edico
07.11.22, 17:42
Czyli dlaczego chociaż czasami warto poczytać oprócz siedmiu grzechów głównych i dekalogu.
Raport na temat Nauki Społecznej Kościoła w świecie na rok 2012". Już na wstępie tego dokumentu pojawia się przykład Argentyny jako kraju, który mając głębokie tradycje katolickie, w ciągu zaledwie jednego roku został zamieniony, jako pierwszy w Ameryce Południowej, w pole doświadczalne dla ideologii gender. Dokument ten budzi wiele kontrowersji zarówno merytorycznych jak i logicznych ze względu na z charakterystyczny dla Kościoła sposobem potępiania wszelkiego rodzaju odstępstw od prawa naturalnego.
www.naszdziennik.pl/mysl/57070,gender-po-argentynsku.html
Po pierwsze - słowo "społeczna" z całym szacunkiem i bez uszczerbku dla tej nauki można zastąpić bardziej precyzyjnym określeniem "postawa kościoła" lub "dogmaty kościoła" odzwierciedlającymi rzeczywisty punkt widzenia, który ma niewiele wspólnego z nauką i rzeczywistym społeczeństwem w sensie largo.
Po drugie - tzw. "nauka społeczna kościoła" w sposób jednoznaczny potępia wszelkiego rodzaju odstępstwa od prawa naturalnego. Istnieje jednak kilka wersji prawa naturalnego a nie jedna. Z przyczyn oczywistych kościół wybrał sobie tą najbardziej wygodną i zgodną ze swoją nauką. Jak wiadomo, o rodzinie i dzieciach ksieża nie wiele mogą wnieść ze swej praktyki, a samo zgłębianie teorii zbyt często prowadzi na manowce. I właśnie taką teorię głoszą na łamach dostępnych środków przekazu. A jak ta teoria ma się do nauki kościoła? Jak moża jednocześnie mówić tyle o rodzinie, małżeństwie, potomstwie, wartościach i jednocześnie zabawiać się z innymi księżmi, chłopcami, przypadkowo poznanymi mężczyznami. Jak to można nazwać? Obłuda czy może i hipokryzja?
Po trzecie - głoszenie restrykcyjnej "moralności seksualnej" okazuje się zbyt restrykcyjne nawet dla samych jego funkcjonariuszy głoszących te nauki (celibat) sprzyjający narastaniu problemów seksualnych w kościele oraz w tuszowaniu seks-skandali z udziałem duchownych. I tu zaczynają się dopiero schody. Rezygnacja z celibatu nie byłaby dla kościoła bardzo poważnym ustępstwem doktrynalnym, ponieważ jest on jedynie pragmatycznym "wynalazkiem" czarnego średniowiecznego o podłożu czysto materialnym. Trudno jest dzisiaj wnioskować, jaki to miałoby wpływ na liczbę powołań, ale może chociaż oddziałałoby korzystnie (z punktu widzenia przestrzegania doktryny seksualno-rozrodczej kościoła) na dotychczasową strukturę i dogmatykę Kościoła. Jedno jest pewne - nie pozostało by to bez wpływu na występujące rozbieżności między głoszoną dogmatyką a praktyką nie wyłączając samych funkcjonariuszy kościelnych specjalizujacych się w takiej sytuacji zamiataniem niewygodnych spraw pod dywan.
Po czwarte - nonsensem jest twierdzenie o głębokich tradycjach, które w ciągu jednego roku zostają zostają zamieniana na jakieś pola doświadczalne, które wymyślił sam kosciół. Wewnętrzna wojna logiki dogmatów w kościele przypomina początki chrześcijaństwa. A te z kolei wcale nie były takie, jak przedstawia je nauka Kościoła. A więc z czym się spotykamy, jak nie z ciągłym mijaniem się z prawdą?
Po piąte - już w 178 r. rzymski filozof Celsus poświadcza fałszowanie i modyfikowanie treści Ewangelii i innych pism chrześcijańskich, które i tak, w jego opinii, nadal są pełne sprzeczności i nieporozumień. Mówi o rewizjonistach: „przepisywali i przerabiali Pisma Święte z ich pierwotnej postaci i usunęli wszystko, co pozwalało im na odparcie skierowanych przeciwko nim zarzutów” (Orygenes, Alethes logos). Mniej więcej wtedy powstał pierwszy znany wykaz ksiąg Nowego Testamentu, uznawanych za natchnione - tzw. kanon Muratoriego. Są w nim znane dziś 4 ewangelie, nie ma Listu do Hebrajczyków, Listu Jakuba, Listów Piotra ani Trzeciego Listu Jana. Jest natomiast deuterokanoniczna Księga Mądrości oraz uznawane dziś za apokryfy: Apokalipsa Piotra i Pasterz Hermasa. Pomimo zakazania przez Kościół prowadzenia jakichkolwiek dalszych badań dotyczących pochodzenia Ewangelii, uczeni wykazali, że wszystkie cztery uznane przez Kościół Ewangelie zostały przerobione i poprawione.
Po szóste - Orygenesjako jeden z najbardziej płodnych komentatorów Pisma Świętego, który w dziele "Contra Celsum" (Przeciw Celsusowi) poddał krytyce świadectwa Celsusa, sam zostaje oskarżony o wprowadzanie zmian do ewangelii i tworzenie tzw. apokryfów. Umiera podczas tortur a cesarz Justynian nakazuje zmiany w niektórych pismach Orygenesa.
Po siódme - źródła chrześcijaństwa wcale nie sa takie jednoznaczne, jak przedstawia to społeczna nauka kościoła. W rzeczywistości w tamtym czasie chrześcijańscy kapłani (od momentu powołania do życia kleru i ustanowienia „stanu duchownego”) wierzyli w licznych bogów, a ich wiara nie była spójna. Stąd też pojawiła się później walka o własne ideały łącznie z wojnami między biskupstwami. Problem ten istniał od dawna i pod koniec II w znacznie nasilił się. Grupy kapłaństwa stworzyły sobie "wielu bogów i panów" (1 Kor 8,5), istniały liczne sekty religijne, każda z odmienną doktryną (Gal 1,6). W efekcie "Ołtarz stawał przeciw ołtarzowi" w rywalizacji o słuchaczy (Optatus z Milevis, 1:15, 19, wczesny IV w.). Konstantyn chciał okiełznać naganne praktyki ówczesnych "Ojców Kościoła", o których pisano, że są "oszalali" [Życie Konstantyna, przypisywane Euzebiuszowi Pamphiliusowi z Cezarei, ok. 335, tom III, s. 171]. Cesarz Konstantyn I Wielki zauważył, że w odłamach kapłaństwa "spór narósł do tak poważnego stanu, że potrzebne jest energiczne działanie, aby ustanowić bardziej religijne państwo". Dostrzegł jednocześnie w tym pogmatwanym systemie fragmentarycznych dogmatów okazję do stworzenia nowej ujednoliconej religii państwowej. W wyniku konsolidacyjnych zabiegów na dwóch zwołanych przez niego soborach, doszło do powstania instytucji Kościoła Katolickiego, a chrześcijaństwo staje się jedną z religii państwowych Rzymu. Od tego momentu, z roku na rok, dzięki prochrześcijańskiemu nastawieniu Konstantyna, pozycja chrześcijaństwa w Rzymie będzie się umacniać, a inne religie będą wypierane. Polityka ta w ostateczności doprowadziła do prześladowania i mordowania niechrześcijan przez fanatyków religijnych. Dawni prześladowani stali się prześladowcami na następne 1700 lat. W wyniku prześladowań, wyznawcy kultów niechrześcijańskich zostali wkrótce eksterminowani wraz ze swymi bóstwami, co znalazło także swoje odzwierciedlenie waz z ekspansją katolicyzmu i na naszych terenach.
Jeśli do tego wszystkiego dodamy obowiązującą każdego wiernego nakładkę dogmatyczną, że:
- musimy przez wiarę zaakceptować istnienie Boga: "Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu. Przystępujący bowiem do Boga musi uwierzyć, że [Bóg] jest i że wynagradza tych, którzy Go szukają"
(Św. Paweł, List do Hebrajczyków 11:6).
- gdyby Bóg tego chciał, mógłby po prostu się pojawić i udowodnić całemu światu, że istnieje. Ale gdyby to zrobił, nie musielibyśmy w niego wierzyć. Jak mówi werset: "Powiedział mu Jezus: Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli"
(Ewangelia wg św. Jana 20:29).
- "Kościół rzymski nigdy nie pobłądził i po wszystkie czasy, wedle świadectwa Pisma św. w żaden błąd nie popadnie".
(w "Dictatus Papae" papieża Grzegorza VII)