgorętsze są kobiety po 30, a te które rodziły mają
                  > > najsilniejsze orgazmy. Tak piszą fachowcy

                  Jeśli badamy fizjologię to pewnie tak. Jednakże nikt nie bada tego jak to jest z
                  psychiką, ze zmęczeniem związanym z dzieckiem, stresem, świadomością, że nie
                  jest już 21-latką z jędrną pupą a na twarzy kolejna zmarszczka i takie tam.

                  > Tak wszystko sie zgadza tylko pożądanie kobiet jest tak skonstruowane że te org
                  > azmy i gorąco to nie z ojcami ich dzieci i mdłymi misiami w domu co sie "staraj
                  > ą" tylko z facetami którzy ich kręcą bo są męscy i zdobywcami jak sam ująłeś "n
                  > ieokrzesany typ", a nie misio pysio.

                  Każda kobieta jest inna. Przykładanie jednej miarki to według mnie duże
                  nadużycie. Nie ma zasady. Poza tym o ile pamiętam to artykuł nie uwzględniał
                  czasu - jak długo taka kobieta miałaby przeżywać te orgazmy z tym macho?
                  Parotygodniowy romans i koniec. To tak jak nam facetom w związku z ciągle
                  atrakcyjnymi żonami pewnie właśnie przytaczana wyżej 21-latka z jędrną pupą na
                  krótki czas wydawała by się remedium a pewnie po kilku tygodniach niczym by już
                  nie zachwycała.

                  • wysoki.brunet Re: Jak uratować namiętność? 30.07.08, 18:37
                    ve1ociraptor napisał:

                    > Mówienie o tym przez mężczyzn nie stawia ich z automatu w świetle
                    > nieudacznictwa. Sprytny facet zrobi z tego swój atut. Ważne jest to też jak się
                    > to mówi.

                    Taaaaa. Poza na misia wrażliwca. Sprawdza się doskonale przy wyrywaniu szczególnie samotnych kobiet. Ale nigdy przy podtrzymywaniu namiętności w związku szczególnie gdzie jest już dziecko które zapełnia tą kobiecą potrzebę opiekuńczości. Kobieta oczekuje wtedy od partnera zdecydowania i oparcia, znacznie bardziej małego bezbronnego misa już ma i tą konkurencję duży misio musi przegrać.

                    > Pozwolę sobie nie zgodzić się. Żona nie jest kolegą z pracy, z którym
                    > rywalizujemy o awans a jest (powinna być) najbliższą nam osobą i powinniśmy się
                    > doskonale znać tj. wiedzieć o swoich frustracjach, potrzebach, kompleksach,
                    > sukcesach etc.

                    Mąż przyjaciółka której się można zwierzać z frustracji, potrzeb i kompleksów to marzenie każdej kobiety. Tylko że to przekreśla automatycznie seks i namiętność o której tu mówimy.
                    • ve1ociraptor Re: Jak uratować namiętność? 31.07.08, 07:43
                      wysoki.brunet napisał:

                      > Taaaaa. Poza na misia wrażliwca. Sprawdza się doskonale przy wyrywaniu szczegól
                      > nie samotnych kobiet.

                      Myślisz schematami. A gdzie ja napisałem coś o misiu? Twierdzę, że o problemach
                      można rozmawiać z podniesioną głową i jest to o wiele lepsze niż kiszenie się z
                      własnymi problemami udając macho.
                      Przykład - nasz synek miał operację w 4 tygodniu życia - w czasie naszego pobytu
                      w szpitalu i bezpośrednio po tym cały czas ją uspakajałem a dopiero po tym jak
                      już wszystko było dobrze powiedziałem jej, że się bardzo bałem o synka, że
                      chciałem dosłownie wedrzeć się na blok operacyjny by wiedzieć czy wszystko dobrze.
                      Może postawa na twardziela byłaby lepsza - nie wiem, choć wątpię w to.

                      >Ale nigdy przy podtrzymywaniu namiętności w związku szcze
                      > gólnie gdzie jest już dziecko które zapełnia tą kobiecą potrzebę >opiekuńczości.

                      I dlatego napisałem, że sprytny facet będzie umiał to wykorzystać. Wywodzenie z
                      mojej wypowiedzi, że stawiam znak równości pomiędzy mówieniem o kłopotach i
                      frustracjach a prośba o opiekę ze strony małżonki, jest zdecydowanie niewłaściwe.

                      > Kobieta oczekuje wtedy od partnera zdecydowania i oparcia, znacznie bardziej m
                      > ałego bezbronnego misa już ma i tą konkurencję duży misio musi przegrać.

                      Biorąc pod uwagę to, że kobieta też ma swoje kłopoty i frustracje poprzez
                      rozmowę z nią o tym mężczyzna staje się dla niej bliższym partnerem niż jakiś
                      niewzruszony mucho, którego sposób myślenia jest dla niej raczej abstrakcyjny
                      (marsjanin).

                      > > Pozwolę sobie nie zgodzić się. Żona nie jest kolegą z pracy, z którym
                      > > rywalizujemy o awans a jest (powinna być) najbliższą nam osobą i powinniś
                      > my się
                      > > doskonale znać tj. wiedzieć o swoich frustracjach, potrzebach, kompleksac
                      > h,
                      > > sukcesach etc.
                      >
                      > Mąż przyjaciółka której się można zwierzać z frustracji, potrzeb i kompleksów t
                      > o marzenie każdej kobiety. Tylko że to przekreśla automatycznie seks i namiętno
                      > ść o której tu mówimy.

                      A gdzież tam. Gra wstępna tak naprawdę zaczyna się z samego rana - ważne jest to
                      o czym małżonkowie rozmawiają przy śniadaniu, obiedzie po pracy - ważna jest
                      atmosfera w jakiej żyją. Myślę, że w małżeństwie akurat łatwiej o namiętność w
                      sytuacji gdy kobieta ma poczucie dobrego rozumienia sie z partnerem a nie
                      obcowania z górą mięsa schowaną za pancerzem - maską twardziela.
                      • wysoki.brunet Re: Jak uratować namiętność? 31.07.08, 08:15
                        ve1ociraptor napisał:
                        > A gdzież tam. Gra wstępna tak naprawdę zaczyna się z samego rana - ważne jest t
                        > o
                        > o czym małżonkowie rozmawiają przy śniadaniu, obiedzie po pracy - ważna jest
                        > atmosfera w jakiej żyją. Myślę, że w małżeństwie akurat łatwiej o namiętność w
                        > sytuacji gdy kobieta ma poczucie dobrego rozumienia sie z partnerem a nie
                        > obcowania z górą mięsa schowaną za pancerzem - maską twardziela.

                        Ty piszesz o idealnym wzorze związku gdzie obie strony są zaangażowane, ja o konkretnej sytuacji w której kobieta wycofuje swoje zaangażowanie, bo ma inną ciekawszą i bardziej emocjonująca grę: macierzyństwo a wspomniany seks namiętność niezbędna do potrzymania związku ją nie interesuje, bo "nie ma takiej potrzeby"

                        Jak gra tylko jedna osoba a druga jest zajęta czym innym to żadna gra.
                        • ve1ociraptor Re: Jak uratować namiętność? 31.07.08, 09:24
                          wysoki.brunet napisał:

                          > Ty piszesz o idealnym wzorze związku gdzie obie strony są zaangażowane, ja o ko
                          > nkretnej sytuacji w której kobieta wycofuje swoje zaangażowanie, bo ma inną cie
                          > kawszą i bardziej emocjonująca grę: macierzyństwo

                          No nie jest to jakiś wzorzec a sytuacja, którą faktycznie udało mi się
                          wypracować. Generalnie spodziewając się takiej możliwości, że dziecko może być
                          powodem wycofania się żony starałem się i nadal sie staram by być tym
                          najważniejszym. Dziecko kiedyś odejdzie - pójdzie sobie w świat a to ja i moja
                          żona będziemy ze sobą przez kolejne kilkadziesiąt lat. Wydawałoby się, że
                          bezpośrednio po urodzeniu dziecka będzie najgorzej - bo dzidzia mała i fajna a
                          tymczasem to właśnie poprzez rozmowy i dzielenie się wszystkim buduję swoją nad
                          nim przewagę - ze mną można pogadać i ja ją rozumiem. Niemowlę jest wymagające,
                          egoistyczne i nie rozumie, że masz zły dzień. Tak więc moja teza jest taka - mąż
                          może być dużo fajniejszy niż dziecko - a wtedy o namiętność dużo łatwiej.

                          > a wspomniany seks namiętność
                          > niezbędna do potrzymania związku ją nie interesuje, bo "nie ma >takiej potrzeby"

                          No w powyżej opisanej sytuacji jest taka potrzeba.

                          > Jak gra tylko jedna osoba a druga jest zajęta czym innym to żadna
                          > gra.

                          No to chyba najłatwiej zajmować się tym samym co żona - dzieckiem - wtedy gracie
                          w jedną grę.
                          pozdrawiam
              • ve1ociraptor Re: Jak uratować namiętność? 30.07.08, 13:59
                7donpedro7 napisał:

                > Ona uważa, żę to bardziej mój problem, bo mam za duże potrzeby "a
                > przecież nie mamy już po 20 lat". OK. 40 też jeszcze nie mamy!
                > Czasem uważa, że może rzeczywiście mi czegoś brakować i wówczas
                > dostaję coś z łaski. Smakuje to wówczas jak danie z mikrofalówki.

                Znam ten smak i to z tego samego powodu - ogromna różnica potencjałów. Ale tez
                nie oczekuję tego za każdym razem. Jednakże ważne są te momenty, gdy jest
                inaczej właśnie - jest iskra. Faktycznie nie jest to tak często jak lata temu za
                czasów poślubnych i bezdzietnych, ale na tyle często, że nie mogę mieć zarzutów.

                > Cały czas próbuję jej to uświadomić. Tłumaczę jej, że dla mnie
                > związek bez bliskości fizycznej rozłazi się, ludzie się oddalają od
                > siebie. Czsami czuję, że stajemy się sobie obcy ;-(.

                I co ona na to?

                > Sam nawet na to wpadłem, próbowałem kilka razy, ale wkurzała się, a
                > to że ktoś może wejść do domu (w dzień), a to, że niewygodnie, a to
                > że musi się najpierw umyć (a myje się dwa razy dziennie, więc brudna
                > nie jest). Po kąpieli jakieś ważne sprawy, żeby nie zapomnieć, a
                > później śpiąca...

                Wypożycz film "american beauty" - może jak zobaczy jak idiotycznie wygląda to z
                boku to załapie. Generalnie gaszenie w jakikolwiek sposób takiego uniesienia
                uznaję za niedopuszczalne. Myślę, że po pierwszym razie raz bym tylko
                oświadczył, że tym razem ok - ale następnym razem ( a kiedyś taki będzie na
                pewno) nawet niech nie próbuje przerywać i wymyślać.

                > Żebym ja jeszcze myślał tylko o sobie?! Tymczasem zawsze poświęcałem
                > jej duzo uwagi, robiłem to wszystko z prawdziwą pasją. Ona jednak
                > jest bierna, gra wstępna polega na tym, żeby ją rozbudzić. Co się
                > czasem nawet skutecznie udaje i wtedy jest naprawdę gorąco. Ale
                > wzajemności w pieszczotach nie ma. Musi wystarczyć mi kopulacja.

                A w innych sprawach to jak to wygląda - no w kwestii wychowania dzieci - co
                robisz, by postawić na swoim?

                > Masz rację. Nie wiem, czy śledziłeś ten wątek od pierwszego wpisu,
                > ale ja przegadałem z żonką wiele godzin na ten temat. Rozbijam się o
                > ścianę, bo ona w rozmowach też jest bierna.

                Jak wyżej - czy ona tylko ten temat tak traktuje, czy w ogóle słabo jest z
                rozmowami na inne tematy?

                >Muszę trzy razy
                > powtórzyć pytanie, by uzyskać skąpą odpowiedź. Mówiłem jej nie raz,
                > jak ważna jest dla mnie ta sfera życia. Lata miną a ja będę
                > starzejącym się oblesiem z wiecznym niedosytem ;-(...

                Wszyscy faceci chyba tak kończą smile Ja czuję się "nasycony" co najwyżej przez 5
                minut. smile

                > Staram się ją na nowo zdobywać każdego dnia, zaskoczyć czymś miłym,
                > ale skutków brak.

                A to może właśnie niekoniecznie najlepsze rozwiązanie. Do dobrego łatwo się
                przyzwyczaić. Moja mama tak rozpieściła ojca i teraz na stare lata on sie
                wkurza, że herbata nie posłodzona.Ważne jest by utrzymywać równowagę w
                rozpieszczaniu się wzajemnie.

                >Ile można walczyć?

                A walczyć trzeba cały czas - poddanie się to żadne rozwiązanie.

                > zmęczone, wiadomo. Tylko jak bardzo może spaść libido. Z 2 numerków
                > dziennie do 2 w tygodniu? Pewnie to mozliwe. Ale nie z 2 dziennie do
                > 2 w miesiącu!

                Oj - może bardzo spaść. Czasami kończy się to wizytą u seksuologa albo
                psychiatry. To jak z impotencją u panów. Nie wiedzieć czemu sprzęt odmawia
                posłuszeństwa - a jak pogrzebać w główce (wykluczając przyczyny fizyczne) to sie
                okazuje, że jakiś powód jest.

                >Taką zmianę trudno zaakceptować.
                > Skoro kiedyś mogła ze mną tak często i tak namiętnie, to chyba nie
                > jestem ostatnim zerem? Chyba chodzi o coś innego. Może coś jej się
                > porąbało z hormonami?

                Ja patrzę na to tak, że natura jakoś ma to poukładane. Generalnie libido kobiety
                rośnie proporcjonalnie do możliwości poczęcia potomstwa. Więc okresy niepłodne
                raczej jest niższe i np w czasie gdy z pewnością nie chce dziecka (np karmi
                jeszcze poprzednie). Strach przed kolejną ciążą może być skutecznym
                zniechęcaczem do seksu.

                > Dziękuję za Twoją wypowiedź, "ve1ociraptor" i pozdrawiam.

                Pozdrawiam
                • zales239 Re: Jak uratować namiętność? 31.07.08, 09:58
                  Chciałam wtrącić parę słów na temat namiętności w związku,parę słów
                  od kobiety.
                  To prawda,że u kobiety cały seks rozpoczyna sie w głowie.
                  I bardzo zależy to od tego jak wygląda dzień i jak zachowuje się
                  partner.
                  My jesteśmy 20 lat po ślubie ,mamy 41 i 43 lata.
                  Namiętność szlag trafił,już dawno temu.Co to spowodowało???
                  Brak porozumienia,brak rozmów na tematy inne niż dzieci i firma.
                  Brak dotyku nie związanego od razu z seksem,brak czułości,brak pytań
                  jak minął dzieńjak się czuję itd.
                  Żyjemy razem pod jednym adresem ,ale obok siebie.
                  Seks był moze jakieś 3 miesiące temu i to szybki bez zbędnych
                  czułości.
                  Żyjemy bardziej jak koleżeństwo niż małżeństwo.
                  Wiem,że mąż ma bardzo stresującą pracę,musiał się wspomagać
                  tabletkami na potencję-sama kupowałam.
                  Ja mogłabym sie otworzyć,gdyby tylko był cień zainteresowania moją
                  osobą-KOBIETĄ z jego strony a tu zima.

                  Nie umiemy tego przełamać ta zła passa trwa .Lepiej mi w domu jak
                  męża nie ma.
                  Nie rozumiem Twojej żony przecież nosisz ją prawie na rękach,mi by
                  wystarczył cień zainteresowania.
                  Może to rzeczywiście hormony.Pozdrawiam
                  • jodi20l Re: Jak uratować namiętność? 31.07.08, 17:42
                    Mam 23 lata, w zasadzie to jeszcze 22, dwie wspaniałe córeczki, pracę, męża.
                    Moja rola jako KOBIETA dobiegła końca. Jestem matką, służącą w domu, murzynem w
                    pracy. Normalnie niczym cyborg we wszystkim.
                    Im więcej rozmawiam z moim mężem o moich potrzebach tym mniej mnie słucha.
                    Przecież nie będę brać go siłą.
                    Tłumaczy to tym, że ma kryzys. Po kilka razy w roku?? Jakoś mnie nie zadowala
                    seks raz na miesiąc/dwa z uwzględnieniem tylko jego potrzeb. Mnie uwzględnia ok
                    5 razy do roku.
                    Naprawdę się męczę.
                    Nie pamiętam już jak to jest być kobietą
                    • agatar-m Re: Jak uratować namiętność? 01.08.08, 09:26
                      o matko, wspołczuje...to moze egoistycznie zabrzmi, ale jednak
                      uważam ,ze nie mam na co narzekac...też mam dwójke maluchów (
                      pisałam wyzej)...i kurka kochamy sie albo codziennie, max 3 dni
                      przerwy....fakt koleżanka wyzej ma jak najbardziej
                      racje...zainteresowanie partnera tu góruje, jak mi mój M kwiatka
                      przyniesie, podejdzie w kuchni jak zmywam, przytuli, pocałuje, jak
                      dzwoni z pracy pyta sie co robie , gdzie jestem..to aż sie chce
                      czekać na ten wieczór i numerek....
                      mam nadzieje,ze to nie minie...
                      to jedank nie tylko tak,ze on sie stara a ja mu nagrode daje, to by
                      było bez sensu..
                      dbam o siebie, ćwicze aerobik, by zrzucić zbedne kilo sprzed ciązy,
                      chodze do fryzjera, maluje sie jak trzeba, inicjuje sex, raz jestem
                      drapieżna, raz uległa..obie strony musza sie starać, stare ale
                      prawdziwe...
                      i popieram kolege z góry, twoja zona chyba faktycznie nie zdaje
                      sobie sprawy z powagi sytuacji..proszę cię! jakby ktoś zajął sie
                      naszymi dziećmi to bym cały dzień w łózku przeleżała...hihi
    • sfajczala Re: Jak uratować namiętność? 22.08.08, 10:15
      don pedro...widzisz, tak sie sklada, ze jestem kobieta z tej drugiej
      strony. To znaczy z podobnej jak Twoja, ale kobiecejsmile
      Moj maz jest cudownym facetem, kochanym i wspanialym ojcem. Ale
      niestety, wlasnie ja pod 30 zaczelam szalec seksualnie i w ogole
      widziec, ze od jakiegos czasu (mowie o miesiacach juz) z jednego
      albo drugiego powodu maz nie napiera tak na seks.
      Nie zamienilam sie w gruba, oblesna babe, nie.Wciaz jestem
      atrakcyjna, rozkochuje facetow (slowo, wiem brzmi nieskromnie, ale
      tak jest), jednak na niego jakby ... nie dzialalo. Jakby cala milosc
      przelewal na coreczke.
      Wiem, ze na poczatku wynikalo to z przemeczenia, duzo pracowal,
      prawie nie spal.Jednak teraz to niemozliwe, a jemu jakby juz tak
      zostalo.Mamy malo seksu, ale mniej jeszcze namietnosci. Mam juz
      dosc, poznalam do tego innego faceta i sama nie wiem jak to robie,
      ze wciaz jeszcze jestem lojalna.
      Potrzebowalibysmy rozstania i przemyslen, ale jestesmy z dzieckiem.
      Nie jestem zwierzeciem seksualnym, nie musze wcale tego robic
      codziennie pare razy, ale no kurde chociaz dwa razy w tygodniu by
      sie przydalo. I widze jak ten nasz, niegdys piekny i szlaony
      zwiazek, upada.
      Obecnie jestemy na etapie rozwazania co bedzie.,
      Po prostu najbardziej boli mnie, ze on nie rozmawia.Musze wszystko
      wyciagac. Nie ma kochanki, nie klamie, ale nie mowi.
      W koncu go zmusilam i juz. Powiedzialam, ze albo w te albo we wte.
      Jedno mam jasne: to moje zycie, musze sie starac, aby przy smierci
      nie zalowac.
      Jest ciezko, wciaz go kocham, ale juz nie mam sil patrzec jak
      pozwala mi sie oddalac.
      Twoja zona moze byc przemeczona i sfrustrowana sytuacja siedzenia w
      domu.Jednak nie ma prawa milczec i odwracac uwagi.
      Dlaczego nie dasz ultimatum? Dlaczego nie naprzesz cala sila jaka
      masz w tym bolu, aby powiedziala i sie zdecydowala?
      mA PRAWO PRZESTAC CIE KOCHAC, POZADAC, ALE NIE MA PRAWA RANIC CIE I
      OSZUKIWAC.
      Mam nadzieje, ze wam sie uda.
      I nam.
    • 2122joan Re: Jak uratować namiętność? 05.09.08, 21:39
      No czesc mam teraz podobnie jak twoja zona wogole niechce mi sie
      kochac.Nie dawno urodzilam synka nr.3!!!Przez cala ciaze tez mi sie
      niechcialo ,ale kochalam sie z mezem raz na tydzien,bo mi go bylo
      szkoda.Ale rok wczesniej i 5 lat do tylu moglam sie kochac bez
      przerwy,bylam szczupla(z malymi przerwami 3 dzieci).Zawsze uprwialam
      sport,bieganie plywanie,no czolam sie super.A teraz poprostu mi sie
      nie chce ,wieczorem jest to ostatnia rzecz o jakiej mysle.Moja
      kondycja ogolna fizyczna jest do niczego,mam na plusie 15 kilo tylek
      wydaje mi sie ze wazy tone...Juz sie doczekac nie moge biegania.A
      musze czekac bo mialam cc.Moze twojej lubej by sie przydal jakis
      Aerobik,Joga no cokolwiek zeby sie ruszyc.W czasie uprawiania
      sportu .wytwarzaja sie w nas Endorfiny co =lepszy chumor,a co=ochota
      na seks.Dodam jak moj misiek schudl tez sie Pukac chcial jak krolik.

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka