a.va
04.08.15, 21:01
Smutno mi, tak się nastawiałam na karmienie piersią, a tu porażka - od początku praktycznie nie mam pokarmu. Nie jest to kwestia złego przystawiania czy tego, że dziecko nie umie ssać albo wędzidełka. Przeciwnie - dziecko uwielbia ssać i robi to modelowo, mogłoby prowadzić kursy dla innych noworodków.
Oglądało nas kilka położnych, lekarzy, pielęgniarek, doradcy laktacyjni. Robię wszystko, co mi doradzali - przystawiam tak często, jak się da, po karmieniu ściągam laktatorem, dużo piję, masuję cycki. Robię też to wszystko, co teoretycznie nic nie pomoże (tak mówią doradcy laktacyjni), ale co mi radziły koleżanki - piję herbatki na laktację, jem jogurty ze słodem, nawet kupiłam sobie te chrzanione homeopatyczne granulki, w które nie wierzę, ale postanowiłam, że spróbuję wszystkiego, co może pomóc. I co? I gucio, pokarmu nie przybywa.
Dziecko od 2 doby jest dokarmiane butelką, bo inaczej umarłoby z głodu, więc jestem już na maksa uchetana - każde karmienie trwa od 1,5 do 2 godzin. Najpierw pierś, potem mleko modyfikowane, potem laktator, potem mycie butelek i laktatora. A potem pół godzinki, kiedy mogę się zdrzemnąć, przewinąć albo wykąpać dziecko - i cała karuzela z karmieniem zaczyna się od nowa. I tak całą dobę. Do tej pory wierzyłam, że ten wysiłek coś da, ale minęły już 3 tygodnie i nic. Chyba się poddam i przejdę całkiem na butelkę.
Ale może da się jeszcze coś zrobić?