smell_rose
14.11.12, 13:45
Według nauki Kościoła człowiek jest człowiekiem od momentu poczęcia aż do śmierci. Rozmawiając z księdzem o zmarłym dziecku, któremu nie dane było się urodzić, z góry zostałam osądzona o to, że dokonałam aborcji. Czy słowo „nienarodzony” jest synonimem aborcji? Nic mi o tym nie wiadomo. Dlaczego księża podejmując się tematu śmierci dziecka przed narodzinami mówią o poronieniu jednym tchem z aborcją? Dlaczego brakuje pomocy duszpasterskiej dla rodziców po poronieniu? Dlaczego, gdy chciałam zamówić mszę św. za swoje zmarłe wskutek poronienia dzieci, Ksiądz spojrzał na mnie jak na morderczynię? Czy to, że moje dzieci ważyły zaledwie kilka gramów sprawia, że ich śmierć nie jest ważna? Przecież to niczyja wina, że dziecko zmarło tak wcześnie. Brak zrozumienia? Ja to tak odczuwam. Czy Kościół naprawdę nie zauważa dramatu jakim jest dla kobiety strata ukochanego dziecka (strata, na którą nie ma się jakiegokolwiek wpływu; strata, której nie można zapobiec)? Czy poronione dziecko nie jest istotą ludzką? Kościół za bardzo przejął się aborcją i tym, że dziecko celowo usunięte to dziecko. Więc poronione dzieci są jakieś gorsze od tych?
(www.aniolkowamlodamama.mblog.pl/ )