abigail83
24.08.07, 22:06
W ostatnim TS jest reportaż o "buyerkach", czyli kobietach, które
zawodowo zajmują się doborem kolekcji do sklepów, decydują o tym,
jakie np. buty będą dostępne w polskich Aldo. Jedna z nich, właśnie
z Aldo, chwali się, jak to "przekonała szefów, żeby zaczęli
produkować balerinki". No gratuluję, tylko czym tu się chwalić, jak
balerinki pojawiły się w Polsce gdzieś z rocznym opóźnieniem, jak
się już w Europie znudziły.
Buyerka z Miss Sixty opowiada jak to "wylansowała u nas spodnie
rurki wpuszczane w kozaki". Fajnie, tylko że rurki można u nas było
kupić w efekcie z dwusezonowym opóźnieniem.
A sensowne spodnie z wysokim stanem i guzikami są tylko w H&M. Za
rok pani z Miss Sixty może sprowadzi pięć par, a potem ogłosi, że
nowy trend wylansowała.
Nie rozumiem tego, nie żebym żyła modą i tylko to, co "modne" na
grzbiet wciągała, ale jak mi coś w oko wpadnie z pokazów mody czy
style.com, przygotowuję się, że o ile za granicę nie zbłądzę, coś
podobnego będę miała za rok-dwa lata... Też Was to wkurza?