kroniken
02.05.12, 23:57
Mózg, świadomość i poznanie. Nauka poznaje mózg. I co dalej? Jaka jest np. relacja mózgu do świadomości? Nauka nie wie. Nie może wiedzieć, skoro nie jest w stanie z odkryć kryteriów, które pozwalają zbadać czy dany obiekt ma świadomość czy nie.
Nauka zna więc tylko pewien wycinek rzeczywistości, czy raczej pewien obraz rzeczywistości, który jest najbardziej powszechny w świadomości. Nic więcej.
Wyobraźmy sobie cywilizację mniej zaawansowaną od naszej, ale która co nieco wie z tego co wiemy w oparciu o model rzeczywistości w naszej nauce. Pojawił się w tej cywilizacji nieznany jej telewizor. Wypadł ze statku kosmicznego. Odbiera dwa kanały. Na jednym jest obraz z miasta odległego o 5 kilometrów od telewizora, a na drugim czarno białe kropki. Tubylcy rozumieją, że na kanale 1 w tajemniczy sposób pokazywana jest transmisja z ich planety, ze znanej im rzeczywistości. Ale kropki? To musi być efekt pracy urządzenia, to obraz jego pracy. Tak zakładają tubylcy. Nie mają pojęcia, że w istotnej części owe kropki to obraz promieniowania reliktowego, czyli także obraz rzeczywistości, tylko widzianej w innym aspekcie, tak to umownie ujmijmy.
Ateiści przypominają owych tubylców. Według nich obraz codziennej rzeczywistości w mózgu to obraz istniejącej obiektywnie „na zewnątrz” rzeczywistości, ale wszystko inne to efekt pracy mózgu. Skąd to wiedzą? Znikąd. Tak uznają, bo tak im jest wygodnie. Wygodnie, żeby rzeczywistość wyglądała w jeden jedynie słuszny sposób. W świadomości doświadczamy różnych obrazów rzeczywistości. Ten, który już zbadała nauka, jest przez ateistów akceptowany i uznawany za wyłącznie obiektywny. Ten, którego nauka nie zbadała, bo na razie jest na to za słaba i za bardzo sterowana polityczną poprawnością, jest według niech „urojeniem, bzdurą, chorobą”. W świetle tego co wie i czego nie wie nauka, jest to tragiczno-śmieszna konstatacja, jak u owych tubylców, którzy nie rozumieliby w ogóle idei promieniowanie reliktowego.
Doświadczenie Boga, to odbiór owego promieniowania tła, to widzenie świat w inny, uprawniony sposób, może bardziej uprawniony niż w zwykłej, codziennej świadomości. Ateiści mogą tylko zaklinać rzeczywistość: „to choroba, to choroba”. Takie ateistyczne gusła.
PS. I zupełnie na marginesie. Ateiści z lubością odsyłają do szpitala psychiatrycznego każdego kto ma wizję świata inną od nich, każdego kto widzi więcej nie kiełbachę w ręku (której to kiełbachy celem jest oczywiście zapewnienie ciągłości genetycznej, co jest celem genów, które świadomości nie mają, ale mają cel :) :). Ale czy ateista wie czym jest choćby schizofrenia czy autyzm? Nie wie, nie ma pojęcia, i nie rozumie co dzieje się w nauce. Bo są to dopiero pierwiosnki, ale powoli pojawiają się głosy, że autyzm czy schizofrenia nie są chorobą, tylko, choć z punktu widzenia codziennego życia męczącym, to są innym równoprawny sposobem odbioru świata. Tak jak nie byłoby dla kogoś zbyt wygodne odbierania świata poprzez promieniowanie rentgenowskie, ale gdyby tak odbierał świat, to czy można byłoby powiedzieć, że widzi fałszywie, czy raczej, że choć niewygodnie to widzi równoprawnie, choć inaczej? Nauka pójdzie w tę stronę: że "widzimy" w świadomości różne interpretacje tej samej rzeczywistości. A ateiści będą tkwić przy poglądzie, że istnieje tylko jedna interpretacja, to co można pomacać, zjeść i zobaczyć. I za wszelką cenę chcą rozszerzyć pojęcie choroby psychicznej - na każdego, kto ma inna wizję świat niż oni. Kiełbacha vs. Nieskończoność. Wiadomo kto przegra :) :)