kozlowiecka
17 lat temu
Jestem zona bezrobotnego faceta a wlasciwie rozleniwionego Piotrusia pana.
Moj maz 3 tyg.przed naszm slubem stracil prace,na poczatku pocieszalam go
zreszta slub mial byc niebawem wiec temat pracy zszedl na 2 plan.W duchu sie
pocieszalam ze to tymczasowe, ze napewno cos najdzie i problem minie.Po za
tym dopiero po slubie czlowiek przekonuje sie jak wazne sa finanse zwlaszcza
jak jest na swoim garnuszku.
Niestety problemy narastaja poniewaz moj mlzonek z pelnego wigoru mlodzienca
zamienil sie w kanapowca czekajacego na cud.
Dopiero teraz przejzalam na oczy,a moze po prostu gdzies zapodzialy mi sie
rozowe okulary.Rodzina ciagle prawi jakies zlosliwe uwagi typu ze jestem zona
TURKA tz.ja pracuje on sie byczy.Wszyscy wokol nam wspolczuja a wlasciwie
mi,ale te ich wspoczucie jeszcze bardziej mnie dobija.Moj mazonek moze na
poczatku staral sie cos znalezsc,teraz jakby troche spasowal,wysle z 5 CV na
tydzien i wyczekuje cudu.Ja ciezko pracuje ,dobrze zarabiam ale wiaze to sie
z czestymi wyjazdami.Wracam do domu i ......zastaje kanapowca z pilotem w
reku.W domu nie ma podzialu obowiazkow,o wszystko jest awantura a ja mam joz
dosyc.Oczywiscie to ja jestem najgorsza bo mu dokuczam,bo go niewspieram i
ciagle cos wymagam.Zaluje czasami tego slubu,przeklinam w duchu i modle sie o
sile.Byc moze za duzo oczekuje?Ale przeciez kazda kobieta pragnie poczucia
stabilizacji,biezpieczenstwa i pewnego komfortu psychicznego.Pragne takze
dziecka na ktore teraz niemam szans.Coraz wiecej we mnie zalu,pretensji i bog
wie czego jeszcze.Ale najgorsze jest to poczucie rozczarowania nie wiem czy
bardziej mezem czy zaistniala sytuacja.