iva86
29.11.11, 14:43
Witam wszystkich, już dawno miałam to uczynić, ale zawsze brakowało czasu. Tegoroczne wakacje spędziłam (jako podróż poślubną) z mężem i przyjaciółmi w Bułgarii. Dokładnie w Słonecznym Brzegu. Jechaliśmy samochodem w 4 osoby. Wybraliśmy drogę przez Rumunię. Tragedia!!! Cieszyliśmy się, że w ogóle dotarliśmy na miejsce. Dziura na dziurze, zero oświetlenia, pełno zwierząt na drogach (zwłaszcza masa psów i krów na środku drogi). Rumuni jeżdżą jak wariaci, bez świateł, wyprzedzając na piątego...Cieszyliśmy się, że w trakcie drogi nic nam się nie stało, choć kilka razy było gorąco. W Bułgarii spotkaliśmy innych Polaków, którzy wybrali drogę przez Ukrainę- mówili, że jeszcze gorzej...! Zarówno Rumuni jak i Bułgarzy mają bardzo drogie przejazdy tymi "cudownymi" drogami, dodatkowo nie przyjmują płatności w euro. Jeżeli któryś przyjmie tzn. że zamierza Was oszukać !!! Sama Bułgaria to jeden wielki korek i patrole policji, średnio co 5 km- zatrzymujące tylko turystów. Formą przekupstwa są pieniądze, cola (która jest tam droga) i papierosy. Oczywiście policja zatrzymuje "za nic"- wymyślając jakieś dziwne kary i oczywiście rozmawiając tylko w języku bułgarskim. Ale do rzeczy...Zmęczeni drogą (była tragiczna) dotarliśmy na miejsce. Mieliśmy zarezerwowane mieszkanie w apartamentowcu z basenem i parkingiem (którego jak się okazało nie było). Mieszkanie było własnością Polaka, który kilka miesięcy w roku mieszka w Bułgarii- po sezonie wraca do Polski. Apartament był nowy, ładny, było w nim wszystko. Samo miasto też zrobiło na nas wrażenie. Jest to gigantyczne miasto, w którym wszystko wydaje się być piękne i nowe, typowy luksus, mnóstwo turystów, rozrywka dla każdego, restauracje, bary, dyskoteki...po prostu wszystko dla każdego. Pomyśleliśmy, że to świetne miejsce i spędzimy super wakacje. Niestety się pomyliliśmy :( Pierwsza wyprawa do miasta skończyła się ucieczką przed Bułgarami, którzy wciskają turystom śliwki do ręki każąc ją zjeść. Kiedy już ją zjesz- musisz zakupić cały kilogram, który w przeliczeniu na złotówki kosztował ok.50 zł. Jak nie zapłacisz (i tu metoda Bułgarów- wyciągają komórki i udają, że dzwonią po ekipę hehe) masz problem. Generalnie Bułgarzy nie lubią Polaków i to bardzo- dają to odczuć na każdym kroku! Idąc dalej w miasto wiedzieliśmy, że nic nie można od nikogo brać itp. Kolejny dzień skończył się oszukaniem naszych znajomych w kantorze na tzw. czeski błąd. Tablica przed kantorem wskazuje przelicznik 1,95 i dwóch koksów przed kantorem, a w środku pan wypłaca im pieniążki zgodnie z przelicznikiem 1,59 za 1 euro. Oczywiście widząc 2 monstrualnych gigantów na zewnątrz, od razu wiesz, że reklamacja nie wchodzi w grę. Mimo oszustwa postanowiliśmy poprawić sobie humor jedzeniem. Na każdej ulicy, przy każdej knajpie i sklepie stoi przynajmniej jeden nagabywacz, od którego usłyszysz: "u nas najlepiej, u nas najtaniej"- proponuje rozsądną cenę za posiłek (ok. 12-15 zł za cały obiad)- kiedy siadasz do stolika cena z każdą minutą wzrasta do 60 zł za obiad dla 1 osoby, tzw. happy hours to ściema!!! Następny dzień postanowiliśmy spędzić na basenie, z którego zostaliśmy niemal siłą wyrzuceni przez bułgarskich mieszkańców, bo rzekomo im przeszkadzaliśmy?! Kolejny dzień to kolejna niemiła niespodzianka...cały samochód przerysowany gwoździem (to u nich standard- co trzecie, czwarte zagraniczne auto miało takie rysy)-to był ten niby parking strzeżony? Właściciel mieszkania stwierdził, że go nie ma i nam nie pomoże, bo co go to obchodzi. Dzwońcie na policję skoro wiecie kto to...(bo wiedzieliśmy, na dole znajdował się podejrzany sklep, którego właściciel dał nam wyraźnie do zrozumienia, że zajmujemy jego "parking"). Nie zarysowali tylko auta z rosyjskimi tablicami! W tym momencie nie było zdenerwowania tylko wkur.... Chcieliśmy się zapakować i wracać...z kłębiącymi się myślami dot. kosztów pomalowania i lakierowania naszego samochodu :( Postanowiliśmy zostać, ale samochód chcieliśmy postawić na parkingu płatnym, żeby nic więcej mu się nie stało. Wjeżdżając na parking rzuciła nam się w oczy duża tablica: parking 7 euro/doba- po wjechaniu i zaparkowaniu Pan zażyczył sobie 10 euro ??!!!
W kolejny dzień wybraliśmy się do aquaparku- nie można było wnieść ze sobą nic oprócz ręcznika (napoje i jedzenie kupowało się w środku z 3- krotną marżą). Obiekt miał być czynny do 19, ale o 18 zamknęli wszystkie zjeżdżalnie- zostawiając sobie godzinę na posprzątanie! Żenada i oszustwo! W każdym sklepie, barze, basenie widniały ogromne naklejki ZAKAZ wnoszenia broni. Masakra. Nie dało się przejść ulicą, żeby nie zostać wciągniętym na siłę do baru czy restauracji. Jeżeli w wyniku zmęczenia nie odpowiedziało się takiemu nagabywaczowi- zostało się zbluzganym i zmieszanym z błotem, zwyzywanym od chamów. Trudno żeby idąc deptakiem 3 km w jedną i 3 km w drugą stronę odpowiadać każdemu: " Nie dziękuję, puść mnie, nie chce tu wchodzić!". Kiedy turysta zatrzyma się przy stoisku i zacznie coś przymierzać, w tym momencie liczy się z tym, że już to kupił. Można wymienić kolor czy rozmiar, ale trzeba za to zapłacić!!! Generalnie Bułgarzy mają wieczny problem do każdego turysty!!! Apogeum złości mieliśmy na plaży. Plaża w 75% jest zajęta przez leżaki, które kosztują około 70 zł za dzień. My rozłożyliśmy się nad samym brzegiem na ręcznikach. Przyszedł chłop i mówi, że leżymy za blisko jego leżaków i albo płacimy albo mamy spadać! Leżaki były rozłożone na całej długości plaży i ok. 200m szerokości. Średnia przyjemność leżeć 300m od morza. W tym momencie moje i tak zszargane już nerwy puściły. Zaczęłam krzyczeć na chłopa, że mam gdzieś jego zasady i skoro jest właścicielem bądź wynajmującym tego akurat kawałka plaży, na którym posadziłam swoją szanowną pupę- niech mi to udowodni. Odszedł, wrócił po chwili i rozpoczął swój wywód od nowa, jak gdyby nigdy nic! Zebraliśmy się z plaży i byliśmy szczęśliwi, że nasz wyjazd kończył się na następny dzień. Przez pierwsze 4-5 dni w Bułgarii morze było zarośnięte jakimś zielonym świnstwem, które uniemożliwiało całkowicie kąpiel. No chyba, że ktoś lubi pływać w zielonym żurku, który wyglądał jak wymieszany z odchodami. Ogólnie Bułgaria jest bardzo brudna, pełno tam kurzu i śmieci. Samochód po 1 dniu tam wyglądał jakby nigdy nie był myty!
Jedynymi plusami, które udało mi się znaleźć to tani alkohol (zarówno w sklepach jak i w barach), tanie słodycze, świetna pogoda, ładne i tanie apartamenty, jeżeli ktoś lubi to tanie i dobrze wykonane podróbki, jest też mnóstwo rozrywek, ale są bardzo drogie.
Reasumując Bułgaria to państwo w państwie. Nie chciałam się do nich uprzedzać słysząc opinie innych, że to brudasy i złodzieje. Niestety muszę się z tym zgodzić. Nie mam pojęcia jak to jest możliwe, że Bułgaria i Rumunia są w UE, a np. Chorwacja wciąż nie? Nie jestem typem osoby, która lubi narzekać, ale ten wyjazd był tragiczny ze względu na to, że nie czułam się tam bezpiecznie. Jeżeli ktoś zamierza spędzić urlop wyłącznie na basenie i w apartamencie to Bułgaria jest dla nich (oczywiście samolotem w żadnym wypadku innym środkiem transportu!). Najlepiej mieć ze sobą bejsbola albo broń, żeby czuć się w miarę bezpiecznie. Zawsze można pożegnać się z życiem na przejściu dla pieszych, gdyż oni nie patrzą jak jeżdżą (120km/h miastem to normalne)! Dodatkowo jest tam niewiele miejsc do zwiedzania. Bułgaria jest miejscem dla nastolatków, którym i tak wszystko jedno byleby się napić (zdecydowanie tych było najwięcej- tworzyli bardzo liczne grupy więc mogli czuć się bezpiecznie). W Bułgarii w ogóle nie ma Niemców...dlaczego?? Chcą spędzić kulturalne wakacje i wolą wybrać Grecję, Chorwację lub Włochy. Do Bułgarii jeżdżą Polacy, Rosjanie i Francuzi myśląc, że jest tanio, a warunki są komfortowe. Nasze wakacje niestety wyniosły dużo więcej niż gdybyśmy zdecydowali się jechać na wycieczkę zorganizowaną. Wymiana zawieszenia samochodu, lakierowanie i malowanie, mandaty za nic itd. Zdecydowane NIE dla Bułgarii i Rumunii !!!