wciaz09
30.08.09, 15:39
Witam, oczywiście facet nie jest w ciąży, tylko ja. To juz 9 miesiąc, a ja
borykam się wciąż z tym samym problemem - mój mąż nie chce zrezygnować z życia
nocnego, chce wychodzić i wychodzi na imprezy całonocne sam, szlaja się po
różnych knajpach, pije alkohol, mówi, że tego potrzebuje. A mi w takie noce
nie chce się żyć. Nie godzę się na to od samego początku ciąży, tłumaczę, jak
bardzo mnie to niepokoi i jak bardzo się męczę. Nienawidzę tego. Bardzo się
denerwuję, nie potrafię zapanować nad destrukcyjnymi emocjami. A mąż ma to
wszystko w dupie, choć mówi, że i tak się ogranicza, bo nie lubi domu, nie
lubi w nim być i najchętniej wychodziłby codziennie. A dziecko jest DLA MNIE,
więc powinnam być szczęśliwa. Co na to panowie, mężowie, ojcowie? Jak Wy
traktujecie lub traktowaliście w ciąży swoje żony/kobiety? Powiedziałam
mężowi, że jeśli wreszcie nie przestanie naginać moich granic do swoich
potrzeb, odejdę.. I mam ochotę odejść, bo niewiele z nas tak naprawdę
zostało.. liczy się tylko on, jego potrzeby, jego wolność.. Dodam, że nie
zabraniam mu wychodzić - lubi koncerty więć ns nie chodzi, uprawia sport,
wszystkie długie weekendy w ciągu tych 9 m-cy spędził samotnie na rowerze, bo
go wspaniałomyślnie wysyłałam.. I on dobrze wie, że nie radzę sobie z jego
nieobecnością w nocy i szlajaniem się po knajpach, z odorem alkoholu rano,
kiedy wraca i jego zwłokami w ciągu weekendu, które są zajęte odsypianiem lub
siedzeniem przed kompem.. Co robic???