blackcard
02.11.08, 14:19
W Angorze nr 43 z dnia 26.10.2008
45 odcinek "Spowiedzi praktykującego alkoholika" Marka Koprowskiego.
Fragment cytuje, dla przypomnienia, ze nie powinnismy zapominac wlasnych
poczatkow trzezwosci, jesli chcemy dotrzec do innych poczatkujacych.
"Chodziłem na spotkania kilku różnych grup, więc mam porównanie i niejakie
doświadczenie. Zauważyłem od razu, że bardzo wyraźnie rysuje się podział na
tych, którzy długo już nie piją i na początkujących. Nie wiem, może niechcący
kogoś skrzywdzę, ale czułem, jak się nade mną (i nie tylko nade mną) wynoszą
ci, co dłużej trwają w abstynencji. Nawet powiedziałem kiedyś, że każdy rok,
pięć, czy dziesięć lat niepicia miały swój dzień pierwszy, ale nikt nie
zwrócił na to uwagi. Łatwo się zapomina, jak widać. Poza tym przekazywanie
sobie prowadzenia spotkań, bo co jakiś czas zmienia się prowadzący, odbywało
się w kręgu samych swoich. Dziś Józek, jutro jego kolega Antek i tak dalej.
Oczywiście, żadnych profitów prowadzenie spotkań nie dawało, ale jest chyba
jakaś potrzeba dowodzenia w niektórych ludziach, podnosząca ich sponiewierane
poczucie ważności. Wśród aow-ców wszyscy doznali głębokiego upodlenia,
wszystkich głęboko poraniło uzależnienie, a mimo to znajdywali się tacy,
którzy uważali się za lepszych od reszty.
Głos zabierać może każdy. I mówić tak długo, jak chce. Tylko w szczególnych
przypadkach prowadzący może głos odebrać, ale to się raczej nie zdarza. Ludzie
mówią więc dużo, bo dla wielu jest to jedyne miejsce, gdzie mają do kogo się
odezwać. Oczekiwałem opowieści o walce z nałogiem, o różnych drogach do
trzeźwości, o porażkach, wpisanych przecież w tę (i w każdą inną) walkę, o
doświadczeniach, z których można coś dla siebie zapożyczyć, o zwyczajnych
historiach ludzi poturbowanych przez los, tak jak ja. Szukałem w tej
wspólnocie podobieństw, a w tych podobieństwach nadziei dla siebie, szukałem
siły w cudzych zwycięstwach, potwierdzenia, że można wygrać, że wcale nie
trzeba być księciem niezłomnym, że tacy sami jak ja też mogą sobie poradzić z
sobą, że nie tylko mnie zdarzyły się wpadki, ale to wcale nie znaczy, że
jestem stracony i że jestem sam.
Na jednym ze spotkań zabrał głos kolega, który w drażniący sposób okazywał
swoją wyższość nad krócej niepijącymi i przez 45 minut opowiadał o tym, że
kupił sobie lodówkę i jak ją instalował. Ja, owszem, rozumiem, że chciał
podzielić się z nami swoim sukcesem. Jako alkoholik, tylko wyprzeda-wał z
domu, aż sprzedał wszystko. Teraz, po raz pierwszy od lat, coś do tego swojego
domu kupił. Fajnie. Tylko dlaczego tak długo o tym ględził? Właśnie ględził.
Nudził śmiertelnie, a poczucie wyższości go wręcz rozsadzało.
Kiedy indziej jeden z tych „samych swoich" przyniósł tort. Z jedną świeczką.
Okazało się, że rok nie pije. Roki Gdy byli wśród nas dwudziestoletni
abstynenci. Kolesie fetowali go, jakby wrócił z podróży na Księżyc. Za
wcześnie - myślałem, bo sam miałem dłuższe przerwy. I dobrze myślałem, bo
koleś niedługo potem zapił. Z powodów tych i innych przestałem chodzić na
spotkania AA.”
Marek Koprowski
Spowiedź praktykującego alkoholika odc. 45
Angora nr 43 z dnia 26.10.2008