mbkow
18.05.10, 19:08
dzieci znaczy bachory, tyle powiem

jestem wkurzona na maxa na moje dzieci.
dwoch chlopakow. dzis ich widze tak: jeden 6lat niesmialy i rozpuszczony, jak
sie speszy zaczyna ryczec i swirowac, drugi 4 lata, rozpuszczony, na drugie ma
'nie'. poszlismy na zajecia, ktore wybral starszy, mlodszy natychmiast chcial
tez. poszukalam, zapisalam. joga dla dzieci, mlodziutka mila pani, w sumie 5
dzieci. starszy w polowie wybiegl z placzem, bo sie speszyl czy cholera wie
co, potem mala histeria, mlodszy pewnie by wytrzymal, ale po zajeciach zrobil
awanture, ze nie moze wziac klucza od szafki w szatni oraz ze ma ubrac kurtke.
w drodze do auta histeryzowal. sila go zaciagnelam. dal czadu. olewam
zastanawianie sie, dlaczego. wkurzylam sie, opieprzylam, zrobilam jesc i
powiedzialam, ze bawia sie sami.
teraz przylaza, zagaduja, a ja informuje, ze jestem zla. nie zrobie popcornu,
nie obnize siodelka w rowerze itd. mam mieszane uczucia co do tego swojego
focha, ale trudno. takie pochylanie sie nad dziecmi, szukanie przyczyn,
usprawiedliwianie konczy sie tym, ze widze, ze mlodzi sa rozpuszczeni i nie
mobilizuja sie. mala przciwnosc losu, wielki foch. zawsze staram sie wykazac
cierpliwosc, bywa zdecydowanie roznie, oczywiscie lajam sie za jej brak. taraz
mam kupe roboty i cierpliwosci po porstu nie ma, wiec nowa opcja - obrazona
mama. beda miala o czym im wspomniec przy nastepnej akcji

obrazacie sie na swoje dzieci?