Dodaj do ulubionych

Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa..

13.06.05, 19:56
Często bywam wyczerpana, mam kłopoty zdrowotne, jedeynym ratunkiem staje się Reiki, które pozwala mi wrócic do formy.. po prostu często czuję się źle..
Jest to niewątpliwie związane z wrózbiarstwem, tarotem..
Jakie macie w tym względzie doświadczenia? Co złego słyszycie o tarocie, ja często spotykam się ze strachem wobec tych kart..
Sama nie mam lęku, ale zastanawiam się, czy trzeba jednak płacić haracz za spotkania z tarotem?
Obserwuj wątek
    • anahella Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 13.06.05, 22:41
      Oczywiscie uzaleznienie. Wiele osob uzaleznia sie od tarota, albo innych form
      wroznia.
    • zlosnica100 Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 14.06.05, 08:49
      Hmm, sama nie praktykuje, ale korzystałam, interesowałam się m.in. skutkami
      ubocznymi które opisywali praktykujący.Były rózne od właśnie wyczerpania,
      zmęczenia, jakby nasiąknięcia problemami, kłopotami innych do problemów
      psychicznych, depresji, wyrzutów sumienia związanych z praktykowaniem czegoś co
      jest zabronione przez Kosciół.Ja sama nie umiem tak do konca udzielic
      jednoznacznej odpowiedzi, choc ciągneło mne do kart nie zdecydowalabym sie ich
      samodzielnie rozkładać, głownie ze strachu, mimo wszystko to jest balansowanie
      na granicy nieznanego, niekoniecznie dobrego.
    • hc21370 kiedys z kolezanka chcialysmy pojechac do wrozki.. 14.06.05, 14:11
      podobno rewelacyjna!
      I najwazniejsze bylo, ze: niedroga :)
      Co prawda daleko, bo na poludniu Polski,
      ale podobno "rewela!"
      Kobita jest starsza,
      ale wie "wszystko".

      Tylko, ze...
      o tej wrozce mowia: Czarownica,
      a kobieta czasami nie otwiera juz drzwi
      nie odbiera telefonow...
      bo jest na silnych odurzajacych srodkach nasennych...
      Coz dodac...?
      • comma Poznalam w zyciu kilka wrózek 14.06.05, 17:11
        Kazda z nich miala takie czy inne - ale dosyc powazne - problemy osobiste.
        Jedna wyladowala w szpitalu, z nie do konca okreslonym rozstrojem organizmu,
        ponoc zaden z jej organów wewnetrznych nie dzialal prawidlowo. Wiem, ze w
        przypadku wrózenia obcym osobom, trzeba koniecznie przestrzegac swoistego BHP
        (ochrona mentalna, swiece, oczyszczanie pomieszczenia, rytualna kapiel) Ja
        wróze jedynie sobie, niezbyt czesto, zazwyczaj wtedy, gdy mam wrazenie,
        ze "zapetlilam sie" w jakiejs sytuacji i potrzebuje spojrzenia z dystansu.
        Wtedy rozklad bardzo czesto - mówie o Tarocie - rzeczywiscie ukazuje mi inne
        mozliwosci podejscia do problemu.
        • landrynka8 Re: Poznalam w zyciu kilka wrózek 14.06.05, 20:40
          >Wiem, ze w
          > przypadku wrózenia obcym osobom, trzeba koniecznie przestrzegac swoistego BHP
          > (ochrona mentalna, swiece, oczyszczanie pomieszczenia, rytualna kapiel)

          Comma, czy chcesz powiedzieć że to oczyszczanie jest konieczne tylko w
          przypadku wróżenia innym ?

          Moja ciocia która podobno wróżyła z Tarota (wiem to z przekazów rodzinnych,
          nigdy jej o to nie pytałam) i wywoływała duchy - zwariowała.

          Tyle kontrowersji urosło wokół Tarota i jest to hołdowane przez wieki. Taka
          swoista legenda urosła wokół tych kart.

          Napewno istnieje grupa ludzi którzy nigdy nie powinny sie tym zajmować, bo tak
          jak w przypadku mojej cioci prowadzi to do tragedii.

          (trochę chaotycznie napisałam ale nie moge sie skupić).
          • comma Re: Poznalam w zyciu kilka wrózek 14.06.05, 23:57
            Ja bym sądziła raczej, że mogło się do niej przyczepić coś bardzo niemiłego w
            trakcie "wywoływania duchów". To się bardzo często zdarza, niestety. Znam takie
            przypadki. Znam osobiście kobietę, której udział w seansie spirytystycznym
            zniszczył całe życie - jest to przerażająca historia, której nawet nie chcę
            opisywać. Tym bardziej, że zbliża się północ...
            • zlosnica100 Re: Poznalam w zyciu kilka wrózek 15.06.05, 08:05
              Hmm, nie wiem czy powinnam to pisac, ale napisze...Jak byłam w wieku ok 23 lat
              zaczeły mi się sny które określam proroczymi.Miały zawsze zwartą strukture były
              niby symboliczne, ale zawsze zdarzenia w nich mające miejsce były dla mnie
              czytelne.Nie mogłam ich "wywołać" sama, czasem próbowałam poprzez intensywne
              myslenie gdy miałam problem, ale one same wybierały czas.Zawsze dobrze
              pamietalam w calosci taki sen po obudzeniu i towarzyszylo mi uczucie "wiem".
              Ale do czego zmierzam... majac pewne problemy osobiste zaczełam sie interesowac
              tarotem, choc mialam wątpliwości czy to dobra droga.I pewnej nocy mam sen, tego
              typu właśnie.Siedze na kanapie po turecku i tasuje karty tarota, jedna z tych
              kart jest bardzo zniszczona, jakby wytarta, taka wyświechtana...cienka ze
              zuzycia.Tasuje karty, rozkladam w rzedy i za kazdym razem mylę się i kładę o 1
              karte więcej.Znów tasuje, rozkladam, chce sie skupić ale za kazdym razem jest
              jedna więcej, więć znow zbieram i odnowa i tak kilka razy.Czuję irytację.W
              pewnym momencie tasowania ta cienka karta wypada na podłogę przerywa się wpół i
              odwraca do mnie obrazkiem.Na obrazku (przełamany na pół) diabeł...
              Nie wezmę sama tych kart do ręki.
              • comma Re: Poznalam w zyciu kilka wrózek 15.06.05, 09:06
                Diabeł w Tarocie nie oznacza diabła (w sensie demona, szatana) podobnie jak
                śmierć nie oznacza fizycznej śmierci. Diabeł oznacza niskie skłonności, niskie
                podbudki działania, uzależnienia, nieopanowany popęd seksualny, instynkty, - w
                złym tego słowa znaczeniu. Może też oznaczać osobę, która usiłuje nad kimś
                zapanować, poprzez manipulację, grę na jego słabościach. Generalnie chodzi o
                sprawy, które wiążą sie z ciemną stroną ludzkiej natury. Bardziej szczegółowo
                określa to oczywiście rozkład - karty sąsiadujące, pozycja, itp.
                Może też oznaczać sukces, ale osiągnięty kosztem odrzucenia norm moralnych.

                I jeszcze jedna, ważna uwaga - jeżeli miałaś jakiekolwiek wątpliwości, obawy, a
                jeszcze wcześniej nasłuchałaś się opowieści o "kartach szatana" i dodatkowo
                miałaś problemy osobiste - nie dziwne, że podświadomość zareagowała takim snem.
                • zlosnica100 Re: Poznalam w zyciu kilka wrózek 15.06.05, 09:18
                  Zgadza się, no ale pamiętaj że ta karta była złamana :)
                  • marlena.skrabulska Re: Poznalam w zyciu kilka wrózek 15.06.05, 09:26
                    Karta diabła może tez pokazywac uzaleznienia, nie tylko w postaci używek, ale również od jakiejś czynności.. Często bywa tak, że mozna uzaleznić się od tarota, w Twoim przypadku złamany diabeł oznacza (tak przypuszczam), iż pokonałaś to uczucie i nikt nie jest w stanie zmuszać Cię do czegokolwiek lub manipulwoać Toba lub uczuciami.
                    Diabeł może oznaczać mozliwośc zdrady, nieczystych intencji uczuciowych...
                    • zlosnica100 Re: Poznalam w zyciu kilka wrózek 15.06.05, 09:37
                      Czyli generalnie wyszło na "MOJE", w tym sensie, kłopot przewalczony:), czyli
                      rosne w siłę.A tak na serio to wiem że pewien problem "zdeptałam".
                      • marlena.skrabulska Re: Poznalam w zyciu kilka wrózek 15.06.05, 09:39
                        Wobec tego wszystko jest jasne..:)
                    • comma Ja jeszcze dodam... 15.06.05, 09:40
                      że moim zdaniem sedno problemu wróżek tkwi nie w kartach, ale w stykaniu się z
                      problemami, z negatywną energią emanującą z ludzi, którzy przychodzą po radę.
                      Ludzie ci są dodatkowo zestresowani, przeważnie boją się przepowieni, czasami
                      nieświadomie (lub półświadomie) wywierają mentalny nacisk na wróżkę by
                      powiedziała im to, co chcieliby usłyszeć. Poza sferą menalno-energetyczną,
                      jest także kwestia zachowania się ludzi. Moja znajoma na przykład miała zwyczaj
                      dyskutowania z wróżkami, domagała sie podania szczegółowego czasu realizacji
                      przepowiedni, itp. Pamiętam, że jedna powiedziała jej, iż zrobiła błąd
                      rozwodząc się z mężem i bardzo go skrzywdziła swym odejściem. Znajoma wpadła w
                      furię i za wszelką cenę usiłowała udwodnić swoje racje. Tymczasem moim zdaniem
                      skrzywdziła tego człowieka w ogóle wychodząc za niego za mąż - ale to już
                      osobna sprawa i przezornie moją opinię zachowywałam dla siebie. W każdym razie,
                      po spotkaniu z tego rodzaju klientem (czy jak chcą niektóre podręczniki
                      wróżenia - kwerentem), nawet najbardziej odporna psychicznie wróżka ma prawo
                      czuć się jak przepuszczona przez wyżymaczkę.
                      • marlena.skrabulska Re: Ja jeszcze dodam... 15.06.05, 10:03
                        Zasadniczo jest tak, że właśnie takie osoby rozpaczliwie poszukujące szczęścia nie robiąć nic w tym kierunku wysysają czasem całą pozytywną energię..
                        Nie mam w zwyczaju kłamać czy tez kolorować przyszłość, ale wiem, ile trzeba włożyć wysiłku, by tę prognozę przerdstawić w jak najwięcej optymistyczny sposób..
                        Moje koleżanki, również zajmujace się wróżeniem często miewają dolegliwości zdrowotne i okresy niemocy, która bardzo je osłabia..
                        Mnie też zdarza się mieć takie chwile i muszę paradoksalnie wkładac wiele wysiłku w to, by wychodzić szybko z takiego stanu..
                        Brzemię ludzkich trosk i brania czasem za nie odpowiedzialności to wielki ciężar, dlatego narasta we mnie bunt, gdy niektórzy tak lekko traktują dar przepowiadania, jakby to było cos zupełnie niewinnego i frywolnego, jak np. kawa i pleoteczki z przyjaciółką..
                        Co więcej, w każdego czlwoeika trzeba włożyć wysiłek, odpowiednio sie do niego nastroić, niemalże wejśc w jego położenie.. można to w pewnym sensie porównać do aktorstwa, choć uważam, że to jeszcze cięższa praca niż ten niezwykły artystyczny zawód.
                        • olaj10 Re: Ja jeszcze dodam... 16.06.05, 08:34
                          Wielokrotnie słyszałam, że Tarot jest zły.
                          Koleżanki-Wróżki spaliły karty i jedna z nich mi powiedziała, że jakby ktoś jej
                          napompował dodatkową dawkę tlenu, poczuła, że żyje. Wszystkie miały kłopoty,
                          poczynając od zdrowotnych kończywszy na rodzinnych, mniejszych lub większych.
                          Ostatni kontakt miałam z tarotem kilka tygodni temu i przyznaję, że mam bardzo
                          mieszane uczucia. Coś mi nie grało. Kobieta miała "wyuczonego" tarota, a
                          odpowiedzią na pytania były ... pytania.
                          Ola
                          • comma Re: Ja jeszcze dodam... 16.06.05, 08:54
                            Cóż - być może koleżanki uczyniły z talii symbol swoich problemów, a jej
                            spalenie było po prostu uwolnieniem się od nich, przecięciem energetycznego
                            sznura łączącego ich osoby z personalizacją lękowej sytuacji, złego
                            samopoczucia. Równie dobrze mogły zakląć problemy w kawałku drewna i wykonać
                            rytuał uwolnienia poprzez spalenie, zakopanie w ziemi, lub wrzucenie do
                            rzeki. :-) Tak, jak ludowe gusła zalecają usuwanie brodawek :-)
                            Uważam, że jeśli ktoś przyswoił sobie przekonanie, że Tarot jest złem - nie
                            powinien dotykać tych kart, bo ściągnie na siebie nieszczęście. Przy użyciu
                            własnej podświadomości, nie talii.
                            • marlena.skrabulska Re: Ja jeszcze dodam... 16.06.05, 11:21
                              Comma ma racje, ważne jest nastawienie, wiadomo, że negatywne, może wywołać nieoczekiwane skutki.. Tarota nie należy się bać, tylko z nim współpracować i darzyc szacunkiem, odpłaci sie tym samym..
                              ja podchodze do tego co robię z wielką pasją, wróżenie sprawia mi radość, tym bardziej, jesli widzę zadowolenie klientów (wolę takie okreslenie:)), ale mimo wszystko uważam, że coś na wróżącym zostaje, z czego po prostu należy się oczyszczać i zrzucać wtedy, gdy czuje się na sobie jakiś ciężar..
                              Ostatnio czytałam artukuł o Aidzie - wizjonerce, która też płaci zdrowiem za to co robi.. To juz nie kwestia tarota, tylko w ogóle przepowiadania przyszłości..
                              Może to jakaś forma haraczu?
                              • olaj10 Re: Ja jeszcze dodam... 16.06.05, 14:36
                                wiem, że ma rację :)
                                Człowiek lubi usprawiedliwiać swoje niepowodzenia.
                                Np. ja spaliłam karty, bo się wystraszyłam i już, ale strasznie mnie ciagnie ;).

                                Jednak musicie przyznac, mówi się o "działaniu" tarota. O tak znanym paleniu i
                                pozbywaniu się z domu (gabinetu) talii. Dlaczego? JA nie wiem.
                                Po namyśle stawiam na usprawiedliwianie.
                                Pozdrawiam
                                Ola
    • marlena.skrabulska Re: Ja jeszcze dodam... 15.06.05, 14:05
      Niestety, nietrafione spostrzeżenie.. :)
      Myslisz, że powinnam podchodzić do każdego w sposób rutynowy? Nie wyobrażam sobie tego...
      Zresztą... wiele tarocistek ma podobne problemy, to samo mozna powiedzieć, o bioterapeutach...
      • olek13 Re: Ja jeszcze dodam... 15.06.05, 17:07
        Powiedziałem to wedle swojej wiedzy i doświadczenia.
        Jeśli Ci to nie odpowiada - szukaj sobie lepszej odpowiedzi.
        Pa pa :)
        • marlena.skrabulska Re: Ja jeszcze dodam... 15.06.05, 20:57
          Powiedziałem to wedle swojej wiedzy i doświadczenia.

          Bardzo się cieszę, ale lepiej, gdyby,m poczytała o tych doświadczeniach..:)

          > Jeśli Ci to nie odpowiada - szukaj sobie lepszej odpowiedzi.

          Dzieki za dobrą radę...

          Pa pa too...;-))
    • zlosnica100 Re: Ja jeszcze dodam... 16.06.05, 08:32
      Lekkości, zabawy... w sensie "wszystko mi wisi"? Według mnie odpowiedzialność
      to jest pewien ciężar, ale dzięki temu nie unoszę się jak martwa ryba z
      prądem....
    • lorddead Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 17.06.05, 22:19
      marlena.skrabulska napisała:

      > Często bywam wyczerpana, mam kłopoty zdrowotne, jedeynym ratunkiem staje się Re
      > iki, które pozwala mi wrócic do formy.. po prostu często czuję się źle..
      > Jest to niewątpliwie związane z wrózbiarstwem, tarotem..
      > Jakie macie w tym względzie doświadczenia? Co złego słyszycie o tarocie, ja czę
      > sto spotykam się ze strachem wobec tych kart..
      > Sama nie mam lęku, ale zastanawiam się, czy trzeba jednak płacić haracz za spot
      > kania z tarotem?

      Po co zajmować się czymś co przynosi negatywne skutki? Zresztą zamiast tarota
      proponuje runy oraz i-cing, albo wahadełko (analiza psychometryczna).
      • marlena.skrabulska Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 18.06.05, 20:25
        Znam osoby, które posługują się runami, I-ching, wahadełkiem, tarotem oraz innymi narzędziami dywinacji i odczuwają to samo. To sa okresy przejściowe i w zależności od posiadanych umiejętności wracają do formy..
        Myślę, że to po prostu koszty uboczne tej działalności..
        Pasje bywają kosztowne..

        Pozdrawiam :)
        • lorddead Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 19.06.05, 00:08
          marlena.skrabulska napisała:

          > Znam osoby, które posługują się runami, I-ching, wahadełkiem, tarotem oraz inny
          > mi narzędziami dywinacji i odczuwają to samo. To sa okresy przejściowe i w zale
          > żności od posiadanych umiejętności wracają do formy..
          > Myślę, że to po prostu koszty uboczne tej działalności..
          > Pasje bywają kosztowne..

          No sam już nie wiem, ale wydaje mi się, że jeśli coś się nie sprawdza, jeśli coś
          powoduje negatywne skutki to znaczy, że to coś jest nieodpowiednie, czy nawet
          złe. Pragmatyzm jest tu najlepszym podejściem do sprawy. A co do samego
          wahadełka, to raczej nie chodzi tu o dywinację, lecz o w pewnym sensie diagnozę.
          Ponadto wydaje mi się, że kluczową rolę odgrywa tu podejście do sprawy, bo
          jeśli się nastawiamy na coś tak bezsensownego jak odkrywanie przyszłosci, która
          defacto nie jest z góry ustalona, to nic dobrego z tego nie wynika. Moim zdaniem
          dywinacja powinna się opierać jedynie na rzetelnej diagnozie obecnego stanu
          rzeczy lub ewentualnej prognostyce w zakresie tendencji albo predyspozycji
          (potencjalności).
          • marlena.skrabulska Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 19.06.05, 18:17
            Hmm.. ja nie napisałam, że coś się nie sprawdza..;-)
            Wchodzenie w świat astralny to nie zabawa.. nikt do końca nie wie jakie skutki może wywołać.. Ważne jest przestrzeganie bhp, ale mimo wszystko czasem nastepuje moment wyczerpania niezaleznie od używanych narzędzi. W tym momencie przydaje się wszystko co pomoże oczyścić i zniwelować niepożadane efekty..
            Jesli chodzi o pragmatyzm, to w moim przypadku nie wyobrażam sobie by było inaczej.. :-)
            Co do bezsensowności odkrywania przyszłości mam inne zdanie, ale to tylko moja opinia.. Ja uważam, że jest to czynnośc sensowna, ale oczywiście w wielu przypadkach nie taka oczywista.
            • deja.vu Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 20.06.05, 15:49
              jesli dodac do tego ze nie odkrywa sie przyszlosci tylko tarot jest aktualna
              analiza wszelkich (rowniez tych nieznanych nam) aspektow majacych wplyw na
              przyszlosc, to mowimy o analizie terazniejszosci :) O wplywie tej analizy na
              mozliwosc poprawy przyszlosci nie wspomne... ;)
              Pzdr
              DejaVu
              www.wrozka.net
    • panismok Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 19.08.05, 23:16
      Myślę, że każde "nadzwyczajne" działanie, jak wróżenie czy np. wyczuwanie osoby
      na odległość, związane jest z utratą energii. Nie dotyczy to oczywiscie
      leczenia, jeśli ktoś ma dobrą metodę (reiki np) czyli taką, która nie
      wyczerpuje jego zasobów, tylko pozwala pobierać z zewnątrz.
      Uzależnienie od Tarota? Całkiem prawdopodobne... mnie też starsza koleżenka
      wiedźma na to uczuliła, i np. zaleciła, żebym nie kupowała kart odm razu, tylko
      poczekała pół roku. Jesli po tym czasie nadal bedę chciała wróżyć, to można
      zacząć. To chyba był chwyt chroniący nieco przed uzależnieniem, bo gdybym od
      razu, strasznie napalona, kupiła karty, to pewnie łatwo by mnie "wciągnęło". A
      teraz traktuje Tarota jako ciekawą filozofię, pewną drogę. Strach przed
      tarotem? Chyab nie, jeśli człowiek nie boi się tematów, jakie te karty
      poruszają - śmierci, władzy, oddziaływania jednych ludzi na innych, trudności
      towarzyszących rozwojowi duchowemu - to chyba nie ma strachu.
      "Skutki uboczne" chyba zawsze będą, jesli człowiek dowiaduje się
      czegoś,czego "normalnie" wiedzieć nie powinien. Trzeba tylko mieć jakis sposób
      na regenerację sił.

      • danuszka1 Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 20.08.05, 09:52
        Przeczytałam wszystkie wypowiedzi tutaj bardzo uważnie i przyszły mi do głowy
        takie różne myśli. Tarot.. nie zajmuje się tym choć byłam już w swoim życiu u
        kilku wróżek. Nie uważam żeby był czymś złym... jak napisała w jednej
        wypowiedzi Pani Marlena ... za pasje zawsze płaci sie jakąś cene. Za każdą
        pasje... myśle że psychologowie także ją płacą..... oczywiście mam na myśli
        tych którzy wykonują swój zawód z pasją.... bo o pasji chce tu napisać.
        Sportowcy także płacją swoisty haracz za to że chcą zdobywać medale... z różnym
        skutkiem. Jednak jeśli wróżka wkłada całe swoje serce w to co robi to tak jakby
        pozbywała się "skorupy dystansu" do problemów wróżącej osoby. Nasiąka tymi
        kłopotami... ma prawo być zmęczona tym i przygnębiona. Nasze nastroje zawsze
        wpływają na druga osobe, bez względu na to jakie są...... to jest nawet
        udowodnione, że jeśli przebywamy w towarzystwie odób depresyjnych my sami także
        jesteśmy o wiele bardziej narażeni na takie stany..... a co za tym idzie,
        zmęczenie i znużenie, obciązenie. Zwyczajnie trzeba sobie z tym radzić w jakiś
        sposób.... a sposobów jest bardzo wiele. Jeśli wrózka chce bardzo pomóc i
        bierze na siebie odpowiedzialnośc za to co mówi.. nawet jeśli to są niezbyt
        przychylne wróżby to nic dziwnego że czuje się zmęczona. Ja też zajmuje się z
        pasją całym domem i swoimi dziećmi... ktoś może powiedzieć że trudno to
        porónywać z wróżbiarstwem... to prawda..... ale nie mniej jednak każda pasja ma
        swoją cene, także bywam bardzo zmęczona i przygnębiona..... pomimo tego jaką
        wielką radość mi to przynosi.
        Myśle że jeśli osoba wróżąca postawi na szali to co słyszy z tym co się potem
        dzieje... że wróżby się sprawdzają, że pomaga ludziom i przynosi im radość.....
        być może nie zawsze, ale napewno będą takie chwile kiedy będzie między jednym i
        drugim równowaga. Jak w życiu... gdzie smutek tam i radość, gdzie łzy tam i
        śmiech :)... Może warto żeby wrózki choć z częścią swoich klientów utrzymywały
        kontakt i dowiedziały się czy wróżba pomogła... może satysfakcja i radośc
        będzie większa? Nie wiem.....
        Pozdrawiam serdecznie i życze jak najłagodniejszych kosztów ubocznych z pomocy
        innym... :) ja przyznam że podziwiam..... talent i dar takich osób.
      • lavia78 Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 20.08.05, 10:00
        witam, szukałam włąsnie takich postów , bo zastanawiałam się czy rzeczywiście
        moja energia gdzieś uchodzi,,, a problemy dręczą tez potem i mnie samą i fakt,
        a jak sobie z tym radzić...starać się wyciszyć i być optymistą. wtarot jest
        magiczny i widocznie wymaga pewnej dawki energii, która musimy poswięcić.
        uzależnienie coś w tym jest..obecnie mam już trzecią talię i co się pozbywałam
        poprzednich(zło skupiało się na mnie i choć miałam przestrogę jakoś w to na
        początku nie wierzyłam, teraz słucham i staram się zauwazyc pewne dane nam
        znaki, nie tylko tarota, bo tam ukryta jest odpowiedź co dalej robić, tak samo
        z utratą energii, może czasem nalezy przestać...na jakiś czas)to jednak po
        jakimś czasie ciągnęło mnie, sprawia mi radośc jesli moge komuś pomóc, wczuwam
        się indywidualnie w każda osobe i to fakt na pewno jakos rzutuje na moje
        zdrowie np. jestem wtrażliwą osobą tak więc tarota stawiam tylko w wyjątkowych
        sytuacjach.staram się myslec poztytywnie i widziec jak te osoby też się cieszą
        jak im pomagam. nie można zrzucać na wróżby że są złe, owszem coś z siebie
        oddajemy, ale nastawienie tu jest bardzo wazne, nie każdy to rozumie, ja wiem,
        że powinnam to robić, więc unikam osób zbytnio naładowanych negatywnymi
        wibracjami, bo one mnie męczą(łatwo wyczuć więc łatwo tez unikać),
        pozdrawiam,
        lavia
    • moki-73 Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 20.08.05, 17:08
      mimo, że "zawodowo" nie zajmuję się tarotem ale wyłącznie na własny użytek (ew.
      znajomych), również odczuwam pogorszenie samopoczucia. Są to przede wszystkim
      duszności, niemożność zaczerpnięcia powietrza, osłabienie. Nie wiązałam tego
      bezpośrednio z kartami, ale powtarzalność tej reguły jest zastanawiająca.
      • iinka Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 22.08.05, 21:44
        Moki 73 - przepraszam że podszepnę tak trywialne rozwiązanie, ale może po
        prostu problemy z ciśnieniem??? Uwentualnie anemia??
        Pozdrówka
        • moki-73 Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 23.08.05, 19:28
          strzał w 10!- wszystko prawda z przypadłościami, które wymieniłaś. Nie zmienia
          to jednak "złożoności" faktu, że objawy te mają miejsce właśnie w momencie kontaktu.
          pozdrawiam również :)
    • pawpos Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 24.08.05, 15:01
      A oto moja historia podzielona na dwie części: teoretyczną i praktyczną. Obie
      te części pokazują jednak to samo - siła, która stoi za ezoteryką (w naszym
      przypadku Tarot, wahadełko, i numerologia) - możemy ją nazwać złem - nienawidzi
      ludzi i dąży do jego unicestwienia. Dlaczego? Ponieważ człowiek jest Bożym
      dziełem.

      NASZA HISTORIA
      Nasza historia dotyczy tzw. sfery duchowej. To ważne - nasza historia
      uświadomiła nam bowiem, że świat duchowy jest realny, nie są to wymysły
      starszej babci, ale całkiem namacalna rzeczywistość, w której istnieją byty, są
      ustalone pewne zasady itd.

      Początek
      Poznaliśmy się z moją Beatką 5 lat temu i byliśmy bardzo w sobie zakochani.
      Szybko zdecydowaliśmy na dziecko. Urodził się nam pierwszy synek - Tomcio,
      potem drugi - Kubuś. Żyliśmy dostatnio, dość komfortowo, spokojnie. A
      jednak.... Od czasu do czasu nachodziły nas dziwne sytuacje - ataki złości i
      agresji, złego nastroju bez powodu. Sytuacje te się nasilały - pojawiła się
      obojętność, bezsilność - przeplatana agresją i atakami złości. Dotyczyło to
      głównie Beatki, ale nie tylko.

      Kłopoty
      W naszym domu moja Beatka zaczęła odczuwać czyjąś obecność, a w pewnym momencie
      nasze dzieci zaczęły "widzieć" postacie, których myśmy nie widzieli. Wtedy
      jednak nie zwracaliśmy na to uwagi. Moja Beatka była wróżką, więc te sprawy nie
      były jej tak bardzo obce. Oboje dopuszczaliśmy do siebie możliwość istnienia
      duchowej rzeczywistości, choć ja we wróżeniu nie uczestniczyłem. A jednak....
      sytuacja stawała się coraz cięższa i cięższa. Obojgu nam bardzo zależało na
      byciu razem i rodzinie. Staraliśmy się bardzo – wspólnie planowaliśmy,
      spędzaliśmy wspólnie czas bez dzieci, korzystaliśmy z rodzinnych i
      indywidualnych terapii.

      W kocu sytuacja nabrzmiała do tego stopnia, że kilka razy rozmawialiśmy o tym,
      że w zasadzie nie jesteśmy już razem. Oboje bardzo to przeżywaliśmy, ale nie
      mogliśmy znaleźć rozwiązania - bo też nie znaliśmy przyczyny. Tłumaczyliśmy to
      sobie wpływem doświadczeń z dzieciństwa itd. Koniec końców pod koniec 2002 było
      już tak źle, że np. ja nie byłem w stanie praktycznie pracować - przychodziłem
      do pracy i praktycznie byłem w stanie wykonywać jedynie mechaniczne czynności -
      i to z trudem. Trudno mi było się zmobilizować, skoncentrować. Mój poziom
      energii był bardzo niski –byłem jakby "odłączony". Później dowiedziałem się, że
      okultyści nazywają to stanem "duchowej śmierci", zresztą biblia nazywa to mniej
      więcej tak samo.

      Wtedy "przez przypadek" poznałem kilku wierzących ludzi i postanowiłem prosić
      Boga o ratunek. Nie potrafiłem sobie poradzić z całą sytuacją - postanowiłam
      zaufać Bogu. Gorąco modliłem się o kilka rzeczy: aby Ojciec zaopiekował się
      nami, dał nam mądrość co robić i siłę aby zrobić to co zrobić należało.

      Wtedy stało się - po ok. miesiącu. Spotkaliśmy "przez przypadek" ludzi
      związanych z okultyzmem (różnymi jego odmianami) i okazało się, że nasze
      doświadczenia nie są im obce. Okazało się, że stany nerwowe, problemy ze snem
      itp. zdarzają się praktycznie wszystkim. Najczęściej kończyło się to jakimś
      złem: zdradą, rozwodem, depresją, myślami samobójczymi lub wręcz próbami
      samobójstwa.

      Wtedy postanowiliśmy z tym skoczyć. Zaufaliśmy słowu bożemu, które mówi:
      1) okultyzm jest niczym innym jak wykorzystywaniem sił demonicznych - one na
      początku dają hojnie, prędzej czy później jednak przychodzi zapłacić rachunek
      2) ratunkiem jest wyraźne zwrócenie się kontra, zaprzestanie praktyk i
      zniszczenie (spalenie) wszystkich "akcesoriów". Co więc uczyniliśmy -
      spaliliśmy wszystko.

      Z perspektywy dzisiejszej – okultyzm został praktycznie wyciśnięty z naszego
      życia - jak z tubki od pasty. Kolejni ludzie, kolejne dośwaidczenia, kolejne
      decyzje. Sytuacja dzisiejsza Dziś nasza rodzina przeżywa bardzo dobry czas.
      Większość rzeczy sobie wybaczyliśmy. Jak lubię to nazywać - "inaczej oddychamy".

      Modlitwa i zaprzestanie wróżenia było praktycznie jedyną rzeczą, którą
      zrobiliśmy.

      Sprawy, których dotykamy są duchowe - nie z naszego świata. One funkcjonują
      inaczej niż sprawy na Ziemi, wśród nas. Jeśli więc chcemy np. od czegoś uwolnić
      się wtedy musimy skorzystać z duchowego wsparcia – nasze "ziemskie" metody nie
      bardzo działają. W naszym przypadku "duchowym" siłą/wsparciem był Bóg.

      Do tej pory nie spotkałem nikogo, kto byłby wybawiony w inny sposób.

      PODSTAWY BIBLIJNE
      Przedstawiam całość aby oddać kontekst:

      Księga Wyjścia (exodus) 20 rozdział - to jest oryginał 10 przykadań
      Wtedy mówił Bóg wszystkie te słowa: (2) Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię
      wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. (3) Nie będziesz miał cudzych bogów
      obok Mnie! (4) Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co
      jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w
      wodach pod ziemią! (5) Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im
      służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze
      występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych,
      którzy Mnie nienawidzą. (6) Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym,
      którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań.
      • lavia78 Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 24.08.05, 16:12
        ojej przeraziłam sie, ale tez potwierdzam....moze nie warto zajmowac
        się ..tarotem..spale swoja talię...co mam jeszcze uczynić to już postanowine
        (myslałam wczesniej ale nie miałam odwagi) czy jeszcze coś mam spalic ksiazki o
        tarocie wrózbiarstwie...to też? prosze o pomoc....
        • pawpos Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 11.09.05, 23:36
          Serdecznie polecam spalenie wszystkiego co się łączy z tematyką. My tak
          zrobiliśmy - bardzo pomogło. Ale .... pojawiały się "ataki". W sprawie
          szczegółów zapraszam na pawpos@gazeta.pl

          Wydaje mi się również - ale nie chcę nikogo krytykować, że pisanie o duchowym
          BHP jest niestety złudne. Człowiek nie ma duchowych zmysłów, wiedzy i mocy - i
          co za tym idzie jest dość.... bezbronny w styczności z duchowymi bytami.
          Bezpieczne więc wydaje się.... brak kontaktu.

          Pawel (pawpos@gazeta.pl)
      • deja.vu Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 26.08.05, 23:05
        Wow! faktycznie przeszedles straszny dramat i wspolczuje...
        Jednak opis tej historii jest wg mnie dosc zrozumialy. Te postacie... Coz zona
        najwyrazniej podczas pracy z tarotem korzystala z wplywow astralnych. Co
        wiecej, jak czytam rozne fora poswiecone tej tematyce dochodze do wniosku ze
        wiekszosc osob ktore zaczynaja wrozyc, a niektorzy wrecz traktujac to jako
        zawod, nie stosuja (bo nie znaja!) podstawowych zasad BHP takiej pracy. W
        efekcie caly ten tarot jest tozsamy z wywolywaniem duchow co doprowadza w
        pewnym etapie natezenia kontaktu do nagromadzenia astrali a to moze prowadzic
        do opetania.
        Zajmowanie sie tarotem bez rozwoju duchowgo to igraszka z wlasnym zyciem. Skoro
        ktos nie umie kontrolowac sfery astralnej nie powinien sie za to zabierac!!! A
        jesli juz dochodzi do takiego wypadku jak opisales trzeba po prostu szukac
        egzorcysty. Nie trzeba sie bac tego slowa, to wcale nie jest wypedzanie
        diabla ;) i tylko brzmi tak groznie. W razie co sluze pomoca.
        • dres12 Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 12.09.05, 00:12
          Gra tarok powstała we Włoszech pomiędzy 1430 i 1440 rokiem jko modyfikacja gry trappola. Powstała ku rozrywce, a nie "wróżeniu". Cała reszta, to bajeczki -
          do wyboru - cygańskie, lub żydowskie. To wszystko, dziękuję.
          • kozica111 Re: Tarot, a koszty uboczne wróżbiarstwa.. 14.09.05, 08:18
            Hmmm, a nie boicie sie ze uslyszycie kłamstwo, mimo dobrej woli wrożącego...?

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka