privus
14.08.21, 04:48
Podstawowym zarzutem wobec Kościoła wcale nie jest to, że zdarzają się księża pedofile. Problem polega na tym, że ta instytucja chowa i chroni sprawców, zamiast pomóc ofiarom. Z reguły wszystkie ujawniane fakty wywołują święte oburzenie i uruchamiają rozmaite mechanizmy wewnątrz-obronne, na czele ze wypieraniem się faktów − czyli usunięciem problemu ze świadomości religijnej (w tym także społecznej, a nie tylko indywidualnej).
Przykładem może być tu nieśmiertelna w swej wymowie opinia obronna powinowatego prałata z Tylawy abp. Michalika oskarżająca za pedofilię księży samych rodziców: "wiele tych molestowań udałoby się uniknąć, gdyby te relacje między rodzicami były zdrowe"... "Kościół w Polsce nie ma sobie aż tak wiele do zarzucenia, bo przypadki występowania pedofilii wśród duchownych nie przekraczają średniej krajowej. A tak w ogóle to pedofilski skandal był wprawdzie możliwy w Stanach Zjednoczonych czy w Europie Zachodniej, ale nie tutaj – w kraju, który wydał świętego papieża. Bo przecież „Polonia semper fidelis” – i dlatego pedofilia u nas „nie przejdzie”.
Również na takich samych zasadach należy potraktować bezczelny kit Episkopatu wyrażony na przykład ustami swego rzecznika ograniczającego to zjawisko do liczby 27 księży skazanych do tej pory za ten czyn prawomocnymi wyrokami. Głównym zarzutem wobec Kościoła wcale nie jest to, że bywają w nim pedofile, ale to, że Kościół ich krył i nadal kryje. Tzw. osoba duchowna reprezentuje w opinii publicznej jeszcze znacznie więcej niż samego siebie. Tym samym szkody wyrządzane przez pedofili kościelnych nabierają moralnie nadzwyczajnie negatywnego wymiaru. Nawet biorąc pod uwagę specyfikę katolickiej moralności. To samo można odnieść do wpływu Krk na gospodarkę, cywilizację i naukę.
Dlatego stanowisko edico wyrażane w wielu innych wątkach wydaje się w pełni uzasadnione a wypowiedzi stetryczałych hierarchów kościelnych w postaci skandalicznych słów bp. Długosza ws. pedofilii w Kościele można porównać jedynie do słów kryminalisty idącego w tzw. "zaparte". Właśnie w moim odczuciu tacy ludzie niszczą bezczelnie swym fanatyzmem religijnym ten Kościół nawet w oczach ludzi, którzy usilnie doszukują się jakichś pozytywów w tej teologii. Praktyka po prostu ją obraca ją w niwecz.