mamkamila
18.05.05, 14:26
Witam, chciałam podzielić się z wami moim historią z kotem.
Mam (miałam) kokę od jej urodzenia, przez 8 lat. Spokojna, nieufna dla obcych.
Jak byłam w ciąży zastanawiałam się co to będzie, oddać ją szkoda, to jak
członek rodziny. Jak wróciłam z dzieckiem do domu, bardzo szybko go
zaakceptowała. Do dnia wczorajszego (18.05.05) zaatakowała małego ( 8 miesięcy
)i babcię - ja byłam w pracy. Mama zamknęła się w łazience i zadzwoniła po
mnie. Jak przyjechałam ( 5 min. blisko pracuję) to był horror. Mały z
ręcznikiem na głowie, duż krwi wszędzie. Kota szybko zamknęłam w pokoju w
którym się schował.Pojechaliśmy na pogotowie, a potem do kliniki dziecięcej.
Mały ma sześć ran na głowie, w tym dwie spięte plastrami ściągajacymi -
zamiast szycia - po uprzednim ogoleniu miejsc skaleczenia. Gorzej z bacią -
noga pogryziona od małego palca do wysokiego uda i ręka. Kot jest na
obserwacji w schronisku i już tam zostanie. Kamilek czuje się dobrze,bawi się,
śmieje ale musi spać ze mną bo wybudza się z płaczem, ale to dopiero jeden dzień.
Apeluję do wszystkich - nie wierzcie własnym zwierzętom.
Mama Kamila
A oto Kamilek - jeszcze ze wszyskimi włosami
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=621&w=23975803&a=23975803