Dodaj do ulubionych

Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty...

09.06.10, 13:50
Przepraszam, że piszę o tym na tym forum, ale już nie raz mi
pomogliście coś zrozumieć,więc może i teraz... Mamuni nie ma 1,5
roku, tata spotyka się z inną kobietą, a ja nie umiem dać sobie z
tym rady, zaakceptować tego. Długo ukrywał to przed nami, jego
rodzeństwo wiedziało, aż w święta wielkanocne wyszło to bardziej na
jaw. Przez długi czas nie odzywałam się do taty, jednak mam 4-
letniego synka i tata zabierał go do siebie i przez to mieliśmy
jakiś kontakt. Potem zaczęło to jakoś mijać, przychodził na
niedzielny obiad, sam zapraszał ( to jeszcze tradycja za czasów
Mamuni) Jego drugie życie jest tematem na który nie rozmawiamy.
Ostatni weekend spędził z tą kobietą na naszej wspólnej działce nad
jeziorem, podobno odświeżyli ją, wymalowali, ta kobieta namalowała
jakieś rysunki na krześle dla mojego synka. Wiem to od innej os. z
rodziny. Jak się widzieliśmy tata nie wspomniał o tym ani słowa,
tylko mówił że nie poznam działki, bo tak się tam napracował. Nie
wiem co zrobić, nie chcę teraz tam jechać, nie umiem tego docenić-
to działka mojej Mamuni, tam są jej rzeczy... Jak Mama go prosiła,
żeby coś tam zrobił to nigdy nie miał czasu.. Nie chcę stracić ojca,
tylko on został z babć i dzadków mojemu synkowi, ale nie umiem
zapanować nad emocjami, nie mogę przejść nad tym, boję się tam
jechać, że zrobię mu jakąś awanturę, że obca baba tam się wtrąca.
Nie wiem jak sobie z tym poradzić, tak bardzo kocham Mamunię i boli
mnie to bardzo. Czy macie podobne odczucia? Ja nie wyobrażam sobie
poznania tej osoby, spotkania z nią... Mama była najcudowniejszą
osobą, a ojciec o tym chyba juz zapomniał. Mówi, ze mu mało życia
zostało i nie będzie żył jak w zakonie :(
Obserwuj wątek
    • agalt Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 09.06.10, 16:51
      Witaj Agnes
      Bardzo Ci współczuję z powodu straty Mamusi. Ale na Twoim miejscu uklękłabym na
      oba kolana i dziękowała Bogu. Twój Tato ma kogos bliskiego, nie jest samotny,
      nie musisz patrzec na jego cierpienie. Twojej Mamie na pewno to sie tez podoba.
      Jeśli była cudowna osobą, to na pewno ostatnią rzeczą jakiej by chciała jest
      samotnośc i cierpienie Twojego Taty.
      Ta pani chce jakoś zaskarbic sobie Twoja przychylność. Jeśli jestes
      wspaniałomyślną osobą (a Twoja Mama pewnie by tego chciała) to jej tę
      przychylność podaruj. Nie musisz być od razu jej przyjaciółką, ale mozesz byc
      dobrą córką OBOJGA Twoich rodziców. Czy masz za złe tej pani, że chce, żeby Twój
      ojciec był szczęśliwy?
      Moja Mama jest juz prawie 9 lat sama po śmierci Taty. Tato byl wspaniałym
      człowiekiem, rodzice bardzo się kochali. Dużo bym dała za to, żeby Mama miała
      kogoś, do kogo chciałaby sie przytulić... Ale ona (tak jak ja) ma ukochanego w
      Niebie :(
      Pozdrawiam
      a/
      • kasik2222 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 09.06.10, 17:06
        agalt ma rację. Ciesz się. Życie jest krótkie. Niech ojciec jeszcze
        coś z niego ma.
      • annubis74 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 10.06.10, 00:19
        Podpisuję się pod słowami Agalt. Domyślam się jak trudno jest
        zaakceptować nową partnerkę taty, ale z drugiej strony patrzenie na
        samotność i ból osieroconego rodzica jest równie jak tracenie tego,
        który odszedł.
        • tilia7 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 10.06.10, 11:45
          Rozumiem Twoje uczucia,myślę jednak,że powinnaś dac tacie prawo do
          takiego wyboru i takiego życia.Jesteście dwiema oddzielnymi
          osobami,każde z Was kocha Twoją mamę-tylko okazuje to i przeżywa na
          swój sposób.Twój tata widocznie nie radzi sobie z samotnością,nie
          każdy to potrafi i nie dziwi mnie to,bo ja też się zmagam z
          samotnością po strcie ukochanego mężczyzny i sama nie wiem skąd
          biorę odwagę i siłę,żeby w ogóle życ.Chyba tylko z wiary i
          przekonania,że On mimo wszystko jest ze mną,choc po drugiej stronie
          tęczy.To na pewno trudne,ale postaraj się zrozumiec.I przede
          wszystkim nie skrzywdź tej kobiety,jej też nie jest łatwo a nie jest
          niczemu winna.Życie nie jest takie proste jakbyśmy chcieli.I tak
          myślę sobie,że jak zwykle w takiej sytuacji najlepsza jeszt szczera
          rozmowa.Powiedz tacie co czujesz,powiedz,że Cię to boli i
          dlaczego,że czujesz złośc,smutek itd.Nie duś tego w sobie,bo będzie
          narastało.Ale miej świadomośc,że to jest życie Twojego taty i ma
          prawo z nim zrobic to,co chce.Tak jak Ty masz prawo zrobic co chcesz
          ze swoim życiem.
          • agnes3131 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 10.06.10, 22:51
            Dziękuję Wam za odpowiedzi, spodziewałam się właśnie takich, tylko
            dla mnie to wszystko jest za szybko. Moim zdaniem tata za szybko
            pocieszył się inną osobą, nie ma mamuni to jest inna... ja tak to
            odbieram. Nie umiem szczerze porozmawiać z tatą, chyba nigdy tego
            nie robiłam na żaden temat, najwyżej z mamą. A obawiam się też, że
            to mogłoby się źle skończyć, bo tata jest cholerykiem, ja mam jego
            charakter i z takiej rozmowy mogłaby wyjść kłótnia, on mówiłby
            swoje, ja swoje. Większość osób, które mi odpisują, piszą, że to
            dobrze, że tata powinien mieć kogoś, a te osoby, czy ich bliscy
            zachowują się inaczej- kochają tych, którzy odeszli i nie szukają
            szybkiego pocieszenia u innych... to też sprawia, że nie rozumiem
            jego zachowania i mnie ono bardzo boli. Obawiam się, że to taki
            charakter, bo mąż mojego taty siostry odszedł niedługo po mojej
            Mamuni, a siostra taty wróciła do 1 męża jeszcze szybciej (chyba)
            niż tata zaczął spotykać się z tą kobietą. Przepraszam, że Was
            zanudzam, ale nie mam z kim o tym porozmawiać, mąż mnie nie rozumie,
            a siostry nie chcę martwić, że tak bardzo mnie to boli. Jak myślę o
            tym, że miałabym to jakoś tolerować, to tak jakbym zdradzała Mamę,
            zapominała o niej i pozwalała na zajmowanie jej miejsca... a kocham
            ją najbardziej na świecie. A jeszcze boli to, że tata dla innej
            bardziej się stara, a Mama musiała ustępoważ zawsze jemu i robić
            wszystko sama. :((
            • tilia7 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 10.06.10, 23:12
              Wierzę Ci,że to bardzo boli.I na pewno nie poradzisz sobie z tymi uczuciami
              szybko.Chodzi tylko o to,że nie zmienisz uczuć taty,to on był mężem Twojej
              mamy,to on zadecydował,że już może związać się z kimś innym.Czy to jest
              zdradzanie,czy nie-nie nam oceniać.W każdym razie Ty nie miej poczucia winy,bo
              niby czemu?Twoja relacja z mamą,to Twoja relacja.Relacja Twojego taty z żoną i
              ta panią teraz-to jego sprawa.Każdy musi sam przed sobą się ze swoich uczynków
              rozliczyć.Pewnie jest też tak,że każdy inaczej to przeżywa.Ja faktycznie nie
              wyobrażam sobie,żebym miała być teraz z innym mężczyzną,nie wyobrażam sobie w
              tym momencie że mogłabym być kiedykolwiek z innym mężczyzną.Ale znam dużo
              osób,które bardzo szybko znajdują nowych partnerów życiowych i dobrze im z
              tym.Jest też chyba trochę prawdy w tym,że jednak mężczyźni szybciej szukają
              pociechy,kobiety chyba są wytrwalsze w tej samotności i bólu.Ale to
              uogólnienie,bo oczywiście od jednego i drugiego zdarzają się wyjątki.
              • kasik2222 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 11.06.10, 08:40
                mogę jedynie na swoim przykładzie Ci powiedzieć jak to jest. Ale
                każdy człowiek inny. Mój mąż zmarł w listopadze 2007. Nasza córeczka
                miala 13 miesięcy. W lutym 2009 związałam się z kimś. Czyli niedużo
                czasu minęło. No może więcej niż u Twojego taty. Nowy partner NIGDY
                nie zastąpił mi męża. Nie chciałam tego, i nie z tego powodu się
                wiązałam. Moje uczucia do męża W ŻADEN sposób się nie zmieniły. Nowe
                uczucie nie umniejszyło straty. Ale pomogło przetrwać. Pozwoliło
                oswoić ból po stracie. Ale ten ból jest i zawsze będzie. Nie da się
                go wygonić z siebie, z duszy.
                A życie jest krótkie, czego mój mąż jest przykładem. Miał 36 lat.
                I czy ja jako 33 letnia wdowa miałam zostać całe życie sama? Nie
                wymagałby chyba tego ode mnie. Chyba, bo napewno nie wiem. Nigdy o
                tym nie rozmawailiśmy. Śmierć przyszła nieoczekiwanie i zaskoczyła
                nas oboje.
                • agnes3131 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 11.06.10, 09:17
                  Będę czytac te Wasze posty, za które dziękuję, kilka razy, może
                  jakoś to co piszecie do mnie dotrze. Bardzo dziękuję Kasik2222 za
                  Twoją historię, mam nadzieję, ze u mojego taty też tak jest, że choć
                  trochę tęskni za Mamą, chociaż od śmierci nie chce o Niej mówić, na
                  cmentarzu odwiedza Jej pomnik. On wie, chociaz nie umiemy o tym
                  rozmawiać i nie rozmawiamy, że dla nas jest to trudna sytuacja, bo
                  jak siostra wysłała smsa do niego ze przyjeżdża na działkę, jak był
                  tam z tą kobietą, to oddzwonił, że nie jest tam sam i pewnie to
                  przeszkadzałoby mojej siostrze, więc on wyjedzie z tej działki.
                  Oczywiście w końcu siostra nie pojechała. Kurcze czasem sobie myślę,
                  że ludzie przez powódź potracili wszystko, a ja robię z byle czego
                  problem... przez tą sytuację pokłóciłam się z mężem, który mnie nie
                  rozumie, mam trochę żal do taty, ale nie umiem nad tym zapanować.
                  Ściskam Was cieplutko, dobrze, ze jesteście!
                  • annubis74 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 11.06.10, 14:17
                    Agnes, moja Mama odeszła niespełna rok temu. Mój tata ma 64 lata,
                    jest człowiekiem w sile wieku. Nie tak miało być, nie tak powinno
                    być...moi rodzice bardzo się kochali i powinni byli zestarzeć się
                    razem. Gdyby mój tata kiedyś próbował się z kimś zwiazać pewnie
                    byłoby mi ciężko, ale z drugiej strony wiem, że to najlepsze co
                    mogłoby się zdarzyć. Ta nowa kobieta nie zastąpi twojemu tacie
                    zmarłej żony. To zupełnie inna osoba, zupełnie inne uczucie. Tobie
                    nie zastąpi mamy (i pewnie nie ma nawet takich planów). Nie musisz
                    się z nią przyjaźnić, chyba wystarczy jak ja zaakceptujesz. Myslę że
                    samotność jest straszna, dla mnie świadomość ze tata jest sam jest
                    straszna. Tak, wiem, ma nas... ale to chyba trochę mało... My mamy
                    swoje rodziny, dzieci... Daj szansę tej kobiecie, daj szansę swojemu
                    tacie, by czas jaki będzie mu dany mógł przeżyć w szczęściu... to
                    trudne...
            • agalt Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 11.06.10, 14:13
              Tak własnie myslałam, że akceptując nową partnerkę Twojego Taty czujesz sie
              nielojalna wobec Mamy. Ale tak nie jest. I nie nam oceniać, czy osoba po stracie
              męża czy żony powinna się wiązać z kimś innym, ani jak szybko. Kiedys czytałam,
              że najszybciej w nowe związki wchodza osoby, którym najtrudniej znieść stratę.
              Które najbardziej cierpią z powodu samotności po śmierci partnera. Nie wiem, czy
              tak jest. Ale wiem na pewno, że ciężko byc partnerem osoby, której poprzedni
              partner zmarł. Poczytaj choćby posty osób tutaj na forum. Niby są szczęśliwe, a
              jednak wciąż kochaja zmarłych partnerów, wciąz porównują. I to porównanie rzadko
              wypada dobrze...
              Mnie sie wydaje, że dyskusja na ten temat z Twoim Tata nie ma sensu. Bo tak
              naprawdę nie powinnas w tej kwestii zajmowac stanowiska. Masz dziecko, pewnie
              jestes w związku i oby był jak najdłuższy i szczęsliwy. Ale gdyby Twój partner
              odszedł, czy pozwoliłabyś komuś decydować o tym, czy masz byc sama czy budowac
              nowy związek? Przeciez to bez sensu.
              Poza tym, ja głęboko wierzę, że to Twoja Mama pozwoliła Twojemu Tacie znaleźć tę
              panią, a może i zastępczą babcię dla Twojego synka...
              I jeszcze jedno: nikt nie zajmuje miejsca Twojej Mamy. Póki żyła ojciec był z
              nią, prawda? A teraz jej miejsce jest Tam, gdzie jest na pewno PONAD takie
              myslenie... Tato nie będzie coraz młodszy ani coraz zdrowszy. To dobrze, że
              będzie mial przy sobie kogoś w różnych momentach. Kiedys jeszcze będziesz za to
              wdzięczna Bogu...
              I to nie jest tak, że dla innej sie stara, a dla Mamy nie. Nowy związek zawsze
              daje nam troche nowej energii. To dobrze, że tata ja ma. A jeśli nie zawsze ją
              miał i nie zawsze sie starał, no to kobitka będzie miała niedługo taki sam los z
              nim jak Twoja Mama... Tym bardziej uważam, że mogłabyś byc dla niej miła...
              Pozdrawiam
              a/
              • agnes3131 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 12.06.10, 01:02
                Agalt niezwykle umiesz ująć te wszystkie uczucia w słowa, dziękuję
                za to co napisałaś. Tak naprawdę chyba nigdy nie zrozumiem taty...
                zadzwonił dziś do mnie, że jest już w domu, że jak odbiorę synka z
                przedszkola, mogę przyjechać z nim na ogród, ze kupił pierogi na
                obiad, a po południu cały czas spędził w domu, grzebiąc w
                internecie. Wieczorem my zrobiliśmy grilla, a on pojechał do niej...
                od dłuższego czasu znikał wieczorem w piątek i chyba wracał na drugi
                dzień. Dziś nawet to powiedział- że u niego łóżka są wolne i możemy
                spać, czego oczywiście nie zrobiliśmy. Jest jak kot, który chodzi
                własnymi drogami, nie licząc się z uczuciami innych. Powiem
                szczerze, że po kilkakrotnym czytaniu Waszych odpowiedzi, nie bolało
                mnie dziś to tak bardzo, ale przykro jest, Mamunia zawsze wybrałaby
                spędzenie czasu z nami!
                • agnes3131 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 12.06.10, 01:04
                  Ps. kochani jesteście, że macie jeszcze ochotę odpisywać mi na te
                  moje smęty! Ściskam serdecznie!
                • agalt Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 12.06.10, 08:52
                  Droga Agnes,
                  ja wiem, że jest Ci strasznie trudno. Ale uwazam, że to nieprawda, że Twój tato
                  nie liczy się z uczuciami innych. Mam wrażenie, że on tak samo myśli o Tobie.
                  Bardzo przepraszam, że to napiszę, ale choć Tobie jest ciężko z powodu smierci
                  Mamy, to tak naprawdę to Twojemu ojcu zawalil sie świat. Ty masz męża, synka, a
                  on został sam. I najprawdopodobniej nawet nie umie powiedziec Tobie o swoich
                  uczuciach. I nie mam tu na mysli tylko uczucia do tej pani, ale również to
                  wszystko, co przezywał z powodu śmierci Twojej Mamy.
                  Jeśli mogę Ci cos radzić, to wykorzystaj ten czas, bo wprawdzie umarła Twoja
                  Mamusia, ale masz jeszcze tatę. Postaraj sie go poznać. Postaraj sie go
                  zaakceptować. Mnie się wydaje, że on nie wybrał spedzenia czasu z Wami, bo
                  najzwyczajniej w świecie boi się rozmowy z Tobą. Wie, że go nie rozumiesz, że
                  nie akceptujesz jego nowego związku. Może nawet myśli, że wolałabyś, żeby to on
                  umarł, a nie Mama. Pewnie nie chce się z Tobą awanturować, więc najprościej jest
                  uciec. Spróbuj zobaczyc w nim człowieka, ktory choć ma trudny charakter, pewnie
                  nadal bardzo kocha Twoją Mamę i któremu jest z powodu jej smierci bardzo ciężko.
                  Jeśli spróbujesz jego nowy związek potraktowac jako próbę uporania się z bólem
                  ponad siły, będzie Ci łatwiej zaakceptować i tatę i jego nowa partnerkę.
                  Jeśli nie umiecie ze soba rozmawiac, może mogłabyś napisać mu, że wiesz o tej
                  pani i choc ciężko Ci to przełknąć to się postarasz, bo chciałabyś, żeby był
                  szczęśliwy?
                  • tilia7 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 12.06.10, 10:33
                    Wczoraj z moją psycholog rozmawiałyśmy o wolności.O wolności
                    człowieka,wolności wyboru,wolnej woli.O tym,na ile mamy prawo
                    stanowic sami o sobie i w którym miejscu nasza wolnośc zaczyna
                    naruszac wolnośc drugiego człowieka.Agnes-wiem,że bardzo trudno
                    spojrzec na sytuację z dystansu,kiedy tkwi się niejako w jej wnętrzu-
                    ale spróbuj.Spróbuj pod kątem wolności właśnie.Czy to Twój Tata
                    narusza Twoją wolnośc swoim postepowaniem,czy może to Ty chciałabyś
                    naruszyc Jego wolnośc?Wiem,że to bolesne,rozumiem Cię doskonale.Ale
                    jednak w tak ważnych kwestiach nie możemy decydowac nawet za
                    najbliższe osoby.Agalt dobrze radzi-nie umiesz rozmawiac z Tatą-
                    napisz co czujesz.Bądź szczera,napisz co i czemu Cię boli,ale nie
                    osądzaj pochopnie.Nam się tylko wydaje,że dużo wiemy o bliskich i
                    ich uczuciach,problemach,motywach postępowania,tak naprawdę nie
                    wiemy prawie nic.Moja mama i siostra bardzo mnie wspierają w mojej
                    żałobie-ale uwierz,że mimo bliskości i najszczerszych chęci,nie maja
                    pojęcia,co się dzieje w mojej głowie i w moim sercu.I u Was zapewne
                    jest tak samo.Ani Twój Tata nie zna Twoich prawdziwych uczuc,ani Ty
                    Jego,mimo że oboje przezywacie stratę.Łączyły Was z Twoją Mamą
                    zupełnie inne relacje i uczucia,które z tych relacji wynikają też sa
                    zupełnie inne.
    • groszek-5 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 26.06.10, 14:06
      Zadko zabieram glos na tym dziale,ale twoj post mnie naprawde zaskoczyl.
      Moze bede za szczera,ale powiem co mysle.Czy oczekiwalas od ojca tego,ze bedzie
      przesiadywal na cmentarzu i czekal na swoj koniec? Czy pomyslalas o tym,ze
      ojciec jeszcze zyje,oddycha tak jak my wszyscy i potrzebuje partnerstwa i kogos
      obok siebie? Wy-dzieci macie swoje zycie,swoje sprawy,swich partnerow.A on
      zostal sam.Wy-dzieci nie zastapicie mu osby z ktora pojdzie z nim na spacer,na
      kawe,a nawet do lozka.Taka jest prawda.Jakie to ma znaczenie czy spotkal kogos w
      1,5roku po smierci zony czy w 10-lat?
      Kobieto on zyje! Gwarantuje ci,ze nigdy nie zapomni o mamie,ale widzac wasze
      podejscie,ktorym go raczycie to tym bardziej sie zamyka i kryje przed
      wami.Dlaczego nie porozmawiasz z ojcem szczrze i nie zaakceptujesz danej
      sytuacji? Dlaczego nie chcesz,aby sie spotkac z nia?Co ona ci zrobila? Przeciez
      matkowac ci nie bedzie,ale w przyjazni jako takiej mozna chyba byc.Czy nie
      bedzie ci milo zobaczyc usmiech na twarzy ojca,ze wszyscy sa w zgodzie? Czy
      dalej chcesz,aby ojciec bawil sie w chowanego przed wami? To jest jego zycie i
      staraj sie o to,aby was nie zaczal omijac szerokim lukiem bo chcecie wymusic na
      nim swa presje. Powinnas byc tej kobiecie wdzieczna,ze jest obok twego ojca i ze
      nie przesiaduje w samotnosci przed TV z puszka piwa.Zrozum to i zaakceptuj to bo
      inaczej bedziesz zyla w nienawisci i rozpaczy.A to nic nie da nie pomoze.
    • dodek-on-line Tylko psycholog, bo przesadzasz. Okres zaloby to z 27.06.10, 17:42
      Tylko psycholog, bo przesadzasz. Okres zaloby to zwyczajowo 1 rok. Ten okres
      zostal ustalony na oplakiwanie. Twoja mama nie zyje 1,5 roku, a ty nadal nie
      wrocilas do normalnego zycia. Pewnie masz kjakies zaburzenia emocjonalne po
      tragedii. Masz jakies nierealne podejscie: czy twoj ojciec facet 50-60 letni jak
      mniemam ma sie umartwiac za zycia, bo ty nadal jestes w zalobie? Nawet mordercy
      kiedys wychodza z wiezienia i maja mozliwosc stworzenia nowego zycia. Ty masz
      swoja rodzine ale tata nie moze ulozyc sobie zycia po tragedii? Przy okazji
      niszczysz szczescie nie tylko taty-wdowca ale i jego partnerki. Proponuje wizyte
      u dobrego psychologa.
      • margolka-and-more Re: Tylko psycholog, bo przesadzasz. Okres zaloby 27.06.10, 21:23
        Dodek, Groszek - empatia dziesięć. Albo nawet pięćdziesiąt. Jak to się
        łatwo mówi. Jak łatwo się żyje i czuje za kogoś. Jak łatwo dzieli na
        czarne i białe.
        Wiecie, można się czasem z czymś nie zgadzać. Ale rozumieć. Albo nawet
        nie rozumieć - ale nie kopać.
        • groszek-5 Re: Tylko psycholog, bo przesadzasz. Okres zaloby 27.06.10, 21:44
          A kto tu kogogo kopie? Trzeba myslec realnie o tym,ze kazdy inaczej podchodzi do
          kazdej sprawy i sytuacji.Facet chce jeszcze pozyc swoim zyciem a corki robia z
          tego tragedie i wymuszaja na nim swa wole.Nikt nie ma prawa kierowac cudzym
          zyciem i nazucac co mu nie mile.Rozumiem to,ze odczuwaja zal i bol po stracie
          mamy,ale i tez nie moga czuc nienawisci do ojca o to,ze 1,5roku po pogrzebie
          chce na swoj sposb zyc.Jeden bedzie rozpaczal do konca swych dni a drugi pogodzi
          sie ze strata i zycie uklada od poczatku.Jestesmy rozni i uszanujmy cudze
          decyzje i nie wpadajmy ze skrajnosci w skrajnosc.
          • karnivora Re: Tylko psycholog, bo przesadzasz. Okres zaloby 27.06.10, 22:43


            • tilia7 Re: Tylko psycholog, bo przesadzasz. Okres zaloby 27.06.10, 23:07
              Okres żałoby powinien trwać tyle,ile potrzeba-każdemu indywidualnie.Jak czytam
              wypowiedzi osób które piszą,że ma trwać rok bo tak ustalono to mam naprawdę
              ochotę im życzyć najboleśniejszej z możliwych strat.Chciałabym wtedy postać obok
              ze stoperem w ręce,popatrzeć na nie mój ból i móc wygłaszać przemądrzałe
              komentarze z piedestału.
              • annubis74 Re: Tylko psycholog, bo przesadzasz. Okres zaloby 28.06.10, 15:20
                Zgadzam się tilio. Mną też rzuca o ścianę komentarz: Żałoba trwa
                zwyczajowo rok. Dla mnie kilka dni temu minął rok - który pewnie
                zmienił moją perspektywę na wiele rzeczy jeśli nie na wszystko. Mam
                wrażenie, ze zakończyłam pewien
                etap "przepracowywania" "przetrawiania" żałoby, a teraz zaczynam
                uczyć się życia na nowo. A przecież "zwyczajowo" "poradnikowo" ten
                etap mam już za sobą
          • agalt Re: Tylko psycholog, bo przesadzasz. Okres zaloby 28.06.10, 09:42
            Groszku, gdybyś zadała sobie trud przeczytania innych wypowiedzi w tym wątku,
            wiedziałabyś, że wszyscy doradzaliśmy jego autorce zaakceptowanie nowej
            partnerki ojca. Nikt jednak nie uczynił tego tak brutalnie jak Ty i dodek. To
            tyle w odpowiedzi na Twoje pytanie "kto tu kogo kopie?"
            Co się zaś tyczy realnego myślenia, to- choć Ci tego nie życzę - kiedyś, tak jak
            my wszyscy, dowiesz się na ile realnie myśli się w takim bólu, jaki wywołuje
            strata kochanej osoby. Dopóki nie wiesz, nie radź nam, ok?
          • annubis74 Re: Tylko psycholog, bo przesadzasz. Okres zaloby 28.06.10, 15:16
            Groszek, nikt Ci nie odbiera racji, ale empatii trochę by się
            przydało.
            "Trzeba realnie myśleć" - tylko w żałobie trudno myśleć realnie.
            Poza tym abstrahując od żałoby takie kwestie są biało-czarne tak
            długo jak dotyczą innych a nie nas.
            Też jestem zdania że należy uszanować i zrozumieć wybór ojca, który
            nie chce być sam. tak jak pisałam wcześniej, ja byłabym w stanie coś
            takiego zrozumieć i zaakceptować, co nie znaczy ze jest to łatwe
    • wiki3103 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 23.08.10, 22:11
      Cześć ja MAMUSIE straciłam 8 lat temu i tez tata przyprowadza panią ale do tej
      pory nie umiem tego zaakceptować to straszne :( Obecnie tata jest chory ma raka
      trzustki z przerzutami :(
      • agnes3131 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 23.08.10, 22:27
        Wiki bardzo Ci współczuję. I z powodu straty Mamy i przeżywania
        teraz znowu choroby Taty. Mi też bardzo ciężko to idzie. Nie
        krytykuję Taty, nie robię mu wyrzutów, ale jest mi bardzo przykro i
        nie jestem wstanie spotykać się z nimi wspólnie. Nieraz zastanawiam
        się czy Tata jeszcze pamięta o Mamie... ja teraz wróciłam z wczasów
        i tak przykro było mi patrzeć na rodziny z babciami, wspólnie
        spędzające czas, śmiejące się.. Mamunia lubiła wyjazdy...
        • anna.wasil Do Agnes 23.08.10, 23:15
          Twój Tatuś na pewno pamięta o mamie,przeżyli ze sobą tyle lat..Czy kiedyś
          pomyślałaś co czuje Twój tata?Jak jest mu ciężko?Jaka pustka Go ogarnia?Pozwól
          mu cieszyć się życiem.Mój tata odszedł 4 miesiące temu,moja mama została sama..w
          pustym mieszkaniu..Może jeszcze nie teraz ale za kilka miesięcy,chciałabym żeby
          kogoś poznała.Nie będzie to mój wspaniały Tatuś ale człowiek godny Jej uwagi.To
          normalne że jest Ci przykro,ale pomyśl Twój Tatuś tez ma prawo do szczęścia.
        • agalt Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 25.08.10, 08:54
          Agnes,
          przepraszam Cię, ale okropnie jest czytać Twoje posty. Przeczytaj je sama
          wyobrażając sobie, ze pisze je nieznana Ci osoba. Ja naprawdę Ci współczuję z
          powodu straty mamy. Ale Twój egoizm jest dla mnie przerażający. Ty masz prawo
          jechać na wczasy, odpoczywać, a Twój ojciec ma sie umartwiać, bo Ty tak chcesz.
          Dziewczyno, on na pewno tez przeżywa śmierć żony, tyle, że po swojemu. Pozwól mu
          na to. Potrzebujesz więcej umartwiania, to poumartwiaj się sama. Nie masz prawa
          decydować o jego życiu, o tym, jak długo ma być sam, co czuć, co robić.
          Z drugiej strony, postępując tak jak postępujesz, uczysz czegoś własne dzieci.
          One tez kiedys będą pozbawione tolerancji i będą uważały, że to one mają prawo
          mówic Tobie lub Twojemu partnerowi, jak ma żyć po stracie bliskiej osoby...
          • agnes3131 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 25.08.10, 10:40
            Agalt chyba jednak słabo czytasz moje posty, bo piszę tu co czuję i
            nie ma to nic wspólnego z tym co mówię Tacie. Nie robię mu wyrzutów,
            ani nie twierdzę, że ma się umartwiać! I nie zamierzam decydować o
            jego życiu! Forum te traktowałam zawsze jako miejsce, gdzie szczerze
            mogę napisać o tym co czuję, a to nie znaczy, że mówię to Tacie!
            Czy uważasz, że moje dzieci- a raczej dziecko- 4 letni synek czyta
            te forum i zna moje uczucia?? czy może myślisz, że mówię- wiesz
            Krystianek dziadek to jest wstrętny bo nie pamięta już o babci,
            tylko zmienia z nią naszą wspólną działkę, wyrzucając rzeczy
            babci... Zastanów się kobieto... A co do umartwiania mojego, nie mam
            na to wpływu, nie jestem w stanie wpłynąć na swoje myśli, uczucia...
            patrząc na rodziny z babciami jest mi bardzo smutno, tęsknię za Mamą
            i nic na to nie poradzę! I nie tylko wtedy!
            • agalt Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 25.08.10, 11:55
              Fajnie, ze nie mowisz tego Tacie:) ani przy dzieciach. Choc dzieci widzą więcej
              niż nam sie zdaje.
              Co do wpływu na swoje uczucia, to jednak go mamy. Jestesmy w stanie kształtowac
              własne postawy i uczucia również. Trzeba tylko tego chcieć lub sobie na to
              pozwolić. Ja rozumiem, że uważasz, że może to za szybko. Ale być moze ta
              szybkość wynika właśnie z tego, że Tata kompletnie sobie nie radzi z utrata
              Twojej Mamy. Jak przestaniesz oceniac szybkosc i potraktujesz go jako bardzo
              nieszczesliwego człowieka, któremu zawalił się świat i który próbuje go jakos na
              siłe poskładac, moze bedzie Ci łatwiej. Mnie strasznie żal Twojego Taty, bo sama
              czuje to co on. Choc nie wyobrażam sobie bycia z kim innym niż mój Jaś.
              Ja mam wsparcie w moim synu i w córkach Jasia. Kocham je jak własne dzieci i
              jestem im bardzo wdzięczna, że mnie zaakceptowały. Najstarsza jest moja
              serdeczna przyjaciołką. Razem łatwiej nam nieść ten ból.
              Pozdrawiam
              • halas1961 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 25.08.10, 21:35
                A ja w przeciwieństwie do wiekoszości rozumiem Cie i to co czujesz, mimo iz
                takiej sytuacji nie doświadczyłam. Wydaje mi sie ze tez bym tak się czuła i tak
                samo jak Ty myslała. Z pewnością za jakis czas przyzwyczaisz sie do nowego zycia
                Ojca ale rozumiem Twój żal i pozdrawiam serdecznie. Mysle tez ze dobrze robisz,
                ze nie mówisz Ojcu o swoich odczuciach. Ale do ozywionych wizyt i kontaktów nie
                dziwie sie ze nie masz ochoty. Na wszystko przyjdzie czas. Dla mnie tez byłby on
                chyba zbyt szybki.
                Halina-mama Agatki
                • agalt Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 25.08.10, 23:36
                  Pozwolę sobie nie do końca sie z Tobą zgodzic, Halinko. Większość osób piszących
                  na tym forum chce miec prawo do przezywania swojej żałoby po swojemu. Chce móc
                  się wypłakać, wyżalić. Chce, by nikt ich nie ustawiał, nie kazał "wracać do
                  normalnego życia", nie zakazywał łez itd itp. Różnica między nimi (nami) a ojcem
                  Agnes jest tylko taka, że on nie pisze na naszym forum. Ale on tez chce swoja
                  żałobę oswajać po swojemu. I nikt, nawet jego dzieci, nie ma prawa mu dyktować
                  jak ani jak długo ma cierpieć, czy ma byc samotny czy szukac wsparcia w innej
                  osobie. On tak właśnie chce uporac sie ze swoim bólem. Ja moge jedynie dziwić
                  sie tej pani, która zdecydowała sie byc jego plasterkiem na ranę. Ale moze ona
                  też kogos straciła i też zbyt ciężko jej samej? Tak mało mamy tu czasu i tak
                  zupełnie nie wiemy, ile nam go jeszcze zostało. Ja osobiście wolę, jak ludzie
                  przeznaczają swój czas, by dawac serce innym, niż na osądzanie czy na ten dar
                  nie jest przypadkiem za późno lub za wcześnie. I myślę, że jeśli ktoś obdarowuje
                  sercem drugą osobą, to otoczenie powinno ich w tym wspierać a nie osądzać...
                  Łatwo powiedzieć "spieszmy się kochać ludzi"...
                  • tilia7 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 26.08.10, 11:09
                    A ja pośrodku,bo to nie jest prosta sytuacja.Jako córka,która bardzo
                    kocha swoją mamę rozumiem uczucia Agnes i przypuszczam,że pojawiłyby
                    się u mnie podobne.Jako kobieta,która straciła ukochanego mężczyznę
                    mam subiektywne odczucie,że faktycznie Tata Agnes szybko znalazł
                    sobie pocieszycielkę-jak dla mnie to też jest za szybko.
                    Ale jednocześnie całym sercem zgadzam się z tym,co pisze Agalt:nasza
                    żałoba to nasza sprawa i nikt,ale to absolutnie nikt,nawet
                    najbliższe osoby,nie mają prawa mi mówic,co mam robic z tą żałobą,a
                    tym bardziej,co mam czuc.To jest moja żałoba,tylko ja wiem,co
                    naprawdę czuję i jakie są motywy moich takich,czy innych
                    zachowań,decyzji itp.
                    Dlatego ja namawiałabym Cię Agnes jednak do szczerej rozmowy z
                    Tatą.Do takiej rozmowy w której powiesz o swoich uczuciach,bez
                    oskarżania Taty.Bo i Ty masz prawo miec takie uczucia,jakie masz i
                    On również ma do tego prawo.Myślę,że rozmowa oczyściłaby
                    atmosferę,bo na pewno wszyscy czujecie napięcie i niezręcznośc tej
                    sytuacji.Dzieci też-nie łudź się Agnes,że one tego nie widzą.Przed
                    dziecmi nic się nie da ukryc,a kiedy nie wiedzą o co chodzi,tym
                    gorzej,bo myślą,że to one zrobiły coś złego i czują się
                    winne.Spróbuj porozmawiac z Tatą.Powiedz,co Ci leży na sercu.Spytaj
                    jak On się czuje.Może wtedy padną słowa,że ból po stracie Twojej
                    Mamy jest tak wielki,że nie umiał tego inaczej znieśc,że po prostu
                    nie poradził sobie z samotnością,rozpaczą.Wiem Agnes,że Ciebie
                    bardzo boli strata Mamy.Ale strata życiowego partnera jest czymś
                    takim,jakby się samemu po części umarło.Częśc życia znika nagle z
                    powierzchni ziemi i żadna inna relacja nie jest w stanie tego braku
                    zapełnic.Ja swój ból przeżywam sama,nie szukam pocieszyciela,nie
                    potrafiłabym byc z kimś innym.Ale ceną za to jest nieustanne
                    zmaganie się z "byc albo nie byc",bo budzę się rano i czuję,że nie
                    mam po co wstac.
                    • halas1961 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 26.08.10, 22:19
                      Ale kochani to nie o to chodzi, ze ja zabraniałabym Ojcu przezywać zalobe na
                      swój sposób i wracac do na tzw. tory zycia szybciej niz ja. Nic bym mu nawet nie
                      śmiała powiedzieć o tym co czuję. Po prostu wiem, że ze względu na pamięc o
                      matce byłoby mi przykro ze juz, ze tak szybko itd.
                      Halinka-mama Agatki
                      • agalt Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 26.08.10, 23:05
                        halas1961 napisała:

                        > ze względu na pamięc o
                        > matce byłoby mi przykro ze juz, ze tak szybko itd.

                        Mnie chyba nie. Z doświadczeniami jakie wbrew mojej woli zostały mi dane, zbyt
                        dobrze wiem, że to co zdaje się być całkowicie normalne może niekiedy nie mieć z
                        normalnością nic wspólnego.
                        Chyba wiekszość z nas na tym forum doświadczyła tego, że ludzie oceniają nas nie
                        po tym, co czujemy (bo i skąd mają to wiedzieć?), ale po tym, co gotowi są
                        dostrzec. Tak naprawdę niewiele osób wie, co się dzieje w naszych sercach.
                        Chodzę po świecie, wypełniam jak umiem swoje obowiązki, uśmiecham się do ludzi
                        (przecież to nie ich wina, że świat mi sie zawalił) i większość z nich nie ma
                        pojęcia, że śmierć Jasia była dla mojego serca kataklizmem, którego nie
                        przetrwało. Jak większość z nas żyję zawieszona miedzy tu i TAM z rosnącą
                        swiadomością, że ciało bardziej mi przeszkadza niż pomaga. A wielu moich
                        znajomych mówi mi, że się cieszą, że jestem taka dzielna i tak świetnie sobie
                        radzę.
                        Myślę, że z ojcem Agnes jest podobnie. To, że wpuścil kogos do swojego świata
                        nie oznacza jeszcze, że ta osoba nie stapa po zgliszczach. Może tylko ten ktoś
                        odważa sie widziec i rozumiec więcej? A może ten ktoś to dar od Mamy Agnes,
                        która chciała, by ktos sie zaopiekował jej mężem?
                        Myslę, że problem w ogóle nie jest w tym, czy jest ktos inny ani jak szybko. Dla
                        mnie ważne byłoby pielęgnowanie dobrych wspomnień o zmarłym rodzicu. A to będzie
                        mozliwe tylko wtedy, gdy żyjacego rodzica nie bedzie sie traktować jak pamiatki
                        (w najlepszym razie kustosza) w muzeum poświęconym pamięci zmarłego. Wolność
                        uskrzydla wszystkich, a więzy wszystkich zmuszają do prób oswobodzenia się.
                      • agnes3131 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 29.08.10, 23:24
                        Pani Halinko bardzo dziękuję za te słowa. Naprawdę jest Pani dobrym
                        duszkiem tego forum! A życie jest bardzo skomplikowane i czasem
                        myślę, że uczucia bardzo je utrudniają... Ale bez nich pewnie nie
                        byłoby też miłości... Jest nawet bardziej skomplikowane niż mógłby
                        ktoś pomyśleć... od 1.10 idę do nowej pracy, a moją kierowniczką
                        będzie nowa pani Taty... to dopiero będzie super sytuacja, na którą
                        się zgodziłam sama, żeby nie pracować do godz. 18, tylko do 15 i móc
                        normalnie odbierać synka z przedszkola, a nie prosić rodzinę..
                        ech... życie... mam nadzieję, że Mama jest poza tym i jest
                        szczęśliwa! I że jakoś wpływa na to co się dzieje, i że tak właśnie
                        ma być.
                        • agalt Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 30.08.10, 09:42
                          Witaj Agnes,
                          Sorry, ze odpowiadam na post nie do mnie, ale spójrz tylko: Twoja Mamusia na
                          pewno nie jest "poza tym". To ona jest za tym. Będziesz miała nową
                          pracę, ktora da Ci więcej czasu na opiekę nad synkiem, a dodatkowo będziesz
                          miała okazje dostrzeżenia, że ta pani nie jest ani Twoim wrogiem, ani Twojej
                          Mamusi, ani pamięci o Niej. Naprawdę tego nie widzisz?
                          Ja nieustannie doświadczam tego, że Jaś nas prowadzi i sie nami opiekuje. Czasem
                          to rzeczywiście na pierwszy rzut oka wydaje się być nie po naszej myśli. Potem
                          jednak okazuje sie, że z JEGO perspektywy widać więcej i, że sposób w jaki się
                          sprawy potoczyły był najlepszy z możliwych:)
                          Pozdrawiam Cie serdecznie
                          • agnes3131 Re: Jak sobie poradzić z "nowym" życiem taty... 30.08.10, 15:20
                            Dziękuję Agalt, mam nadzieję, że masz rację, choć trudno mi w to
                            uwierzyć.

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka