zrozpaczonamama1
09.03.17, 12:59
Być może będę potrzebować rozwodu i strasznie się boję, że mąż odbierze mi corke. Poza tym nie chcę nic od niego, zadnego majątku, alimentów i nie będę mu utrudniać standardowych kontaktów, ale nie wyobrażam sobie żadnej opieki pol na pol a będzie pewnie o to walczył. Czy ma szansę na zabranie mi dziecka? Mąż nawet nigdy nie chciał mieć dzicka (ma już dwójkę z pierwszego małżeństwa) wiec moja córka jest dla mnie całym moim wyproszonym światem. Mieszkamy w jego domu blisko szkoły dziecka, ale ja mam własne mieszkanie do którego mogę się przeprowadzić, wsparcie rodziców, dam sobie radę finansowo, mąż jest cudzoziemcem bez innej rodziny tutaj (poza dziećmi z poprzedniego małżeństwa, chociaz oni też już wyjeżdżają na studia za chwilę), córka jest bardzo zżyta z nami obojgiem i wiem, że ją bardzo kocha. Mam oszczędności z których teraz żyję i nie jest to problem jeszcze przez jakiś czas, ale PIT niestety wykaże zero póki co, ponieważ niedawno założyłam nową firmę i jeszcze nie nabrała wiatru w żagle, wiec mąż jest zdecydowanie lepiej sytuowany. Czy ma szansę na przyznanie miejsca zamieszkania córki? Strasznie się boję że ją stracę i będę dochodzącą mamą

zupełnie mnie to rozwala
Jestem dobrą mamą, to ja udzielam się szkole, dbam o całą dzieciową logistykę i kocham moją córkę bardzo, ale jemu jako ojcu tez nie mam nic do zarzucenia i chcę żeby córka miała z nim kontakt, ale nie wyobrażam sobie ani zamieszkiwania u niego i moich wizyt, ani nawet pół na pół. Jestem z tych staroświeckich mam i wiem, że nikt o moje dziecko nie zadba lepiej niż ja. Czy sąd może uznać inaczej?
Mam też pytanie jak to praktycznie zrobić? Czy mogę się po prostu wyprowadzić z dzieckiem? Boję się jak on zareaguje. Jak to praktycznie wygląda takie rozstanie? Kto wychodzi, w którym momencie postępowania rozwodowego, co mam powiedzieć córce a co mężowi i kiedy? Mój mąż jest wybuchowy, boję się co zrobi jak poczuje, że chcę wyjść z dzieckiem, a wiem, że wyprowadzka samej mnie nie wchodzi dla mnie w grę i jestem świadoma, że ułatwiłoby mu to potem argumentowanie w sądzie o miejsce zamieszkania przy nim (stan "zastany"). Jak żyć pod jednym dachem w takiej sytuacji? Teraz jest po prostu nie do zniesienia. Jestem totalnie sparaliżowana i nie mam pojęcia co zrobić i jak to zrobić.
Mam tez prośbę czy może ktoś polecić dobrego prawnika w Warszawie?