magdalaena1977
30.09.08, 01:08
Coraz częściej mam wrażenie, że jestem w takich eleganckich (i drogich) sklepach lekceważona - ekspedientki jakby nie bardzo chcą ze mną rozmawiać, nie chce im się szukać ciuchów dla mnie. Dziwnie patrzą, kiedy pytam o cenę, w ogóle zachowują się się jak obrażone księżniczki, którym ośmieliłam się zakłócić spokój.
Mimo że nie jestem bardzo bogata i nie stać mnie na szastanie pieniędzmi, to jednak zarabiam i czasami chciałabym kupić sobie coś naprawdę eleganckiego i dobrej jakości. Nie wydam całej pensji na jeden kostium czy torebkę, ale mam w portfelu kartę kredytową z odpowiednio wysokim limitem i teoretycznie nawet bardzo luksusowe sklepy mogłyby mnie czymś skusić. A tu jest problem z szukaniem rozmiaru, fasonami itp.
W Almi Decor szukałam prezentu dla koleżanki na nowe mieszkanie w sensownej cenie (i znalazłam), ale pani słuchając moich oczekiwań i pakując zakup cały czas traktowała mnie gorzej niż panią obok która kupowała lampę za 2000 zł.
Nie wyglądam jak znudzona nastolatka, nie wchodzę do sklepu żeby tylko oglądać, a czuję się zniechęcana, a nie zachęcana do zakupów.
Czy Wy też tak to odbieracie ?
A dla kontrastu - w 1997 r. byłam w Londynie na kursie językowym jako studentka i wszystko było dla mnie kosmicznie drogie. Do Harrods'a wybrałam się w zasadzie jak do British Museum - na oglądanie, a nie na zakupy. Ale koniecznie chciałam jednak coś kupić - wybrałam piłeczkę golfową za Ł2. Sprzedano mi ją i zapakowano z pełną rewerencją i uprzejmością mimo absurdalności zakupu i mojego środkowoeuropejskiego akcentu.