kamizelka_ratunkowa
23.06.13, 11:46
Kieruję 5-osbowym zespołem. Jedna z podwładnych jest w 6 miesiacu ciąży, od dwóch miesięcy na L4. Nie mamy nikogo na zastępstwo i do czasu jej przejścia na macierzyński nie będziemy mieć (polityka firmy). Jej obowiązki wykonuję ja i dwóch podwładnych. Ja sama jestem w 5 miesiącu ciąży. Wczoraj wybrałam się z mężem i dziećmi do parku rozrywki. Wsiadaliśmy właśnie na karuzelę kiedy zobaczyłam swoją pracownicę przebywającą na zwolnieniu wchodzacą do komnaty strachu. Potem jeszcze spotkałam ją przy wyjściu, starałam się być opanowana, zapytałam o samopoczucie. Zaskoczona spotkaniem powiedziała że nie najlepsze. Niby żartem zapytałam czy komnata strachu ma zadanie terapeutyczne, z trudem powstrzymałam negatywne emocje.
Jestem wściekła, zwłaszcza że naprawdę mamy fajny zgrany zespół, praca nie jest stresująca, staram się wykazywać się empatią. W zeszłym roku jedna z dziewczyn miała ciężką sytuację w domu z powodu zawału męża. Pozwalałam na pracę z domu, odebrałam część obowiązków, na każdym kroku powtarzałam reszcie by byli wyrozumiali bo w życiu różnie bywa. Uważam, że jestem fair i naprawdę bardzo zdenerwowałam się wczorajszą sytuacją. Może wyjdę na wiedźmę ale nie odpuszczę. Jutro zgłoszę dziewczynę do HRu i nie dopuszczę by wróciła do mojego zespołu po macierzyńskim. Naprawdę czuję się oszukana. Moja siostra twierdzi, ze przesadzam, że to normalne że w ciąży bierze się zwolnienia. Ja tak nie uważam. Staram się rozwiązywać problemy w inny sposób, szukać kompromisu. Jeśli ktoś ma gorszy czas, staram się go nie zawalać obowiązkami, zwłaszcza że rzadko pracujemy pod presją terminów, a te które mamy nie są wyjątkowo napięte, nie zdarza się byśmy mieli poslizgi nie do opanowania.
Czy ja naprawdę przesadzam?