fructane
17.07.09, 01:30
To miał być fantastyczny orgazm - leżałam z rozchylonymi udami, a on miarowo,
dokładnie z wypełniającym ciało po brzegi dopchnięciem, idealnie we mnie
wchodził klęcząc na podłodze przy kanapie. Ja – jak zwykle przy boskiej
przedekstazie i minifali skurczów rozkoszy zapowiadających tsunami –
mruczostękałam „Hm, jesteś wspaniały, jaki wielki, jest bosko …” itp itd, bo
było naprawdę idealnie i czułam, że zamienią się te doznania w fantastyczny
orgazm, megaorgazm, orgazm miesiąca, ba – może nawet półrocza (bo początek był
naprawdę świetny!). Więc, im bliżej do finału, to ja – zalana endorfinami –
musząc dać upust jakoś tym niebotycznym emocjom, wzdycham sobie (podkreślam -
sobie - a nie jego próżności czy dla podkręcenia jego podniecenia) po cichu
„mm, aa,” powoli zaczynając dochodzić. A on wtedy - gdy ja już w pierwszej
fali skurczów czułam że za chwilę utonę w niebiańskiej, rozsadzającej rozkoszy
– palec na moje usta – i mówi odlatując: „ciszej” (bo sąsiedzi usłyszą w
domyśle) i jeszcze zmienił rytm na jakiś płytko, nerwowo wchodzący, nierówno
(jakby pijany obijał się to o jedną to o drugą ścianę tunelu) - tak, iż
zgubiłam mój orgazm!!!:( Mój zajebisty megaorgazm! Moje „tsunami” (zawodzę
teraz z żalu) , które przez jego głupie społeczne uwarunkowania i wstyd przed
tym, że może sąsiedzi usłyszą jak sobie jęknę z rozkoszy, zamieniło się w rosę
na trawie po mglistej nocy.
Porażka.
Aż się popłakałam z wściekłości – ale bardziej chyba to nagromadzone emocje
musiały ujść tą rozżaloną łzawą drogą.
Więc mówię mu, że mnie wykorzystał do zrobienia sobie orgazmu, a mnie traktuje
jak lalkę, dehumanizuje tym palcem na moich ustach i słowem „ciszej”, bo nie
daje prawa do odczuwania emocji i wyrażania ich. Pęta moją ekspresję w klatce
swoich durnowatych uwarunkowań (bo mi osobiście wisi, czy sąsiedzi będą
słyszeli mój orgazm czy nie, choć nawet nie powinni, bo ja nie krzyczę, nie
jęczę wniebogłosy, tylko tak akurat - półcicho, domowo- pokojowo – tylko aby
zrzucić „stosunkowe” emocje).
A on, uwaga – chyba na pocieszenie, ha ha, ironiczne się teraz podśmiewam –
mówi: „Ja też nie miałem orgazmu tylko wytrysk”
Wyśmiałam go. To chyba najbardziej idiotyczne pocieszenie świata. Faceci
zawsze mają orgazm przy wytrysku, prawda?