GoĹÄ: Ada
IP: *.internetdsl.tpnet.pl
04.05.06, 12:57
To moja własna głupotam wiem o tym doskonale.
Parę lat temu zaciągnęłam kredyt dla koleżanki z pracy (wiem głupota) to było
zdaje się w 2000 roku. Początkowo wszystko było ok, ale przestała spłacać, w
końcu bank wezwał mnie do zapłacenia całej kwoty i wypowiedział umowę
kredytu. Nie zapłaciłam bo nie miałam z czego, byłam akurat bez pracy. Kredyt
był ubezpieczony i nalezność została uregulowana przez ubezpieczyciela.
Podpisałam z ubezpieczycielem ugodę na spłatę w ratach ale niestety życie
kolejny raz spłatało mi figla i nie miałam z czego spłacać. Dostałam pismo ze
sprzedają mój dług firmie windykacyjnej. I tu się zaczą koszmar. Na
zapłacenie im 13 tys poprostu nie mam, pan z firmy windykacyjnej dzwoni do
mnie co drugi dzień, straszy sądem, tym ze oni są dużą i bogatą firmą i stać
ich na walkę w sądzie itp. Póki co zbywam go tym ze staram sie załatwić
kredyt ale takiego aż kredytu nie jestem w stanie zapłacić. Napisałam im
pismo z prośbą o rozłożenie długu na raty ale bez odezwu. Co mam robić. Nie
ucieka od odpowiedzialności, mogę im spłacać ale po 300 góra 500 zł
miesięcznie, więcej nie dam rady chyba ze przestanę płacić za mieszkanie,
jeść i pić.
Proszę powiedzcie co mam robić???? Bardzo proszę.
Na jednym z forów usłyszałam ze najprawdopodopodobniej mój dług uległ
przedawnieniu ale mam znaleźc prawnika, pokazać dokumentu. Czy ktoś może mi
pomóc, oczywiscie w miarę moich możliwości zapłacę.
A właśnie gdzies tu na forum wyczytałam ze skoro wysłałam do firmy
windykacyjnej pismo że chce spłacać w ratach i nawet wpłaciłam im 300 zl to
znaczy ze uznałam swój dług i nie ma już mowy o przedawnieniu.
Co mam robić, pomóżcie porszę.