00gabi00
13.08.15, 23:16
Witam. Chciałabym się podzielić swoim problemem. Otóż zaczynam podejrzewać, że jest szansa, że w przyszłości może się rozwinąć u mnie anoreksja, a warto zacząć działać w możliwie najwcześniejszym momencie.
Kiedy byłam młodsza to anoreksja przede wszystkim kojarzyła mi się z niemalże całkowitym niejedzeniem. W tym jest różnica, bo moja dieta nie jest rygorystyczna. Chudnę bardzo regularnie, nawet trzy dziesiąte kilograma dziennie przez to, że jem tylko trzy posiłki dziennie, piję dużo płynów i nie ruszam żadnych niezdrowych przekąsek, a przede wszystkim słodyczy. Po prostu jem tylko wtedy, kiedy rzeczywiście jestem głodna i nigdy się nie przejadam. Początkowo "oszukiwałam" i dodałam do swojej diety kilka akcentów bulimii, czyli po każdorazowym zjedzeniu porcji, po której czułam się za ciężko, brałam silny lek przeczyszczający, ale szybko mi to przeszło. Nauczyłam się panować nad apetytem i można całkowicie wykluczyć u mnie bulimię. To było świadome działanie mające na celu szybsze schudnięcie, nie miało żadnego podłoża psychologicznego.
No i tak przy wzroście 182cm schudłam z prawie 75 do 65kg w niewiele ponad miesiąc (swoją drogą to bardzo skuteczna dieta mi wyszła, polecam...). Tylko do jakiej wagi zmierzam? No właśnie, tego nie mogę przewidzieć.
Najgorsze jest to, że im piękniejsza się staję w porównaniu z "dawną" sobą, tym brzydsza się czuję. Wciąż się sobie nie podobam, i zaczynam się bać, że jeżeli osiągnę 60kg, które przy moim wzroście jest absolutnym minimum według dietetyków, ile to powinnam ważyć, by to nie było niebezpieczne dla mojego zdrowia, to dalej będzie coś w moim ciele, co dalej będzie mi się nie podobać, i prawdopodobnie będą to moje nogi. Bo akurat mam taką budowę ciała, która sprawia, że naprawdę jest mi ciężko doprowadzić do takiego stanu, by moje uda wydawały się szczupłe na tle reszty ciała, dodając, że jeszcze odznacza się na nich sporo luźnej skóry przez to całe odchudzanie. Miałam zamiar ją trochę ujędrnić podczas ćwiczeń samych nóg, ale dopiero wtedy, kiedy zakończę odchudzanie, a to ma nastąpić... no właśnie! nie wiem kiedy!
Akurat siedzę w kręgu, gdzie skrajna szczupłość uchodzi za konieczność w osiągnięciu piękna. Jestem fanką koreańskiego popu, a Koreanki to zazwyczaj bardzo chude dziewczątka (małokaloryczna, koreańska kuchnia, x godzin morderczych treningów tanecznych każdego dnia...). Na ten przykład moja najdroższa Nana z zespołu After School przy 171cm wzrostu waży zaledwie 48kg co daje BMI 16,4, które jest uważane za zbliżające się do skrajnego zagłodzenia, a nie jest to u niej w kraju nic szczególnego. Wręcz przeciwnie, nawet ja uważam, że jej ciało wygląda naprawdę rewelacyjnie i w ogóle nie przypomina tych paskudnych wieszaków, które chodzą po wybiegach...
Niekoniecznie chcę mieć takie niski wskaźnik BMI jak ona, ale i tak mam wręcz chorobliwą potrzebę wyglądania jak ona, więc to może i tak do tego doprowadzić. Potrzeba bycia piękną wykształciła się u mnie z samotności i niemożności zaimponowania komukolwiek niczym innym. Na niską samoocenę składa się również trądzik hormonalny, z którym walczę od lat i żadne, nawet najdroższe kuracje na niego nie działają. Myślę nawet o kuracji hormonalnej, tak mnie już ta sytuacja denerwuje...
I pytanie jest następujące... czy z tego może się wykształcić anoreksja? Powinnam się cieszyć z uciekających kilogramów, a ja tylko coraz bardziej widzę, jak dużo brakuje mi do ideału. Co, jeżeli nie będę mogła się przestać odchudzać? A co, jeżeli to po prostu problem mojej budowy ciała i samo "naprawienie" nóg innymi sposobami mogłoby wszystko załatwić?