Dodaj do ulubionych

Lekcja HISTORII

16.04.04, 15:38
1306-1331

Pierwsze wzmianki źródłowe o osadnictwie w Żychlinie. Wówczas wieś szlachecka
należąca do szlachty herbu „Lubicz”. W 1331r. istniała już parafia.

1331

Spalenie Żychlina przez Prusów, towarzyszących wyprawie Krzyżackiej

1331-1397

W tym czasie właścicielem dóbr Żychlińskich staje się rodzina Żychlińskich,
począwszy od Szymona sędziego kujawskiego, poprzez jego syna Chwała sędziego
łęczyckiego, a następnie wnuka Jana wojewody łęczyckiego.

1397

Żychlin otrzymuje prawa miejskie

1419

Najstarsze wzmianki dotyczące istnienia w Żychlinie Rady Miejskiej

Ok. 1450

Dobra Żychlińskie nabywa Wojciech „z Żychlina” herbu „Szeliga” podkanclerzy
na dworze Kazimierza Jagielończyka

1535

Pierwszy znany herb Żychlina przedstawiający zamek o trzech basztach

1542

Zygmunt I Stary nadaje Żychlinowi pierwszy przywilej handlowy

1655

Splądrowanie Żychlina w czasie wojny polsko – szwedzkiej

1707-1713

Epidemia dżumy w Żychlinie

1779

Stanisław August na prośbę Tomasza Pruszaka, ówczesnego właściciela Żychlina
przywraca miastu przywilej odnawiający dawne jarmarki, a także zezwala na
organizację czterech nowych.

1793

W wyniku II rozbioru Żychlin znalazł się w zaborze pruskim

1828

Otwarcie szkoły elementarnej w Żychlinie

1852

Epidemia cholery w Żychlinie

1862

Otwarcie linii kolejowej z Łowicza do Bydgoszczy zlokalizowanej
w sąsiedztwie Żychlina

1863-64

Liczny udział mieszkańców w powstaniu styczniowym. Potyczka zbrojna oddziału
powstańczego z piechotą rosyjską, była jedyną udaną próbą ataku powstańczego
na tym terenie

1870

Ukazem carskim Żychlin traci prawa miejskie.

1913

Ludność Żychlina przekroczyła próg 5 tys.

1914

Żychlin zostaje zajęty przez wojska niemieckie

11.XI.1918

Żychlin wolny od okupanta niemieckiego

1921

Powstaje fabryka „Polskie Zakłady Elektrotechniczne” – licencja Brown-Boveri
S.A.

1924

Rząd Rzeczypospolitej Polskiej przywraca Żychlinowi prawa miejskie

1939-1945

Żychlin zostaje włączony do III Rzeszy. Miasto ponosi w toku działań
wojennych liczne straty ludnościowe i materialne.

18.01.1945

Wyzwolenie Żychlina spod okupacji niemieckiej przez Armię Radziecką

Obserwuj wątek
    • sonsiadka Re: Lekcja HISTORII 16.04.04, 22:58
      a czy ktoś słyszał o tym, że pierwsze w Europie ELEKTRYCZNE oświetlenie uliczne
      było własnie w Żychlinie? Wie ktoś coś na ten temat?
      • ibir1 Re: Lekcja HISTORII 05.07.04, 18:29
        Ciekawe skąd takie dane. Wiem, że na rzece Słudwi jaka przepływa przez Żychlin
        jest w okolicy Jackowic most, który posiada pierwszą na świecie spawaną
        konstrukcję.
        • sonsiadka Re: Lekcja HISTORII 09.07.04, 08:42
          Słyszałam o tym od osób interesujących sie historią miasteczka. Podobno
          oświetlenie to założył Fabian (właściciel min. elektrowni) na "swojej"
          ulicy .....
          Ale...w przypływie wolnego czasu ..... postaram asie poszperac w jakichs
          materiałach ...może cos znajde na ten temat.....
    • ibir1 Re: Lekcja HISTORII 25.01.05, 13:37
      Na str. internetowej Radia Victoria w dn. 22. 01. 2005 r. przeczytałem art.
      pt. "Trójkatny rynek, trójkątny kubek" Można w nim przeczytać o projekcie
      modernizacji trójkątnego rynku w Łowiczu / Nowy Rynek na planie trójkąta /,
      bedącego atrakcją turystyczna na skalę europejską. Podobno w Europie są tylko
      takie rynki w Bonn, Paryżu i Łowiczu. Dlaczego o tym piszę. Bo w Żychlinie jest
      coś takiego na przeciw dawnego kina Energia i obecnie Ochotniczej Strazy
      Pożarnej. Dawniej było tu targowisko. Plac ten okalają trzy ulice w kształt
      trójkąta. Czy ten plac można nazwać rynkiem ? A może.
      • dinozaurka Re: Lekcja HISTORII 16.07.13, 15:23
        Fajny wątek :)
        Ciekawe, czy ktoś z wtedy tu piszących jeszcze zagląda na forum :)
        A tak bardziej na temat....... spotkałam się ostatnio z informacją (ale gdzie to wyczytałam.... ? ? ?) że na naszym trójkątnym rynku / skwerku / parku, czy jak by to jeszcze nazwać, ma powstać parking. Fakt, w tym rejonie, w dni targowe taki obiekt jest naprawdę potrzebny......
        A tak w ogóle, w temacie "lekcja historii", troszkę do poczytania jest tu:
        zychlin-historia.com.pl/
        • dinozaur2012 Re: Lekcja HISTORII 17.07.13, 16:44
          37.128.114.228/historia-zychlina/wp-content/uploads/2013/03/Zwyci%C4%99zka-praca-konkursowa-2013-r..pdf
          • dinozaur2012 Re: Lekcja HISTORII 17.07.13, 16:53
            www.ancerewicz.com/ancerewicz02.htm
            • dinozaur2012 Re: Lekcja HISTORII 17.07.13, 16:56
              1939.pl/kampania-wrzesniowa/wspomnienia-jan-behnke/Wspomnienia-Jana-Behnke-Kampania-Wrzesniowa-1939.pdf
              • dinozaur2012 Re: Lekcja HISTORII 04.11.13, 18:40
                www.magazyntd.com/numery,32,265
                Oto fragment:
                Zacznijmy od dwóch domów, które stały nieomalże na przeciwległych skrajach rodzimego miasteczka. Żychlin – położony między Kutnem i Łowiczem – miał się wtedy czym pochlubić. Ładna i zadbana miejscowość stanowiła również ważny ośrodek przemysłowy, gdzie zatrzymywały się wszystkie pociągi pospieszne. Wyznaczając pionową oś, ul. Narutowicza dostosowywała swój wygląd do otoczenia. Przekroczywszy most na Słudwi, stawała się główną ulicą, kończąc się przy reprezentacyjnym ryneczku. Wznosiło się tutaj kilkanaście kamieniczek z połowy XIX wieku i zabytkowa wieża zegarowa. Górował nad nimi piękny kościół pod wezwaniem św.św. Piotra i Pawła, z wolno stojącą dzwonnicą. Ulegał on przebudowie od końca XVIII wieku, nabierając ciągle nowego blasku.
                • dinozaur2012 Re: Lekcja HISTORII 04.11.13, 18:47
                  kurierplus.com/archiwum/?module=displaystory&story_id=1888&format=html&edition_id=95KurierPlus.com

                  kurierplus.com/archiwum/?module=displaystory&story_id=1888&format=html&edition_id=95
                  Wielkanoc mojego dzieciństwa

                  By Halina Jensen

                  Obrzędy i obyczaje związane z Wielkanocą, najważniejszym świętem w chrześcijańskim kalendarzu, ulegały powolnej ewolucji. Jednocześnie, a mowa tu nie tylko o tradycji anglosaskiej, nastąpiła pewna zmiana akcentów, która dokonała się w epoce wiktoriańskiej. Przekształciła ona przyjście na świat Jezusa w Betlejem w rodzinne święto, dając mu zarazem niezwykle bogatą oprawę świecką. Może dlatego pamiętamy Boże Narodzenie jako najmilszą uroczystość naszego dzieciństwa i młodości.

                  Obrzędy i obyczaje związane z Wielkanocą, najważniejszym świętem w chrześcijańskim kalendarzu, ulegały powolnej ewolucji. Jednocześnie, a mowa tu nie tylko o tradycji anglosaskiej, nastąpiła pewna zmiana akcentów, która dokonała się w epoce wiktoriańskiej. Przekształciła ona przyjście na świat Jezusa w Betlejem w rodzinne święto, dając mu zarazem niezwykle bogatą oprawę świecką. Może dlatego pamiętamy Boże Narodzenie jako najmilszą uroczystość naszego dzieciństwa i młodości.

                  Nie umniejszyło to w niczym rangi Wielkanocy, która nabierała nowego znaczenia po przystąpieniu do pierwszej komunii. Któż z nas nie cieszył się malowaniem jajek i nie ubiegał o niesienie koszyczka ze święconym do kościoła. W naszym dziecięcym umyśle ważniejsza była ta pierwsza czynność. Brałam udział w losowaniu o ten przywilej wraz z cioteczną siostrą, a kto wyciągnął krótszą słomkę, ten jak niepyszny zabierał koszyczek z powrotem do domu.

                  Polski wielkanocny stół może być powodem do narodowej dumy, a co więcej, to przeświadczenie wcale nie jest objawem grzesznej pychy. W książkach, poświęconyh świątecznym potrawom w różnych kuchniach, nasze święcone wysuwa się na pierwsze miejsce. Wspominała o nim, nieomalże z łezką, nieżyjąca już Mimi Sheraton, pierwsza recenzentka kulinarna w Ameryce, która wydawała cenzurki nowojorskim restauracjom. Polskie specjały od dawna popularyzuje Martha Stewart.

                  A choć w tradycyjnym domu, na święcone składają się zazwyczaj rozmaitości do wyboru i koloru, to przecież wydaje się ono bardzo skromne w porównaniu z dawnym szlacheckim dworkiem, nawet jeśli jego właściciel gospodarował tylko na zagrodzie. Na stole królował świński ryj, wypełniony jajkami na twardo. Uzupełniało go nadziewane prosię, upieczone w całości. Były rozmaite pasztety, a w tym – obowiązkowo – z zająca, a często i z jelenia. Wśród domowych wędlin, podawanych w ogromnym wyborze, poczesne miejsce zajmowała szynka. Najważniejszą przystawkę stanowił chrzan, po którym napływały łzy do oczu. Na wety pojawiały się baby i mazurki. Złociły się one od wielkiej ilości żółtek i szczypty szafranu, który był na wagę złota. Staropolska kuchni lubiła przyprawy i korzenie. Poza pikantnym smakiem konserwowały one żywność. Przyrządzanie takiej uczty wymagało czasu i służby.

                  Wracając do właściwegi wątku, farbowaniem jajek w naturalnych wywarach zajmowała się ciocia Helena. Dwie, niezbyt uważne dziewczynki czyli Bożena i ja, mogły się z dala przypatrywać tej czynności. Wolno nam było jednak wydrapywać wzory szpileczką. Najładniejsze były kraszanki cioci Stefy, ozdobione z fantazją wodnymi farbami. Dorównywał jej mistrzostwem dziadek Wakowski, który używał kolorowych kredek, kreśląc misterne geometryczne wzory.

                  A jeszcze przedtem było wielkie sprzątanie. Bronia Wakowska, moja babcia po mieczu, zatrudniała córkę gospodyni, która przynosiła masło, sery, jaja i inne produkty po drodze na targ. Przedwojenne, trzypokojowe mieszkanie dziadków mieściło w domu dla dyrekcji, pobudowanym przez szwajcarską firmę. Brown i Bowery założyła nowoczesną fabrykę maszyn elektrycznych i transformatorów w Żychlinie. Dziadek, ceniony specjalista w swoim zawodzie, zaproszony niegdyś do budowy Gdyni, został zdegradowany przez komunistów do pozycji majstra. Trzeci i największy pokój, z werandą na ogród i oddzielnym wejściem, zabrał wtedy kwaterunek.

                  Drewniane domostwo owdowiałej babci Różyckiej znajdowało się na skraju miasteczka. Połowę domu zajmował dzierżawca, który prowadził nasze gospodarstwo z pszenno-buraczaną ziemią. Dużym sadem zajmował się z zapałem wujek Wicek, polonista i zapalony ogrodnik. Dawna służąca Gajesiowa, uwijała się wraz z moją mamą przy wiosennych porządkach, w podzięce za żywność i pomoc finansową.

                  W czasach współczesnych wielkanocne śniadanie, czy też obiad, uległo uproszczeniu, a jednocześnie nabrało bardziej indywidualnego charakteru, choć nadal trudno go sobie wyobrazić bez tradycyjnych elementów. Sięgnę tu do mojego domu. Po przyjściu z rezurekcji, zasiadaliśmy wszyscy do wielkanocnego śniadania, w którym uczestniczyła tylko najbliższa rodzina. Robiliśmy wyjątek dla przybranej i samotnej kuzynki Dziańdzi. Ów przydomek, urobiony przez dzieci od Wandy, przyjął się na dobre. Przynosiła ona ze sobą marynowane borowiki i jakiś inny specjał.

                  Pięknie nakryty stół zdobiły bazie, wczesne kwiaty z ogródka i barwinek. Pośrodku stała ceramiczna misa z kraszankami, cukrowy baranek i koszyczek ze święconką, z którego mama, zwana przez dorosłych Dziunią, wyjmowała jajka, dzieląc je na cząstki. Na półmiskach leżały płaty szynki(specjalność dziadka) i polędwicy, zręcznie pokrojony schab i pasztety, a także wiejska kiełbasa w plastrach, a do tego domowy chrzan i ćwikła. Były jaja w majonezie i sałatka jarzynowa, które przyrządzała ciocia Stefa. W czasach, gdy pełna jeszcze sił, babcia piekła chleb, mieliśmy własne bochny żytniego i razowego pieczywa, a także ciepłe bułeczki. Z boku stała polukrowana babka drożdżowa i trzy albo cztery mazurki, o różnych smakach.

                  Podzieliwszy się jajkiem, próbowaliśmy wszystkiego po trochu, jedząc z wielkim smakiem i to wcale nie milczkiem, tym bardziej, iż przeważała płeć piękna. A potem był spacer piaszczystą drogą do krańca pól i z powrotem, aby znowu nabrać apetytu. Odpoczywaliśmy przy stawie, obserwując leniwe karpie. Na obiad jadało się zazwyczaj pieczone kurczaki z mizerią. Jeśli Wielkanoc przypadała w drugiej połowie kwietnia, to – przy wczesnej i ciepłej wiośnie – raczyliśmy się pieczonymi kaczkami własnego chowu i wyborną czerniną. Babcia hodowała także stadko kur na potrzeby domowników. Krowy, konie i trzoda chlewna należały do dzierżawcy, który płacił część czynszu w naturze.

                  I tak mijała Wielkanoc za Wielkanocą, podobne do siebie jak krople wody i nigdy bym nie przypuściła, że przyjdzie mi ją kiedyś obchodzić na obczyźnie.


                  CopyrightKurierPlus.com
                  • basia6013 Re: Lekcja HISTORII 31.01.14, 10:38
                    genealogyindexer.org/view/1939Ptel/1939Ptel%20-%201159.pdf

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka