a.va
05.06.17, 22:52
Kopnijcie mnie, proszę, w co tam trzeba, bo chyba mi się w głowie przewraca. Moje dziecko dostało się do publicznego żłobka, co samo w sobie jest cudem, na który w ogóle nie liczyłam, bo żadnych punktów za pochodzenie nie mieliśmy, a na liście byliśmy powyżej setnego miejsca. No więc najpierw oszaleliśmy z radości, a teraz, kiedy adrenalina zeszła, siedzę i się gryzę, że tam mi to moje ukochane słoneczko na pewno skrzywdzą.
Słoneczko będzie miało we wrześniu ponad 2 lata, więc nie niemowlę, inne dzieci uwielbia i ciągnie do nich bardzo. Ja pracuję w domu, więc nie musi być w żłobku cały dzień, może być np. 4 godziny. Ułatwiłoby nam to życie, bo teraz zajmujemy się nią z mężem na zmianę, jednocześnie pracując, i trochę w związku z tym jesteśmy uchetani.
No ale może ważniejsze, żeby do tego magicznego trzeciego roku życia była w bezpiecznym domku z nami niż gdzieś tam z obcymi? Napiszcie mi szczerze, jak jest, nie mam musu jej dawać do żłobka, byłoby mi dużo łatwiej, ale rok dałam radę bez żłobka, to i drugi rok uciągnę. Tylko czy jest sens się męczyć? Może jej w tym żłobku dobrze by było?