natta84
22.04.10, 02:05
witam wszystkich
2 miesiace temu napisal do mnie na jednym z portali turystycznych egipcjanin
na zasadzie: przyjezdzam do warszawy moze bysmy sie spotkali. tak tez sie
stalo, znajomosc przerodzila sie w cos wiecej. poczatkowo nie wiedzialam nic o
muzulmanach jednak poznanie go naturalnie sprawilo ze chlone teraz jak gabka
wszelka wiedze na temat ich charakteru religii, itp. od czasu jego wyjazdu
codziennie mamy kontakt internetowy, bardzo duzo rozmawiamy poruszajac rozne
tematy, on wydaje sie byc czlowiekiem moralnym, ktory potrafi sie wzniesc
ponad uwarunkowania spoleczne swojego kraju, potrafi dostrzec wady swojej
religii i rodakow i powiedziec o tym. jest bardzo inteligentny. nie ma w
naszej relacji tanich tekstow, slodzenia, wyznawania milosci, itp. jednak
zaczelam sie zastanawiac skad mam miec pewnosc ze to wszystko nie opiera sie
na klamstwie, a duzo czytalam o tym ze arabowie maja klamstwo we krwii...
jednak nie widze szczerze mowiac powodu dla ktorego mialby klamac czy udawac.
ma dobra prace, mieszka w kairze sam, ma 25 lat, twierdzi ze jego rodzina nie
ma wplywu na jego decyzje zyciowe aczkolwiek bardzo ich kocha i szanuje. nie
sadze zeby chodzilo tutaj o malzenstwo, wize, czy inne takie sprawy bo on ma
naprawde sensowne podejscie do tego, nie jest poza tym typem lovelasa tylko
powaznego faceta, tak go przynajmniej odbieram.
w kazdym razie sprawy wygladaja teraz tak ze minely 2 miesiace od naszego
spotkania w polsce i oboje chcielismy sie spotkac ponownie, oczywiscie
zaprosil mnie do siebie do kairu jednak ja stwierdzilam ze to zbyt ryzykowne
bo na dobra sprawe ledwo go znam i nie chce decydowac sie na pobyt u niego.
zaproponowal wiec zebysmy spotkali sie w sharm, poniewaz wycieczki sa tansze
niz sam bilet stanelo na tym ze on zaplaci mi za tygodniowy wyjazd a sam
wynajmie jakies lokum w poblizu tak zebym ja mogla na miejscu przeniesc sie do
niego. i tak sie stalo. tutaj pojawia sie kwestia o ktorej tez
czytalam-zadziwiajace zaufanie; podal mi numer swojej karty tak zebym mogla
zrobic przelew za ten wyjazd. oprocz tego on twierdzi ze wiernosc jest dla
niego bardzo wazna i pomimo ze pozostajemy w "zwiazku na odleglosc" nie mam
sie czego obawiac... wiem jak to wszystko brzmi, mozna myslec ze jestem
naiwna, ale ja na poczatku w ogole nie zakladalam ze ta znajomosc bedzie miala
jakas kontynuacje od momentu kiedy on wyjechal z polski. nie zalezalo mi nawet
na jego wiernosci bo w cos takiego zwyczajnie nie wierzylam... ale teraz odkad
widze jak sytuacja sie rozwija oraz jego gesty jak zabieganie o to zebym
przyjechala, nie wiem juz co myslec... czy to mozliwe zeby egipcjanin naprawde
mial takie podejscie na zasadzie: zalezy mi zeby sie z toba spotkac i zobaczyc
co z tego bedzie, bo poczulem ze mogloby sie nam udac. czy to nie brzmi zbyt
hmm europejsko? z tego co czytam to oni zwykle zachowuja sie inaczej, takze
bardzo prosze napiszcie jak wlasciwie sie do tego wszystkiego powinnam
odniesc?? czy mozna jakos sprawdzic wartosc tych wszystkich slow i gestow,
sprowokowac tak zeby pokazal swoje prawdziwe ja? (zakladajac ze to, co
pokazuje teraz jest dla jakichs potrzeb nieszczere) ja tez za nim tesknie, w
zasadzie bardziej poznalismy sie podczas klikania w necie i naprawde
poruszylam z nim wiele watkow religijno-spolecznych... najbardziej jednak sie
boje ze to faktycznie bedzie sie dalej rozwijac ale pozniej schemat bedzie
taki sam jak w historiach ktore czytalam- brak wolnosci i mozliwosci
decydowania o sobie, kontrola, pomimo tego ze on teraz twierdzi ze w zaden
sposob nie ograniczalby mojej swobody. dodam jeszcze ze okresla siebie jako
koraniste, nie pije, nie je wieprzowiny, a wiec standardowo chyba;)