brenya78
21.07.19, 17:58
Urodziłam córeczkę przez cesarskie cięcie 19 lipca po południu. Niestety, pomimo optymizmu że na pewno się uda karmić, jeśli tylko się zrelaksuje i pozwolę dziecku ssać, z naszego karmienia na razie nici.
Teorie mam obcykana, chyba. Mleko rodzi się w głowie, dziecko wyssie ile potrzebuje itp. W praktyce zwyczajnie nie mam nic w piersiach. Postaram się opisać w punktach.
1) Jestem w szpitalu w UK, promującym wyłącznie karmienie piersią. Do podania mleka sztucznego trzeba mieć bezwzględne wskazanie medyczne. Super myślę.
2) dziecko nie potrafi złapać moich brodawek - po dniu męki i żałosnych płaczów, doradzono mi nakładki na sutki. Stał się cud. Córka się przyssała na całą noc, oderwać się nie dała. Spędziliśmy cała noc na ssaniu. Super myślę. Ale...
3) Po całej nocy ssania, w nocy i rano pieluszka suchutka. Mala przestała robić kupkę i siku. Ponowna kontrola karmienia przez położna - dziecko ssie, ale NIC nie przełyka.
4) Próba wyciśnięcia czegokolwiek z piersi - wg położnej nic nie ma. Wcześniej położne mówiły że "rosa" która pojawia się na sutkach to jest kolostrum. Teraz inna położna mówi, że nic nie leci. Dziecko ssało cała noc i nic nie wyssało.
5) No i mam nakaz dokarmiania. Dziecko słabe, nie robi siku. Bezwzględne zalecenie bo mała ma zrobić pieluchę. Nie dyskutuje, podaje 2x40ml z zamiarem przystawiania dziecka do piersi. Córka odmawia współpracy. Wygląda na przekarmiona. Pielucha pełna.
W międzyczasie co 3 godziny stymulacja laktatorem, kontakt skóra do skóry, zachęcanie do ssania.
Kolejny mój pomysł to dokarmianie przez rurkę, ale czekam aż mała zgłodnieje.
Co robić?