wawrzanka
31.01.23, 09:18
Przeczytałam niedawno anegdotę (opowiastkę, historię), którą chcę się z Wami podzielić. Może znacie. A jak nie znacie to przeczytajcie:
Zespół informatyków głowił się latami nad stworzeniem komputera, który odpowie na każde pytanie. W końcu się udało. Podekscytowani, najlepsi naukowcy na Ziemi, zastanawiali się jakie pierwsze pytanie zadać. Pokłócili się, pogodzili. Znów pokłócili, już było blisko bójki, ale w końcu się pogodzili. I padło pytanie: "Czy istnieje Bóg?"
Komputer zachrobotał, zatrzeszczał, długo "myślał", w końcu wypluł kartkę z odpowiedzią: "Teraz tak".
Wcześniej nie istniał, bo nikt nigdy nie zadał tego pytania wszystkowiedzącemu komputerowi. Każdy pytał tylko siebie i innych, wątpił, wierzył, nie wierzył. Zatem Bóg był jak kot Schrödingera: czasem był, a czasem go nie było. Jeśli był, to dokładnie taki, w jakiego wierzono. Jeśli go nie było - to nie było. Wszystkowiedzący komputer nie pozostawiał złudzeń.
Jeśli zastanawiacie się poważnie nad istnieniem Boga - to znaczy, że on istnieje. Jeśli odrzucicie taką możliwość - nie istnieje.