malka21
13.01.06, 22:01
Dziewczyny, długo się zastanawiałam, czy o tym napisać, ale ostatnie
informacje jakie dostałam zmusiły mnie do tego.
Ja podobnie jak niektóre z Was jeździłam do Gliwic do doktor M. Byłam w sumie
na trzech wizytach. Początkowo byłam bardzo zadowolona, ale ostatnia wizyta
wzbudziła moje podejrzenia. Zaczęłam szukać na internecie informacji tej
lekarce i znalazłam adres jej gabinetu w miejscowości obok miejsca
zamieszkania mojej rodziny. Już na wstępie, gdy zapytałam moich bliskich o
nią złapali się za głowę! Okazało się, że w tamtym rejonie jest ona dobrze
znana, niestety z bardzo złej strony!! Nie chcę się rozpisywać, bo wszystko
co wiem dowiedziałam się przez moich najbliższych a nie byłam sama świadkiem
zdarzeń. W każdym razie pani doktor miała tam kilka spraw sądowych! Co
najmniej jedną na tle finansowym ale również z powództwa cywilnego
dotyczących błędów w leczeniu. Wszyscy, z którymi moja rodzina rozmawiała
przestrzegali przed tą lekarką. Ostatnio pytali pielęgniarkę,która
współpracowała z nią i dowiedzieli się, że ponoć leczyła dzieci sterydami
(prawdopodobnie je wstrzykiwała). Niektóre dzieci nadal się leczą po
tych "kuracjach". Ta pielęgniarka prosiła aby mi przekazać, żebym już więcej
nie jeździła do Gliwic. Prosiłam rodzinę, aby przy okazji porozmawiali z tą
pielęgniarką i może da się namówić i osobiście napisze na forum o
szczegółach. Ja tak jak mówię, świadkiem nie byłam ale tak wiele złego
słyszałam, że nie mogę tego zatrzymać dla siebie. Dodatkowo trafiłam na panią
pediatrę w Krakowie (do której obecnie chodzę z dziećmi), która
przeprowadzając ze mną wywiad nt. leczenia małych usłyszawszy nazwisko
stwierdziła, że zna tą osobę i nie jeździłaby do niej się leczyć.
Jeśli chodzi o te miejscowości, gdzie dr M. pracowała to są to bliskie
okolice Krosna, m.in. miejscowość Łężany i gmina Miejsce Piastowe. Być może
udałoby się uzyskać jakieś informacje telefonicznie w gminie. (Wiem, że gmina
spłaca ogromny kredyt zaciągnięty przez panią doktor, więc myślę, że wszyscy
będą wiedzieć o kogo chodzi).
Wiem, że nie wszystkie w to uwierzycie, mnie samej nie chciało się wierzyć,
tym bardziej, że początkowo leczenie wydawało mi się sensowne. Jeśli któraś z
Was mimo wszystko będzie je kontynuować upewnijcie się, co jest wstrzykiwane
Waszym dzieciom w zastrzykach, czy rzeczywiście jest konieczne leczenie
lambli i czy dobór leków jest odpowiedni, dlaczego nie są prowadzone żadne
kartoteki, żadna ewidencja leczenia! Podejdźcie z dystansem do zaleceń i
oceńcie, czy rzeczywiście nie zaszkodzicie dzieciom. Wiem, że dla wielu z Was
to ostatnia deska ratunku i przepraszam, że wprowadzam zamęt, ale myślę że
lepiej to wiedzieć i być ostrożnym.
Pozdrawiam
malka