lolinka2
02.09.05, 18:26
Natalka dzisiaj była w w/w instytucji drugi dzień. Szła z nadzieją a my z
ufnością- pełną wiarą w kompetencje i etykę personelu. Chyba przegięliśmy z
tym zaufaniem...
1. Dziecko nie może myć w przedszkolu zębów i żadne tłumaczenia nie trafiają
do przekonania. Myją starszaki a maluchy (i nieistotne że 'maluch' jest w 100%
samodzielny) nie i kropka. Jedyną osobą władną w tej materii ażeby coś
zadecydować jest Pani Dyrektor...obecna w godzinach 10-14

)) Na temat zębów
córka podsłuchała parę zjadliwych komentarzy pań.
2. Na dwór nie wyszli drugi dzień (a taka ładna pogoda).
3. Leżakują w ubraniach.
4. Jesteśmy Świadkami Jehowy więc parę kwestii traktujemy inaczej, m.in.
urodziny. Zajście z dzisiaja: córa wchodzi z mężem do sali, pani od progu:
kolega ma urodzinki, poczęstuj się cukierkiem. Natalka (podkreślam, sama- nie
mąż): ja nie jem urodzinowych cukierków. Pani: jeśli nie jesz czekoladowych,
damy ci inny... Natalka: ale ja nie jem urodzinowych. Pani; hmmmm, aha.
Tata poszedł, dziecko zostało...i dostało te nieszczęsne cukierki, z tegoż
worka, z informacją że to nie urodzinowe. Zjadła, opowiedziała nam to w domu,
bez przekonania... Domyśliła się że to 'zamydlanka' i ze pani kłamie. Zaufanie
dziecka runęło. Nasze zresztą też. Pedagog który oszukuje wrażliwe sumienie
dziecka??? Też jestem nauczycielem, ale przez myśl by mi to nie przeszło. A
zębów po cukierkach nie umył zaden maluch. Starszaki umyły.
Mam nadzieję, że kiedy wróci (w poniedziałek) druga nauczycielka prowadząca tę
grupę, sytuacja się poprawi. A Panią Dyrektor chyba zjadę z góry na dół
(kulturalnie oczywiście) za ten bałagan ideologiczno-decyzyjny. Nie podoba mi
się to. Żałuję że wyprowadziłam się z Białej Podlaskiej. Tam takie rzeczy były
oczywiste, a nie problematyczne. I to nauczyciel decydował o dziecku, dyrekcja
była 'do pożaru'. Warszawa jest chora...