Dodaj do ulubionych

K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a.

23.08.04, 17:58
Zainspirował mnie giezik (i jego 'keczupowy problem' ;-D)

Kulinarne barbarzyństwa, czyli:
jak/co/czym zepsuć dobrą potrawę?
co ma na to wpływ?

Wiem, wiem, preferujemy różne style gotowania,
inne mamy upodobania smakowe,
różnorodność kulturowo-społeczno-obyczajowa
wpływa na to, co wg nas kryje się pod pojęciem 'dobra kuchnia'..

Ale chodzi mi o te przyzwyczajenia, obce kulturowo naloty,
które psują kuchnię (narodu/regionu..)
albo powodują, w najprostszej linii, jej uniformizację..

Przykład:
- wspomniałam o zalewaniu keczupem (przemysłowo produkowanym) wszystkiego, co
na talerzu
- czy nagminne używanie vegety
- czy stołowanie się w jadłodajniach na amerykańską modłę
zwanych 'restauracjami'..
- czy...

mnóstwo tego jest!!

Wasze typy to:
-------->>
Obserwuj wątek
    • ziemiomorze Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 18:03
      Mam takiego kolege - przekonanego, ze jest mistrzem swiata w dosmaczaniu -
      doprawia jedzenie 'w natchnieniu', czyli lapie, co mu sie nawinie pod reke i
      sypie kompletnie absurdalne ilosci. To niby jest potencjalnie tworcze
      (przyszloby Wam do glowy polaczyc anyz, curry i majeranek w jednej potrawie?),
      ale w jego wykonaniu tylko potencjalnie, niestety.

      z.
      • Gość: senin Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.158.240.220.dsl.comindico.com.au 23.08.04, 18:22
        (przyszloby Wam do glowy polaczyc anyz, curry i majeranek w jednej potrawie?),

        majeranek- nie.
        Anyz i curry to jak najbardziej poprawna kombinacja (star aniseed mam na mysli)
        To dosyc powszechna kombinacja. Dodac jeszcze mozna gozdziki i cynamon. Do
        (wszelkiego rodzaju mies, warzyw i ryzu)
      • landsbergk Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 24.08.04, 14:35
        1. Polewanie pizzy ketchupem - profanacja
        2. Kupowanie mrożonych warzyw i owoców z puszki w sezonie
        3. Serwowanie ziemniaków do wszystkiego
        4. 5-10 dań na przemian, wszystko smażone w głębokim tłuszczu albo przynajmniej
        w przesiąkniętej tłuszczem panierce
        5. Serwowanie w Święta Bożego Narodzenia kotletów mielonych, schabowego,
        surówki z kapusty
        6. "Spleśniało? To się odkroi, nie można tak marnować jedzenia!!!"
        7. Fixy, zupki z kubka itp. (chociaż przyznam, że od czasu do czasu podjem
        sobie kurczaczka z sosem Uncle Ben's) i najgorsza zdrada: zupki chińskie typu
        WIFON
        8. Obrzydzenie do wszystkiego co nowe lub do rzadko spotykanych kombinacji
        smaków
        9. Picie kawy do obiadu
        10. Margaryna w ogóle - że zdrowa, to mit, a smakuje.... no porównajcie sami ze
        świeżym masełkiem.
        11. Sypanie pieprzu do wszystkiego i nierozróżnianie różnych gatunków pieprzu
        (cyt. "Po co ci tyle pieprzu w domu? Czarny pieprz, biały pieprz, pieprz
        zielony, pieprz ziołowy, pieprz cayenne???")

        Największym barbarzyństwem jest jednak dla mnie nie próbować w kuchni
        wprowadzać nowości. Jeżeli nie ma się inwencji, to chociaż z przepisów.

        Ilekroć pojadę z narzeczonym do przyszłej teściowej, wita nas tym samym
        zestawem potraw: rosół, mielone, schabowe, ziemniaki z tłuszczem od smażenia,
        straszliwie tłuste smażone pieczarki + marynaty. Czasem jeszcze nóżki wyjęte z
        rosołu i usmażone w głębokim tłuszczu (a feee! tego nawet dla dobra sprawy nie
        dotykam). Na kolację to samo plus ewentualnie sałatka pływająca w straszliwej
        ilości majonezu. No i obowiązkowo po zjedzeniu dwóch dań wmusza w nas ciasto.
        Zawsze taki sam sernik. Herbatę podaje w dzbanku, już posłodzoną, a ja, jakoś
        tak z nieśmiałości, nie mam odwagi jej powiedzieć, że nie słodzę, a Krzysiek
        słodzi mało. Niezależnie od pory roku, w jej domu nigdy nie ma świeżych owoców
        oprócz jabłek i bananów, ani świeżych warzyw oprócz pomidorów, ogórków i
        cebuli. Jak gdyby inne w ogóle nie istniały. Potrafi również obudzić nas o 10
        rano z talerzami rosołu z górą przegotowanego makaronu, w tym samym czasie
        odgrzewa już dla nas w mikrofalówce kotlety schabowe z poprzedniego dnia. Nie
        przyjmuje wytłumaczeń, że my tak nie jemy, zresztą w chwilę później na stole
        lądują kanapki, obowiązkowo smalec i ogórki a następnie ciasto. Później dziwi
        się, że nie chcemy zjeść obiadu (po czterech godzinach od tak obfitego
        śniadanka). Dodam, że jest to kobieta po pięćdziesiątce, ona i jej mąż mają
        poważny problem z nadwagą. Próbuję nakłonić narzeczonego, żeby porozmawiał z
        nimi o odżywianiu się, ale on się wzbrania, twierdząc, że domowym ekspertem od
        żywienia jestem ja i nikt tak dobrze jej nie opowie o przewadze oliwy z oliwek
        nad olejem słonecznikowym ;-). On też już się odzwyczaił od maminej kuchni i
        nie daje sobie rady z trawieniem tych wszystkich tłustości. Cóż, ja z nią nie
        porozmawiam, nie chcę ryzykować pogorszenia stosunków między nami (a nie są
        złe). Ale zdaję sobie sprawę, że tak je połowa rodzin w Polsce i nic dziwnego,
        że jesteśmy narodem schorowanym.
        • giezik do landsbergk 24.08.04, 15:11
          > Ilekroć pojadę z narzeczonym do przyszłej teściowej, wita nas tym samym
          > zestawem potraw: rosół, mielone, schabowe, ziemniaki z tłuszczem od smażenia,
          > straszliwie tłuste smażone pieczarki + marynaty. Czasem jeszcze nóżki wyjęte > rosołu i usmażone w głębokim tłuszczu (a feee! tego nawet dla dobra sprawy
          > nie dotykam).

          Skąd znasz moją teściową? :)
        • emal24 Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 24.08.04, 17:40
          Super, doskonale się ubawiłem czytając Twoją opowieść, w wielu rodzinach jest
          tak jak mówisz, ale co powiesz na taką rzecz, że nie jesteśmy w czołówce
          narodów otyłych? natomiast są kraje, które przy tak ogromnym zwracaniu uwagi na
          kalorię itp. mają ogromne problemy z nadwagą?
    • ziemiomorze Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 18:04
      I jeszcze - potwornym barbarzynstwem wydaje mi sie kulinarny konserwatyzm
      ('nigdy tego nie jadlem, to nie zaczne teraz' - siasc i plakac.
      z.
      • e_katt Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 18:41
        ziemiomorze napisała:

        > I jeszcze - potwornym barbarzynstwem wydaje mi sie kulinarny konserwatyzm
        > ('nigdy tego nie jadlem, to nie zaczne teraz' - siasc i plakac.

        o to, to!!
        właśnie miałam o tym napisać:
        nie cierpię nieuzasadnionego, apriorycznego uprzedzenia
        do serwowanych potraw, w rodzaju
        "nie zjem tego.."
        a na pytanie "dlaczego?"
        pada odp. "bo nie"...
        wrhrggrrr..
        nie popróbował, a już wie, że mu nie posmakuje!!

        czasem bywa i tak, że taki Pan/i-Uprzedzony/a-Do-Nowości
        zjada coś, co mu się poda
        i, kurka wodna, widać, że mu całkiem to gładko przeszło
        (żeby nie powiedzieć 'posmakowało'),
        ale - tylko dla potwierdzenia swojego wcześniejszego przekonania,
        że na pewno nie będzie smakować -
        powie:
        "ee, tak jak myślałem, nic specjalnego"

        Czy tak trudno zrozumieć, że maksyma
        "lubię te piosenki, które wcześniej słyszałem"
        niekoniecznie musi mieć swoje kulinarne przełożenie...
        • marghe_72 Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 18:45
          albo:

          kulinarny barbarzynca zajada coś ze smakiem. W tzw międzyczasie przypomina
          sobie,ze wypadałoby sie zapytac co konsumuje
          "owoce morza, wątróbkę, ślimaka ...* "
          i wtedy kulinarny barbarzynca sinieje :) i dystyngowanym ruchem odsuwa od
          siebie talerz.
          m.

          ps. nie żebym ja była aż tak odważna..

          *wpisąc cco dusza zapragnie
        • Gość: pianissima Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.acn.waw.pl 24.08.04, 12:13
          Oj tak... to jest barbarzynstwo: nigdy tego nie jadlem i napewno nie lubie.

          Barbarzyncy w kulinarnym ogrodzie to tez "goscie", ktorzy musza okazac swoja
          wyzszosc kulinarna przy stole (polska kuchnia jest najlepsza na swiecie), a
          takze tacy ktorzy demonstracyjnie stwierdzaja: tego czy tamtego nie wezme do
          ust - i wtedy gospodarze z poczuciem winy i panika biegna do kuchni by ratowac
          biedaka... Rozpacz! Jakby nie mozna bylo sobie nalozyc odrobny i jakos ja
          zmeczyc. Przeciez beda kolejne dania...

          A i jeszcze: "eleganckie" zostawianie niedojedzonych porcji na talerzu. Naklada
          sie tyle ile sie zje!
          • kocio-kocio Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 24.08.04, 12:36
            Z tymi niedojedzonymi porcjami to racja, pod warunkiem, że nie jest się ofiarą
            gospodyni, o której była mowa kilka postów wcześniej.
            • maria_vinka Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 07.09.04, 16:00
              zgadzam sie! mama mojego bojfrenda (Slowenca) zawsze naklada mi na talerz a
              potem sie dziwi ze zostawiam... i ta salata utopiona w occie (typowe dla
              slowenskiej kuchni)... ech, nic nie pomoze tlumaczenie, ze nie cierpie octu w
              takim nadmiarze...

              vinka
          • Gość: schaffensohn Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.elartnet.pl / 62.233.208.* 26.08.04, 11:43
            hmm...z drugiej strony jest kulinarny faszyzm w stylu mojego taty: no jak to
            nie chcesz tego zjeść? przecież to takie pyszne, sama nie wiesz, co tracisz
            itp... a mnie po prostu mdli od samego zapachu(np. ryb i wszelkich tzw "owoców
            morza" albo brukselki). Niektórzy nie potrafią zrozumieć ani uszanować tego, że
            ktoś czegoś nie lubi albo że czegoś się brzydzi. Nie da się lubić wszystkiego!
      • ampolion Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 24.08.04, 06:37
        Odwieczna polska dewiza: nie wierz gębie, połóż na zębie. Jak np. ten polski
        keczap niewiele mający wspólnego z amerykańskim ketchupem, ale to właśnie ten
        orginalny jest tak w czambuł potępiany. I to chyba jest też barbarzyństwem
        kulinarnym, wyrażanie opinii o czymś co zna się jedynie z nieudolnych imitacji.
        • hania55 amerykański ketchup 24.08.04, 12:04
          A co w nim jest takiego wyjątkowo pysznego? Wybacz, ale Heinz wszędzie smakuje
          tak samo i nijak się ma do ketchupu domowej roboty.
        • Gość: krasnowo Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.sejny.sdi.tpnet.pl 30.08.04, 16:32
          nikt tu nie potępia samego kechupu (wolę dobry domowy od oryginalnego
          amerykańskiego), chodzi o zwyczaj dodawania kechupu do WSZYSTKIEGO
      • pinos Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 24.08.04, 09:28
        Ot, to to . Podpisuje sie wszystkimi czterema lapami.
    • ziemiomorze Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 18:05
      Ok, ostatnie :-)
      suszony koperek (zapach ma apteczny);
      zwietrzaly mielony pieprz (jakby nie mozna bylo kupic mlynka);
      dosmaczanie paskudztwami typu vegeta wszystkiego (wiec wszystko smakuje tak
      samo).

      I juz milkne
      zet
    • nobullshit Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 18:05
      e_katt napisała:

      > - czy stołowanie się w jadłodajniach na amerykańską modłę
      > zwanych 'restauracjami'..

      Hmmm Nie raz już chciałam coś powiedzieć, po czym gryzłam się w język,
      bo "de gustibus", bo to forum jest, jakie jest - czyli otwarte i przyjazne.
      Niemniej, kiedy ktoś nazywa Sfinksa restauracją albo się dopytuje,
      jak robią tamtejsze sosy, nóż mi się w kieszni otwiera...
      Toż już lepszy osiedlowy bar szybkiej obsługi, gdzie wszystko jadalne
      i swieże, niż te upiorne importowane sieciówy. I wcale nie trzeba
      zapłacić dużo pieniędzy, żeby dobrze zjeść.

      No to się wypowiedziałam. Czekam na gromy...
      • Gość: szimi Re: w obronie sfinxa IP: *.icpnet.pl 25.08.04, 17:33
        a ja nazwę sfinxa restauracją... jedzenie tam jest modne obsługa miła (choć
        troche wolna) potrawy są dobre ładnie podane a talerze są wielkie i
        przepełnione tak że dorosłemu mężczyźnie czasem trudno to wszystko skonsumować;
        cośtam w sosie czosnkowym to bujda wymyślona przez konkurencję; jadałem jadam i
        będę jadał w restauracjach sfinx
      • m_q Sphinx to McDonalds tylko gorszy... 26.08.04, 09:47
        nobullshit napisała:

        > Niemniej, kiedy ktoś nazywa Sfinksa restauracją albo się dopytuje,
        > jak robią tamtejsze sosy, nóż mi się w kieszni otwiera...

        Masz całkowitą rację. Ponieważ dużo podróżuję i czasami jestem niestety skazany
        na "bary z łukami" (bo tam mam przynajmniej pewność, że mnie nie otrują i wiem,
        czego oczekiwać "smakowo") to piszę z całą odpowiedzialnością, że w McDonalds
        mam większa wolność wyboru niż w Sphinxie.

        Przykład?
        W McDonalds mogę sobie zamówić podwójny ser do hamburgera. W Sphinxie nie mogę
        sobie zamówić podwójnego sera do pizzy.

        C.B.D.U.
    • marghe_72 Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 18:12
      eee tam gromy:) kazdy ma prawo jesc gdzie i co chce.
      Ale fakt faktem,ze nazywanie Sphinksa restauracją , czy placka drożdzowego z
      dziesiecioma składnikami (i na dodatek polanego keczupem brrrrr) pizzą zakrawa
      na bluźnierstwo:)

      Mnie drazni sporo rzeczy .. ale to wynika z lekkiego fioła na punkcie języka i
      kuchni włoskiej. Nazywanie risottem gotowanego ryzu z dodatkami, wrzucanie
      wszystkich dań makaronowych do wora pt. spaghetti itp, usilne przekonywanie ,
      ze Tiramisu' zrobione z serka ttypu costam i smietany smakuje jak prawdziwe
      Tiramisu.. :) takie tam
      no i błędy w restauracyjnych menu..

      ps. sama z pewnoscią popełniam mnóstwo błedów , zatem "przyganiał kocioł
      garnkowi"
      • Gość: giezik Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 23.08.04, 18:28
        no to tak z oatstanich chwil:
        1. Wykorzystywanie w sezonie na pomidory - koncentratu do zrobienia zupy pomidorowej (WYŁĄCZNIE koncentratu, żeby była jasność)
        2. Podobnie z koperkiem - suszony lub mrożony (z poprzedniego sezonu) do zupy koperkowej, gdy wokół jest świeży
        3. Sałatka z kukurydzy, ananasa i majonezu - w pewnym momencie wszechobecny styl sałatkowy
        4. gotowanie jajek na zapas (zeby były już gotowe i szybciej dostępne - do dziś tego nie rozumiem - jajo gotuje sie w sumie 5 min, a swieżo ugotowane lepsze od takiego, które postało ze 2 dni)
        5. no tak ogólnie - przez cały rok trójpolówka - no może nie dosłownie, ale w sumie serwowanie może 10 potraw na okrągło
        • marghe_72 Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 18:31
          suszony czosnek. Brrr
          m.
          • Gość: Katka Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.gjpoland.com.pl / *.gjpoland.com.pl 24.08.04, 08:49
            o tak, jako zdeklarowana wielbicielka czosnku sprzeciwiam się wszelkiego
            rodzaju granulowanym świństwom i kupowanym w sklepie sosom czosnkowym!!!
        • Gość: p102 Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.net-serwis.pl 07.09.04, 15:12
          Gotowanie jajek wczesniej buhahaha tego nie znalam..musze podpowiedziedziec
          tatkowi on gotuje wode zaraz po nalaniu do czjnika (nawet jesli nikt nic
          cieplego pic nie bedzie) i cieszy sie ze pzry nastepnym gotowaniu zuzyje sie
          mniej energi... pomysl z jajkami na pewno mu sie spodoba:)
          pozdrawiam
          • chloee Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 07.09.04, 15:23

            heheh jaja mnie rozwalily, ale jeszcze bardziej gotowanie wody przez Twojego
            Tate, bo moj Tut robi tak samo ha ha ha... ale moj na dodtake jeszcze gotuje na
            minimalnym gazie ( oczywiscie zeby zuzylo sie go mniej) ;-)
            • giezik pozorne oszczędzanie 07.09.04, 15:25
              to moze byc na nowy wątek :)
              • chloee Re: pozorne oszczędzanie 07.09.04, 15:32

                mowisz-masz:-)

                nota bene - widze, ze to jakas plaga jest :-) a juuz sie martwilam o Mojego
                Tate :)
              • galla224 Re: pozorne oszczędzanie 06.08.14, 21:54
                : )))
            • egipcjanka15 Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 07.09.04, 15:28
              O rany! To chyba jakas przypadlosc ojcowska, bo moj robi dokladnie to samo. Jak
              cokolwiek z gazu zdejmuje, to go nie wylacza, tylko stawia tam czajnik na
              maluuutkim gazie, niezaleznie od tego, czy ktokolwiek chce herbate. Efekt jest
              taki, ze o czajniku zapomina, a on, choc z gwizdkiem, to przy tak wielkim gazie
              nie ma sily zagwizdac, posykuje tylko cichutko, a mieszkanie duze.
      • Gość: Ag Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.3vnet.pl 28.08.04, 20:38
        A dla mnie kulinarnym barbazynstwem jest mowienie innym jak cos powinno
        smakowac i co jest dobre. Zwlaszcza dotyczy to milosnikow kuchni wloskiej co to
        nie tkna speghetti posypanego innym serem niz parmezan, ale sami ruskie pierogi
        odsmazaja na oliwie z oliwek i to im nie przeszkadza, ze kuchnia nie ta, bo
        przeciez oliwa wloska, wiec na pewno lepsza.

        Pozdrawiam
        Ag (co lubi kuchnie roznorodna a nie restrykcyjna)
        • Gość: giezik do Ag IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 29.08.04, 22:48
          Oczywiscei ekstremizmy wszelkie sa niezbyt fajne i w kuchni wyobraznia ma dużą rolę. Ale pamietaj, ze wszelkie oleje do smazenia, to wynalazek dosc "nowoczesny"., tzn. samemu mnie zaskoczylo, ze w jednej z przedwojennych ksiazek sugeruje sie, zeby z racji kosztow odchodzic od oliwy z oliwek, bo np.olej sojowy moze byc rownie dobry.
          Nie chodzi mi o udowadnianie niczego - raczej ciekawostke i probe zrozumienia, jak wygladal "rozwój kulinariów"
          • Gość: Ag Re: od Ag IP: *.3vnet.pl 29.08.04, 23:17
            Ja rozumiem, w ksiazce kucharskiej mojej prababci sa takie cuda, ze nie
            sadzilam, ze to w Polsce widzieli przed era wielkiej globalizacji. Po prostu
            irytuje mnie to, ze ktos maniakalnie czepia sie przestrzegania regul jakiejs
            narodowej kuchni, nie dajac nikomu w tym miejsca na wlasny gust (na zasadzie:
            co z tego, ze dla mnie klasycznie ugotowany po wlosku makaron jest za twardy?
            Mam go tak jesc i juz, bo jak go pogotuje jeszcze ciut to to zgroza i mam zakaz
            nazwania dania spaghetti) a sam czesto nie przestrzega regul kuchni innej
            narodowosci.

            To samo dotyczy stopnia miekkosci warzyw - forumowiczki oburzaja sie na
            tesciowe, ze te wybrzydzaja na ich wiecznie niedogotowane warzywa, a same
            krytykuja tamte, za rozgotowywanie. A kto autorytatywnie moze stwierdzic jak
            jest prawidlowo? Sadze, ze nawet zamordowanie warzyw na zolta packe jest
            dopuszczalne, bo i tak jemy za duzo, wiec i witmain nam nie braknie. Nie lubie
            mowienia innym jak ma byc. Watek sie zaczal przyjemnie, od subiektywnych opinii
            kto co uwaza za niedopuszczalnie w kuchni a rozwinal sie w strone krytykowania
            wszystkich, ktorzy robia cos inaczej niz my, znaczy nie w Jedynie SLuszny
            Sposob.

            Pozdrawiam serdecznie i na prawde bez zlosliwosci
            Ag (milosniczka niedogotowanego makaronu i oliwy z oliwek, jakby co :) )

            BTW. A co do oleju to akurat do tych odsmazanych pierogow to smalec na mysli
            mialam..... :)
            • Gość: giezik Re: od Ag IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 30.08.04, 06:31
              chyba w dużej części przypadków chodzi o smak.Oczywiście nie jakiegoś jednego uniwersalnego, ale by mowic o konkretach chyba przekonuje mnie reakcja wiekszosści dzieci na rozciapciane warzywa, podczas gdy podac im zrobione "na twardo" - chrupiące i jędrne i okazuje sie, żę smakuje i marchew i papryka i kalafior itp.

              I mysle, ze to nie jest takie swiete oburzenie, ale raczej postrzeganie jako barbarzynstwa (zwroc uwage jak czesto pojawia sie watek, ze gdzies w gosciach zjada sie to, by nie zrobic przykrosci - lub uzywa innych wybiegow, ale zeby autorwi potrawy nie powiedziec wprost i dosadnie.)

              Jedzenie jest subiektywne. I niech tak zostanie. Jak ze wszystkim w życiu z jednym bedziemy sie zgadzac z innym nie.
    • Gość: figa Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 23.08.04, 18:16
      Barbarzynca przy stole:
      zanim popatrzy na potrawe na swoim talerzu ,powacha, sprobuje........
      jego reka nie siega po sztucce, nie!
      On bierze solniczke
      soli, soli, soli
      ma gdzies smak ktory stworzyl kucharz( w domu i w restauracji tez)
      On wie lepiej , jak powinno smakowac
      Wie , ze trzeba posolic .......
      teraz mozna jesc
      niestety , znam paru takich......
      • marghe_72 Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 18:17
        barbarzynca na wakacjach zagranicznych:

        "a co to??"
        "ja miałbym to jeśc??"
        "kotleta bym zjadł"
        "ci ludzie to nawet kurczaka nie potrafią przyrządzic"
        "no jak pragne zdrowia, makaron codziennie?? A gdzie jaks zupa? A dlaczego do
        drugiego nie podano ziemniaków"
        itp
        • Gość: lomas Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 23.08.04, 21:04
          Hehehe to ostatnie to żywcem wyjęte z ust mojej babci, a co ty znowu dziś
          makaron ugotowałaś i gdzie jest zupa . I zabiera rodzinę na normalny obiad do
          siebie, na szczęście rodzina już od makaronu uzależniona została :)
          • Gość: Bill Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.internetdsl.tpnet.pl 24.08.04, 08:48
            -Jak to nie jadasz ziemniakow?
            -Nie lubie.
            -Ziemniaków nie lubisz?
            -Nie przepadam.
            -To co jesz na obiad?
            • Gość: giezik tez ziemniaki :) IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 24.08.04, 08:52
              - Zrezygnowałem z jedzenia mięsa
              - To co ty k...., ziemniaki wp...lasz
              • Gość: lomas Re: tez ziemniaki :) IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 24.08.04, 13:23
                Heheh mnie pytają to co ty samą trawą zyjesz jak mięsa nie jesz, no to może
                chociaż szyneczki troszkę :( to nie mięso, albo paszteciku wrrrrr
                A ziemniaków tzn niechęci mojej do ziemniaków całe lata trwajacej to nikt nie
                może zrozumieć-ziemniak i kotlet to przecież podstawa.
            • hania55 Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 24.08.04, 08:59
              Bill, mam to samo!!! Napisałam o tym naście wątków niżej :-)
              • Gość: Bill Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.internetdsl.tpnet.pl 24.08.04, 09:20
                Ostatnio jednemu z rozmowcow powiedzialem ze jem duzo ryzu i kasz. W zasadzie
                wszystkie kasze rozne, rozniste. Ale on dalej o te ziemniaki mnie meczy:
                -A mlodych ziemniaczkow z koperkiem nie lubisz?
                -Mlodych nieznosze, wole "stare".
                -To ty powinienes sie leczyc, niezdrowo jest jesc same kasze i ryz.
                A ziemniaki to jest poprostu bomba witaminowa.
                Jak jest obiad u babci albo i kogos innego z tzw "rodziny" moja mama zawsze
                mnie prosi zebym chociaz pociapal "troszke" ziemniaki (bo przeciesz tradycyjny
                polski obiad bez ziemniakow nie moze sie obejsc).
                • Gość: giezik Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 24.08.04, 09:25
                  taaa, ten stres, bo co "babcia powie", ze ty nie jesz. I w podtekście - nie smakuje Ci juz nasze jedzenie.
                  Choc to akurat moze nie miec nic do rzeczy
                  • e_katt Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 24.08.04, 13:13
                    Nie lubię jedzenia pod presją..
                    Co to za przyjemność jeść tylko po to,
                    żeby nie urazić swoim niejedzeniem, tego czy tamtego, babci...

                    Nakłanianie do jedzenia albo wzięcia dokładki - o czym piszę niżej
                    (żeby babcia/ciocia/mama/przyjaciólka/teściowa/itepe miała satysfakcję..)
                    zniechęca mnie do spożywanego posiłku dużo skuteczniej,
                    niż fakt, że podano mi potrawę, której nie bardzo lubię..
                    • Gość: giezik dokladnie tak i nawet sie odwazylem ..... IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 24.08.04, 13:22
                      zasugerowac to niegdys tescioej, tak delikatnie, zeby nie odebrala tego jako impertynencje. Chyba zadzialalo (zwlaszcza, ze mua zonka mnie wspierała)
                • hania55 Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 24.08.04, 10:15
                  Jedyne miejsce, gdzie problem "Dlaczego nie jesz ziemniaczków? Chyba się nie
                  odchudzasz?" nie istnieje, to dom moich rodziców, bo mama również od lat nie je
                  mięsa z ziemniakami i w zasadzie prawie w ogóle ziemniaków nie je. Tata owszem,
                  ale można go przekabacić kaszą :-) Ja ziemniaki jadam dosłownie parę razy do
                  roku, a i to najczęściej w postaci placków lub klusek. Może ze 2 razy w tym
                  roku zjadłam młode ziemniaki z koperkiem i zsiadłym mlekiem.
                  • Gość: Cynamoon Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a.. IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 24.08.04, 14:20
                    Podpisuje sie pod tym, co piszecie o ziemniakach. Zazwyczaj nie jadam ich a juz
                    tym bardziej z miechem i zawsze ktos ma z tego powodu problem, jezeli jem u
                    rodzinki lub gdziekolwiek.

                    Lubie natomiast od czasu do czasu pure , jako osobne danie najchetniej
                    wzbogacone avocado albo spora iloscia bazylii, wonnego oleju, plus surowka.
                    I wtedy: Coooo?????? Same ziemniaki jesz na obiad?????
                    Uwielbiam tez placki, ale jem rzadko ;-)

                    I tez wiele osob dziwi moja lubosc do kasz...
                    • e_katt ziemniaki 28.08.04, 15:13

                      > Lubie natomiast od czasu do czasu pure , jako osobne danie najchetniej
                      > wzbogacone avocado albo spora iloscia bazylii, wonnego oleju, plus surowka.
                      > I wtedy: Coooo?????? Same ziemniaki jesz na obiad?????

                      Właśnie, Polacy jakby zapomnieli (no OK, nie wszyscy, ale..),
                      że ziemniak to jest warzywo, z którego można zrobić tyle samodzielnych dań (jak
                      choćby zwyczajną zapiekankę, wzbogaconą <!!> tylko np. cebulką, niebieskim
                      serem, czosnkiem, itede) i że w takiej formie (nie tylko z nieśmiertelnym
                      schaboszczakiem) może on stanowić danie obiadowe..

                      Zresztą, nie od dzisiaj ziemniak w Polsce traktowany jest jako przedstawiciel
                      odrębnej kategorii jedzeniowej. Nie jako ziemniak-warzywo, tylko coś jak chleb
                      (taki podkład pod plaster mięcha, jak pajda chleba pod ser albo szynkę..).

                      I może powyższe nie jest jeszcze takie najgorsze (bo no w sumie: co mi do tego,
                      że niektórzy uważają, że obiad bez kartofla, to stracony obiad jest.. i że 'jak
                      to? to ja mam kotlet tylko z surówką jeść?', trudno, nie zmienię nawyków i
                      upodobać 3/4 Polski).

                      Ale najbardziej mnie wkurza - może przesadą byłoby to nazywać barbarzyństwem,
                      ale dla mnie to jest baaaaardzo fee.. - kiedy kupując (czy to w sklepie czy na
                      targu) ziemniaki, dostaję za jednym zamachem, w jednym pakiecie różne ich
                      odmiany (a nie sposób zidentyfikować gatunków, zwłaszcza jeżeli ziemniaczki są
                      dodatkowo inkrustowane zeskorupiałą warstwą ziemi, z której je wydobyto ;-D).
                      Jakby ci, którzy je uprawiają i odstawiają klientowi zapomnieli, że inne są na
                      sałatkę, inne na zupę, inne na zapiekankę.

                      Dlaczego tak mnie to irytyje?
                      A choćby taki przykład: gotuję ziemniaki na puree, dziabię widelcem kilka
                      sztuk - sprawdzam czy już są możliwe do odcedzenia. Są. Odlewam wodę,
                      odparowuję, zgniatam. I co się okazuje? Że między super-rozpadającymi się
                      kartoflami trafił się jeden okaz, którego za nic idealnie zgnieść się nie da (i
                      przez to w gładkim puree grudki nieprzyjemne są..).

            • aise bill:-))) 25.08.04, 11:01
              mój mąż ma ten problem w prawie każdym domu. nie znosi ziemniaków "z wody" ale
              strasznie trudno do tego przekonać całą nasza rodzinę. nawet jego mama, która w
              końcu gotowała dla niego przez dwadzieścia parę lat (zanim sam zaczął gotować i
              zanim trafił na mnie:-))) i która doskonale wie jak jej syn reaguje na
              ziemniaki, podrzuca mu do obowiązkowego kotleta kilka bulw, bo przecież "bez
              ziemniaków to nie obiad"...

              ech...
              • aise jeszcze o vegecie 25.08.04, 11:15
                moja (skądinąd naprawdę kochana) teściowa jest chyba mistrzynią w psuciu
                potraw. i to pod hasłem ich ulepszania. zrobiłam kiedyś zapiekankę prowansalską
                z cukinii i ryżu. zasmakowało. moja teściowa wzięła przepis po czym kilka dni
                póxniej zaserwowała nam własna wersję. bardzo lubię kiedy ktoś robi wariacje na
                temat przepisów pod warunkiem, że wariacja nie polega na dodawaniu potwornych
                ilości vegety - bo "dobre było, ale troche czegoś brakowalo" plus kurczaka
                bo "obiad bez mięsa to nie obiad"....

                tak samo dosmaczyła moje: chłodnik, dip czosnkowy, zupe cebulową, farsz do
                papryki i cukinii, oraz zimna zupę czosnkową, która zrobiłam według przepisu
                z "pod słońcem toskanii". za każdym razem nakrywałam ja na tym jak dosypuje
                vegety i obiecałam sobie, że nigdy więcej nie będę nic gotować w jej kuchni. w
                mojej vegety nie ma...
    • Gość: senin imbir IP: *.158.240.220.dsl.comindico.com.au 23.08.04, 18:31
      sproszkowany imbir w potrawach chinskich (typu stir fry itd)

      Czesto po prostu radosnie zastepuje sie nim imbir swiezy - klade to jednak na
      karb nieznajomosci rzeczy

      gotowanie piersi kurczaka pokrojonej w kostke dluzej niz 10 minut. Toz to wiory
      beda..

      • amused.to.death Re: imbir 23.08.04, 18:55
        tylko takiego kurczaka jadam - im bardziej suchy tym dla mnie lepszy. Ale ja w ogóle lubię suche mięso... cóż, wiem, że jestem wyjątkiem.

        A co do imbiru, to się zgadzam.
    • marghe_72 Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 18:34
      moze zupa na bazie :
      nózki, skrzydełka itp + kostki rosołowe (!!) + vegeta (!!)

      m.
      • e_katt Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 18:51
        marghe_72 napisała:

        > moze zupa na bazie :
        > nózki, skrzydełka itp + kostki rosołowe (!!) + vegeta (!!)

        jak ja nienawidzę vegety!!
        pisałam o tym przy okazji antykeczupowej wyliczanki
        coś naprawdę wstrętnego!!

        nie rozumiem:
        po co, pytam się, stać kilka godzin przy garach,
        dokładać coraz to nowe ingrediencje,
        ..listek bobkowy taki,
        ..mięsko śmakie,
        ..jarzyna owaka,
        żeby na koniec dobić naturalny smak potrawy przez dodanie
        wstręciarskiego benzoesanu!!
        • Gość: schaffensohn Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.elartnet.pl / *.elart.com.pl 26.08.04, 11:48
          nie benzoesanu tylko glutaminianu sodu :)))
    • Gość: figa Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 23.08.04, 18:42
      - mikrofala
      -katering z restauracji na domowe imprezki
      -gorace kubki( takie zupy w proszku)
    • martham Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 18:44
      -wspomniany keczup (jak zrobilam kiedys mojej rodzince warzywa smazone z
      makaronem "po chinsku" i zobaczylam ze moja siostra to "pieknie" polewa
      keczupem, nie sprobowawszy nawet, to rece opadly)
      - placki ziemniaczane z cukrem - z gory przepraszam tych, ktorzy tak jedza, ale
      ja po prostu nie moge na to patrzec, az mnie skreca (moj facet zarzeka sie ze
      tez tak lubi, ale na szczescie jeszcze przy mnie nie jadl tak:))
      • szycha80 Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 24.08.04, 07:09
        och, to się zmartwiłam... placki ziemniaczane (w Poznaniu plindze, względnie
        plendze) namiętnie jada sie z cukrem w moich stronach, tonami! są pyszne! :(
        • giezik Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 24.08.04, 07:15
          nie przejmuj sie. Frakcja placków cukrożerców jest ogromna ;)

          Ja w dziecinstwie uwielbialem. teraz czasem jem jednego na koniec - jako deserek.
        • dagda1 Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 24.08.04, 14:18
          Jada się także z cukrem i ze śmietaną. A mój kolega je tak frytki i mówi, że tak samo smakują...
    • martham Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 18:45
      jeszcze cos:
      - goraca herbata do obiadu
      - ugotowany kisiel + owoce np czeresnie = zupa owocowa
      • hania55 Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 18:55
        To i ja dorzucę swoje trzy grosze:

        - solenie, zanim się spróbuje,
        - doprawianie zupy maggi lub dopytywanie się o maggi zanim się spróbuje,
        - polewanie pizzy ketchupem,
        - przyrządzanie KAŻDEJ ryby, każdego kawałka schabu, każdej piersi
        kurczaczej czy indyczej metodą bułczano-jajeczną (rozbełtane jajo, bułka i na
        patelnię),
        - doprawianie vegetą,
        - doprawianie sosu grzybowego lub pieczarkowego cudami typu fix do sosów
        grzybowych,
        - jakby się tak lepiej zastanowić – używanie tzw. fixów w ogóle,
        - mordowanie pysznej szarlotki bitą śmietaną z tubki,
        - rozcieńczanie dobrego wina wodą („tak lepiej wchodzi”),
        - podawanie spaghetti (czy innego makaronu) porządnie rozgotowanego,
        zahartowanego zimną wodą i polanego sosem, zamiast ugotowanego al dente i
        wrzuconego do sosu,
        - zapieczony na sucho ryż paraboiled szumnie nazywany risotto albo paellą.

        Ojej… długo bym jeszcze mogła wymieniać. Barbarzyństw wyjazdowych nie zliczę ;-)
        • Gość: p102 Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.net-serwis.pl 07.09.04, 15:29
          do tej listy dodala bym jeszcze pewien sposob jedzenia faszerowanych
          warzyw...niezaleznie czy to papryka, cukunia, cebula, baklazan czy cokolwiek
          innego zjadanie samego farszu a "miseczki" zostawianie. bywaja przypadki
          totalne jak np moj samiec nie jedzace ani kapusy ani lisci winogronowych z
          golabkuw...zgroza
          • silic gołąbki.... 10.09.04, 00:35
            Nie złość się na swojego faceta, po prostu nie lubi kapusty gotowanej. Ja go
            rozumiem, robię dokładnie to samo - z gołąbków interesuje mnie tylko środek.
            Liści winogronowych nie próbowałe, ale jeśli są podobne do kapusty - to też won
            !. Lubię za to paprykę z nadzieniem. Zasadniczo uważam jednak że gotowane
            warzywa ( poza tymi które trudno jeść na surowo, np. fasola, ziemniaki) to
            strata czasu, energii i smaku
    • amused.to.death Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 18:57
      polewanie sałatek gotowymi sosami typu dodaj_wody/oliwy_do_proszku
    • e_katt Makaron.. 23.08.04, 19:18
      .. który, zwłaszcza serwowany pod szyldem 'pasta',
      co bardziej skrzętne gospodynie serwują
      ROZGOTOWANY NA AMEN!!

      w jakim my kraju żyjemy,
      skoro nad soczysty stek przedkłada się mielone,
      a jędrność makaronu w potrawie markuje smętna kluchowata ciapa??!!
      dziwnym zaiste narodem jesteśmy,
      skoro zamiast gryźć wolimy jedzenie przełykać
      (no bo jak inaczej spożywać miękuchny do granic przyzwoitości makaron???)
      • giezik z tą konsystencją ... 23.08.04, 19:27
        to mas zracje. Proby zrobienie marzyw "orientalnie", czyli smażonych szybko powodują, ze czesc osob z pokolenia moich rodzicow uwaza za niedogotowane.
        Podbnie jak za twardy makaron
      • ziemiomorze Re: Makaron.. 24.08.04, 12:44
        e_katt napisała:

        > .. który, zwłaszcza serwowany pod szyldem 'pasta',
        > co bardziej skrzętne gospodynie serwują
        > ROZGOTOWANY NA AMEN!!

        TAK!
        Nigdy dosyc krzewienia kultury aldenckiej ;-)

        I rozgotowane na amen warzywa, rozpadajace sie, bez smaku, ksztaltu i koloru
        farfocle - 'bo te twoje to zawsze jakies takie twardawe'.

        Ech, glupki.
        • Gość: Asiunia Re: Makaron.. IP: *.migutmedia.pl 26.08.04, 12:08
          Kalafior - blllle, bardzi przeźroczysty i porozpadany i do tego jajko sadzone,
          wyschnięte i spieczone, jak podeszwa !!!
    • mysiulek08 Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 19:25
      polewanie keczupem, przedobrzanie w przyprawianiu to i tak niewielkie
      barbarzynstwo w porownaniu do uzywania mikrofalowki.
      • martham Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 19:36
        ale o jakim uzywaniu mikrofalowki mowimy? mam w domu mikrofalowke (prezent od
        ciotki do akademika gdzie jak wiadomo do kuchni dpochac sie to czesto
        problem :) ). i uzywam jej np kiedy chce podgrzac mleko, czasem cos w niej
        podgrzewam, raczej płyny bo inne rzeczy sie robia okropnie suche i gabczaste.
        i nie widze nic zlego w takim uzywaniu mikrofalowki.
        :)
        • Gość: dzaga potrawy-monstra IP: *.internetdsl.tpnet.pl 23.08.04, 20:04
          jak ze zlego snu

          dla mnie
          ;]

          rozgotowany makaron z keczupem 'lagodnym' jako spagetti

          do tego
          zielona herbata na slodko /z 3 lyzeczkami cukru dla pewnosci /






          • Gość: Żanuaria Re: potrawy-monstra IP: *.internetdsl.tpnet.pl 24.08.04, 13:44
            fe, chyba zwymiotuje...
        • mysiulek08 Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 22:43
          o kazdym! mikrofale niszcza strukture jedzenia, organizm dostaje bezwartosciowy
          papier, moze i ladnie warzywa wygladaja ale sa bez wartosci a i smak nie ten.
          Ugotowac mozna kazde warzywo tak by nie stracilo swej urody, a najlepiej wcinac
          surowe. Mikrofalowka stoi sobie nieuzywana, po kazdorazowym zjedzeniu
          czegokolwiek przygotowanego w niej mam sensacje zoladkowe. No ale o gustach sie
          dyskutuje, jesli ktos lubi...
          • dzioucha_z_lasu Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 11.08.14, 15:58
            Ależ co za bzdury :) Masz w ogóle pojęcie, na czym polega działanie miokrofalówki? Jeszcze brakuje stwierdzenia, że jedzenie z mikrofali jest promieniotwórcze :D
            • Gość: ewita Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.dynamic.chello.pl 13.08.14, 19:57
              Ale wiesz, 10 lat temu wiedza nt. działania mikrofal była jeszcze w powijakach.
    • Gość: kk Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.jci.com 23.08.04, 19:54
      - rozgotowany makaron
      - rozgotowane warzywa, np. ciapowate (zamiast poltwarde) brokuly
      - sos sojowy do wszystkiego i nazywanie tego 'chinskie'
      - soki owocowe dosladzane, typu koncentrat owoc.+ woda + cukier + kwasek cytr.
      - substytuty bitej smietany

      i zloty medal dla...
      capuccino z torebki :(
    • emka_1 straszny barbarzyńca 23.08.04, 20:19
      ze mnie :) używam mikrofalówki do gotowania niemal wszystkich jarzyn - są
      smaczniejsze i jędrniejsze niż gotowane na parze, a przy tym szybciej. o
      gotowaniu kapusty na gołabki w garze wrzątku nawet nie ma co mówić.

      nie tykam potraw, których składniki mi się nie spodobają, albo połączenie
      składników nie przemawia do mojej wyobraźni. właściwie, to źle sformułowane -
      przemawia, tyle, że negatywnie.

      nie mam szacunku dla szefa kuchni, tzn. jeśli uznaje, ze cos jest wystarczająco
      słone, a wg. mnie nie jest wystarczająco, to posolę :)



      • Gość: melmire Re: straszny barbarzyńca IP: *.w82-125.abo.wanadoo.fr 23.08.04, 21:55
        Zaciekawilas mnie tym gotowaniem warzyw w mikrofali - powiedz jak to robisz?
        BTW - mam w domu 1 barbarzynce i pol (moj luby i ja polowicznie).
        Jego to mi nawet szkoda - ale co poradzic :)
        • emka_1 Re: straszny barbarzyńca 23.08.04, 22:24
          hmmm, normalnie :) zależy co i do czego, ale generalna zasada spryskać wodą,
          włożyć do woreczka, pojemnika i gotować odpowiednio długo do masy warzyw.
          np. buraczki zamiast gotować w wodzie a potem zasmażać -najpierw ok. 8 minut w
          woreczku, a potem starte i doprawione jeszcze 2-3 minuty juz w pojemniku, albo
          miseczce. marchewka starta jeszcze szybciej - bo całość po starciu i doprawieniu
          jakieś 3-5 minut tylko. kapustę młoda tak samo, z tym, że ona kocha być
          zasmażana więc poszatkowaną gotuję pod przykryciem w mikrofali jakieś 5 minut, a
          potem już klasycznie wrzucam na tłuszcz. natomiast do gołąbków kapustę się
          preparuje wyjątkowo prosto - należy wyciąć głąb, w dziurę wlać nieco posolonej
          wody, zawinąć folią i wstawić na 10-15 minut - liście odchodzą bez problemów i
          są właściwie miękkie. młode ziemniaki, kalafiory, brokuły - wszystko spryskane
          wodą albo wodą z solą, do brokułow nieco cukru jeszcze - zawiniete w folię i też
          gotowane ok. 10 minut.
          zapiekanki warzywne itp. także w mikrofali robię, jeśli musi być zapieczona od
          wierzchu, to wtedy na chwilę do piekarnika wstawiam, bo jednak wydajniejszy niż
          ten halogenowy w mikrofali.
          poza tym jarzyny na ogół nie tracą intensywnych kolorów, co też ma swoje
          znaczenie :)

          jedyne co zmienia kolor to fioletowa fasola szparagowa na zielony, a fioletowa
          papryka na sinoniebieski :)
          • Gość: Bill Re: straszny barbarzyńca IP: *.internetdsl.tpnet.pl 24.08.04, 08:57
            Normalnie tragedia z ta mikrofala. Wybacz ale ja nie tykam jedzania w ten
            sposob przyzadzonego, a gotowanie na parze - tez do bani. Jedzonko ma byc
            pyszne i nie wazne czy to jest zdrowe czy nie . Jedzenia ma mi sprawiac
            przyjemnosc. Meczenie sie i jedzenia wszystkiego co smakuje tak jak to
            przyprawisz bo swojego smaku juz dawno nie ma to jest porazka - jak dla mnie.
            Mowie to bo kocham gotowac, kocham jesc pyszne rzeczy, kocham patrzec na
            zadowolone i ktorzy jedza to co im ugotowalem. Ehhh ... tylko dlaczego jestem
            inzynierem .Pozdrawiam
            • hania55 Re: straszny barbarzyńca 24.08.04, 09:02
              Warzywa gotowane na parze uwielbiam, bo są smaczniejsze i jędrniejsze od
              gotowanych w wodzie. Po prostu trudno je rozgotować na ciapę. Ale mikrofala
              jest sprzętem zakazanym w mojej kuchni. I nikt mnie nie przekona jakie to
              praktyczne i ile czasu zaoszczędza. W bardzo fajnej książce pt. "Faster",
              rozprawiającej się z chorobą pośpiechu szerzącą się w dzisiejszych czasach,
              wyczytałam, że amerykańscy naukowcy dokładnie wyliczyli ile to czasu
              zaoszczędza gospodyni domowej mikrofalówka - dziennie 6 minut :-)
              • emka_1 no tak 24.08.04, 12:31
                amerykńscy naukowcy obliczyli :)))
                haniu, nie mam zamiaru cie przekonywać. masz pełne prawo zakazywac sobie
                uzywania mikrofali. nawet do leczenia stawów.
                a tak przy okazji telewizora, piekarnika elektrycznego, telefonu komórkowego tez
                nie nalezy używać, bo emituja rózne promieniowania. komputera można ewentualnie,
                ale wyłącznie z monitorem w formie panelu lcd :)
                • hania55 Re: no tak 24.08.04, 12:35
                  Emko, podałam historyjkę z książki jako ciekawostkę, li i jedynie. Uważam, że
                  jedzenie z mikrofali jest niesmaczne i już. Byłam kiedyś przez rok skazana na
                  stołowanie się z wielbicielami mikrofalowego jedzenia. Wystarczy mi na całe
                  życie :-)
                  Swoje złośliwości zachowaj na inną okazję.
                  • emka_1 Re: no tak 24.08.04, 12:41
                    haniu, nie miałam zamiaru byc złośliwa, jesli tak to odebrałaś, to przepraszam
                    cię.
                    • hania55 Re: no tak 24.08.04, 12:44
                      To ja przepraszam za podejrzewanie złośliwości :-)
                      • emka_1 :) n/txt 24.08.04, 12:46
              • ziemiomorze Re: straszny barbarzyńca 24.08.04, 12:49
                hania55 napisała:

                > wyczytałam, że amerykańscy naukowcy dokładnie wyliczyli ile to czasu
                > zaoszczędza gospodyni domowej mikrofalówka - dziennie 6 minut :-)

                hihi.
                Od razu mi sie przypomnial ten cytat z 'Malego Ksiecia' - ten o wodzie w
                pastylkach, ktorej uzywanie pozwalalo oszczedzic 47 minut tygodniowo.
                'Gdybym mial 47 minut raz na tydzien - powiedzial Maly Ksiaze - poszedl bym
                wolnym krokiem do studni' (cytat niedokladny, bo z pamieci)

                :-)

                zet, opcja bezmikrofalowkowa
              • Gość: Kasia25 Re: straszny barbarzyńca IP: *.szczecin.sdi.tpnet.pl 24.08.04, 13:50
                Ja tu się nie zgodzę. Moja mikrofalówka służy mi głównie do rozmrażania potraw.
                Jestem osobą zabieganą i gotuję tylko dla dwójki, dlatego zawsze zostaje mi
                porcyjka lub dwie do zamrożenia na sytuację awaryjną - typu wyjazd na weekend w
                piątek po pracy. Wtedy wrzucam zamrożone danie do mikrofalówki, rozmrażam,
                podgrzewam i mam domowy obiad w 10 minut. Przyznam, że nie smakuje tak jak w
                chwilę po przyrządzeniu, ale wolę to niż przydrożne bary szybkiej obsługi albo
                McDonald (brrrrrrr).
            • mysiulek08 :) Dokladnie 24.08.04, 20:09
              jak piszesz:) Jedzenie ma smakowac i dawac frajde. I najczesciej to co
              niezdrowe jest najpyszniejsze:). Mikrofale wykreslilam z kuchni i w mojej
              nowej, tutejszej nie ma wstepu:) Wszelkie opowiadania o szybkosci m.in
              odmrazania w mikrofali mozna opuscic, odmrozenie w sposob klasyczny nie trwa
              dluzej niz w mikrofali a ilez lepszy smak, tym bardziej ze i tak takowa potrawe
              musisz doprawic. Staram sie nie mrozic, ale coz jesli nie podolamy jakiejs
              smakowitosci:)No i jesli targ rybny odwiedasz raz w miesiacu, gdzies te zapasy
              trza przetrzymac.
              Wlasnie dlatego zes inzynier a nie kucharz lubisz pichcic:) Ja tez kocham
              gotowac i jesc, a teraz wreszcie moge to robic z dzika przyjemnoscia dla kilku
              osob doceniajacych moja tworczosc:) Powiedziano mi komplement, z ktorego sie
              ciesze: gotujesz tak czysto, wszystko ma taki smak jak miec powinno:) Pozdrawiam
            • Gość: p102 Re: straszny barbarzyńca IP: *.net-serwis.pl 07.09.04, 15:36
              mam w 100% to samo tez jestem inzynierem i na zmiane zawodu juz troszkie za
              pozno:)
          • tropiciel_blednego_aha Re: straszny barbarzyńca 24.08.04, 16:30
            emka_1 napisała:

            > hmmm, normalnie :) zależy co i do czego, ale generalna zasada spryskać wodą,
            > włożyć do woreczka, pojemnika i gotować odpowiednio długo do masy warzyw.
            > np. buraczki zamiast gotować w wodzie a potem zasmażać -najpierw ok. 8 minut w
            > woreczku, a potem starte i doprawione jeszcze 2-3 minuty juz w pojemniku, albo
            > miseczce. marchewka starta jeszcze szybciej - bo całość po starciu i doprawieni
            > u
            > jakieś 3-5 minut tylko. kapustę młoda tak samo, z tym, że ona kocha być
            > zasmażana więc poszatkowaną gotuję pod przykryciem w mikrofali jakieś 5 minut,
            > a
            > potem już klasycznie wrzucam na tłuszcz. natomiast do gołąbków kapustę się
            > preparuje wyjątkowo prosto - należy wyciąć głąb, w dziurę wlać nieco posolonej
            > wody, zawinąć folią i wstawić na 10-15 minut - liście odchodzą bez problemów i
            > są właściwie miękkie. młode ziemniaki, kalafiory, brokuły - wszystko spryskane
            > wodą albo wodą z solą, do brokułow nieco cukru jeszcze - zawiniete w folię i te
            > ż
            > gotowane ok. 10 minut.
            > zapiekanki warzywne itp. także w mikrofali robię, jeśli musi być zapieczona od
            > wierzchu, to wtedy na chwilę do piekarnika wstawiam, bo jednak wydajniejszy ni
            > ż
            > ten halogenowy w mikrofali.
            > poza tym jarzyny na ogół nie tracą intensywnych kolorów, co też ma swoje
            > znaczenie :)
            >
            > jedyne co zmienia kolor to fioletowa fasola szparagowa na zielony, a fioletowa
            > papryka na sinoniebieski :)

            huh, wybaczcie ale ja w kuchence mikrofalowej podgrzewam rano psu jedzenie;-)))ale juz z grilla i termoobiegu korzystam nader czesto;-)))
    • e_katt czypsy und kolka!! blee.. 23.08.04, 20:31
      Przypomniał mi się art. ze starego numeru 'Filipinki',
      a dot. jedzenia rzeczonych czypsów.
      Pamiętam takie oto zdanie:

      "co niektóre osobniki zgniatają chipsy w torebce na proszek,
      wsypują do ust i popijają wszystko colą"
      <bleeeeee>

      Nie znam osobiście nikogo, kto by tak jadał
      (chociaż nie wydaje mi się to znowu takiego nieprawdopodobne..)
      Ale to dopiero musi być kulinarna perwersja!

      A jeśli mowa o czypsach,
      to też uważam je za kompletnie niezjadliwe
      (Bogu dziękuję, że nie natchnął mojej mamy kupować mi czegoś takiego
      i od młodu przyzwyczajać do tego smaku..).
      • ziemiomorze Re: czypsy und kolka!! blee.. 24.08.04, 12:51
        Pracowalam kiedys z calym tabunem Anglikow w roznym wieku, ale takich dosc
        imprezowych - wlasnie tak zywili sie codziennie przed poludniem: paczka cipsow
        i kola (mogla byc ciepla).

        Co mnie dziwilo najbardziej to to, ze nadal zyli

        zet
        • kocio-kocio Re: czypsy und kolka!! blee.. 24.08.04, 12:56
          Gdzieś kiedyś wpadł mi w ręce jakiś taki internetowy tekst: dowód na to, że
          chips, cola, czekolada i inne takie są zdrowe.
          Wyglądało to mniej więcej tak:
          Z czego robi się chips? Z ziemniaków! A ziemniak to warzywo, więc zdrowe.
          Że na tłuszczu? A na jakim? No na oleju. A z czego się robi olej? Z roślin, a
          roślina to warzywo, czyli zdrowe!

          Może coś w tym jest? ;o)
        • e_katt ach, ta kuchnia anglosaska 24.08.04, 13:26
          no fakt, kuchnii wyspiarskiej nigdy do zbyt wyrafinowanych nie zaliczano..

          przepraszam z góry wszystkich amatorów 'english breakfast',
          ale, wybaczcie, nie wiem, jak można na śniadanie spożywać:
          [do wyboru]
          - smażony chleb z dużą ilością solonego masła
          - smażone jajka lub jajecznicę ('scrambled eggs')
          - smażone grzyby
          - smażone pomidory (grube plastry smażone z dwóch stron)
          - fasolkę w sosie pomidorowym
          - smażone angielskie kiełbaski(chipolates), długie i cienkie
          - smażony bekon,
          - smażone nerki (cynaderki)
          - frytki
          - black pudding (kaszankę pociętą w plastry, smażoną)
          - cumberland sausage (popularna na północy Anglii kiełbasa, która wygląda jak
          duża spirala)
          - jako dodatek można znaleźć vinegar (ocet winny), którym kropi się chips,
          - oraz English brown sauce (na bazie Worcester sauce jest bardziej popularny
          niż keczup, lekko owocowy i pikantny)

          /na podst. English Breakfast, 'Wysokie Obcasy' 05-04-2002 /
          • amused.to.death Re: ach, ta kuchnia anglosaska 24.08.04, 20:11
            raczej nie spożywam, chyba, że znajdę się w jakimś angielskim B&B, ale... uwielbiam:)))

            > - jako dodatek można znaleźć vinegar (ocet winny), którym kropi się chips,
            Bardzo smaczne, podobnie jak chipsy o smaku 'salt and vinegar'
          • maniaczytania Re: ach, ta kuchnia anglosaska 25.08.04, 11:15
            A czy jedzenie jajecznicy na sniadanie to cos zlego???
            • e_katt Re: ach, ta kuchnia anglosaska 25.08.04, 12:06
              Jeśli ktoś lubi, nie ma sprawy (chociaż ja akurat nie jadam -> jakoś smażenina
              o tej porze dnia nie przechodzi mi za bardzo..)

              Chodziło mi - z tym tradycyjnym brytyjskim śniadaniem - że jest ono duże (mimo
              że podane potrawy są do wyboru) i składa się głównie ze skąpanych w tłuszczu
              propozycji..

              Ale jeśli ktoś potrzebuje od rana naaprwdę solidnego kopa energetycznego,
              to no problem (w końcu nie ja to jem)
              Pozdr.
              • maniaczytania Re: ach, ta kuchnia anglosaska 26.08.04, 11:00
                coz, dla mnie gorszym barbarzynstwem byloby jesc ciezkostrawna smazenine na
                kolacje :)
                • e_katt Re: ach, ta kuchnia anglosaska 26.08.04, 11:26
                  Oj, ale kolacja to zupełnie inna sprawa!!
                  Jasne, że na sen nażerać się nie można - tym bardziej czymś smażonym.

                  Przychylam się: faktycznie, wolałabym na śniadanie zjeść jakąś jajeczniczkę
                  (wtedy przynajmniej jest czas na spalenie energii z niej płynącej w ciągu
                  dnia), niż taką samą skonsumować około godziny 20.

                  Chociaż pewnie wielu takie kolacje jada.
    • Gość: s. Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.light.csk.pl 23.08.04, 20:54
      tort z gotowych spodów biszkoptowych i kremu/bitej śmietany w proszku
    • jo.hanna Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 21:00
      Podawanie galaretki mietowej (takiej ze sloiczka) do baraniny
    • alex113 Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 21:12
      Warzywa, ktore "z wody" lub na parze byly by pyszne, ale trzeba je polac bulka
      zasmarzana na masle (wychowalam sie na tym, ale wole smak warzywa a nie bulki)

      Szpinak rozmemlany i zasmarzany (a z wody jest taki dobry)Czerwone buraczki w
      formie zasmarzanej papki

      Herbata z dodatkiem soku lub konfitur (specjalnosc mojego ojca, ktory nadal
      uznaje mnie za "dziwaczke" bo od kilkunastu lat pije rozne herbaty, ale bez
      cukru)
    • e_katt gramatura i struktura jedzenia.. 23.08.04, 21:41
      Nie znoszę, kiedy jedzenie ma postać rozgotowanej ciapy,
      na którą składają się przetarte niemowlęco warzywa
      (dajmy na to przesmażone buraczki jako nieśmiertelny dodatek do mielonego -->
      zresztą, unikam tego zestawu, jak mogę, no nie lubię po prostu i tyle):
      nie lepiej podać je (skoro przy burakach już jestem ;-)
      w formie cienkich plastrów, żeby choć trochę rozgryzania było?

      Nie lubię też takich 50-składnikowych sałatek,
      składających się z różnistych warzyw maksymalnie rozdrobnionych
      (w drobniutą kosteczkę, cieniutkie paski), plus - obowiązkowo -
      z sałatą pokrojoną nożem <a co!!>, skrzętnie i z należytą jej atencją <LOL>,
      z różnymi skarbami wygrzebanymi z puszek (smutny groszek..),
      zalanych oczywiście toną MAJO!!
      Taka polska-sałatka-jarzynowa, numer obowiązkowy przy różnych biesiadach,
      imieninach, urodzinach, weselach, chrzcinach itede. Feee!!


      • ziemiomorze Re: gramatura i struktura jedzenia.. 24.08.04, 12:55
        e_katt napisała:
        > Nie lubię też takich 50-składnikowych sałatek,
        > składających się z różnistych warzyw maksymalnie rozdrobnionych
        > (w drobniutą kosteczkę, cieniutkie paski), plus - obowiązkowo -
        > z sałatą pokrojoną nożem <a co!!>, skrzętnie i z należytą jej atencją &
        > #60;LOL>,
        > z różnymi skarbami wygrzebanymi z puszek (smutny groszek..),
        > zalanych oczywiście toną MAJO!!

        To mnie zadziwia do dzis - przekonanie, ze salatka musi byc
        pokrojona 'drobniutko' - w efekcie na talerzu laduje cos, co wyglada, jakby -
        prosze o wybaczenie - bylo juz pogryzione.

        Dziekuje, wole sama.

        A - co do salatek: vinegret, uczyniony z ordynarnego oleju zamiast oliwy.

        zet
        • e_katt Re: gramatura i struktura jedzenia.. 24.08.04, 13:30
          > To mnie zadziwia do dzis - przekonanie, ze salatka musi byc
          > pokrojona 'drobniutko' - w efekcie na talerzu laduje cos, co wyglada, jakby -
          > prosze o wybaczenie - bylo juz pogryzione.

          A może takie kompozycje mają być (w zamierzeniu osoby, która ją przygotowała)
          sałatką-niespodzianką!!

          Ładują ci coś takiego na talerz,
          przebogate toto składnikowo
          (polska gościnność, czym chata bogata, postaw się a zastaw.. itede)
          i domyślaj się (przegrzebując się widelcem przez fale majonezu)
          z czego tę sałatkę zrobiono..

          No, doprawdy, kupa zabawy z tym jest ;-DDD
          • kocio-kocio Re: gramatura i struktura jedzenia.. 24.08.04, 13:32
            Żywność lekko używana ;o)
          • Gość: troja Re: gramatura i struktura jedzenia.. IP: 212.160.172.* 24.08.04, 14:39
            taaak , kiedys dostalam ochrzan od siostry , ze pokroilam marchewke do salatki
            w nierowne kostki...
            i a propos groszkow , moj byly maz zadal ode mnie zebym mu przyozdabiala
            salatke jarzynowa groszkiem obtaczanym w papryce bo mamusia tak robila...
            • kocio-kocio Re: gramatura i struktura jedzenia.. 24.08.04, 14:42
              Gość portalu: troja napisał(a):

              > i a propos groszkow , moj byly maz zadal ode mnie zebym mu przyozdabiala
              > salatke jarzynowa groszkiem obtaczanym w papryce bo mamusia tak robila...

              A jak to się robi?
              Hihihihih
    • Gość: sz Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 23.08.04, 21:54
      rozgotowany makaron !
      źle przygotowywany ryż
      margaryna
      kaczup
      grzyby obgotowywane w wodzie
      mycie grzybow długaśne
      vegeta !
      wszelkie mixy przypraw (ch.. wie co tam jest?)
      wszelkie mielone, bezwonne przyprawy z torebki (imbir, zwłaszcza piprz!)
      cukinie dłuższe niż 20 cm (NIGDy Polski ogrodni takiej nie osiągnie - zawsze
      będzie lola 3 kilowa)

      ...
      ...

      ...

      • Gość: Cynamoon Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 23.08.04, 22:18
        Podpisuje sie pod wiekszoscia, zwlaszcza makaronem i wogole niedocenianiem
        al'dente.

        Dla mnie barbarzynstwem jest gotowanie zup na miesie ( zgory mowie, ze nie
        wszytskich), a zwlaszcza ochlapach typu korpusy szyjki czy skrzydelka kupione w
        hipermarkecie.
        A juz niedopuszczalne jest dla mnie gotowanie na ww pomidorowki ze swiezych
        pomidorow. Toz to profanacja!
        Podobnie zupa jarzynowa, barszczyk ukrainski i kazdy inny...
        Mieso dopuszczam w grochowce, kapusniaku i rosole.
        Albo taki rosol wlasnie: Ludzie wkladaja udko z hipermarketu z przylegloscia
        albo garsc zoladkow (tak, tak), wrzucaja vegete i nazywaja to rosolem.

        Inna herezja kuchenna bylo dla mnei jedzenie pierogow z soczewica ze
        skwarkami :-)
        Ale teraz w sumie juz mnie to tak nie wzrusza...
        No, chyba ze ktos taka calosc nazywa daniem wegetarianskim.

        Barbarzynstwem jest rowniez smazenie na oleju za 2.99zl a zwlaszcza, gdy smazy
        sie np. 6 kotletow w panierce i po usmazeniu 3 ktore mieszcza sie na patelni
        nastepne 3 smazy sie na tluszczu ze zweglona panierka...
        Albo smazenie na margarynie.

        No i jedzenie owocow zaraz po obiedzie...
        owoce trawia sie najszybciej, jedzone na tzw deser gnija i fermentuja w
        zoladku...

        No i picie do obiadu Vermutu, to juz szczyt.

        sporo tego, i pewnie jeszcze cos mi sie wyswietli...;-)))
      • Gość: giezik cukinia gigant :) IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 23.08.04, 22:30
        "to byla bardzo gruba lola, mówiła, ze chce zmeniać świat"
        • Gość: sz tą lolą po dupsku pani straganiarki, ciach IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 24.08.04, 08:04
      • Gość: giezik solenie zanim sie spróbuje, IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 23.08.04, 22:35
        gdzies kiedys w jakims felietonie, moze ksiazce (meczy mnie to co jakis czas), ktos (znaczy autor) dzielil ludzkossc na dwie połowy (ze słwonictwem takim paranaukowym)
        Tę, która soli zawsze przed spróbowaniem
        i tę, która tego nie robi.
        Moze ktos pamieta co to było?
    • Gość: lomas Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 23.08.04, 21:57
      Śmietana do wszystkiego co tylko można zjeść.
      • Gość: Cynamoon Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 23.08.04, 22:22
        I zaprawianie pomidorowki ze swiezych maka...
        i notoryczne karmienie dzieci parowkami.
        Nie raz widzialam taka scenke, ze matka kupuje w sklepie parowke i od razu na
        miejscu sciaga plastik i daje rocznemu dziecku w wozku...
        brrr...
        • hania55 Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 23.08.04, 22:34
          W ogole zaprawianie zup i sosow maka (nie mowie tu o beszamelu) - brrrr...
          Rozciapciane warzywa z roztopiona w mikrofali margaryna (zdrowiej niz maslo) +
          tarta bula. BLLLLEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!
          Serwowanie cieplego bialego wina. Serwowanie wina w kieliszkach o pojemnosci
          tzw. literatek.
        • ziemiomorze Re: K.u.l.i.n.a.r.n.e__b.a.r.b.a.r.z.y.ń.s.t.w.a. 24.08.04, 12:59
          Gość portalu: Cynamoon napisał(a):

          > i notoryczne karmienie dzieci parowkami.
          > Nie raz widzialam taka scenke, ze matka kupuje w sklepie parowke i od razu na
          > miejscu sciaga plastik i daje rocznemu dziecku w wozku...

          A powiedzialas jej, z czego sa parowki i ze jesli musi tym karmic dziecko, to
          lepiej niech wyjalowi przed uzyciem?

          Generalnie - wpychanie w dzieciaki jakiegos wysokoprzetworzonego syfu -
          'chlebek' koniecznie bialy i 'buleczki' tez, z 'szyneczka', bron boze bialego
          sera czy jakis warzyw.

          z.
    • Gość: senin curry "indyjskie" miesne z owocami,marchewka itd IP: *.158.240.220.dsl.comindico.com.au 23.08.04, 22:48
      curry "indyjskie" miesne z owocami,marchewka itd

      brrr,
      a najgorsze jest szerzenie takiej ignorancji z mina "znawcy przedmiotu"

      Niechby choc tego "indyjskim"(hoinduskim) nie nazywano :((

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka