Gość: anya
IP: *.home.aster.pl
23.02.12, 12:45
Miesiąc temu poszłam do salonu przedłużyć umowę. Pan mi przedstawił listę oferowanych telefonów i ich cen w zależności od wybranej taryfy. Wybrałam smartfona, którego cena, przy danych warunkach, wynosiła 59 zł. Przy podpisywaniu aneksu, pan mi podsunął pod nos kartkę papieru z wyszczególnionymi ratami (nie było napisane na niej za co) i ogólną kwotą 479 zł, która pojawiła się również na aneksie. Pytam co to za kwota i za co te raty. Pan przemile zaczął kręcić, że od razu będzie można odliczyć całą kwotę od podatku (telefon na firmę) i że to za pierwszy rok trwania umowy. Myślałam, że abonament, pan nic nie wyjaśniał, mówił, co chciałam usłyszeć. Dałam się zwieźć i podpisałam.
Przyszedł nowy okres rozliczeniowy razem z fakturą za poprzedni i się okazało za co te 479 zł. Małym druczkiem (jakżeby inaczej) na aneksie jest napisane: "Cena urządzenia - 479 zł płatna w 13 ratach, pierwsza rata płatna przy zawarciu umowy - 59 zł".
Nosz ku*wa mać! Wiem, że zawsze trzeba czytać małe druczki, ale to nie ma nic wspólnego z jawnym oszustwem, jakie stosuje ten operator. Byłam w Erze przez 10 lat, nic takiego się nigdy nie wydarzyło i nagle jesteśmy w T-mobile, które stwierdziło, że ich polityką profesjonalnej obsługi klienta będzie je*anie go w dupę kijem bejsbolowym.
Nie biorę się nawet za wypowiedzenie umowy, bo zapłaciłabym 5 razy więcej niż za ten pieprzony telefon.
Na razie składam reklamację, ale mądry Polak po szkodzie, więc chciałabym ostrzec wszystkich: te ceny na wykazach telefonów przy przedłużaniu umów to NIE są prawdziwe ceny.
A może komuś jeszcze się coś takiego zdarzyło i jak sobie z tym poradził?
Będę nagłaśniać sprawę, nie zostawię tego tak sobie.