Gość: gosia i adam
IP: 193.59.173.*
13.05.09, 18:30
Z racji zawodów oraz zainteresowań dużo podróżujemy po Europie i
nocujemy w wielu miejscach (hotelach, prywatnych kwaterach etc).
Nigdzie jednak nie spotkaliśmy się z tak lekceważącym podejściem do
klienta jak u Państwa Płońskich w Wilnie (ul. Ramybes 3) w dniach 7-
9 maja 2009 roku.
Europejskim standardem jest życzliwość, konwencjonalne pytania o
wrażenia z pobytu, rady dotyczące zabytków,życzenia szczęśliwej
podróży itp. Jest nam przykro, iż Państwo Połońscy nie znają owych
standardów.
Widniejące na ich stronie internetowej określenia "kresowa polska
gościnność" to totalne nadużycie. Dobrze bowiem znamy prawdziwą
kresową gościnność, której doświadczaliśmy na Ukrainie, Łotwie, a
także na Litwie (nie byliśmy w tym kraju po raz pierwszy!!!).
Stosunek Połońskich do gości nazwać można raczej "gościnnością
sowiecką".
Skrzywiona mina Pani Ireny na nasz wcześniejszy przyjazd oraz chęć
skorzystania z łazienki tuż przed odjazdem to najlepsza antyreklama
"kresowej gościnności". W przypadku Połońskich polskość i kresowość
to jedynie chwyty marketingowe. Poziom ich usług oraz kultury
osobistej jest wciąż radziecki i nie ma nic wspólnego z romantycznie
rozumianą kresowością.
Tym ludziom chodzi wyłącznie o lity. Cechuje ich ogromna chciwość. Z
wielką chęcią inkasowaliby po kilka centów za każdą dodatkową minutę
spędzoną w ich "gościnnych progach" oraz za możność kilkugodzinnego
przechowania u nich bagażu (w sytuacji, gdy autobus do Warszawy
odjeżdża późnym wieczorem). Najlepszym dowodem "gościnności" Pani
Ireny oraz przykładem jej bardzo niskiej kultury osobistej i
postsowieckiej mentalności jest e-mail, który wysłała do nas po
lekturze maila z naszymi krytycznymi uwagami na temat jej kwatery
(większość uwag wysłanych do Pani Płońskiej pokrywa się z treścią
niniejszego postu). E-mail Pani Ireny to najlepsza "reklama" jej
kwatery oraz cudowny przykład kresowej polszczyzny. Oto jego treść:
"Chcę pana określić jednym słowem:
Cham!
W dzień przyjazdu zamiast godz. 12.00 za darmo zadomowił się już od
samego rana,
w dzień odjazdu też majaczył do wieczora (też za darmo),
żeby w końcu być taką niewdzięczną świnią.
Za noclegi też płacił pan z odzielną łazienką oraz w pokoju
czteroosobowym
nie wygórowaną cenę jakie są w Wilnie.
Mnie się zdaje, że to pan jest tą sowiecką istotą,
która chce za minimalną cenę (a najlepiej za darmo) mieć sługusów.
Chociaż pan "podróżuje" po Europie,
ale jak widać, dotychczas nie nabrał ogłady.
I dlatego taka nieadekwatna reakcja.
Nie myślę, że pan ze swoją kasą będzie mile widziany nie tylko w
Europie,
lecz też i w Azji.
Z poważaniem
Irena Płońska"
Powyższy cytat wymaga kilku komentarzy. Istotnie przybyliśmy do
Połońskich około godziny 10.00. Czy jest to wczesny ranek?
Nocowaliśmy w wielu hotelach i nigdy w sytuacji wcześniejszego
przyjazdu, tzn. przed początkiem doby hotelowej, nie odmawiano nam
zakwaterowania (o ile nasz pokój był już wolny i wysprzątany). Za
tego typu uprzejmość nie wymagano też najmniejszych opłat. U
Połońskich nie było tego dnia żadnych gości i pokój (a nawet cały
odrębny domek dla turystów) był pusty… "Majaczenie do wieczora"
polegało na kilkunastogodzinnym pozostawieniu walizki w ich domu,
gdyż autobus mieliśmy o 22.00. Ostatni dzień pobytu spędziliśmy na
całodniowej włóczędze po mieście. Do Płońskich zajrzeliśmy ok. 20.
30. "Majaczeniem" była też chyba prośba o możność skorzystania z
toalety tuż przed wymarszem na dworzec. Oddzielną łazienkę mieliśmy
tylko przez jedną dobę. Następnego dnia (w związku z przyjazdem
nowych turystów) korzystały z niej przynajmniej cztery osoby. Pokój
czterosobowy był w rzeczywistości ciasną kilką, w której z trudem
mogły zmieścić się dwie osoby.
Nigdy więcej nie skorzystamy z "gościnności" Połońskich i będziemy
serdecznie odwodzić wszystkich naszych znajomych od nocowania u
nich. Wystawimy też im prawdziwe oceny na różnych forach
internetowych, gdyż te, które widnieją tam obecnie pisali Płońscy
lub ich znajomi.
Mocno zdegustowani i rozczarowani,
Gosia i Adam
PS. Szkoda, że na swoich stronach internetowych Pan Płoński nie
wspomina o tym, iż jego domek położony jest w bezpośrednim
sąsiedztwie ważnych dla komunikacji międzynarodowej torów
kolejowych. Szkoda też, że nie wspomina o mrówkach w łazience…