Gość: amis
IP: *.bogucicka7.com.pl
23.08.02, 11:06
Napisałem w jednym z wątków o tym, że zostałem wyciągnięty przez przyjaciół na koncert ICH TROJE,
który miał miejsce w Polanicy Zdrój. Zespołu tego obecnie raczej unikam, chociaż dawniej dla relaksu
zdarzało mi się słuchać piosenek z pierwszych płyt ale było to przed ich "wielkim wejściem".
Napisałem też, że, że koncert zaskoczył mnie pozytywnie. Był to w końcu koncert w pipidówie
(Polaniczanie pewnie się obrażą) i myślałem, że będzie to chałtura jakich często doświadczałem,
uczestnicząc w prowincjonalnych koncertach "gwiazd" będących na topie. Jednak nic podobnego,
koncert trwał ponad 2,5 godziny. Solidna scena, dobre światła, telebimy, znośne (a może nawet i
dobre zważywszy miejsce) nagłośnienie, atrakcje typu wybuchy, ognie, polewanie wodą, około
10-osobowa grupa taneczna, żadnych playbacków. Koncert miał scenariusz, większość piosenek
dopracowana choreograficznie. Wszystko o czym napisałem powyżej sprawiało wrażenie, że
wykonawcom bardzo zależy na tej publiczności, że ją szanują. Powiecie zapewne, że tak być powinno,
ale znam - jak już wcześniej pisałem, wiele przypadków (niekoniecznie w małych miasteczkach)
gdzie sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.
Reasumując: - chociaż zwykle wyłączam ( lub przełączam) kanał kiedy słychać Ich Troje, tak wtedy
słuchałem z przyjemnością.
Cytuję ten opis koncertu (z drobnymi zmianami) ponieważ dotyka on innego niż poruszane w tamtym
wątku zagadnienia. Muzyce coraz częściej towarzyszą inne środki wyrazu, które w zamierzeniu
wzbogacają ją.
Muzyka jest odpowiednikiem książki. W książce składany kolejne literki tworzące zdania i powstaje z
tego treść (lepsza lub gorsza), którą to treść mózg przetwarza dopowiadając sobie wiele. Rozwija to
wyobraźnię. Podobnie muzyka to dźwięki składające się w całość. Słuchając ich wyobrażamy sobie
różne rzeczy. Postęp cywilizacyjny umożliwił robienie ekranizacji dzieł literackich oraz dorabianie
obrazu do utworów muzycznych. Teraz słuchając jakiegoś utworu może się okazać, że do danej
muzyki przypisano nie wędrówkę po lesie a pływanie w jeziorze, a tym pięknym głosem obdarzona
jest nie anielica, ale jakaś stara baba.
Dalej - rozwój mediów (prasa, telewizja), gorączkowe poszukiwanie rynków zbytu na różne badziewie
oraz brutalizm życia (trzeba zarabiać pieniądze) sprawia, że coraz częściej powstają nie utwory
muzyczne a produkty kompleksowe.
Czy nastąpiłby szał Harry Pottera, gdyby nie frontalny atak medialny (prasa, radio, telewizja, film,
internet, gry) połączony z atakiem producentów zeszytów, gadżetów i wszelakiego plastikowego i
papierowego gówna? To jak ogień, który sam miałby szansę stworzyć ognisko jedynie, a podsycany
umiejętnie trawi wszystko, co mu stanie na drodze.
Jeśli gadają (nieważne, czy dobrze czy źle), to ogień jest podsycany - niech więc gadają. Ich Troje jest
w Polsce takim produktem kompleksowym. To już nie tylko towar dobrze opakowany ale cała gama
towarów. Jeszcze nie widziałem wprawdzie plastikowych stworków przedstawiających
Wiśniewskiego, ale na zeszytach to już chyba jest.
Powstaje wrażenie, że sama muzyka jest już tylko dodatkiem do tego kompleksu. Nie chcę oceniać
czy to jest dobre czy złe (w końcu książka przeżyła i ma się na świecie znośnie), chcę naszkicować
jedynie trend, któremu poddaje się rynek muzyczny. Trend ten nie zniszczy muzyki, ale jest w stanie
jeszcze bardziej zmarginalizować wiele gatunków.
PS.
Nie chcę by zrozumiano mnie jakobym uważał, że muzyka stanowiąca zalążek dla stworzenia
produktu kompleksowego to badziewie (np. Ich Troje). Nie uważam też , że cytowany Harry Potter to
zła proza. Zalążek taki musi jednak posiadać cechy umożliwiające akceptację przez masowego
odbiorcę. W przypadku muzyki musi być lekki, łatwy i przyjemny.
amis